sobota, 6 lutego 2016

Rozdział siedemnasty: "Apaszki, malinki oraz rozwiane nadzieje"

17. Apaszki, malinki oraz rozwiane nadzieje

– On nas naprawdę nienawidzi – mruknęła ze złością Natt.
Razem z Willem przechadzała się właśnie jednym z korytarzy w przerwie między lekcjami i narzekała na nauczyciela zaklęć, który znowu przedłużył jej szlaban o kilka dni. Oczywiście nie mogła powiedzieć, że sobie na to nie zasłużyła, ale to nie powstrzymywało jej przed marudzeniem.
– Chociaż, jakby się nad tym zastanowić, lubię te nasze szlabany – dodała po chwili, uśmiechając się szeroko do chłopaka. – Zgadnij, dlaczego.
Krukon pokręcił głową z rozbawieniem i przejechał wzrokiem po jej rozpromienionej twarzy, która jeszcze przed chwilą ciskała gromy pod adresem pana Walkera. Przez te kilka tygodni zdążył bardzo dobrze poznać Natalie, ale nadal była dla niego nieprzewidywalna; nigdy nie wiedział, co w następnej chwili mogła zrobić. I właśnie to mu się w niej najbardziej podobało.
– Dlaczego? – zapytał, bo pewnie nie wymyśliłby poprawnej odpowiedzi.
Szatynka uśmiechnęła się jeszcze szerzej i zatrzymała się w miejscu, więc Will zrobił to samo. Spojrzał na nią z wyczekiwaniem i wpatrzył się w jej błękitne tęczówki, nie wiedząc, czego się spodziewać. Zauważył, że się do niego przybliżyła, więc odruchowo pochylił głowę w jej stronę. Przypomniał sobie ostatnią sytuację, kiedy znaleźli się tak blisko siebie i czyjaś książka uderzyła Natt w twarz. Tym razem wydawało się, że nic im nie przeszkodzi, dlatego uniósł kąciki ust do góry.
– Wiesz już? – wyszeptała cicho, mrugając powiekami i zmniejszając dzielącą ich odległość.
Była tak blisko, że widział delikatne piegi na jej nosie, a także ciemne rzęsy, na których nie było ani grama tuszu, a i tak robiły spore wrażenie. Ostrożnie, żeby niczego nie zepsuć, podniósł dłonie do góry i odgarnął brązowe włosy za jej uszy. Położył palce na jej policzkach, co wywołało jeden z najpiękniejszych uśmiechów Gryfonki. Nie potrzebował już większej zachęty, pochylił się i przycisnął usta do jej własnych. Zrobił to tak gwałtownie, że Optone zachichotała cicho, a potem przyciągnęła go do siebie za koszulę.
Oderwali się od siebie dopiero, gdy rozbrzmiał dzwon, oznajmiający rozpoczęcie kolejnej lekcji, ale żadne z nich nie spieszyło się na zajęcia.
Will oparł ręce na talii dziewczyny, czując się tak, jakby ten pocałunek przelał w niego dużą część jej pozytywnej energii. Czekał na to od dłuższego czasu i na szczęście tym razem wszystko przebiegło po jego myśli. Natt wyglądała na jeszcze radośniejszą niż zazwyczaj, co tylko dodatkowo go cieszyło.
Stali tak przez kilkadziesiąt kolejnych sekund, po prostu się w siebie wpatrując. Nie potrzebowali słów, żeby się ze sobą porozumieć; odczytywali wszystko z własnych spojrzeń. Żadne z nich nie spytało, czy ten pocałunek oznaczał, że byli teraz parą. Odpowiedź brzmiała prosto i nie musieli wypowiadać jej na głos dla potwierdzenia.
– Chyba musimy iść na lekcje – stwierdziła niechętnie Natalie, poprawiając torbę, która zsunęła się z jej ramienia. – Ale spotkamy się później.
Ścisnęła krótko jego rękę, po czym pocałowała go w policzek i z uśmiechem ruszyła korytarzem w przeciwną stronę. Krukon obserwował jej podrygujące włosy, aż zniknęła za rogiem, a potem sam skierował się do odpowiedniej klasy.
Po drodze nie napotkał żadnych uczniów, co musiało oznaczać, że był już sporo spóźniony, więc przyspieszył i pokonał ostatnie metry truchtem. Zapukał lekko w drzwi i otworzył je szybkim szarpnięciem.
– Dzień dobry – powiedział, wchodząc do klasy od numerologii. – Przepraszam za...
– Siadaj – przerwała mu ze złością nauczycielka. – Ravenclaw traci pięć punktów.
Chłopak zacisnął wargi i przewrócił oczami, podchodząc do swojego miejsca obok Chrisa. Pani Diane Abrette zaczęła traktować ich obu ozięble, kiedy po szkole rozniósł się list blondyna do jego matki, w którym pisał, że nie lubi numerologii. Na początku nauczycielka całkiem ignorowała Christiana, co było mu nawet na rękę, ale potem stwierdziła chyba, że nie da mu satysfakcji i od tamtej pory na każdej lekcji zadawała mu jakieś trudne pytania, a brak odpowiedzi skutkował utratą punktów. Najwyraźniej kobieta nie zdawała sobie sprawy, że przez to jeszcze bardziej zniechęcała go do tego przedmiotu. Will nie wiedział tylko, dlaczego uwzięła się także na niego, skoro nie zrobił niczego złego.
Wypakował właśnie swój podręcznik, czując na sobie wzrok nauczycielki, ale starał się nie zwracać na nią uwagi.
– Coś ty taki wesoły? – zapytał Chris, który udawał, że robi notatki, jednak w rzeczywistości były to zwykłe bazgroły.
Will nie zdążył mu odpowiedzieć, bo pani Abrette wycelowała długi palec prosto w ich stronę.
– Widzę, że pan Dulcos jest chętny do odczytania znaczenia tej wiadomości – oznajmiła chłodno, drugą ręką wskazując na magiczną tablicę pełną różnych liczb i urywek wyrazów.
Christian spojrzał w tamtym kierunku i zmarszczył brwi, ale posłusznie wstał i podszedł na środek sali. Wsadził dłonie do kieszeni i przyjrzał się ciągowi liter, przeplatanych cyframi, które kompletnie nic mu nie mówiły. W końcu wzruszył tylko ramionami. Nie wiedział, co to w ogóle miało wspólnego z magią.
– Świetnie – syknęła nauczycielka i wpisała przesadnie wielkie O do swojego notesu. – No to kto jest w stanie poradzić sobie z tym „okropnym” zadaniem? – Posłużyła się słowem, którego Chris użył w swoim liście, a potem rozejrzała się po klasie. – Może nasz spóźnialski? – Na jej twarzy pojawił się złośliwy uśmiech, jakby udało jej się opowiedzieć jakiś dobry dowcip.
Will zerknął na tablicę, wiedząc, że zaraz dostanie najgorszą ocenę. Ale nawet to nie mogło zepsuć jego humoru w tamtej chwili.
***
Gabriele rozglądnęła się po korytarzu i dała znak chłopakom, że droga wolna. Sama jednak skierowała się na ruchome schody, aby udać się do wieży, ponieważ nie mogła uczestniczyć w ich dowcipie. Gdyby coś poszło nie tak, dostałaby szlaban, a wtedy zapewne wyrzucono by ją z pracy.
Już od pierwszej klasy przyjaźniła się z Huncwotami i zawsze pomagała im w kawałach, ale odkąd zaczęła pracować ograniczała się wyłącznie do podsuwania im nowych pomysłów, tak jak tym razem.
Kiedy zobaczyli, że Gabie uniosła oba kciuki w górę, uśmiechnęli się do siebie i ustawili na swoich pozycjach. Peter stanął nieco z boku, aby pilnować, czy nikt się nie zbliża, a Syriusz zajął to samo stanowisko po drugiej stronie korytarza. W tym czasie James i Remus, według planu wycelowali różdżki w podłogę i jednocześnie wymówili odpowiednie zaklęcia.
– To już? – zapytał Potter, mrużąc powieki i wpatrując się w posadzkę. – Nie widzę żadnej różnicy.
– Właśnie o to chodzi, żeby nie było niczego widać – westchnął Remus i odciągnął chłopaka na bok. – Teraz trzeba czekać.
Syriusz podbiegł do nich, kiedy przywołali go gestem dłoni i zaczął mierzyć wzrokiem kawałek podłogi tak, jak wcześniej jego przyjaciel.
– Rzuciliście już to zaklęcie? Niczego nie...
– Właśnie o to chodzi, żeby nie było niczego widać – przerwał mu przemądrzałym głosem James, za co otrzymał kuksańca od Lupina.
 W czwórkę ukryli się za rogiem korytarza i co jakiś czas spoglądali na zaczarowane miejsce, ale na razie było spokojnie. Oczywiście Huncwoci nie mogli długo usiedzieć w ciszy, więc już po chwili znowu odezwał się Potter.
– Widzieliście dzisiaj Lily?
Black przewrócił oczami i oparł się o ścianę, wzdychając głośno, co miało wyrażać potwierdzenie.
– Myślę, że miała malinki na szyi – dodał szybko James, drapiąc się po karku. – Jeśli ten Krukon...
– Tak, wiemy. – Zaśmiał się Remus. – Jeśli ją skrzywdzi, to pożałuje. Słyszałem to jakieś trzydzieści razy.
Tym razem to Rogacz szturchnął kolegę łokciem i przeczesał powoli włosy, mrucząc coś niewyraźnie pod nosem.
– A skoro już o niej mowa – zaczął Syriusz, uśmiechając się szeroko. – Powinieneś jej powiedzieć, że to ja napisałem za nią te raporty. Rozumiem, że nie przeszkadzało ci, kiedy ci tak wylewnie dziękowała, ale...
James przybrał jeszcze bardziej oburzoną minę, a pozostali Huncwoci zachichotali zgodnie na ten widok.
– Przecież ci pomogłem – zaperzył się, patrząc na przyjaciela spod byka. – Nie musi wiedzieć, ile dokładnie zrobiłem.
Podrapał się po czole, jednak w myślach przyznał przyjacielowi rację. Powinien był od razu powiedzieć o wszystkim Lily. W końcu Syriusz robił to w podziękowaniu za uratowanie życia, więc dobrze by było, gdyby o tym wiedziała. Postanowił znaleźć ją później i wyjaśnić jej wszystko, zanim wydałoby się to w inny sposób, bo wtedy wzięłaby go za kłamcę, który przypisuje sobie zasługi innych.
Jego rozważania przerwał cichy okrzyk Glizdogona:
– Ktoś idzie!
Ostrożnie wyjrzeli zza rogu i dostrzegli dwie roześmiane Puchonki, podążające w stronę lochów. Syriusz zaklął pod nosem.
– Co one tu znowu robią? Zawsze muszą coś zepsuć? – zapytał ze złością, wpatrując się w szóstoklasistki. – Po co idą do lochów?
– Może mają eliksiry? – zauważył mądrze Peter. – Powinniśmy je ostrzec?
Black uśmiechnął się i pokręcił szybko głową. Stwierdził, że to będzie dobra zemsta za oblanie mlekiem i rany odniesione podczas pełni. Chwilę później usłyszał zduszony pisk, więc ponownie wychylił się zza ściany. Po dziewczynach nie było ani śladu, co oznaczało, że ich plan zadziałał. Przybił piątkę Jamesowi i zaraz po tym spróbował zatrzymać Remusa, który ruszył w tamtym kierunku.
– Trzeba je wyciągnąć. To miała być pułapka na Ślizgonów – powiedział i pociągnął kolegów do wejścia do lochów.
Machnął różdżką, a posadzka stała się przezroczysta w miejscu, w którym ją zaczarowali. Pod spodem znajdowała się pusta przestrzeń, gdzie mieli wpaść wszyscy Ślizgoni, którzy tamtędy przejdą. Bez możliwości wydostania się na zewnątrz o własnych siłach.
Na dole leżały dwie Puchonki, wyraźnie zdziwione całą sytuacją. W oczach blondynki pojawiły się jednak błyskawice, kiedy tylko dostrzegła sprawców wydarzenia.
– Wyciągnijcie nas stąd – warknęła z irytacją, podnosząc się i próbując dosięgnąć brzegu przepaści.
Syriusz udał, że się zastanawia, stukając się po brodzie.
– Nie wiem, czy to dobry pomysł – odparł, a Michelle zagotowała się ze złości.
W tym czasie Remus zdążył podać dłoń Tinie i podnieść ją do góry, więc Black klasnął w ręce i uśmiechnął się złośliwie.
– Świetnie, idziemy – oznajmił, mrugając do blondynki. – Ty tu zostajesz, skarbie.
Melle podskoczyła, drapiąc palcami po marmurowej posadzce, ale nie była w stanie sama się stamtąd wydostać. Odrzuciła włosy na plecy i zmrużyła oczy.
– Wyciągnij mnie stąd albo powiem wszystkim, co widziałam w Zakazanym Lesie – powiedziała, unosząc zadziornie brodę.
Chłopak kucnął i pochylił się nad dziurą w podłodze, przybierając kolejny ironiczny uśmiech.
– A co takiego tam widziałaś?
Dostrzegł w jej tęczówkach niepewność, co utwierdziło go w przekonaniu, że był na wygranej pozycji.
– W takim razie powiem McGonagall, że byłeś tam w nocy – przyjęła inną taktykę, zakładając ręce na piersiach.
Syriusz wybuchnął śmiechem, kręcąc głową z rozbawieniem. Kątem oka dostrzegł jednak, że Michelle posłała Tinie jakieś dziwne spojrzenie, ale nie wiedział, co to mogło oznaczać. Przecież nie miała tyle siły, żeby wyciągnąć przyjaciółkę w pojedynkę, więc nie zwrócił na to większej uwagi.
– Musiałabyś się wtedy przyznać, że też tam byłaś – zauważył, a ona się skrzywiła. – Daj mi rękę – dodał zaraz, widząc na sobie naglący wzrok chłopaków.
Melle wydęła usta i odwróciła się w drugą stronę.
– Wolałabym umrzeć niż cię dotknąć – syknęła z obrzydzeniem.
Gryfon nie przejmował się jednak jej słowami, tylko pochylił się i chwycił jej nadgarstek, a potem wciągnął ją na korytarz. Od razu wyrwała dłoń z jego uścisku.
– Nie musisz dziękować – warknął ironicznie Syriusz.
– Ty też. – Słodki uśmiech, który pojawił się na twarzy dziewczyny nie mógł zwiastować niczego dobrego.
Nie zdążył nawet zapytać, o co jej chodziło, bo zaraz sam się tego dowiedział. Michelle, z pomocą Tiny, z którą porozumiała się wcześniej spojrzeniem, zepchnęła Blacka w dół wgłębienia, z którego dopiero co się wydostała. Puchonki zachichotały i przybiły sobie piątki, po czym oddaliły się w stronę lochów, dokąd wcześniej zmierzały.
Syriusz natomiast leżał zaskoczony na dnie i patrzył na roześmianych Huncwotów, którzy już podawali mu ręce, żeby go wyciągnąć. Nie mógł uwierzyć w to, że Michelle znowu go ograła.
Zacisnął pięści, obiecując sobie, że to jeszcze nie koniec.
***
Julie szukała właśnie w torbie gumki do włosów, jednocześnie słuchając Aileen, która analizowała dokładnie zachowanie Willa, kiedy kilka dni wcześniej odprowadzał brunetkę do wieży Gryfonów. Według niej był to pierwszy krok do „poważniejszej znajomości”, jak to nazwała. Teraz namawiała koleżankę do tego, żeby nie związywała włosów, bo w rozpuszczonych wyglądała lepiej.
– Myślisz, że w kucyku stracę szansę na odwzajemnioną miłość? – zapytała z sarkazmem Distim, przeplatając swoje długie czarne pasma przez znalezioną w torbie gumkę.
Weszły w kolejny korytarz, powoli kierując się już w stronę swoich klas, bo przerwa prawie dobiegała końca. Aileen poprawiła zagięty kołnierzyk peleryny i westchnęła pod nosem.
– Jesteś naprawdę trudną uczennicą, Juls – powiedziała żartobliwie i chwyciła koleżankę pod ramię. – Ale spokojnie, znam go bardzo dobrze i wiem, że...
Dalsze jej słowa były tylko szumem w głowie Julie. Na środku kolejnego korytarza dostrzegła bowiem Willa i Natt, połączonych w pocałunku. Zatrzymała się gwałtownie w miejscu, czując naprawdę nieprzyjemne uczucie w środku. Nagle zrobiło jej się gorąco i coś ścisnęło ją mocno za serce. Zazdrość. Czuła ją już nie raz, ale nigdy aż tak intensywnie. Zacisnęła powieki i odwróciła szybko głowę od zajętej sobą pary.
Aileen dopiero wtedy zdała sobie sprawę z tego, co się działo, bo wcześniej była zbyt zajęta mówieniem.
– Zobaczysz, że Will na pewno cię doce... – Urwała w pół słowa, marszcząc brwi i otwierając usta ze zdziwienia. – Co... Co on wyprawia? – zapytała z niedowierzeniem i złapała za rękaw Julie, która odwracała się już na pięcie, żeby stamtąd uciec. – Zaraz sobie z nim porozmawiam – dodała złowrogim tonem, ale jej koleżanka pokręciła głową.
Distim doszła do wniosku, że zarówno Will, jak i Natalie byli ze sobą szczęśliwi i nie miała zamiaru stawać im na drodze. Wcześniej była jeszcze jakaś nikła nadzieja na to, że może Optone nie podobała się chłopakowi, ale teraz została całkowicie rozwiana. Postanowiła skupić się na utrzymaniu przyjaźni z Natt i Willem, a także powstrzymać zapędy Aileen, dotyczące wyswatania swojego brata.
– Jak się czujesz? – zapytała cicho Johnson, patrząc na brunetkę uważnie.
Wzruszyła ramionami w odpowiedzi, ale musiała kilkakrotnie zamrugać, żeby odpędzić łzy, gromadzące się pod jej powiekami.
– Oj, nie przejmuj się tym – dodała jeszcze łagodniej Aileen. – Za parę dni się na niej pozna i będziemy miały wolną drogę – zapewniła, uśmiechając się ciepło.
Julie wzięła głębszy oddech i skierowała wzrok na sufit, jednak czuła, że to wcale nie pomaga. Zacisnęła dłonie w pięści, wbijając paznokcie w ich wnętrze.
– Wpadniesz dzisiaj do mnie i urządzimy sobie babski wieczór – mówiła dalej Krukonka, a potem jej brwi się zmarszczyły. – A jak spotkam tego głupka, to obiecuję, że wygarnę mu wszystko, co o nim myślimy. Albo przynajmniej te złe rzeczy. – Uśmiechnęła się szeroko, a Distim znowu pokręciła głową.
Nie chciała przeszkadzać im w związku. Poza tym wiedziała, że nie miała u Willa absolutnie żadnych szans. Tak było od samego początku, więc nawet nie powinna się dziwić, widząc go z Natalie. Ale nieważne, ile razy wmówiłaby sobie, że nie ma na co liczyć, i tak ten widok zabolałby ją tak samo.
– To przez ten kucyk – powiedziała ochrypłym głosem Julie, wskazując na kitkę i próbując się zaśmiać, jednak z jej ust wydobył się tylko cichy szloch.
Długo powstrzymywane łzy popłynęły w końcu po jej twarzy, a Aileen szybko wyciągnęła ręce przed siebie, żeby ją objąć. Gryfonka ukryła twarz w ramieniu koleżanki i zaczęła łkać, jednocześnie ze smutku, ale także ze szczęścia.
Ponieważ jeszcze parę tygodni temu, nie miałaby do kogo się przytulić w takim momencie.
***
Lily oparła książkę od transmutacji na kolanach, siedząc wygodnie na kanapie w Azylu i westchnęła cicho. Właśnie skończyła czytać bieżący temat, więc odwróciła się do Chrisa i zauważyła, że ją obserwował. Uśmiechnęła się do niego, zerkając na jego wypracowanie, które stało w miejscu już od kilkunastu minut.
– Pomóc ci? – zapytała, wskazując na prawie pusty pergamin.
Wiedziała, że numerologia zupełnie mu nie szła, a po tym jak nauczycielka się na niego uwzięła było tylko gorzej. Przysunęła się do niego na kanapie i zajrzała mu przez ramię, czytając kolejne wersy. Chciała stuknąć palcem w jeden z akapitów, ale blondyn złapał ją za rękę, więc znieruchomiała.
– Wszystko w porządku? – Spojrzała w jego ciemnoniebieskie tęczówki, przykrywając ich złączone dłonie drugą.
Pokiwał głową i otworzył usta, lecz zaraz je zamknął, jakby się rozmyślił. Było widać, że ze sobą walczył, dlatego też Evans czekała cierpliwie, obserwując zarys jego kości policzkowych.
Doszła do wniosku, że Christian potrzebował trochę czasu, żeby ubrać wszystko w słowa, a gapienie się na niego, pewnie wcale mu nie pomagało, więc przeniosła wzrok na pokój, który wyglądał już dużo przytulniej niż na samym początku. W kominku palił się ogień, regał z książkami nie był zakurzony, a dywan zachęcał swoją puszystością, żeby zanurzyć w nim stopy. Nieco z boku na podłodze leżały natomiast dwa duże wiadra z żółtą farbą, którą zamierzali w weekend pomalować ściany. Poza tym pojawił się tam stary zegar z kukułką, a także piękny obraz przedstawiający świeże kwiaty.
Uśmiechnęła się, kiedy zdała sobie sprawę z tego, ile pracy włożyli w wyremontowanie pokoju. Chris w tym czasie ścisnął mocniej jej rękę i spojrzał na Lily niepewnie.
– Muszę ci coś powiedzieć – zaczął powoli, a dziewczyna usadowiła się naprzeciw niego.
Zagryzła wargi, bo nie wiedziała, czego się spodziewać. Lewą ręką odruchowo poprawiła apaszkę zawieszoną na szyi, a potem przeczesała włosy.
– Bardzo cię lubię. – Wziął głęboki oddech i przymknął powieki, jakby nie chciał widzieć jej reakcji. – Dlatego nie mogę ukrywać przed tobą czegoś ważnego...
Evans patrzyła na niego i nie miała pojęcia, o czym mówił, ale wyglądał na przygnębionego. Wyciągnęła dłoń i po raz pierwszy przyłożyła ją do jego policzka, a na jej ustach zagościł delikatny uśmiech. Przejechała palcem po linii jego żuchwy, w razie gdyby nie miałaby już do tego okazji w przyszłości.
– Nie musisz mi mówić, jeśli nie chcesz – wyszeptała cicho, a on otworzył znowu oczy, żeby na nią spojrzeć.
– Chcę – zapewnił łamiącym się głosem. – Tylko się boję...
Lily odgarnęła mu blond włosy z czoła i przybliżyła się do jego twarzy. Odsunął się odrobinę, spłoszony i zaczerwienił się na policzkach.
– Boję się, że mnie zostawisz – odpowiedział na niezadane pytanie, przenosząc wzrok na oparcie kanapy.
W tamtym momencie, Lily miała ogromną ochotę go pocałować, ale wiedziała, że to nie była dobra chwila. Zamiast tego ścisnęła mocniej jego lekko drżącą dłoń i uśmiechnęła się zachęcająco.
– Jestem chory – wyrzucił z siebie tak szybko, że ledwo go zrozumiała, a dopiero potem zaczął wszystko tłumaczyć. – Nieuleczalnie. To dlatego przyjechałem do Hogwartu dopiero na siódmym roku. Wcześniej, przez te szesnaście lat, nieomal nie wychodziłem z domu.
Dziewczyna patrzyła na niego rozszerzonymi oczami, kręcąc powoli głową i nie wierząc w to, co usłyszała.
– Jedynymi osobami mniej więcej w moim wieku, jakie znałem, byli Will i Aileen – ciągnął Dulcos. – Moi rodzice zajmowali się mną przez cały ten czas. Teraz mi się polepszyło, czuję się o wiele lepiej niż kilka lat temu, dlatego mama pozwoliła mi tu przyjechać. Ale pod warunkiem, że wszystko będzie dobrze, inaczej wracam do domu. – Skrzywił się i zaczął ciężej oddychać, a Lily z przerażeniem zacisnęła dłonie na jego własnych. – Przepraszam, po prostu się denerwuję – jęknął i odkaszlnął dwa razy. – Ogólnie, nie wiadomo, kiedy znowu mi się pogorszy. Mój ojciec umarł dwa lata temu, więc udało mu się pokonać chorobę na dłużej.
Na chwilę zapadła cisza, podczas której Lily mrugała, jakby coś jej wpadło do oka, żeby pozbyć się mgły, która zaszła na jej tęczówki.
– Twój... twój tata też był na to chory, tak? – zapytała, a głos jej wyraźnie zadrżał.
Christian po raz pierwszy od dobrych kilkunastu minut na nią spojrzał, a kiedy dostrzegł łzy w jej oczach, zrobił najsmutniejszą minę, jaką kiedykolwiek widziała. Przejechał palcami pod jej wilgotnymi powiekami, ścierając z nich słone krople.
– Tak – powiedział najcichszym z szeptów. – Nazywa się ją zespołem Deforta*, ale pewnie ta nazwa niczego ci nie mówi.
Pokręciła głową, zasłaniając usta dłonią. Przez łzy zauważyła, że chłopak podnosi się z miejsca, jednak wyraźnie się zawahał.
– Musisz to przemyśleć. Jeśli nadal będziesz chciała się ze mną spotykać, daj mi znać. A jeśli nie... Zrozumiem – powiedział z bólem.
Pochylił się nad nią i przycisnął usta do jej czoła. Lily chciała złapać go za koszulkę, ale zdążył się odsunąć.
– Chris... – zaczęła, gotowa, by już teraz dać mu odpowiedź.
– Naprawdę powinnaś to przemyśleć. I nie chcę, żebyś robiła coś wbrew sobie. Na przykład z litości – dodał jeszcze, a potem skierował się do wyjścia.
Została sama na kanapie, obejmując kolana ramionami i wpatrując się w ścianę, za którą zniknął. Po jej policzkach nie płynęły łzy, ani się nad sobą nie użalała. Wiedziała, co powinna zrobić. Nie zamierzała go zostawiać, chciała dowiedzieć się wszystkiego o tej chorobie i pomóc Christianowi się z nią zmierzyć.
Z determinacją podniosła się z kanapy i skierowała się do biblioteki, aby znaleźć odpowiedzi na nurtujące ją pytania. Zacisnęła drżące palce na apaszce, zastanawiając się, czy nie byłoby dobrze, gdyby także zdradziła Krukonowi swój sekret.
***
Siedział na swoim łóżku, czując na sobie przenikliwe spojrzenia dwójki kolegów. Udawał, że był bardzo pochłonięty składaniem czystych mundurków w równe kostki, ale w rzeczywistości robił wszystko, byle zająć się czymś innym. Zauważył, że Mulciber ze zniecierpliwieniem oparł się o ścianę i założył ręce na piersi, więc Snape podniósł wzrok, starając się przybrać znudzoną minę.
– Więc jak będzie? – zapytał Avery, poprawiając swoje jasnoblond włosy, które przykryły mu na chwilę oczy. – Wchodzisz w to?
Severus wstał i za pomocą różdżki przeniósł ubrania do jednej z dużych szaf w kącie dormitorium. Nie był jeszcze do końca przekonany, ale wiedział, że musi podjąć decyzję. Stanął na środku pokoju, spoglądając w stronę okna.
Od dawna interesował się czarną magią, która naprawdę go fascynowała. Przez pierwsze pięć lat chodzenia do Hogwartu, starał się to jakoś ograniczać, ponieważ Lily była negatywnie nastawiona do jego zainteresowań, przez co się od siebie oddalali. Ale później wszystko się zepsuło, a właściwie to on wszystko zepsuł. W przypływie złości i upokorzenia, nazwał ją szlamą. Przepraszał ją już tyle razy, ale w ogóle nie zwracała na niego uwagi.
Zacisnął zęby, przypominając sobie, że zaczęła się zadawać z Potterem i resztą jego bandy. Starał się jeszcze naprawić ich relację, jednak nic z tego nie wychodziło i powoli tracił nadzieję, że kiedykolwiek się z nią pogodzi.
Od czasu kłótni, zaczął zdecydowanie więcej czasu spędzać z Averym i Mulciberem, którzy zachęcali go do wkroczenia na „złą ścieżkę”, jak to zwykle mawiała Lily. Podrapał się po nosie, rozważając raz jeszcze wszystkie za i przeciw.
– No, Snape – powiedział ponaglająco Avery, mrużąc oczy. – Nie mamy całego dnia.
Ślizgon z powrotem opadł na swoje łóżko i pokiwał szybko głową, zanim zdążyłby się rozmyślić.
– Dobra – mruknął chłodno, przejeżdżając szczupłym palcem po różdżce. – Jaki jest plan?
W tamtej chwili całkiem zignorował to, że nawet ton jego głosu był udawany. W obecności innych Ślizgonów, zawsze starał się im dorównywać, dlatego pilnował swojej postawy, mimiki, a także ograniczał słowa do minimum. Pamiętał, że to denerwowało Lily, więc przy niej zachowywał się zupełnie inaczej.
Słuchał Mulcibera, nie zwracając na niego większej uwagi i wpatrując się w swoje dłonie. Na lewej, tuż pod kciukiem miał podłużną bliznę, ciągnącą się przez dobre kilka centymetrów. Była pamiątką, jaką wyniósł z domu, ale zamiast przypominać mu o pijącym ojcu, pobudzała w nim wspomnienia z dzieciństwa, kiedy jedyną osobą, która go rozumiała, była właśnie Lily. Widział jej roześmianą twarz za każdym razem, gdy patrzył na bliznę. Pogładził ją odruchowo, a potem zacisnął pięści ze złości.
To już była przeszłość. Nie sądził, żeby Evans jeszcze kiedyś się do niego uśmiechnęła po tym, co zrobił i co zamierzał zrobić.
Zerknął znowu na szybę, która pokazywała jego oziębłe oblicze. Zmierzył wzrokiem odbicie swoich wykrzywionych w grymasie warg, zastanawiając się, czy to właśnie była jego prawdziwa twarz.
Może to tylko maska? Może powinien wybić się z tłumu i porzucić ślizgońskie stereotypy? Może wtedy Lily by mu wybaczyła? A może...
– Może zaczniesz mnie wreszcie słuchać? – zapytał z poirytowaniem Mulciber, strzelając kostkami u rąk.
Wyrwany z rozmyślań Snape, uniósł brwi i skupił się na słowach kolegi. Jednak z każdą kolejną sekundą, zaczynał coraz bardziej żałować, że się w to wplątał.
***
Tego samego dnia rano
W czwartkowy poranek promienie słońca przebiły się przez czyste szyby w dormitorium Gryfonek z siódmego roku. Zaczynał się już grudzień, ale zdarzały się jeszcze cieplejsze dni takie jak ten. W Hogwarcie panowała przedświąteczna atmosfera oczekiwania, chociaż był to dopiero pierwszy tydzień. Wszyscy cieszyli się na spotkanie z rodziną i spędzenie z nią trochę czasu.
Lily otworzyła powoli oczy, obudzona delikatnym światłem, padającym przez okna. Należała do tych osób, które nie zasłaniają kotar wokół łóżka, ponieważ nie miała wtedy żadnego odniesienia co do pory dnia. Westchnęła ciężko i przetarła powieki dłońmi, żeby się do końca rozbudzić. Rozejrzała się po dormitorium i zauważyła, że jej współlokatorki dalej smacznie chrapią.
Zerknęła na zegarek i usiadła na łóżku z cichym westchnieniem, znowu przecierając powieki. Ziewnęła potężnie i zmarszczyła brwi, bo coś jej nie pasowało. Rozglądnęła się raz jeszcze po dormitorium, ale nie zauważyła niczego podejrzanego, więc tylko wzruszyła ramionami i wyszła spod kołdry. Szybko wsunęła stopy w kapcie i ruszyła do łazienki, przeciągając się po drodze.
Zamknęła za sobą drzwi i zerknęła w lustro, żeby poprawić rozczochrane włosy. Zamrugała kilka razy ze zdziwienia i doskoczyła do tafli, jakby się paliło.
– Co...? – zaczęła, łapiąc rude kosmyki i odgarniając je do tyłu, żeby odsłonić szyję.
Z przerażeniem dotknęła srebrnego łańcuszka, po czym zacisnęła mocno powieki.
To tylko sen, powtarzała w myślach. Obudź się, Lily. Obudź.
Ale kiedy otworzyła oczy, naszyjnik nadal był na swoim miejscu. Wydała z siebie zduszony pisk i przyjrzała się oczku, które znowu było mlecznobiałe. Doskonale pamiętała, jak wrzucała łańcuszek na dno kufra, a swoim zabarwieniem przypominał wtedy kroplę krwi.
Lily oparła się o umywalkę, czując jak zaczyna jej się kręcić w głowie. Wyobraziła sobie, jak tajemnicza dziewczynka przychodzi w nocy do jej dormitorium i zawiesza jej ten naszyjnik podczas snu. Wzdrygnęła się gwałtownie, sięgając palcami do karku, żeby odpiąć łańcuszek. Przejechała wzdłuż niego kilka razy, ale nie znalazła zapięcia. Jęknęła cicho i pociągnęła za oczko z całej siły, próbując zerwać je z szyi.  
Zauważyła, że oprócz czerwonych plam, jakie pojawiły się na jej skórze, nie wywołało to żadnego efektu, więc chwyciła różdżkę i wycelowała w naszyjnik. Jednak żadne ze znanych jej zaklęć nie działało, co jeszcze bardziej ją przeraziło.
Dłonie zaczęły jej się trząść, a oddech zdecydowanie przyspieszył. Spojrzała znowu w lustro i dostrzegła w kącie łazienki jakieś poruszenie. Odwróciła się gwałtownie na pięcie, celując przed siebie różdżką, ale nikogo tam nie było.
– Tylko spokojnie – wyszeptała, biorąc głęboki oddech. – Nic się nie dzieje.
Obmyła twarz wodą, a potem wyszła na chwilę z łazienki, rozglądając się uważnie. Dziewczyny nadal spały, więc podbiegła do swojej szafki nocnej i wyciągnęła z niej eliksir uspokajający. Wlała jedną kroplę do szklanki z wodą i wypiła ją szybko w kilku haustach. Zamknęła oczy, po czym znowu dotknęła naszyjnika, który wcale nie zniknął.
– Świetnie – wyszeptała ironicznie, czując jak ogarniają ją mdłości.
Wiedziała, że dzięki eliksirowi zaraz się uspokoi, ale to nie likwidowało problemu.
Na palcach podbiegła do szafy i zaczęła ją przetrząsać w poszukiwaniu czegoś, czym mogłaby zasłonić szyję. Nie zamierzała paradować z naszyjnikiem po szkole, bo nie wiadomo było, do czego jeszcze, oprócz zmiany kolorów, był zdolny.
Po kilku minutach znalazła czerwoną apaszkę, należącą do którejś z dziewczyn, więc owinęła się nią szybko. Zaczęła już spokojniej oddychać, co oznaczało, że eliksir zadziałał.
Wiedziała jednak, że kiedy dojdzie z powrotem do siebie, znowu zacznie panikować.

*Zespół Deforta – nazwa choroby wymyślonej przeze mnie
***
 Hej, kochani.
Okej, muszę przyznać, że jest to chyba najgorszy rozdział, jaki dotąd napisałam na tym blogu. Z góry za to przepraszam, jeśli jest koszmarny i okropny, ale nie mogę już tego zmienić. 
Przeproszę też od razu standardowo za zaległości na Waszych blogach. Nie pojawiałam się na nich od bardzo długiego czasu, będzie chyba ponad miesiąc. Po prostu nie mogłam znaleźć na to wolnej chwili. Teraz kończy mi się pierwszy tydzień ferii, a i tak nic nie zdążyłam zrobić.
Przepraszam też, że ten rozdział pojawił się z takim opóźnieniem i w dodatku z taką "jakością". Jejku, mogłabym przepraszać i przepraszać, ale to niestety nie polepszy tego rozdziału :)
No, nic. Ostatnio większość z Was pisała, że spodziewaliście się, że to James napisał te raporty za Lily. Więc tu taki mały psikus ode mnie, nad którym się zastanawiałam. 
Opisałam też (okropnie) przyczynę pojawienia się Chrisa dopiero na siódmym roku. Wiem, że tego też się spodziewaliście. Głównie przez ten krwotok, z którym ostatnio wyskoczyłam. Więc nie ma elementu zaskoczenia.
Chyba pisząc plan tego rozdziału zapomniałam o Remusie i książce, którą dostał poprzednio od Em, ale na wszystko przyjdzie pora.
Pierwszy pocałunek Natt i Willa też nie za bardzo mi wyszedł. (Może powinnam napisać ten rozdział od nowa? ^^)
Dobra, nie będę już przedłużała. Jeśli coś pominęłam, to później tu dopiszę. 
Pozdrawiam gorąco i liczę na to, że jakoś przebrniecie przez ten rozdział i że następny będzie lepszy :)
Całusy,
Wasza Optimist

21 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. W końcu doczekałam się rozdziału! W ciągu jednego dnia pochłonęłam Twoje opowiadanie, mimo ogromu obowiązków. :) Dziękuję, że tworzysz jedyną w swoim rodzaju opowieść, która tak zapadła mi w pamięć.
      Nie przepraszaj po stokroć za coś, za co nie musisz przepraszać. :) Rozdział był świetny. :) Nie w każdym musi znajdować się jakaś odjechana akcja, by był ciekawy. :)
      Świetnie opisałaś pocałunek Willa i Natalie. No i jego odczucia zaraz po nim. Autentycznie natomiast poczułam ból Julie, tak, jakbym to ja była na jej miejscu. Coś niesamowitego.
      PS Lubię Chrisa i bardzo współczuję mu choroby. Szkoda mi go i mam co do niego złe przeczucia.
      PS 2 Coś ta mała Puchonka nieźle gra Syriuszowi na nerwach, podoba mi się to!
      PS 3 Czekam z niecierpliwością na następny rozdział! Można orientacyjnie jakoś się go spodziewać? Miesiąc? Dwa? Rok? :)
      Weny życzę!
      Ahoj! :)
      I wybacz za tragicznie napisany komentarz, zrobiłabym to na pewno lepiej, ale od 10 dni sypiam po 2h i intensywnie pracuję każdego dnia, padam na twarz.

      Usuń
    2. Witam serdecznie,
      Dziękuję pięknie za tyle miłych słów.
      Cieszę się, że pocałunek Willa i Natt Ci się spodobał, bo wydawało mi się, że wyszedł tragicznie. Ale okej, nie będę więcej narzekać :D
      Co do następnego rozdziału, powinien się pojawić za dwa tygodnie, jeśli dobrze pójdzie :)
      Dziękuję raz jeszcze za komentarz, który wcale nie jest tragicznie napisany. Życzę w takim razie, żebyś znalazła chwilę na odpoczynek i się porządnie wyspała ^^
      Pozdrawiam gorąco i całuję,
      Optimist

      Usuń
  2. Hej, hej!
    Wcale nie mów, że jest źle! Mi tam się rozdział bardzo podoba :)
    Zacznę może od mojego ulubionego wątku, czyli Syriusz i Melle. To było takie świetne. Kurczaczki, nieźle się bawiłam, czytając to. Ja po prostu uwielbiam ich relacje :) I fajne było to, że Syriusz w końcu wyciągnął Melle z tej dziury :) Ahhhhhh ^^ Ja ich po prostu uwielbiam...
    Ojojku... Ale się porobiło... Ja już się zaczęłam skłaniać bardziej ku Julie, a ty mi tutaj z pocałunkiem z Natt wyskoczyłaś :) Ale nie powiem, że nie był fajny :) W sumie Natt też na niego zasługuje, ale tak mi się żal Julie zrobiło. Przynajmniej ma taką przyjaciółkę jak Aileen :)
    No co tam dalej... No Chris i Lily! Biedaczek... Kurczaczki... Jeśli to się przenosi z Chris na ich ewentualne dziecko, to mogą mieć niemały problem... Kurczaczki... Za dużo tyxh smutnych kurczaczków :( Lily na pewno nie zerwie kontaktów z Chrisem, ale jak to dalej z nimi będzie? Czy będzie się tak samo mjędzy nimi układało?
    Grrrrr... Ten naszyjnik może doprowadzić do obłędu... Bardzo mnie ciekawi, o co z nim chodzi... Mam nadzieję, że za niedługo choć w małym stopniu zacznie się wszystko wyjaśniać :)
    Aghh. Snape! Nie rób tego! Przez to w przyszłości zginie Lily! Nie rób tego!!! Nie przechodź na ciemną stronę mocy! Czekaj, to nie ta bajka...
    To chyba wszystko, prawda?
    No, tak myślę. A mi się rozdział bardzo dobrze czytało, umiliłaś mi ten dzień :) taki był przyjemny :)
    Czekam na następne!
    Pozdrowionka,
    Bianka :)
    zakrecone-zycie-huncwotow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, kochana
      Bardzo się cieszę, że rozdział Ci się spodobał :)
      Co do Syriusza i Melle, też lubię ich relację i lubię o nich pisać, chociaż Michelle 'wymyśliłam' dopiero niedawno. Pamiętam, że na początku pisania tego bloga, miało tu być tylko 5 dziewczyn z dormitorium Lily, Huncwoci i w sumie tyle. Na pewno Will "powstał" bardzo spontanicznie i nawet nie spodziewałam się, że zostanie na tak długo.
      Mnie też jest żal Julie, ale na pewno kiedyś będzie szczęśliwa ;) Tutaj nie mogę niestety nikomu kibicować, bo wiem, jak to się potoczy.
      Ewentualne dziecko? Haha, ciekawy pomysł. Racja, Lily na pewno nie zerwie z nim kontaktów, a ich relacja... hm, można powiedzieć, że nawet się polepszy ;)
      Co do naszyjnika... Tego już nie zdradzę, ale faktycznie, niedługo coś powoli zacznie się wyjaśniać. Albo jeszcze bardziej się zagmatwa. Kto wie? ^^
      Dziękuję pięknie za komentarz i wszystkie miłe słowa.
      Pozdrawiam gorąco i przesyłam całusy.
      Plus obiecuję, że w niedalekiej przyszłości postaram się nadrobić zaległości na Twoim blogu :)
      Optimist

      Usuń
  3. Hej, hej!
    Na początku chciałam przeprosić chyba po raz setny za to, że jestem taka beznadziejna. Mówiłam, ze skomentuję w ferie, a tu ferie sobie poszły, już pierwszy tydzień lutego minął, następny rozdział jest, a po moim komentarzu ani dudu ani słuchu. Przepraszam cię bardzo, droga Optimist :C.
    Druga rzecz... Piosenki... Dałaś moich ukochanych TNGHD i ID! Wieelki plus! <3. Jak miło wejść na czyjegoś bloga i zobaczyć, że inni też doceniają ich muzykę ♥.
    Dobra, dalej. WOW, POCAŁUNEK WILLA I NATT! Cudo! ^^.
    Ja, gdybym mogła, też przyjaźniłabym się z Huncami <3. Tak a propo XDDDDD. Gabriele, plus dla ciebie, złotko!
    "– Rzuciliście już to zaklęcie? Niczego nie...
    – Właśnie o to chodzi, żeby nie było niczego widać – przerwał mu przemądrzałym głosem James, za co otrzymał kuksańca od Lupina." - hahahaha <3.
    Omg, omg, Chris jest chory... Ej, w sumie to James też jest chory na miłość, do kurwy nędzy! Lily, bierz dupę w troki i raz do Jamesa!
    Lel, ale Snape jest p a r s z y w y! God, jak ja go nie lubię! I tych jego typków też.
    Jejku, mówiłam ci już jak bardzo lubię, kiedy piszesz takie scenki z dreszczykiem? I love it! Są takie świetne! Jak wyjęte spod pióra horrorowcy :D.

    Pozdrawiam serdecznie, miłego spędzenia ferii i powrotu do szkoły (;/). Dużo weny!

    Kath, x.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, kochana.
      Nie musisz mnie za nic przepraszać, naprawdę.
      Oj, też gdybym mogła, zrobiłabym wszystko, żeby się przyjaźnić z Huncwotami ♡♡♡
      Spokojnie, na Jamesa jeszcze przyjdzie pora. Chociaż faktycznie, jak na razie przeważa tutaj Chily :)
      Za Snapem ja też nie przepadam, jestem raczej do niego obojętnie nastawiona. To pewnie dlatego, że oczywiście wolę Jamesa.
      Ojej, bardzo mi miło. Też w sumie lubię je pisać, bo są dosyć tajemnicze i nadal nie wiadomo, o co chodzi ^^
      Ja również pozdrawiam gorąco i dziękuję pięknie za komentarz.
      Całusy :*

      Usuń
    2. *TNBHD. Jeju, ale wstyd. Dobra, pisałam to na szybko.

      Usuń
  4. Hej :)
    Przepraszam, że rzadko zaglądam na twojego bloga, ale naprawdę nie mam czasu i zaniedbuję praktycznie je wszystkie, łącznie z moim xD No ale przechodząc do rozdziału to bardzo mi się podoba, a ty tylko narzekasz i narzekasz :D Najbardziej podobał mi się moment z Syriuszem i Michelle :D Uwielbiam ich *.* Jak to mówią trafiła kosa na kamień, ani jedno ani drugie nie odpuści, ale to i dobrze, no bo byłoby nudno xD Szczerze nie wiem co Ci napisać, a więc tylko zaproszę do siebie na nowy rozdział :D http://lilyevansirogacz.blogspot.com/
    Lily

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, kochana.
      Nie masz za co przepraszać, bo doskonale Cię rozumiem. Sama też nie mogę znaleźć na nic czasu, ale teraz na szczęście mam ferie, więc jest go trochę więcej.
      Cieszę się, że Ci się podobało. To prawda, że ani Melle, ani Syriusz tak łatwo nie odpuszczą :)
      Dziękuję bardzo za komentarz i na pewno niedługo do Ciebie wpadnę, żeby przeczytać nowy rozdział.
      Pozdrawiam gorąco.

      Usuń
  5. Hej:) ciesze sie, ze dodalas nowosc. Moze rozdział nie był najlepszy, ale z pewnością nie mozna nazwać go złym. Osobiście uwazam,ze scena pocałunki miedzy Natalie a Willem była świetna i dobrze, ze nareszcie doniej doszło. Julie i siostra willa musza sobie odpuścić, ale ciesze sie,ze nawiązała się miedzy nimi taka wiez. Podova mi się takze wątek z Krukonkami, jestem pewna, ze cos z tego wyniknie xd Syriusz musi sobie znaleźć dziewczynę na poważnie. Faktycznie zdziwiłam skę, kiedy sie okazało, zd to Łapa napisał te raporty, ale to b.mily gest. Jesli chodzi o Chrisa, współczuję mu bardzo.... Zastanawiam się, na czym polega ta choroba i dlaczego mu się tak nagle poprawiło? W sensie ciekawe, jak to rozwiążesz. To niby juz siódmy rok, wiec zastanawiam się, jak chcesz zdążyć połączyć Lily z Jamesem, bo jakoś nie widzę tego, zeby dziewczyna mogła z premedytacja zranić Chrisa. Z drugiej strony on chyba bedzie wiedział, czy dziewczyna jest z nim z miłości czy z litości.... ciężka sprawa.... Zapraszam Cię na zapiski-Condawidamurs na nowosc, jestem ciekawa Twojej opinii :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, kochana.
      Cieszę się, że ten pocałunek Willa i Natt Ci się podobał, bo jak już pisałam, wydawało mi się, że nie wyszedł zbyt dobrze :)
      Faktycznie, Syriusz powinien sobie w końcu znaleźć dziewczynę. Chociaż u mnie nie jest takim typowym "casanovą", który zmienia dziewczyny jak rękawiczki, więc może jeszcze trochę poczekać ^^
      O chorobie Chrisa mam zamiar napisać coś więcej w następnym rozdziale. A co do tego, że nagle mu się poprawiło, nie jest tak, że całkiem wyzdrowiał, ale po prostu zrobiło się lepiej. Dobra, nie będę więcej zdradzać, napiszę o tym w następnym rozdziale. Co do tego, jak zamierzam połączyć Lily i Jamesa, niestety nie mogę nic zdradzić.
      Dziękuję pięknie za komentarz i na pewno wpadnę do Ciebie w wolnej chwili.
      Pozdrawiam gorąco i przesyłam całusy :*

      Usuń
    2. Ok, moge cierpliwie poczekać na miłości Łapy:D No i ciesze sie, ze wytłumaczysz wiecej o tej chorobie Chrisa. Zapraszam do mnie na nowosc :)

      Usuń
  6. Cześć Opti :)
    Na samym początku przepraszam, że nie skomentowałam twojego poprzedniego rozdziału ale jakoś nie mogłam się do tego zebrać. Ale wiedz że bardzo mi się podobał.
    A teraz przejdźmy do tego rozdziału.
    Awwww, Will i Nat są razem tacy uroczy. Szkoda mi Julie, ale tamta dwójka na serio do siebie pasuje i widać, że zależy im na sobie. A ich pocałunek był taki ... magiczny? Tak, to dobre słowo. Dobrze, że Distim ma kogoś bliskiego kto w tej sytuacji jej pomoże. Mam nadzieję, że znajdziesz Julie jakiegoś fajnego faceta. Należy jej się.
    No ale .... Syriusz i Melle!!!!!!! Boże, to było takie piękne i w ogóle. Szczerzyłam się do ekranu komputera jak głupia. Oni tak do siebie pasują, że ja nie mogę. Przecież jest takie powiedzenie kto się czubi ten się lubi. Mam nadzieję na mały romansik.
    Biedny Chris. Czemu? Czemu? Wierzę, że Lily się od niego nie odsunie. A może przez to ich relacja się pogłębi? Blondyn jest taki uroczy. Uwielbiam uroczych facetów.
    No nie spodziewałam się, że to Łapcia napisał te raporty. Oj Jim Jim, nie ładnie :D no ale jeśli rudowłosa tak wylewnie mu dziękowała to nie dziwię się, że nic nie powiedział. Hehe.
    No i końcówka. O co w tym wszystkim chodzi ?! ?! O co ?! Mam nadzieję, że już nie znikniesz na tak długo, bo moja wiatrówka czeka i nie może się doczekać powrotu do pracy :D
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie. Mam nowego bloga, również o huncwotach : hogwart1977.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam do mnie na rozdział. Maya i reszta czeka

      Usuń
    2. Hej, kochana.
      Bardzo mi miło, że tak odebrałaś pocałunek Willa i Natt. Co do Julie, na pewno w końcu jej życie miłosne jakoś się ułoży i będzie szczęśliwa, ale nie mogę zdradzić z kim.
      Moim zdaniem Syriusz i Melle faktycznie do siebie pasują, chociaż teraz ich relacja nie jest zbyt przyjacielska ;)
      Jeśli chodzi o Chrisa, to Lily się od niego nie odsunęła. Nawet się "przysunęła", że tak powiem :D
      Postaram się już dotrzymywać terminów, chociaż pewnie powinnam się uczyć zamiast prowadzić tego bloga, ale cóż... Na naukę jakoś znajduję czas ^^
      Chyba już wpadłam na Twojego bloga o Huncwotach, a raczej na pewno. Teraz muszę tylko nadrobić nowy rozdział na blogu o May :)
      Pozdrawiam gorąco i dziękuję pięknie za komentarz ♡♡
      Całusy

      Usuń
  7. Cześć.
    Natalie-Sratalie, tyle mam do powiedzenia na początek :p
    Moja niechęć do panny Optone zaczęła się przenosić na Willa, więc ani trochę nie współczułam mu tego, że uwzięła się na niego nauczycielka. Gdybym ja wiedziała, że ktoś szczególnie nie lubi moich zajęć i jeszcze je sobie lekceważy, pewnie byłabym tak samo paskudna (obym nie napisała tego w złą godzinę...)
    Jak mogłaś sprawić, że to Syriusz napisał te nieszczęsne raporty! :p Już naprawdę uwierzyłam w dobre serce Jamesa, a tu jak zwykle jakiś wykręt...
    Na szczęście po paskudnej Natalie, głupim Williamie i Jamesie-krętaczu pojawiły się moje ulubione Puchonki, więc jestem udobruchanka :) Co za świetne postaci. Wciąż liczę na romans!
    Aileen też jest urocza. Jak dobrze, że Julie na nią trafiła.
    Wiem, wieeem, jestem najokrutniejszym człowiekiem na świecie, ale miałam wielką nadzieję, że Chris powie Lily, że jest gejem, a nie, że jest chory :/ To by rozwiązywało wszystkie problemy, a tymczasem tylko je nawarstwia, bo Lily już nigdy nie odlepi się od Chrisa, chyba że, no cóż, umrze. Skoro wiemy, że Lily będzie z Jamesem, a Lily nie odklei się dobrowolnie od Chrisa, mogę tylko życzyć temu drugiemu wiecznego odpoczynku xD
    Ciekawa sprawa z tym naszyjnikiem. W każdym razie wolę to niż żeby Lily przyozdobiła się malinkami :p
    Rozdział wcale nie był zły, na przykład fragment z Julie i Aileen był cudny :) Wydaje mi się, że scena pocałunku też nie była nieudana, ale to akurat trudno mi stwierdzić, bo nie lubię Natalie i Willa xD
    Z pozdrowieniami
    Eskaryna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej,
      Haha, no rozumiem, że można nie lubić Natt, chociaż zastanawiam się, co takiego zrobiła, że sobie na to zasłużyła :)
      Co do Willa i numerologii, to nie on pisał, że nie lubi tego przedmiotu, tylko Chris, więc nauczycielka bezpodstawnie się na niego uwzięła, patrząc pewnie na to, że jest przyjacielem Christiana.
      Właśnie zastanawiałam się nad tym, czy pisać, że to jednak Syriusz, ale w końcu się zdecydowałam, bo James nie może być na razie taki idealny :)
      Cieszę się, że podobają Ci się Puchonki. Myślę, że będą się pojawiały dość często i zdążą jeszcze trochę namieszać.
      Nawet nie pomyślałam o tym, że Chris mógłby być gejem. W końcu pisał do mamy, że Lily mu się podoba. Ale ciekawy pomysł, choć niestety miałam inne plany :)
      Haha, nie będę mówić, jak się potoczy ich związek, ale faktycznie, Evans by go teraz nie zostawiła.
      Dziękuję bardzo za komentarz i pozdrawiam gorąco.
      Całusy ♡

      Usuń
  8. Byłam ciekawa książeczki a ty ją zupełnie pominęłaś:D Powinnam być zawiedziona albo zła ale tylko sie roześmiałam.
    Cieszy mnie pocałunek Willa i Natalie. Kibicowałam mojej ulubionej postaci, zresztą Will również wygląda na szczesliwego, więc podwójna radość. Szkoda mi Julie, no ale, żeby Nat mogła być z chłopakiem Distim musi pocierpieć. Super, że znalazłaś jej koleżankę, która ją wspiera, samotność jest straszna. Wiem cos o tym.
    Żart Huncwotów przedni i w dodatku znów pojawił się puchoński duet:) Polubiłam przepychanki słowne Syriusza i Melle:) czekam na więcej!
    Oj Jim, Jim... A ja byłam taka zadowolona z jego pomocy. Niestety nie jest AŻ tak idealny, ale Black mnie zaskoczył, w końcu musiał się bardzo postarać, McGonagall nie chwali za byle co:)
    Chris... brak mi słów, aczkolwiek z całej sympatii do niego wolałabym żeby to nie byla choroba. Teraz Lily w życiu go nie zostawi. A te jej Malinki... Powinna iść do Dumbledore'a koniecznie to przestało się robić zabawne...
    Oprócz pominięcia Lunatyka i tajemniczej książeczki idealnie:)
    Rogata

    OdpowiedzUsuń