sobota, 23 maja 2015

Rozdział pierwszy: "Tabula rasa"

1. Tabula rasa*
Lily Evans opierała się na dłoni, bębniąc palcami po ławce w klasie od historii magii. Nie przepadała za tym przedmiotem, więc zazwyczaj błądziła myślami gdzie indziej, nie skupiając się na wywodach nauczyciela. Jej obecność na lekcji ograniczała się wyłącznie do przyglądania się swoim znajomym, którzy także nie byli za bardzo pochłonięci tematem zajęć.
W sąsiedniej ławce siedziało dwóch chłopaków: Remus Lupin i Peter Pettigrew. Ten pierwszy był pilnym uczniem, ale nawet on teraz nie uważał na lekcji. Miał rzadkie, potargane włosy w miodowym odcieniu. Zazwyczaj wyglądał na zmęczonego, o czym świadczyły podkrążone oczy. Jego szaty były często zabrudzone i przetarte, przez co wielu Ślizgonów miało pretekst do szydzenia z niego. Remus jednak się tym nie przejmował. Lily bardzo go lubiła, mogła na niego liczyć w każdej sytuacji i sama starała się mu pomagać, ponieważ chłopak miał pewien sekret. W dzieciństwie został ugryziony przez wilkołaka, a teraz co miesiąc następowały przemiany. Lupin z początku nikomu o tym nie mówił, obawiając się odrzucenia, ale jego koledzy wszystkiego się domyślili.
Chociażby właśnie Peter. Był niski i gruby, bez przerwy coś podjadał. W tej chwili przed jego książką leżała paczka ciasteczek, które po cichu chrupał. Lilka rzadko z nim rozmawiała, ale była dla niego dość miła. Wiedziała, że chłopak trzyma się kolegów i robi wszystko, co mu każą, bo chce być taki jak oni. Na pewno im zazdrościł i imponowali mu swoją popularnością.
Remus spojrzał w jej stronę i uśmiechnął się szeroko, na co odpowiedziała tym samym, a potem przeniosła wzrok na kolejną ławkę, w której siedziała jedna osoba. Dziewczyna miała czarne jak atrament włosy i oliwkową karnację. Wpatrywała się w nauczyciela i co jakiś czas skrobała coś na pergaminie pięknym orlim piórem. Była bardzo nieśmiała, nigdy nie odzywała się jako pierwsza, miała kłopoty z pewnością siebie. Na lekcjach zazwyczaj siedziała sama, co martwiło Lilkę. Próbowała ją zagadywać i pokazać jej, żeby w siebie uwierzyła. Julie Distim była najlepszą uczennicą w klasie, lepszą nawet od Remusa. Na pewno znalazłaby z nim wspólny język, ale starała się nie rozmawiać z chłopakami.
Lily usłyszała śmiech gdzieś przed sobą i odwróciła głowę. W ławce przed Peterem i Remusem siedział czarnowłosy chłopak, który był postrzegany jako jeden z najprzystojniejszych w całej szkole. Odchylił się odrobinę na krześle i przygryzał końcówkę pióra, uśmiechając się promiennie. Dziewczyna skrzywiła się. Syriusz Black odgarnął zabłąkane kosmyki z czoła i powiedział coś do przyjaciół, na co cała czwórka wybuchła śmiechem.
Jej oczy powędrowały w stronę ostatniego z tej grupki, który siedział obok Blacka i opierał się o ścianę. Brązowe włosy były w takim nieładzie, że Lilka miała ochotę je choć trochę przygładzić. Chłopak szczerzył się równie szeroko jak Syriusz. Według Lily, obaj byli rozpieszczeni i aż zbyt pewni siebie. Czasem miała wrażenie, że większość czasu spędzają przed lustrem i mówią do swoich odbić, jacy to oni nie są wspaniali. Wcale by się nie zdziwiła, gdyby to było prawdą. Zgoda, byli przystojni, ale co z tego, jeśli zadufanie w sobie, które widać było na kilometr, przyćmiewało wszystko?
Swoją grupkę nazwali Huncwotami i nie było w tej szkole osoby, która by zapytała, o kogo chodzi. Wycinali różne kawały i dostawali za to szlabany, których chyba mieli rekordową ilość. Poza tym znęcali się dla zabawy nad słabszymi, co zawsze denerwowało Lilkę. Wiedziała, że Remus nie bierze w tym udziału, dlatego dobrze się z nim dogadywała. Peter także tylko stał za ich plecami i dopingował. Prym wiedli Black i właśnie James Potter, który od pewnego czasu próbował się z nią umówić. Evans nie miała zamiaru nigdy się na to zgodzić. Jego charakter ją od niego odrzucał. Chociaż musiała przyznać, że czasem zachowywali się zaskakująco.
Kiedy dowiedzieli się, że Remus jest wilkołakiem, postanowili mu za wszelką cenę pomóc. Chcieli, żeby nie był sam podczas pełni, dlatego nauczyli się zmieniać w zwierzęta. Trochę im to zajęło, zrobili to nielegalnie i Lily mogłaby ich wydać, gdyby nie uznała, że ich zaangażowanie dla przyjaciela jest godne podziwu. Wiedziała, że Pettigrew potrafi przybrać postać szczura, Black – psa, a Potter – jelenia. Stąd wzięły się ich ksywki, których używali wszyscy, lecz tylko nieliczni znali ich pochodzenie. Zatem Remus był Lunatykiem, Peter – Glizdogonem, Syriusz – Łapą, a James – Rogaczem. Lilka mimo niechęci do dwóch z czterech Huncwotów, musiała przyznać, że są naprawdę wspaniałymi i oddanymi przyjaciółmi.
Wzdrygnęła się nagle, kiedy jakaś papierowa kulka odbiła się od jej czoła i upadła na ławkę. Usłyszała kolejny wybuch śmiechu i zmrużyła groźnie oczy. Rozwinęła kartkę, nie wiedząc czego się spodziewać.
Uważaj, bo się poślinisz, skarbie.
Dziewczyna zaczerwieniła się, gniotąc papier drżącą ze złości dłonią. Wcale tak długo na niego nie patrzyła, po prostu się zamyśliła. Jest stanowczo zbyt pewny siebie, stwierdziła i uformowała kulkę. Zamachnęła się, celując mu w oko, ale oczywiście nie trafiła. Kartka uderzyła w ścianę tuż koło jego głowy. Potter roześmiał się i posłał jej całusa w powietrzu. Lily zacisnęła zęby i wpatrzyła się w ławkę, nadal czując na sobie jego spojrzenie.
Ktoś szturchnął ją łokciem w żebra, więc odwróciła się w kierunku przyjaciółki. Pierwszym, co ujrzała były błękitne oczy, w których zawsze krył się uśmiech. Miała kręcone jasnobrązowe włosy do połowy pleców. Była bardzo pozytywnie nastawiona do życia, bez przerwy się z czegoś śmiała i nie przejmowała się opinią innych. Lily kochała ją jak siostrę, były swoimi bratnimi duszami. Nazywała się Natalie Optone, była trochę wyższa od Evans i pochodziła z rodziny czarodziei. Potrafiły rozmawiać godzinami, przegadać całą noc i nadal było im mało. Broniły siebie nawzajem jak lwy, mówiły sobie wszystko i zawsze były ze sobą szczere. Teraz Natt uśmiechała się szeroko, patrząc na wkurzoną minę przyjaciółki.  
– Co ci znowu zrobił? – zapytała, zerkając w stronę Huncwotów. – Spojrzał na ciebie? Mrugnął? Nie daj Boże, odetchnął? – żartowała szatynka.
Lilka roześmiała się i rozluźniła. Ulubionym tematem żartów Natalie była reakcja dziewczyny na zachowanie Pottera. Jeśli ktoś chciałby je wszystkie spisać, musiałby liczyć się z tym, że zajęłyby one kilka opasłych tomów.
– Rzucił mi w czoło kartką – odpowiedziała, przykładając chłodne dłonie do wypieków na policzkach – na której napisał, że zaraz się poślinię.
Natt uniosła kąciki ust jeszcze wyżej, po czym przyciągnęła do siebie kawałek pergaminu.
– Pomóż mi. Co będzie lepsze? „Szkoda mi do ciebie słów”? Czy bardziej wyrafinowane: „Jesteś głupi”? Albo napiszę… Już wiem. – Zachichotała pod nosem.
Nabazgrała coś szybko na papierze, zasłaniając jednocześnie dłonią, tak aby Lily nie mogła tego przeczytać. Zgniotła kartkę i rzuciła w Pottera, trafiając idealnie w prawe oko. Evans jęknęła bezradnie, ale uśmiechnęła się szeroko.
– Możesz mi powiedzieć, co ty wyprawiasz? – zapytała, kręcąc głową. – Co tam napisałaś?
Natalie poklepała ją po dłoni.
– Nie chcesz wiedzieć – odparła spokojnie.
Lilka już miała zapytać, czy to żart, kiedy dziewczyna, siedząca przed nią, podniosła rękę, przerywając nauczycielowi w połowie zdania. To nie wróżyło niczego dobrego.
– Przepraszam bardzo – zaświergotała blondynka. – Chciałabym się skupić, ale Evans ciągle mi przeszkadza. Czy mógłby pan ją uspokoić? Cały czas wysyła Potterowi jakieś wiadomości. To naprawdę męczące. – Westchnęła teatralnie.
Emily Madile mieszkała w ich dormitorium, które było jedyną wspólną rzeczą między nią a Lily. Chyba że liczyć nienawiść, którą ta wręcz pałała do Evans, choć nikt nie znał tego powodów. Emily byłaby z pewnością bardzo lubiana i popularna, gdyby nie jej okropny charakter, który w głównej mierze dawał się we znaki właśnie Lily. Żeby jednak nie skupiać się wyłącznie na negatywnych cechach, trzeba przyznać, że blondynka była naprawdę ładna. Miała duże ciemnoniebieskie oczy, zazwyczaj posyłające Evans mordercze spojrzenia, a poza tym wprost idealną figurę. Ale co z tego, skoro była jednocześnie najbardziej wredną i oschłą osobą w tej szkole? Nigdy nie przepuściłaby okazji, żeby ponabijać się albo jakoś uprzykrzyć życie Rudej, co w tamtym momencie się potwierdziło.
Lily rzuciła jej wściekłe spojrzenie. Zauważyła, że James stara się schować kartkę do kieszeni, ale nauczyciel był szybszy. Wyrwał mu ją z ręki, wygładził i przeczytał:
– „Na szczęście ja nie ślinię się tak jak ty.” – Przez klasę przetoczył się wybuch śmiechu. – No, cóż. Panno Evans, myślę, że sprawa „ślinienia się” z panem Potterem może poczekać do końca lekcji.
Dziewczyna zazgrzytała zębami, czując, że jest już czerwona jak pomidor.
– Minus pięć punktów dla Gryffindoru – dodał jeszcze nauczyciel, po czym powrócił do omawianego tematu.
Natalie uśmiechnęła się przepraszająco i wzruszyła ramionami, jakby mówiła: „Co miałam zrobić?”. Lilka rozczesała palcami długie rude włosy i narzuciła kilka kosmyków na skronie, tak aby ją zasłaniały.
– Kiedyś cię zabiję, Natt. Przysięgam – wyszeptała, szturchając ją ramieniem. – Nawet nie wiesz, jak mi teraz głupio. To zabrzmiało tak, jakbym się z nim całowała. – Wzdrygnęła się lekko.
Szatynka pokiwała głową, chichocząc pod nosem. Lily miała ochotę nią potrząsnąć. W końcu jednak westchnęła i podniosła brodę do góry.
– Wyglądasz, jakbyś przygotowywała się na salwę śmiechu pod swoim adresem. Daj spokój, Lils. Ktoś sobie pomyśli, że całowałaś się z największym ciachem w szkole. Straszne, okropne, jak ty to przeżyjesz? – zapytała z sarkazmem Natalie.
 Teoretycznie nie było to ani straszne, ani okropne. Ale tylko teoretycznie. Nie mogła sobie nawet wyobrazić, że jej usta dotykają ust tego zapatrzonego w siebie, rozczochranego, napuszonego… Brakowało jej określeń, żeby opisać jego charakter. Zagryzła wargi do krwi, co było jej złym nawykiem odkąd pamiętała. Przejechała palcem po krawędzi stołu, zapominając, o czym przed chwilą myślała.
– Halo? Ziemia do Evans! – Natt machała ręką przed jej oczami.
Lily zamrugała kilka razy i wykrzywiła usta w uśmiechu. Miała w zwyczaju odpływać gdzieś daleko, nawet tego nie zauważając. Nauczyciele już nie raz zwrócili jej na to uwagę. Po prostu się wyłączała i nic nie mogła na to poradzić. Wolała nie wiedzieć, jak wygląda z tym nieobecnym wyrazem twarzy. Pewnie, jakby była obłąkana.
– Przesłyszałam się, czy ty właśnie powiedziałaś, że James Potter jest największym ciachem w szkole? – zapytała, unosząc brwi do góry.
Natalie parsknęła śmiechem i spojrzała na swoje dłonie.
– Tak długo o tym myślałaś? Coś w stylu: największe ciacho, przystojniak, pocałowałabym go naprawdę?
– Raczej coś w stylu: dureń, głupek, w życiu bym go nie pocałowała – sprostowała Lily. – Trochę się pomyliłaś. Tak odrobinkę. – Prawie złączyła kciuk z palcem wskazującym. – Czy on ci się podoba, Natt? – spoważniała, chwytając ją za ramię.
Dziewczyna pokręciła gwałtownie głową.
– Fakt, jest przystojny. Ale nie podoba mi się w tym sensie, Lils. Przecież bym ci nie odbiła twojej miłości…
Evans chwyciła książkę, którą miała pod ręką i pacnęła nią przyjaciółkę. Wcale nie było jej do śmiechu, ale mimo tego chichotała radośnie, osłaniając się przed kontratakiem.
Gdy rozbrzmiał dzwonek, ogłaszający koniec lekcji, dziewczyny spakowały swoje rzeczy do toreb i wyszły powoli na korytarz, przepychając się jak pięciolatki. Skierowały się do Wielkiej Sali, aby zjeść obiad, który z pewnością już na nie czekał. Nagle Natalie zaczęła stukać Lilkę w rękę i starała się jej coś bezgłośnie przekazać. Dziewczyna uniosła brwi, nie rozumiejąc tej pantomimy. Szatynka machnęła oczami w lewo, więc Evans podążyła za jej spojrzeniem. O ścianę kilka kroków dalej opierał się wysoki chłopak, uśmiechający się delikatnie do każdego, kto koło niego przeszedł. Lily zmarszczyła brwi i chciała iść naprzód, kiedy ktoś szarpnął ją za rękę i przytrzymał.
– Daj spokój, Natt – syknęła szybko, zauważając, że tarasują przejście. – O co ci chodzi?
Ale Optone już ciągnęła ją za nadgarstek w kierunku chłopaka. Lilka miała ochotę klepnąć się w czoło i jak najszybciej stamtąd uciec, nim zdąży zrobić z siebie idiotkę. I tak musiała wyglądać żałośnie z niepewną i zdezorientowaną miną. Potter uśmiechnął się szeroko na ten widok, czochrając włosy wolną ręką.
– Co, Evans? Przyszłyście mnie przeprosić? – Wyraźnie się z niej nabijał.
Dziewczyna ze złością wyrwała się koleżance i miała ochotę rzucić się na Jamesa, uderzyć go w twarz, tak aby zniknął z niej ten szyderczy uśmiech. Zacisnęła dłonie w pięści, zastanawiając się, co by zrobił, gdyby wbiła mu różdżkę w oko. Na pewno byłoby to dość bolesne i oduczyłoby go robienia sobie z niej żartów. Przez chwilę rozważała tę myśl, bezwiednie kładąc palce na patyku wystającym z kieszeni. Potter najwyraźniej to dostrzegł, bo wyszczerzył się jeszcze bardziej.
– Chcesz mi wydłubać oko? – zapytał, jakby czytał jej w myślach.
– Bawi cię to? – Lily uniosła brwi, zakładając ramiona na piersiach. – Ty naprawdę jesteś jakiś dziwny…
Powiedziała wariatka, poważnie zastanawiająca się nad możliwością pozbawienia go wzroku. Wzdrygnęła się gwałtownie. Nigdy nikomu by tego nie zrobiła. Może i był irytujący, ale nie zamierzała go skrzywdzić. Zagryzła wargi, wpatrując się w Natalie, która chyba coś mówiła. Zmrużyła oczy, próbując wyłapać kontekst jej wypowiedzi. W tym samym momencie poczuła, że ktoś delikatnie położył palec na jej ustach. Przeniosła wzrok na Pottera i zamarła w bezruchu, widząc jego brązowe oczy, wpatrujące się w nią uważnie. Prawie natychmiast zabrał dłoń i podrapał się po głowie z zakłopotaniem.
– Przepraszam – mruknął cicho, wkładając obie ręce do kieszeni i niczego nie tłumacząc.
Lily zamrugała kilkakrotnie zupełnie zbita z tropu. Natt najwyraźniej skończyła swoją przemowę, bo chwyciła Evans pod łokieć i pociągnęła w głąb korytarza. Szatynka opowiadała jej o czymś całą drogę do Wielkiej Sali, ale dziewczyna nie wyłapała ani jednego słowa. Nie miała pojęcia, jak wyjaśnić zatroskane spojrzenie bruneta. Czy to była jakaś sztuczka? Może chciał ją zmylić, a teraz naśmiewa się z niej w najlepsze razem z Blackiem? To całkiem prawdopodobne.
Westchnęła, zauważając, że siedzi przy stole, a przed sobą ma kilka półmisków wypełnionych jedzeniem i pusty talerz. Dopiero wtedy zaczęła słyszeć rozmowy dookoła oraz pobrzękiwanie widelców o naczynia. Naprzeciwko Gabriele, Julie i Emily plotkowały o jakimś chłopaku, pochylając konspiracyjnie głowy w swoją stronę. Wróć, Julie po prostu była wciśnięta między dziewczyny i musiała słuchać ich rewelacji. Lily nie zamierzała uczestniczyć w ich rozmowie, a tym bardziej jej podsłuchiwać, więc zwróciła się do Natalie, która właśnie nakładała ziemniaki na swój talerz.
– Hm, Natt? – zaczęła ostrożnie. – Tak jakby… Trochę się zamyśliłam i nie słyszałam…
– Wszystkiego, co do ciebie mówię – dokończyła szatynka, uśmiechając się szeroko. – Wiesz, domyśliłam się tego gdzieś pomiędzy „Robię sobie tatuaż jednorożca na czole” a „Zakochałam się w Dumbledorze”. Zupełnie nie zdziwił mnie brak twojej reakcji. – Zaśmiała się. – Szkoda, że nie słyszałaś, bo włożyłam całe swoje umiejętności aktorskie w to, żeby zabrzmieć poważnie.
Lily parsknęła śmiechem i sięgnęła po miskę z puree ziemniaczanym, przez przypadek potrącając szklankę z sokiem, która przewróciła się, plamiąc obrus i o mało co nie wylewając swojej zawartości na kolana Natt. Na szczęście dziewczyna zdążyła uratować sytuację i jedną trzecią napoju. Miała naprawdę dobry refleks, bo przyzwyczaiła się już do tego, że Evans nie potrafi odejść od stołu nie tłukąc któregoś z naczyń albo się czymś nie zachlapać. Często żartowała, że Pech to jej drugie imię. Nikt się z tym nie sprzeczał. Jeśli ktoś spadł ze schodów, został uderzony drzwiami albo potrącony, można było się w ciemno zakładać, że to właśnie Lilka. Teraz próbowała wytrzeć plamę serwetką, ignorując złośliwe komentarze Emily na temat jej niezdarności.
– Może położę tu talerz i nikt nie zauważy? – zaproponowała Natalie. – Albo się gdzieś przesiądziemy i zmyjemy z siebie podejrzenia? Tam widzę dwa wolne miejsca – powiedziała tak, jakby popełniły jakieś przestępstwo i wskazała brodą na prawo.
Evans podarowała sobie komentarz, że w sali jest dużo więcej wolnych miejsc i przewróciła oczami. Chociaż może to nie był taki zły pomysł. Nauczyciele jakoś nie wierzyli w jej pecha. Sądzili, że dziewczyna robi to specjalnie, żeby im dokuczyć i przysporzyć kłopotów. Wprawdzie mogła po prostu machnąć różdżką i usunąć plamę z obrusu, ale wtedy nadal musiałaby widzieć wyniosłe spojrzenie Emily, która chciała jej udowodnić, że jest lepsza nawet w jedzeniu. W końcu jednak zdecydowała się wyciągnąć magiczny patyk i rzucić zaklęcie, oczyszczając „miejsce zbrodni”.
– Nie wpadłabym na to – przyznała Natt, chichocząc pod nosem i kręcąc głową z niedowierzeniem. – Serio, nawet mi to nie przyszło na myśl. Słabo ze mną.
Lily chciała wrócić do poprzedniego tematu, ale Madile wciąż patrzyła na nią z wyższością i przysłuchiwała się każdemu słowu. Evans przeniosła wzrok na Gabriele i uśmiechnęła się sympatycznie. Misombre miała krótkie czarne włosy i była dosyć niska. Zawsze spędzała coś koło godziny w łazience, układając swoje kosmyki w wymyślne fryzury i denerwowała się, gdy tylko ktoś zbliżał rękę do jej głowy. Prawdopodobnie miała włoskie korzenie, choć nigdy o tym nie wspominała. Jej charakter jednak to potwierdzał; była bardzo uczuciowa, ale także wybuchowa jak bomba zegarowa. Wystarczyło jedno nieodpowiednie słowo i mogło się to źle skończyć. Mimo tego dziewczyny ją uwielbiały i z chęcią spędzały z nią czas. 
– Gabie, wydaje mi się, czy rozmawiałyście o tym Oliverze z Hufflepuffu?
Czarne oczy dziewczyny rozpromieniły się, a kąciki jej ust uniosły się wysoko do góry. Nachyliła się znowu do Emily i wciągnęła ją do paplaniny.
– Och, tak, Em. Nie skończyłam jeszcze mówić o jego włosach…
Natalie przewróciła oczami i połknęła kolejną porcję ziemniaków, patrząc z wyczekiwaniem na przyjaciółkę.
– Chyba chciałaś mnie o coś spytać, tak?
Lilka spojrzała w stronę Huncwotów, krzywiąc się delikatnie. Patrzyła na Blacka i Pottera, którzy mieli takie miny, jakby ich obecność na obiedzie była dla wszystkich zaszczytem. Chyba nic nie irytowało jej tak bardzo, jak ich zachowanie. Wzdrygnęła się gwałtownie, przypominając sobie, że jeden z nich dotknął jej ust. Otarła je wierzchem dłoni z obrzydzeniem i przeniosła wzrok z powrotem na Natt.
– Co mu powiedziałaś? Po co mnie w ogóle do niego ciągnęłaś? Czasem naprawdę cię nie rozumiem – mruknęła, grzebiąc widelcem w talerzu.
Szatynka uśmiechnęła się szeroko.
– Zrobiłam mu wykład pod tytułem „Nie wolno wysyłać Lily liścików na lekcjach”. Ale szczerze mówiąc, jestem zdziwiona, że tego też nie słyszałaś. Byłam pewna, że wyłączyłaś się później. – Natalie zmarszczyła czoło. – Wiesz, kiedyś spróbuję tak zrobić i zobaczysz, jak się wtedy czuję. Jakbym gadała do manekina w sklepie. Nie mam pojęcia, o czym można się aż tak zamyślać.
– Właśnie poważnie się zastanawiam, czy nie zmienić sobie przyjaciółki na jakąś ścianę – odgryzła się Lily i wystawiła jej język.
– Ściana! Idealne porównanie, Lils. To ci się udało – droczyła się z nią Natt, klaszcząc w dłonie.
W końcu dojadły obiad i skierowały się do pokoju wspólnego Gryfonów, który znajdował się na siódmym piętrze. Opadły na jedną z kanap, śmiejąc się i marudząc, że muszą wchodzić aż tak wysoko. Lilka przetarła zmęczone powieki, widząc torbę z książkami i zadaniami domowymi. Postanowiły, że na razie odpoczną i zabiorą się za to trochę później. Były w siódmej klasie, w tym roku czekały je najważniejsze egzaminy, ale dopiero zaczynał się listopad, więc nie widziały jeszcze powodów do zmartwień.
Julie przysiadła na sąsiednim fotelu z nosem w książce, natomiast Gabriele i Emily podeszły do Huncwotów i obie zajęły miejsca na oparciach ich kanapy. Tak, nawet kanapę mieli określoną i była ona dostępna tylko dla ściśle wyznaczonych osób. Dziwne, że wszyscy przestrzegali tych reguł.
Lily miała właśnie poczynić jakąś uwagę na temat tego, że robią z siebie nie wiadomo jakie gwiazdy, kiedy przed nią stanęła dziewczynka, chyba z pierwszego roku. Nic nie mówiła, po prostu na nią patrzyła. Miała wielkie niebieskie oczy i dwa blond warkocze, spływające łagodnie wzdłuż twarzy. Wyciągnęła małą rączkę, w której ściskała kawałek pergaminu. Evans zmarszczyła brwi, biorąc zwitek i rozwijając go powoli, zastanawiając się jednocześnie, kto mógł do niej napisać i wysłać dziecko zamiast sowy do dostarczenia listu. Zdziwiła się jeszcze bardziej, gdy zauważyła, że papier jest całkowicie pusty. Podniosła wzrok, ale dziewczynki już nie było. Zagryzła wargi i odwróciła się do Natalie.
– Nie wiem, o co chodzi – powiedziała skołowana, pokazując jej czysty pergamin.
– Teraz chcesz się zabierać do roboty? – jęknęła szatynka, układając się wygodniej. – Zapomnij.
Lilka uniosła brwi do góry, kręcąc głową.
– O czym ty mówisz? Przecież widziałaś, że to nie praca domowa. Ta dziewczynka dała mi tę kartkę, ale…
Natt uniosła obie dłonie, żeby jej przerwać.
– Zaraz, zaraz. Zwariowałaś, czy co? Wyciągnęłaś to z torby, przestań się zgrywać. Chcesz mnie przestraszyć? Jakaś upiorna dziewczynka? Nie ze mną te numery. – Zaśmiała się, zadowolona z siebie, że nie dała się nabrać.
Evans poczuła na plecach zimny dreszcz i jeszcze raz spojrzała na papier. Nie mogła sobie tego wyobrazić. Podbiegła do Gabriele, która nadal siedziała na kanapie Huncwotów.
– Co jest? – zapytała z zaniepokojeniem. – Dobrze się czujesz?
– Gabie, czy… Dziewczynka… Widziałaś tu przed chwilą dziewczynkę z pierwszej klasy? – Głos jej zadrżał, prawie tak samo jak dłonie, którymi ściskała pergamin.
Poczuła, że nawet Potter i Black przypatrują się jej ze zdziwieniem.
– Tutaj, to znaczy gdzie? – odparła powoli.
– Przy mnie, Gabie. Czy stała przy mnie? – Lily rozpaczliwie chciała usłyszeć potwierdzenie.
Gabriele pokręciła tylko głową, wyraźnie zaskoczona tym pytaniem. Lilka odetchnęła głęboko kilka razy, zacisnęła powieki i zgniotła papier w ręce.
– Wszystko w porządku, Evans?
Ruda otworzyła oczy i spojrzała na Pottera zamglonym wzrokiem. Nic już nie widziała. Nie miała pojęcia, co się przed chwilą stało. Zwariowała, czy po prostu miała zwidy? Powinna się martwić, czy to zignorować? Nie umiała w żaden sposób tego wytłumaczyć. Nic nie było w porządku. Zdążyła zamrugać kilkanaście razy, nim odpowiedziała:
– Tak… Coś mi się tylko przywidziało.
***
*Tabula rasa - (z łac.) czysta karta

27 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Zaciekawiłaś mnie, chlernie! Weź pisz szybko, bo nie wytrzymam! Czekam na nn! :D

      Usuń
    2. Dziękuję bardzo :)
      Przewiduję, że drugi rozdział, jak dobrze pójdzie, powinien pojawić się za dwa tygodnie w sobotę.

      Usuń
  2. Jestem bardzo ciekawa, co to za zwidy :). Rozdział mi się podoba. ,,Lekko'' się czyta. Jedyne do czego bym się przyczepiła to zdrobnienie Lilka, ale to tylko moje osobiste odczucie pewnie innym się spodobało ;).
    Pozdrawiam.
    Elena
    http://czykiedysmiwybaczysz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za przeczytanie :)
      Jeśli to zdrobnienie przeszkadza, to postaram się mniej go używać.
      Również pozdrawiam i na pewno zajrzę na Twojego bloga, jak tylko znajdę czas :)

      Usuń
  3. Druga! Jeej!
    Fajny rozdział! Dużo wyjaśnień, informacji.
    Mrr... Te liściki ^^ " No, cóż. Panno Evans, myślę, że sprawa „ślinienia się” z panem Potterem może poczekać do końca lekcji" Haha mistrzowskie 😂😂
    Ta scena z palcem (xd) taka słodka <3
    Opisy bardzo fajne :D Takie... Realistyczne?
    Natt... Jest bardzo fajna ^°^ Taka... Beztroska? Śmieszna :D
    Lily odpływa... Pewnie te wcześniejsze sytuacje też były za sprawą nie jakiego Pana Jamesa Pottera :3
    Ta dziewczynka... Wtf... Straszne :o od razu mi się horrory nasuwają... Co się dzieje? O co z nią chodzi? Pojawi się jeszcze?...
    I ta głupia Emily... Sucza. Nie lubię jej ^^
    To chyba na tyle...
    Rozdział bardzo ciekawy i interesujący :D Czekam z niecierpliwością na NN! (kiedy będzie?)
    Pozdrawiam i ściskam!
    Kathrine ;**
    {jily-love-forever.blogspot.com}

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jednak... 3... :p ale co... Top 3! :D

      Usuń
    2. Dziękuję Ci pięknie za miłe słowa i przede wszystkim za przeczytanie rozdziału ♡
      Jestem naprawdę szczęśliwa, że komuś się to podoba. Następny rozdział powinien pojawić się za dwa tygodnie w sobotę.
      Również pozdrawiam gorąco i jeszcze raz dziękuję :)
      Na pewno zajrzę też na Twojego bloga i z chęcią go przeczytam ♡♡

      Usuń
  4. Oł jea, nie ma ani Dorcas, ani Ann, ani Mary! Idę odtańczyć taniec radości! Dziękuję, dziękuję :D
    Rozdział miodny, bo:
    — Lily nie jest kreowana na drugą Hermionkę — kujonkę;
    — James jest uroczy, nie drętwo-pusty, jak zazwyczaj w opkach bywa;
    — śmiałam się przez pół rozdziału, masz cudowne poczucie humoru;
    — już polubiłam Natt;
    — nie wciskasz nam na siłę "opkokanonu";
    — dziewczyny wydają się być zdecydowane, otwarte, odważne;
    — nie zauważyłam żadnych błędów, chociaż nie jestem pewna, czy powinno być "w Dumbledorze" czy "w Dumbledore'rze". Idk.
    Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to te opisy na początku rozdziału. Ale rozumiem, wprowadzenie, zresztą, jako że pisałaś to z perspektywy narratora wszechwiedzącego nie boli mnie to :)
    Budujesz ładne zdania i zaciekawiłaś mnie.
    Pozdrawiam,
    S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę bardzo Ci dziękuję. ♡♡
      Co do poczucia humoru, właśnie nie wiedziałam, jak to wypadnie, ale cieszę się, że się spodobało. Bo miałam wrażenie, że ktoś pomyśli sobie: "Boże, ona zupełnie nie zna się na żartach, żałosne" :)
      Jeśli chodzi o ten błąd, to zaraz to sprawdzę i poprawię, gdyby było źle.
      Czytając Twój komentarz, na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech, więc dziękuję Ci za to pięknie.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  5. Witam
    Spodobał mi się sposób e jaki piszesz ff. Większość nie warto nawet dokończyć, bo wiesz co się stanie. Pomimo tego że i tak tu bd romans. Mam nadzieję że zabierzesz mnie w ciekawą podróż po twoim świeci. Liczę na to, że będzie skomplikowane i pięknie grane na emocjach. Bo to jedyne co jest ciekawe w ff. Pokaż nam że to tylko cisza przed burzą. Zapraszam do mnie jeśli mogę spadajacy-w-nicosc.blogspot.com takie własne opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :)
      Mam nadzieję, że kolejne rozdziały przypadną Wam do gustu.
      Bardzo chętnie zajrzę na Twojego bloga.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  6. Trochę się naśmiałam po drodze. :) Całkiem sprawnie napisany rozdział. Też mam Emily, w sumie tym imieniem zawsze obdarzę jakąś bohaterkę mojego OP już od wieeeelu lat, dlatego szkoda, że Twoja jest wredną blondyną. :P Już wiem, jaki to typ dziewczyny. Szkoda, że tak się nazywa. :P Karteczka ze ślinieniem się i zwrócenie uwagi nauczyciela - bezbłędne! :)
    Podoba mi się!
    http://secrets-of-the-past-marauders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :)
      Akurat imię Emily wybrałam po raz pierwszy i może przez przypadek. Tak się akurat złożyło. Chyba mam taki dar, bo pamiętam, że na jednym z moich blogów "czarnym charakterem" była dziewczyna o imieniu Jasmin, a potem okazało się, że główna bohaterka w opowiadaniu mojej przyjaciółki też ma tak na imię :D
      Bardzo chętnie zajrzę na Twojego bloga.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  7. Moim zdaniem opisy na początku były zbyt długie i szczegółowe - niewiele informacji zapadło mi w pamięć, a czytanie tego trochę znużyło. Moim zdaniem lepiej by było, gdybyś bardziej rozłożyła w czasie opisywanie bohaterów. Na początku rzeczywiście opisać Huncwotów i Natt jako najważniejsze osoby, ale resztę wprowadzać stopniowo - np. opis Emily zamiast na początku wrzucić podczas sceny w Wielkiej Sali.
    Ale za to reszta bardzo mi się spodobała. Fajnie kreujesz Lily - trochę niezdarna, często "odpływa", nie przedstawiasz jej jako wszechwiedzącej i idealnej.
    Jestem ciekawa, o co chodzi z tą dziewczynką na końcu.
    http://nocturne.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za opinię :)
      To pierwszy rozdział, więc chciałam jakoś szczegółowo przedstawić bohaterów, ale może rzeczywiście tego nie rozplanowałam.
      Bardzo mi miło, że reszta się podoba.
      Pozdrawiam serdecznie :) ♡

      Usuń
  8. Zaczęłam od początku :)
    Jak dla mnie troszkę za długi rozdział, ale to tylko ja lubię krótkie rozdziałki :)
    Postacie świetnie opisane, ale zaczęły mi się mylić :(

    – Co ci znowu zrobił? – zapytała, zerkając w stronę Huncwotów. – Spojrzał na ciebie? Mrugnął? Nie daj Boże, odetchnął? – żartowała szatynka.
    Haha! Już lubię Natalie.
    No i idę dalej czytać!
    Przepraszam za króciutki komentarz. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za komentarz :)
      Co do długości rozdziału, widywałam dużo dłuższe. Staram się nie robić ich ani za krótkich, ani za długich, ale nie wiem, czy wychodzi ^^
      Rozumiem, że postacie mogą się mylić, bo pojawiają się pierwszy raz i trudno to wszystko spamiętać. Pomocna może być zakładka Bohaterowie ;)
      Nie masz za co przepraszać, jeszcze raz dziękuję Ci za ten komentarz :*
      Pozdrawiam serdecznie ♡

      Usuń
  9. Droga Optimist ;-)

    Na twojego bloga wpadłam dzięki facebookowi a dokładniej dzięki komentarzu pod moim postem. Ale to nieważne. Ważny jest w tym momencie twój rozdział który był cudowny, idealnie idealny i wcale nie przypominał mojego pierwszego rozdziału xD te liściki na lekcji mistrzostwo świata sucz Emily i zabawna Natalie. Ta akcja na korytarzu... To było słodkie jak maliny i miód Y.Y no i o co chodziło z tą dziewczynką? Czy to tylko zwidy czy coś więcej? Kurczę zaciekawiłaś mnie... Brawo! No i ten bezczelny arogancki dupkowaty przystojny James.... Kocham cię skarbie :-*

    Pozdrawiam
    Mała Czarna ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo. Dziękuję Ci pięknie za ten wspaniały komentarz :*
      Z dziewczynką chodzi o coś więcej, ale o co... Tego już nie zdradzę :)
      Bardzo się cieszę, że Ci się spodobało ♡♡
      Pozdrawiam serdecznie i życzę udanych wakacji ^^

      Usuń
  10. Powiem szczerze, że po prologu nie byłam zbytnio zainteresowana tym blogiem, bo najzwyczajniej na świecie, mało z niego zrozumiałam. Ten rozdział jednak spodobał mi się bardzo, ponieważ Lily - jak to Lily, nie wyrażała się o Jamesie w samych superlatywach (a na niektórych blogach ona kocha go od początku). James był uroczy i szarmancki (przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie). Bardzo, ale to bardzo podoba mi się ten rozdział. Czytając go dusiłam się ze śmiechu, naprawdę. Najlepszy był ten fragment "– Co ci znowu zrobił? – zapytała, zerkając w stronę Huncwotów. – Spojrzał na ciebie? Mrugnął? Nie daj Boże, odetchnął? – żartowała szatynka" prawie się tu popłakałam, bo zawsze bawi mnie to irracjonalne zachowanie Evans względem Rogacza. Jedyne do czego mogę się przyczepić, to sytuacja z "palcem" i z tą dziewczynką. Nie zrozumiałam o co chodzi, bo akcja była opisana zbyt szybko, zwięźle i (w przypadku tej blondynki) była trochę na siłę wciśnięta na koniec rozdziału. Odniosłam wrażenie, że napisałaś o tej sprawie tylko dlatego, żeby przedłużyć rozdział i zaciekawić poniektóre osoby. Nie będę się jednak zrażać tym małym niedociągnięciem, bo być może ja coś sobie ubzdurałam a końcówka jest napisana poprawnie.
    Życzę ci dużo weny kochana, a ja pędzę czytać dalej :)
    Całusy, Clarence
    http://gdy-wstanie-swit-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do prologu, właśnie miałam taki zamiar, żeby za bardzo nie było wiadomo, o co chodzi.
      Miło mi, że ten rozdział Ci się spodobał :)
      Jeśli chodzi o 'sytuację z palcem' i tę dziewczynkę, to rzeczywiście trudno się domyślić, o co chodzi. I tak właśnie ma być ^^
      Nie pisałam, żeby przedłużyć rozdział, ale mogłaś odnieść takie wrażenie. :)
      Dziękuję bardzo za komentarz :*

      Usuń
  11. Jesteś świetna, rzadko spotyka si tak dobre opowiadania jak to, a to spory komplement. Podoba mi się to, że wymyśliłaś niektórych bohaterów. Jestem też bardzo ciekawa jak będzie się rozwijać relacja Pottera i Evans. Naprawdę jeszcze raz świetne opowiadanie mimo, że to dopiero początek. Oby tak dalej :)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie wiem, czy przez moje lenistwo uda mi się skomentować każdy rozdział, ale postaram się!
    Najpierw napiszę tylko o zdrobnieniu "Lilka", które strasznie przypomina mi o nazywaniu Hermiony "Mionką", ech. Nie ukrywam, że przeszkadzało mi to trochę w czytaniu, mimo że wszystko było ładnie, zgrabnie i ciekawie napisane. Duży plus za przedstawienie bohaterów na początku rozdziału. Fakt, że mogłaś to jakoś rozplanować, ale mnie to się podobało i, moim zdaniem, pasuje jako wprowadzenie.
    Drugą rzeczą, której się uczepię, jest nauczyciel historii magii. Widziałam w zakładce "Bohaterowie", że zastąpiłaś jakimś swoim, podejrzewam, OC profesora Binnsa, a przecież on uczył wtedy w Hogwarcie. Chyba że był to planowany zabieg i w dalszej części jakoś się to wyjaśni.
    Fragment z liścikami był genialny, naprawdę się śmiałam! +twoi OC wydają się naprawdę ciekawymi postaciami i cieszę się, że darowałaś sobie Dorcas, o której wiele słyszałam, np. że autorki zawsze pairingują ją z Syriuszem i takie tam.
    Zaintrygowałaś mnie tą małą dziewczynką. Podejrzewam, że jej wątek nie wyjaśni się w najbliższych rozdziałach, ale mam nadzieję, iż chociaż trochę naprowadzisz mnie na dobrą drogę i będę mogła domyślać się, co oznaczała jej "wizyta".
    Pozdrawiam i zabieram się za kolejny! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Podziwiam Cię za tak dobre opisy! ;)
    Momentami się gubiłam w dialogach jak pisałaś "jej" przy Lily. Nie twierdzę, że są złe, no ale sprawdź. Mogę się mylić ;)
    Poza tym piękny rozdział. A pomysł z liścikiem dobry! No i ta dziewczynka... Aż sama dostałam ciarek 😂😂 a czytam ok. 24, soo
    W każdym razie idę dalej.
    Pozdrawiam, Dv.

    OdpowiedzUsuń
  14. Cześć ;) Dopiero zaczynam z Jily (tak to się pisze?), ale mam wrażenie, że trafiłam na odpowiedni blog ;)
    Rozdział bardzo mi się spodobał. Dobrze opisujesz i ładnie wykreowałaś bohaterów. Na razie nic więcej nie napiszę, bo dopiero zaczynam.
    Pozdrawiam, Arabella

    OdpowiedzUsuń
  15. Cześć ;) Dopiero zaczynam z Jily (tak to się pisze?), ale mam wrażenie, że trafiłam na odpowiedni blog ;)
    Rozdział bardzo mi się spodobał. Dobrze opisujesz i ładnie wykreowałaś bohaterów. Na razie nic więcej nie napiszę, bo dopiero zaczynam.
    Pozdrawiam, Arabella

    OdpowiedzUsuń