sobota, 25 czerwca 2016

Rozdział dwudziesty trzeci: "Powrót"

23. Powrót
– Chyba po raz pierwszy w życiu nie chcę wracać do szkoły – mruknęła Lily, ukrywając twarz w bluzie Christiana.
Siedzieli właśnie na kanapie w jego salonie i czekali na odpowiedni moment, aby teleportować się na dworzec, ponieważ do odjazdu pociągu zostało im jeszcze sporo czasu. Chłopak objął Evans jednym ramieniem i pocałował ją delikatnie w czoło, a ona przerzuciła nogi przez jego kolana.
– Wiem – wyszeptał tylko w odpowiedzi, po czym westchnął ciężko i przyłożył dłoń do jej policzka. – Przepraszam.
Od Sylwestra powtarzał to wielokrotnie, ale zdawał sobie sprawę z tego, że to wcale nie polepszało jej nastroju. Z każdą chwilą zbliżającą ich do powrotu do szkoły, denerwowała się coraz bardziej. W tym momencie zagryzała mocno wargi i starała się miarowo oddychać, co niezbyt jej wychodziło. Chris żałował, że doprowadził ją do takiego stanu i był na siebie wściekły, że wtedy nad sobą nie zapanował, bo wszystko mogło skończyć się zupełnie inaczej.
Lily spojrzała na niego i uśmiechnęła się lekko, kręcąc głową, a potem przytuliła się do jego boku.
– Nie musisz mnie przepraszać za moje błędy – powiedziała cicho i przycisnęła usta do jego szczęki.
Nie czekała długo na reakcję, bo Christian od razu przekręcił głowę tak, że jego wargi zetknęły się z jej własnymi. Wyczuł, że jej uśmiech się powiększył, więc nie miał zamiaru przestawać. Po chwili całował już szyję dziewczyny, zachwycając się zapachem jej perfum, które niezaprzeczalnie uwielbiał. Kiedy musnął ustami łańcuszek jej naszyjnika, wydawało mu się, że Evans nagle spięła się na kilka sekund, ale zaraz chwyciła go za brodę i znowu zetknęła ich wargi w pocałunku. Zmarszczył brwi i chciał się odsunąć, żeby zapytać, o co chodzi, jednak Lily mu to uniemożliwiła. Przesunęła się na jego kolana i wplotła palce w jego włosy, a z jego gardła wydobyło się mimowolne mruknięcie.
– Skarbie, na pewno wszystko spakowaliście? – Z kuchni dobiegł ich głos mamy Chrisa, która robiła dla nich kanapki na drogę.
Evans podskoczyła z zaskoczenia i odsunęła się od chłopaka. Jej policzki pokryły się rumieńcem, a blondyn uśmiechnął się uspokajająco i złapał ją za rękę, przytrzymując na swoich kolanach.
– Na pewno, mamo – odpowiedział głośno, obserwując zaczerwienioną twarz Lily, która teraz chichotała pod nosem.
Kiedy zobaczył, że się śmiała, postanowił na razie nie psuć jej humoru pytaniami o jej wcześniejszą reakcję, związaną prawdopodobnie z naszyjnikiem, ale nie zamierzał również o tym zapominać. Evans spojrzała na zegarek na jego nadgarstku, po czym powoli podniosła się z jego nóg i pociągnęła go do wyjścia z salonu. Jej dłonie jak zwykle były zimne, ale zdążył się już do tego przyzwyczaić. Często obejmował jej palce swoimi, żeby przekazać im trochę ciepła, a Lily za każdym razem uśmiechała się wtedy tak uroczo, że myślał, że na całym świecie nie było piękniejszej dziewczyny.
Pierwszy wszedł do kuchni i spojrzał na mamę, która owijała właśnie folią kolejne kanapki. Obok zobaczył jeszcze kilka jabłek i bananów, a także dwie tabliczki czekolady, które także czekały na spakowanie.
– Chyba trochę przesadziłaś – stwierdził, kiedy Evans chwyciła go pod ramię i stanęła przy nim. – Będziemy to musieli komuś rozdać.
Blondynka w średnim wieku odwróciła się od blatu i spojrzała z szerokim uśmiechem na syna i jego dziewczynę, ale nie zareagowała na jego słowa. Chwyciła opakowane już kanapki i zbliżyła się powoli do nastolatków.
– Te są dla ciebie, Lily – powiedziała kobieta, wciskając jej w ręce około pięciu zawiniątek. – Bez szynki, bo Chris mówił mi, że jej nie lubisz.
Evans uniosła wysoko brwi, dziwiąc się, że chłopak zapamiętał taką informację. Była pewna, że nigdy mu o tym nie wspominała. Przypomniało jej się jednak, że Natt po jednym ze wspólnych szlabanów rzuciła taką uwagę, ale było to tak dawno, że nawet nie wiedziała, kiedy dokładnie. Najwyraźniej Christian, w przeciwieństwie do niej, miał bardzo dobrą pamięć.
Po chwili zorientowała się, że nie podziękowała, więc szybko się zreflektowała, dodając, że pani Dulcos nie musiała robić sobie kłopotu.
– Ależ to żaden kłopot – oznajmiła, a potem zwróciła się do syna: – Jesteś pewien, że masz wszystkie tabletki?
Zadawała to pytanie już chyba po raz jedenasty. Chris posłał Lily przelotne spojrzenie, którego znaczenie bez problemu odczytała. Jego mama faktycznie wydawała się być nadopiekuńcza, ale miała ku temu powody. Teraz Evans doskonale rozumiała, dlaczego, po tym feralnym Sylwestrze, Christian upierał się, że nie może pokazać się w domu cały zakrwawiony. Pani Dulcos prawdopodobnie najpierw zakazałaby mu powrotu do szkoły, a zaraz później dostałaby zawału. Ewentualnie w odwrotnej kolejności.
– Co do jednej, sama sprawdzałaś. – Uśmiechnął się do rodzicielki, opierając się o framugę drzwi i przyciągnął do siebie Lily. – Poza tym pani Mallory ma zapas w skrzydle szpitalnym.
Kobieta pokiwała głową, po czym spakowała owoce i czekolady do pudełka na drugie śniadanie. Podała je synowi, ale zaraz coś jeszcze jej się przypomniało.
– A inhalator? – Zmarszczyła brwi i uniosła głowę do góry, aby spojrzeć Chrisowi w oczy. – Musisz powiedzieć Lily, gdzie go trzymasz, w razie gdyby...
W jego tęczówkach dostrzegła ostrzeżenie, więc zacisnęła zęby i zamilkła. Chłopak uważał, że przez panikę jego mamy, Evans sama zaczęła się bardziej o niego bać, a nie chciał, żeby tak było. W końcu czuł się doskonale i nie było powodów, aby się niepotrzebnie zamartwiać. Kilka dni temu rozmawiał o tym z mamą i poprosił ją, żeby w towarzystwie Lily nie okazywała tak bardzo swoich obaw, ale najwyraźniej to było silniejsze od niej. Westchnął cicho ze zrezygnowaniem i sięgnął do przedniej kieszeni spodni, w której zawsze trzymał niewielki inhalator.
– Gdybym nie mógł oddychać i się poruszać, co jest naprawdę mało prawdopodobne, wsadź mi to do ust. – Pokazał dziewczynie, gdzie powinna nacisnąć i chwilę później z powrotem wepchnął urządzenie do kieszeni. – Ale to się nie zdarzy, więc nie musisz się tym przejmować – dodał łagodnie, kiedy dostrzegł niewielką zmarszczkę na jej czole.
Pani Dulcos wyglądała na usatysfakcjonowaną, kiedy wyciągała ramiona do blondyna, żeby uściskać go na pożegnanie. Zegar pokazywał właśnie dziesiątą trzydzieści – idealną porę do teleportacji na dworzec. Nie było ani za wcześnie, ani za późno. Chris zapewnił mamę, że będzie do niej pisał co tydzień albo i częściej, a ona w tym czasie przytuliła do siebie zaskoczoną Lily.
– Będę tęsknić – powiedziała jeszcze do Christiana ze łzami w oczach. – Uważajcie na siebie. Szczególnie ty, kochanie. – Złapała go za rękę i uśmiechnęła się delikatnie, gdy pochylił się i pocałował ją w policzek.
W trójkę wyszli z kuchni i skierowali się do przedpokoju, w którym stały dwa ciężkie kufry. Chris zdjął z wieszaka płaszcz Evans i pomógł jej go ubrać, a potem sam wciągnął na siebie swoją kurtkę.
– Bardzo dziękuję pani za gościnę – rzekła cicho Lily, zakładając zimową czapkę na rudą czuprynę. – Cieszę się, że mogłam panią poznać.
Christian usłyszał w jej głosie cień smutku, więc złapał dziewczynę za rękę, mimo że był w trakcie ubierania butów. Ścisnął ją pokrzepiająco, bo wiedział, że było jej naprawdę głupio, ponieważ nie zdążyła wypowiedzieć podobnych słów do rodziców Pottera, którzy także przyjęli ją do siebie.
– Ja też się cieszę – odparła szczerze jego mama, zawiązując mocniej pasek od szlafroka. – Do zobaczenia w wakacje. – Uśmiechnęła się szeroko, mimo łez zbierających się w jej ciemnoniebieskich oczach, identycznych jak u syna.
Chwilę później przedpokój zniknął z zasięgu wzroku Lily i Christiana, ukazując dworzec King's Cross w całej swojej okazałości. Ruszyli do środka, mijając wielu ludzi; niektórzy biegli na pociąg, a inni wręcz przeciwnie – szli powolnym krokiem, bo najwidoczniej mieli jeszcze sporo czasu do odjazdu. Chris pociągnął Lily do barierki między peronem dziewiątym i dziesiątym, ale dziewczyna zatrzymała się w miejscu. Ktoś popchnął ją niechcący, spiesząc się, żeby wskoczyć do jednego z wagonów, jednak nawet nie zwróciła na to uwagi. Poczuła, że trzęsą jej się dłonie, więc próbowała zabrać je z uścisku chłopaka, lecz jej na to nie pozwolił.
– Nie mam pojęcia, jak powinnam się teraz zachować – przyznała, ponownie zagryzając wargi. – Myślisz, że będzie chciał ze mną rozmawiać?
– Jeśli tu zostaniemy, to nigdy się tego nie dowiemy. I spóźnimy się na pociąg – zauważył blondyn z uśmiechem.
Pokiwała głową, przyznając mu rację i biorąc głęboki oddech. Położyła obie dłonie na jego własnych, którymi pchał wózek z ich kuframi, a potem spokojnie przeszli przez barierkę na peron dziewięć i trzy czwarte, gdzie czekał już na nich pociąg do świata magii i... problemów.
***
We wszystkich wagonach można było usłyszeć głośny świst, który sygnalizował odjazd pociągu. Z wielu okien wychylali się zarówno młodsi, jak i starsi uczniowie, żeby jeszcze raz pożegnać się z rodzicami. Peron był zatłoczony przez dorosłych, którzy machali i przesyłali całusy swoim pociechom, dopóki pociąg nie zniknął im z zasięgu wzroku.
Layla Pulentia zatrzasnęła niewielką okienną klapę i opadła na swoje miejsce, posyłając siostrze deprymujące spojrzenie.
– Mogłaś im chociaż pomachać, skoro przestałaś się do nich odzywać – stwierdziła i wyciągnęła wygodnie nogi na przeciwległym siedzeniu. – Nie zobaczysz ich przez najbliższe pół roku.
Siedziały w przedziale we dwójkę i czekały tylko na jeszcze jedną osobę, więc mogły w pełni wykorzystać dużą przestrzeń. Wiedziały, że nikt więcej do nich nie dołączy, chyba że pociąg byłby całkowicie przepełniony i ktoś nie mógłby znaleźć innego wolnego miejsca, co było mało prawdopodobne.
– Łatwo ci mówić. To ciebie kochają bardziej – odparła dziewczyna, uśmiechając się ironicznie.
Layla przewróciła oczami i westchnęła głośno, jakby miała do czynienia z kimś wyjątkowo głupim.
– Daj spokój, Ibbie. Kochają cię tak samo, tylko rzadko dajesz im powody, żeby to okazywali – powiedziała, wiedząc, że taka właśnie była prawda.
Ibbie była jej dwujajową bliźniaczką, jednak różniły się nie tylko z wyglądu, ale także z zachowania. Miały zupełnie odmienne rysy twarzy oraz charaktery, lecz można było znaleźć kilka podobieństw, po których dało się stwierdzić, że na pewno były spokrewnione. Kiedy się denerwowały, często odruchowo wtrącały jakieś hiszpańskie słowa, których nikt poza nimi nie rozumiał. Ich ojciec pochodził z Hiszpanii i dzięki temu umiały dosyć biegle posługiwać się tym językiem. Obie miały piwne oczy i długie czarne włosy, z tym, że u Layli układały się one w naturalne fale, a u Ibbie były idealnie proste.
Znaczącą różnicą były natomiast ich imiona: jedno angielskie, a drugie hiszpańskie. Ich rodzice poszli na kompromis, z czego wynikła ta dziwna mieszanka. Jednak najważniejszą rzeczą, którą wyraźnie się różniły, były ich cechy charakteru i przede wszystkim domy w Hogwarcie. Każdy, kto znał dziewczyny odrobinę bliżej, śmiało mógłby stwierdzić, że zaszła jakaś pomyłka i powinny zostać przydzielone dokładnie odwrotnie. Ibbie, która zawsze pakowała się w kłopoty, pyskowała i nie słuchała się nikogo oprócz siebie, trafiła do Gryffindoru, a grzeczna, poukładana Layla – do Slytherinu. Oczywiście to ta druga była w gorszej sytuacji, ponieważ nie potrafiła dostosować się do zachowania Ślizgonów. Po prostu do nich nie pasowała i nawet nie próbowała się wpasować. Nie przyjaźniła się z nikim ze swojego domu, starała się z nimi nie rozmawiać i całkiem ich ignorować. Często zastanawiała się, dlaczego tiara przydzieliła ją właśnie tam, ale nie znajdowała na to żadnej odpowiedzi. Wszystko wskazywało na to, że zwyczajnie się pomyliła.
Mimo tak odmiennych usposobień, siostry były jednocześnie swoimi najlepszymi przyjaciółkami. Ibbie za każdym razem wściekała się, kiedy dowiadywała się, że któryś ze Ślizgonów nabijał się z Layli i nie zamierzała przepuszczać im tego płazem. Może to z tego powodu tak często pakowała się w kłopoty i zgarniała szlabany, co nie podobało się jej rodzicom. Uważali, że Ibbie może w końcu zostać wyrzucona ze szkoły, a była już na szóstym roku, więc szkoda by było to wszystko zaprzepaścić.
W tym momencie drzwi przedziału się otworzyły i wszedł przez nie wysoki chłopak z nieuczesanymi brązowymi włosami. Miał krzywo zapiętą koszulę i wyglądał, jakby dopiero wstał z łóżka, więc siostry Pulentia od razu domyśliły się, że zaspał. Mimo tego Ibbie uśmiechnęła się szeroko i rzuciła mu się na szyję.
– Gdzieś ty był? – zapytała radośnie, zapominając już o rodzicach, którzy kilkanaście minut temu znowu prawili jej kazania na temat jej zachowania.
Szatyn zaśmiał się głośno, kiedy Layla dołączyła do ich niedźwiedziego uścisku. Dziewczyny były tego samego wzrostu i sięgały mu zaledwie do piersi, co często było tematem jego żartów. Objął je mocno, jakby nie widzieli się co najmniej przez rok.
– Znowu urosłeś – powiedziała z oburzeniem Ibbie, odsuwając się w końcu i wracając na swoje miejsce.
– W ciągu kilku dni? Raczej wątpię – odparł z rozbawieniem chłopak i bez problemu wciągnął kufer na jedną z półek.
Usiadł obok Layli i przymknął swoje intensywnie niebieskie oczy, jakby jeszcze się nie wyspał. Gdyby mógł, pewnie spędziłby w krainie Morfeusza całe życie. Zawsze z podekscytowaniem opowiadał przyjaciółkom swoje sny, które były naprawdę pokręcone, a one po prostu uwielbiały ich słuchać.
Nazywał się Adrian Gawkchar, ale wszyscy mówili na niego Gawky*, co zupełnie do niego nie pasowało, patrząc chociażby na to, że był szukającym w drużynie Gryfonów. Przyjaźnił się z bliźniaczkami już od drugiej klasy i byli praktycznie nierozłączni. Spotykali się codziennie, zazwyczaj na wieży astronomicznej, ale także podczas posiłków i między lekcjami. Oczywiście z Ibbie widywał się częściej, ponieważ należeli do tego samego domu i mieli razem treningi quidditcha, bo dziewczyna była ścigającą. Lecz mimo wszystko lubił obie siostry jednakowo i traktował je jak swoje własne.
Teraz zaczął zapinać guziki koszuli w odpowiednie dziurki, marszcząc przy tym czoło. Layla uśmiechnęła się szeroko i przeczesała palcami jego roztrzepane włosy, żeby odrobinę je przygładzić.
– Wyglądasz jak Potter. – Zachichotała, po czym starła pastę do zębów z jego policzka. – Budzik znowu ci nie zadzwonił?
Adrian wydał z siebie dźwięk pełen irytacji pod adresem „głupiego, mugolskiego urządzenia", a potem zaczął coś mamrotać o tym, że jego ciocia nie pomyślała o tym, żeby go obudzić.
– Nawet nie wyobrażacie sobie mojego przerażenia, kiedy otworzyłem oczy i zobaczyłem na tym piekielnym zegarku dziesiątą pięćdziesiąt – powiedział, wymachując rękami dla podkreślenia wagi sytuacji. – Dzięki Merlinowi byłem już spakowany, więc po prostu się ubrałem i teleportowałem tutaj z ciotką Jasmin, która na szczęście miała dzisiaj wolne, bo inaczej bym się tu nie dostał.
Po chwili w przedziale rozległ się głośny wybuch śmiechu, gdy szatyn opowiadał o swoim rozpaczliwym wrzuceniu kufra przez zamykające się już drzwi odjeżdżającego pociągu, a potem sam wskoczył do środka przez jedno z otwartych okien, taranując w ten sposób jakiegoś trzecioklasistę, który machał jeszcze do mamy.
– Musiałem sprawdzić, czy nic mu nie jest, ale wszyscy dookoła rechotali ze śmiechu tak głośno, że zupełnie nie słyszałem, co do mnie mówi – dodał, kiedy Ibbie i Layla zaczęły ocierać łzy rozbawienia z policzków. – Zgadnijcie, co mi powiedział.
Dziewczyny nie były jednak w stanie nawet się odezwać, nie mówiąc już o zgadywaniu czegokolwiek, więc Adrian uśmiechnął się jeszcze szerzej i przybrał zaskoczoną minę trzecioklasisty.
– „Już wiem, czemu nazywają cię Gawky" – zacytował młodszego chłopaka, a potem sam wybuchnął śmiechem. – Żałujcie, że tego nie słysza...
Urwał wpół słowa, ponieważ nagle otworzyły się drzwi ich przedziału i stanął w nich starszy o rok Ślizgon, który szczególnie naprzykrzał się Layli. Ian Mulciber obrzucił znudzonym wzrokiem ich twarze, które jeszcze przed chwilą były roześmiane, ale teraz diametralnie zmieniły swoje wyrazy.
– Mogłem się domyślić, skąd dochodzą te świńskie piski – mruknął ze złośliwym uśmiechem brunet. – Nie wiem, czy w ogóle jest sens, żeby prosić was o uciszenie się, bo i tak pewnie nie dotrze to do waszych małych móżdżków.
Po usłyszeniu tych słów Adrian podniósł się gwałtownie z siedzenia i stanął naprzeciw Mulcibera, mierząc go spojrzeniem pełnym obrzydzenia. Usłyszał cichy syk Layli, która najwyraźniej próbowała go powstrzymać, ale i tak wiedziała, że nic jej z tego nie wyjdzie. Zawsze stawał w ich obronie, niezależnie od tego, z kim miał do czynienia. Zdążył jednak tylko otworzyć usta, bo Ślizgon znowu się odezwał.
– Lepiej uważaj, co chcesz powiedzieć, Gawky – ostrzegł, uśmiechając się chłodno. – Tak się składa, że niektórzy mogą, a niektórzy nie mogą używać czarów poza szkołą. – Jakby na podkreślenie tych słów stuknął się w brodę, wyciągniętą z kieszeni różdżką.
– Tak się składa, że niektórzy mogą, a niektórzy nie mogą obić ci gęby bez korzystania z magii – odpowiedział swobodnie Adrian, idealnie naśladując ton Mulcibera.
Ibbie i Layla mimowolnie parsknęły śmiechem, a twarz Iana wykrzywiła się w grymasie.
– Myślę, że ty należysz do tej drugiej grupy – warknął, posyłając bliźniaczkom lodowate spojrzenie. – Naprawdę wydaje ci się, że byś mnie pokonał, Gawky?
Przez chwilę panowała cisza, podczas której dziewczyny zerknęły na siebie z zaniepokojeniem, czekając na odpowiedź przyjaciela. Wolały, żeby nie pakował się teraz w żadną bójkę, a już na pewno nie z Ianem Mulciberem, którego ciało składało się chyba z samych mięśni.
– Możemy to sprawdzić. – Adrian wzruszył ramionami, ale jednocześnie mocno je napiął.
Layla w jednej chwili zerwała się ze swojego miejsca i złapała chłopaka za rękę, żeby temu zapobiec. Ślizgon był nieobliczalny i mógł zrobić mu krzywdę, chociaż szatyn doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Wiedziała, że nie odpuści, póki Mulciber stał w ich przedziale, więc wcisnęła się między dwa wysokie i parujące testosteronem ciała. Poczuła, że Adrian położył dłonie na jej talii i zaczął ją odsuwać na bok, dlatego musiała działać szybko.
– Dzięki za wizytę, ale chyba powinieneś już wyjść – syknęła, próbując jednocześnie wyglądać groźnie i wyszarpnąć się z uścisku Gawky'ego.
Jedyną reakcją na jej słowa był głośny rechot, jaki wydostał się z gardła Mulcibera. Złapał dziewczynę za nadgarstek i wykręcił go tak mocno, że musiała wciągnąć gwałtownie powietrze i zagryźć zęby, żeby nie wydać z siebie żadnego odgłosu. Nie chciała dawać mu tej satysfakcji. Sekundę później Adrian uwolnił jej rękę ze szponów Ślizgona, a Ibbie rzuciła się na pomoc siostrze i chwyciła napastnika za przedramię, wykręcając mu je w ten sam sposób, jak on zrobił to przed chwilą Layli.
– Ty parszywy gnojku. – Adrian złapał chłopaka za kołnierz i potrząsnął nim mocno.
Mulciber ze złośliwym uśmieszkiem próbował odepchnąć od siebie wściekłego Gryfona i rozzłoszczoną Ibbie, która teraz drapała go do krwi, tworząc podłużne ślady na jego rękach, ale nie robiło to na nim wrażenia. Wyglądał na zadowolonego z przebiegu sytuacji.
– Jakiś problem? – Nagle usłyszeli za sobą czyjś głos.
Wszyscy w jednym momencie zastygli w bezruchu, więc musieli wyglądać naprawdę komicznie. Layla była wciśnięta w sam środek tej kotłowaniny. Adrian nadal obejmował ją jedną ręką w pasie, a drugą miał zamiar podbić oko Mulciberowi. Ibbie niczym rozjuszona kotka, stała z uchylonymi ustami i zdmuchiwała właśnie kosmyk włosów, który opadł jej na oczy, natomiast główny winowajca zmarszczył brwi, jakby nie spodobało mu się to, że ktoś przerwał mu „zabawę".
W końcu Adrian odetchnął głośno i zrobił krok do tyłu, ciągnąc za sobą przyjaciółki.
– Z tego, co widzę, to nie jest twój przedział, Mulciber, więc radzę ci się stąd wynosić – powiedział spokojnie James Potter, poprawiając włosy i mimochodem zahaczając dłonią o odznakę prefekta przypiętą do piersi. – Bo inaczej będę musiał dać ci szlaban, a chyba obaj tego nie chcemy, prawda? – Uśmiechnął się lekko, kiedy chłopak mruknął coś niewyraźnie pod nosem.
Ian rzucił jeszcze pełne irytacji spojrzenie na trójkę, którą wcześniej zaczepił, a potem odwrócił się na pięcie i skierował się z powrotem do swojego przedziału. Po jego minie można było wywnioskować, że to jeszcze nie koniec. Kiedy wreszcie zniknął, zatrzaskując za sobą drzwi, Adrian błyskawicznie złapał dłoń Layli, żeby obejrzeć, czy nic jej się nie stało. Zaklął cicho, gdy dostrzegł, że dziewczyna miała czerwone ślady na nadgarstku w miejscach, w które wbiły się palce Ślizgona.
– Wszystko w porządku? – zapytał Potter, patrząc uważnie na poszkodowaną.
Pokiwała głową w odpowiedzi i uśmiechnęła się, kiedy Ibbie, mrucząca coś po hiszpańsku, objęła ją ramieniem.
– Jakby co, jestem kilka przedziałów dalej – dodał jeszcze brunet, poprawiając okulary i pokazując palcem w prawo. – I nie polecam ci bójek, Gawky. Zazwyczaj niosą same... nieprzyjemne konsekwencje. – Przejechał dłonią po włosach i ruszył w przeciwnym kierunku, nie zważając na wlepione w niego trzy zaskoczone spojrzenia.
Patrzyli jeszcze przez chwilę za oddalającym się chłopakiem, a potem zatrzasnęli drzwi i usiedli z powrotem na swoich miejscach. Layla położyła rękę tak, aby Adrian nie widział zaczerwienień, ponieważ po jego minie wnioskowała, że mógłby nawet złamać zakaz używania czarów, żeby uśmierzyć jej ból. Na szczęście Ibbie zmieniła temat, pytając o Jamesa.
– Widzieliście to samo, co ja? Jak myślicie, z kim się pobił?
Adrian wzruszył ramionami, jakby niewiele go to obchodziło, za co został delikatnie kopnięty w kostkę przez Ibbie. Spojrzał wymownie w sufit, a dziewczyny zachichotały zgodnie.
– Przypomnijcie mi, dlaczego się z wami przyjaźnię – poprosił, uśmiechając się szeroko i tym razem otrzymał mocniejszego kuksańca od Layli.
Na szczęście przez resztę podróży nie byli już niepokojeni przez nikogo, ale wiedzieli, że Mulciber nie odpuści tak łatwo. Chłopak od dawna nie przepadał za Laylą, ale po dzisiejszym dniu to uczucie zdecydowanie się spotęgowało i mogli tylko liczyć na to, że nie odważy się zemścić na dziewczynie.
***
Julie od sylwestrowej nocy unikała Willa jak ognia, tłumacząc się złym samopoczuciem, przez co prawie nie wychodziła z dormitorium Aileen. Wiedziała jednak, że w końcu będzie musiała opuścić bezpieczny pokój przyjaciółki i zmierzyć się z rzeczywistością. Kiedy opowiedziała wszystko Krukonce, stwierdziła, że powinna ograniczyć swoje kontakty z chłopakiem już dawno temu. Planowała to od dłuższego czasu, ale ciągle coś stawało jej na przeszkodzie. Teraz było to jednak definitywne.
Nie mogła uwierzyć, że pozwoliła na to, żeby ją pocałował. W końcu miał dziewczynę i to nie byle jaką, tylko Natt, jej koleżankę! Obiecała jej przecież, że nie będzie już więcej kręciła się obok Willa, że zostawi jej wolną drogę. A przez ostatnie kilka tygodni spędziła z nim tyle czasu, że nie dało się tego zliczyć. Nie pamiętała dnia, w którym by z nim nie rozmawiała, co załamywało ją jeszcze bardziej. Zachowała się naprawdę paskudnie w stosunku do swojej współlokatorki. Miała ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu.
Po raz kolejny ukryła twarz w poduszce i jęknęła głośno, wyrażając tym swój nastrój. Aileen siedziała obok niej, klepiąc ją po plecach i próbowała polepszyć jej samopoczucie, jednak bezskutecznie.
– Posłuchaj, Juls. Musisz coś zjeść, bo inaczej zamienisz się w kościotrupa, a wtedy Will na pewno się domyśli, że coś jest nie tak. – Zmarszczyła brwi i zaraz się poprawiła: – Już się domyślił, ale wtedy domyśli się jeszcze bardziej. Chcesz tego? – zapytała, a ramiona Gryfonki mimowolnie uniosły się wraz z bezgłośnym chichotem.
Przekręciła głowę, aby móc spojrzeć na Johnson i zacisnęła mocno usta, żeby się nie uśmiechnąć. Nie mogła się uśmiechać po tym, co zrobiła. Nie miała takiego prawa. Aileen westchnęła ciężko i z zachęcającą miną podsunęła jej talerz z naleśnikami pod nos.
– Daj spokój. To on cię pocałował, co moim zdaniem było cudowne. I to on wszystko zepsuł, kiedy pomylił cię z Optone, co moim zdaniem było do chrzanu. To nie była twoja wina... – zaczęła dziewczyna, odgarniając poplątane włosy z twarzy Julie.
– Właśnie, on pomylił mnie z Natt – mruknęła Distim, zachrypniętym głosem. – A jakie ja mam usprawiedliwienie? Żadne, Aileen. Zdawałam sobie sprawę z tego, z kim się całuję. Nie pomyliłam go z jakimś wolnym facetem, doskonale wiedziałam, że chodzi z Natalie. Niedobrze mi, jak o tym myślę... – Dalsze jej słowa utonęły w poduszce, w którą znowu wepchnęła głowę.
Aileen odstawiła naleśniki na szafkę nocną i oparła się o jedną z belek, podtrzymujących granatowy baldachim. Spojrzała na zegarek na ręce, a potem zerknęła w stronę szuflady, w której chowała wszystkie listy od tajemniczego Aarona. Nie miała czasu, żeby do niego napisać, bo przez ostatnie kilka dni siedziała przy zrozpaczonej Julie, próbując postawić ją do pionu. Wychodziła tylko, żeby coś zjeść, a wtedy musiała mierzyć się z bratem, który chciał się czegoś od niej dowiedzieć. Nie pamiętał prawie niczego z ich Sylwestra, więc obawiał się, że to on zrobił coś, co sprawiło, że Distim nie wychodziła z dormitorium. Zapewniała go wielokrotnie, że Julie po prostu źle się czuje, ale jej nie wierzył, a Johnson już naprawdę nie wiedziała, jak pocieszyć dziewczynę.
– W końcu będziesz musiała stąd wyjść – zauważyła, kiedy usłyszała, że Julie zaczęła cicho łkać. – I to niedługo, bo zaraz przyjeżdżają moje współlokatorki i raczej nie ucieszą się, gdy zobaczą tu tę małą kupkę nieszczęścia... Proszę cię, nie płacz już przez to – dodała łagodnie, łapiąc brunetkę za rękę.     
Julie ponownie podniosła głowę i podparła się na dłoniach, żeby wstać. Na jej policzkach rozmazywały się łzy, które usilnie próbowała wycierać, ale ciągle przybywało nowych. Musiała się uspokoić, lecz nie potrafiła. Nie miała pojęcia, jak spojrzy Natalie w oczy. Ani jak spojrzy w oczy Willowi. Mogła tylko liczyć na to, że go nie spotka. Zamierzała trzymać się od niego z daleka i nie dopuścić więcej do podobnej sytuacji. Najchętniej też by o wszystkim zapomniała tak, jak Will, ale niestety nie było to takie proste.
Doszła do wniosku, że najlepiej będzie, jeśli nikt oprócz Aileen nie dowie się o tej sylwestrowej nocy. Nie byłaby w stanie przyznać się przed Natt do swoich czynów nawet, jeśli dzięki temu poczułaby się lepiej. Stwierdziła, że powinna na dobre wyrzucić Willa ze swoich myśli i ograniczyć kontakty z nim do minimum. Nie miała zamiaru więcej zrobić czegoś tak głupiego i nierozważnego, co jednocześnie pocięło jej serce na miliony maleńkich kawałeczków.
Gdy oznajmiła przyjaciółce, jakie są jej plany dotyczące jej brata, Aileen wygięła usta w dół, ale nie namawiała Julie do zmiany decyzji, ponieważ ją rozumiała. Brunetka jeszcze raz otarła łzy z twarzy i wstała z łóżka, żeby spakować swoje rzeczy i wrócić w końcu do wieży Gryfonów, w której nie była od ponad tygodnia.
Wreszcie zaczarowała kufer i teleportowała go do swojego dormitorium. Westchnęła cicho, kiedy Aileen chwyciła szczotkę i zaczęła rozczesywać kołtuny na jej włosach. Sama przestała się już przejmować swoim wyglądem, bo i tak musiała odpuścić sobie Willa, więc nie było ważne, co o niej pomyśli.
Zeszły razem po schodach do pokoju wspólnego Krukonów, a Johnson z uśmiechem ścisnęła przyjaciółkę za łokieć, dodając jej tym gestem otuchy.
– Dasz radę – zapewniła, po czym schowała szczotkę do kieszeni rozpinanego swetra.
Julie nie była tego taka pewna, ale chciała mieć to już za sobą. Wzięła kolejny głęboki oddech, zastanawiając się, co zrobi, jeśli spotka teraz Willa na dole. Nie była przygotowana nawet na zobaczenie go, a tym bardziej na jakiekolwiek pytania z jego strony. Ściągnęła usta i spojrzała na Aileen z przestrachem, nagle tchórząc, lecz Krukonka popchnęła ją do przodu, udaremniając jej zatrzymanie się.
– Mam nadzieję, że siedzi w swoim dormitorium albo wyszedł na stację, żeby poczekać na Nata... – zaczęła szeptem Julie, jednak urwała, gdy stanęły na ostatnim ze schodków.
Wbrew jej oczekiwaniom, Will siedział na jednej z kanap, opierając nogi na niskim stoliku. Był odwrócony plecami do dziewczyn i prawdopodobnie czytał jakąś książkę. Distim do reszty opuściła wszelka odwaga i, gdyby nie Aileen, pewnie pobiegłaby z powrotem na górę. Zmarszczyła brwi, zastanawiając się nad błyskawicznym przedostaniem się do wyjścia. Gdyby była wystarczająco szybka, może Will nawet by jej nie zauważył. Nie miała jednak okazji do wypróbowania swoich umiejętności sprinterskich, ponieważ w tej samej chwili szatyn odwrócił się w ich kierunku. Pod Julie natychmiastowo ugięły się kolana, więc przycisnęła dłoń do ściany, żeby się nie przewrócić.
Spokojnie, powtarzała sobie w myślach, kiedy chłopak podnosił się z kanapy. Ze wszystkich sił starała się, żeby jej twarz nie odzwierciedlała paniki, którą w środku czuła. Stała w miejscu jak sparaliżowana, co wcale nie przybliżało jej do ucieczki z tej sytuacji.
– Co się dzieje? – zapytał cicho Will, ale doskonale dało się go usłyszeć w pustym pomieszczeniu.
Podszedł do dziewczyn, zamykając po drodze książkę, do której wcisnął jakąś kartkę, aby zaznaczyć, w którym miejscu skończył czytać. Julie spojrzała na okładkę i wydała z siebie krótki odgłos, który mógł zostać zinterpretowany jako pisk albo gwałtowny haust powietrza. Cofnęła się, uderzając plecami i głową w ścianę, ale nie zwróciła na to uwagi. Aileen uniosła brwi do góry, nie wiedząc, o co chodziło jej przyjaciółce, która nagle pobladła jeszcze bardziej.
– Przepraszam, nie powinienem brać jej bez pytania – powiedział Johnson, widząc reakcję Gryfonki.
Julie nadal nie mogła uwierzyć w to, że czytał właśnie jej ulubioną książkę. Z jej wszystkimi niemądrymi dopiskami na marginesach! Przełknęła głośno ślinę, przymierzając się do odpowiedzi, lecz nie była w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa. Chętnie wyrwałaby mu powieść z ręki i wybiegła z ich pokoju wspólnego, ale wiedziała, że nie może tego zrobić.
– Będziesz miała coś przeciwko, jeśli ją pożyczę i dokończę? – zapytał Will, zaciskając palce na okładce.
Bezwiednie pokręciła głową, próbując pozbyć się wielkiej kluchy z gardła. Czuła na sobie badawcze spojrzenie chłopaka, jednak uparcie wpatrywała się w dywan, nie zamierzając pozwolić na żaden kontakt wzrokowy. Ścisnęła mocniej przedramię Aileen, którego od dłuższego czasu się przytrzymywała, aby przekazać jej bez słów, że ma już dosyć. Krukonka zrozumiała przekaz i po chwili złapała Distim za łokieć i pomogła jej zrobić kilka kroków do przodu.
– Odsuń się, Will. Mówiłam ci przecież, że Juls źle się czuje – mruknęła chłodno do brata.
Gdyby mogła, pewnie od razu zrobiłaby mu awanturę za to, jak potraktował jej przyjaciółkę, mimo że nawet tego nie pamiętał. Teraz odłożył książkę na najbliższy stolik i zmierzył Aileen uważnym spojrzeniem. Wyraźnie chciał się dowiedzieć, co jest grane, bo nie rozumiał niczego z zachowania siostry ani Gryfonki.
– Pomogę wam. Zaprowadzę cię do skrzydła albo wieży, gdzie wolisz – zaproponował, łapiąc Julie pod rękę i przejmując na siebie ciężar jej ciała.
Dziewczyna zerknęła z przerażeniem na Aileen, szukając u niej ratunku, ale morderczy wzrok brata wyraźnie ją uciszył. Zazgrzytała tylko zębami ze złości i uśmiechnęła się przepraszająco do brunetki, która musiała jakoś sama sobie poradzić.
– Naprawdę nie trzeba – wydusiła z siebie łamiącym się głosem. – Pójdę z A.
Znowu wpatrzyła się w podłogę, żeby nie zwracać uwagi na to, że Will właśnie jej dotykał. Modliła się w myślach, aby jak najszybciej ją puścił, bo inaczej istniało spore ryzyko, że zaraz wybuchnie niekontrolowanym szlochem. Czuła na sobie palące spojrzenie chłopaka, więc zrobiła krok w stronę wyjścia, mając nadzieję, że pozwoli jej odejść. On jednak trzymał ją mocno i zaraz zadał kolejne pytanie, które sprawiło, że miała ochotę zniknąć.
– Płakałaś?
Zacisnęła powieki, pod którymi zebrały się nowe łzy i pokręciła przecząco głową, chociaż na pewno znał prawdę. Na szczęście Aileen pospieszyła jej z pomocą.
– Nie. I puść ją w końcu. Chyba słyszysz, że woli iść ze mną.
Jej słowa podziałały na Willa, bo Julie poczuła, że jego palce się rozluźniły. Nie czekała, aż ją puści, tylko ruszyła truchtem do dużych drzwi po drugiej stronie pokoju, ciągnąc za sobą przyjaciółkę. Nie oglądnęła się ani razu za siebie, ale i bez tego Will z pewnością domyślił się, że po jej twarzy spływały właśnie strużki łez.
Nie wiedział jedynie, z jakiego powodu i Distim miała szczerą nadzieję, że nigdy się tego nie dowie.
***
James wracał właśnie do swojego przedziału po interwencji na korytarzu. Znalazł się tam akurat w odpowiedniej chwili, żeby zapobiec stłuczeniu szukającego Gryfonów na kwaśne jabłko. Był pewny, że mimo swojego bojowego nastawienia, Gawky jedynie bardzo by się poturbował w starciu z Mulciberem.
Podrapał się po policzku i otworzył najbliższe drzwi, za którymi czekali na niego Huncwoci... i Anne, którą zdążył naprawdę polubić i zauważył, że rozmowy z nią sprawiały mu prawdziwą przyjemność. Niestety jego przyjaciele nie podzielali tych uczuć razem z nim. Jedynie Remus zachowywał się wobec dziewczyny w porządku. Była Puchonką i chodziła do szóstej klasy, więc Syriusz podejrzewał, że mieszkała w dormitorium z tymi „nieszczęsnymi dziewuchami", które go tak irytowały i których imion nawet nie pamiętał. Black patrzył przez to na Anne raczej powściągliwie, obawiając się, że to jakiś podstęp ze strony tej upartej blondynki. Natomiast Peter był wyraźnie zirytowany jej towarzystwem, chociaż starał się to ukrywać. Nie podobało mu się to, że dziewczyna wcisnęła się do ich przedziału, powodując tym samym, że zabrakło miejsca dla Gabriele. To znaczy, było jeszcze jedno wolne siedzenie, ale Gabie nie zostawiłaby Emily samej, więc postanowiła usiąść gdzie indziej.
Właśnie dlatego, kiedy Potter wszedł do środka, jedynie Remus próbował wciągnąć Anne do rozmowy, natomiast Syriusz i Peter omawiali coś cicho między sobą. Brunet westchnął ciężko i opadł na swoje miejsce, a Puchonka od razu uśmiechnęła się do niego szeroko i zapytała, czy podczas obchodu działo się coś ciekawego. Opowiedział jej więc o bójce, której o mało co był świadkiem, a Anne pokiwała głową, jakby to było coś normalnego.
– Te bliźniaczki i Gawky są na moim roku, więc często ich widuję – wyjaśniła, ignorując głośne chrząknięcie Pettigrew, który dziwnym trafem zawsze krztusił się, gdy tylko zaczynała coś mówić. – Gawky wskoczyłby za nimi w ogień i wydrapałby oczy każdemu, kto na nie krzywo spojrzy. – Uśmiechnęła się z rozmarzeniem i zaraz dodała: – To całkiem urocze.
James przejechał wzrokiem po jej twarzy i uniósł kąciki ust do góry. Wpatrzył się w jej duże brązowe oczy, otoczone gęstymi rzęsami i podkreślone ciemnym cieniem. Musiał przyznać, że bez dwóch zdań była bardzo ładna, ale się z tym nie obnosiła. Zdążył już zauważyć, że pod makijażem ukrywa się niepewna siebie dziewczyna, która próbuje udoskonalić swój wygląd, żeby poczuć się lepiej. Szczególnie podobał mu się w niej jej charakterystyczny śmiech, który sprawiał, że samemu chciało się zaśmiać. A także to, że Anne patrzyła na niego, jakby był spełnieniem jej marzeń, co mile łechtało jego ego.
– Wydrapywanie oczu jest urocze? – zapytał niewinnie, żeby zobaczyć dołeczki w jej policzkach.
Zgodnie z jego oczekiwaniami, parsknęła śmiechem i oparła się plecami o okno, aby było jej wygodniej patrzyć na chłopaka.
– To zależy – odpowiedziała, poruszając brwiami. – Po prostu podoba mi się to, że aż tak się o nie troszczy – wytłumaczyła i westchnęła cicho pod nosem.
Położyła dłonie na kolanach, które podkuliła, a James przez chwilę się wahał, ale w końcu ostrożnie splótł palce z jej własnymi. Anne spojrzała na niego ze szczerym zdziwieniem, lecz także z radością i odwzajemniła uścisk z takim uczuciem, że poczuł przyjemne ciepło w środku.
– Chcesz przez to powiedzieć, że życzysz sobie, żebym wydrapał oczy Łapie i Glizdogonowi? – zapytał tak cicho, aby tylko ona go usłyszała.
Anne wybuchła perlistym śmiechem, który wyraźnie zburzył mury Blacka, na którego oboje w tym samym czasie spojrzeli. Chłopak patrzył przez chwilę na rudowłosą, oceniając w niej potencjalne zagrożenie, a potem uśmiechnął się do Jamesa, jakby aprobował jego wybór. Potter przewrócił oczami do przyjaciela, na co Syriusz zachichotał pod nosem i wrócił do przerwanej rozmowy z Peterem, który w przeciwieństwie do przyjaciela nadal mocno trzymał się w swojej niechęci do Puchonki.
– Nie ma takiej potrzeby – zapewniła, nadal szeroko się uśmiechając. – Podejrzewam, że Peter się na mnie irytuje, bo zajęłam miejsce tamtej brunetce, a Syriusz boi się, że jestem szpiegiem od Tiny i Melle – powiedziała swobodnie, a kiedy czterej chłopcy wytrzeszczyli na nią oczy ze zdziwienia, dodała tylko: – Potrafię obserwować i wnioskować, nie jestem głupia.
Zaskoczone miny Blacka i Pettigrew były tak komiczne, że James nie mógł powstrzymać się od wybuchnięcia śmiechem. Najwyraźniej nie spodziewali się, że ktoś obcy byłby w stanie tak łatwo rozszyfrować ich zachowanie.
– Gdzie jest wózek ze słodyczami? – Peter szybko zmienił temat, żeby odwrócić uwagę od swoich zaczerwienionych policzków.
Remus pokręcił głową z rozbawieniem i poklepał chłopaka po ramieniu.
– Daj spokój, Glizdogonie. Od dawna wiemy, że podoba ci się Gabie – powiedział, uśmiechając się zachęcająco, co wcale nie pocieszyło Petera.
Co chwilę otwierał i zamykał usta, jakby znalazł się w pułapce i przenosił wzrok z jednej twarzy na drugą, jednocześnie wydając z siebie jakieś bulgoczące dźwięki. Kiedy rozległo się pukanie do drzwi, zaczął rozpaczliwie grzebać w kieszeniach w poszukiwaniu monet, żeby zająć się czymś innym. W progu nie stanęła jednak kobieta, prowadząca zazwyczaj wózek ze słodyczami, a ktoś, kogo zupełnie się nie spodziewali.
W przedziale zrobiło się nagle gorąco, jakby ktoś podkręcił ogrzewanie o kilka stopni.
– Czego tu szukasz? – warknął ze złością Syriusz, sięgając do kieszeni, aby mieć różdżkę w pogotowiu.
Christian nie zwrócił jednak uwagi na jego wściekłą minę, tylko przeniósł wzrok na Pottera. Uniósł lekko brwi, kiedy dostrzegł obok niego rudowłosą dziewczynę, którą trzymał za ręce. James zagryzł mocno zęby i spojrzał na blondyna najchłodniej jak potrafił.
– Możemy porozmawiać? – zapytał Dulcos, drapiąc się po karku i pewnie zastanawiając się, czy to był dobry pomysł.
Pierwszy zareagował Black, który wstał z miejsca i zrobił jeden krok w stronę chłopaka. Na jego twarzy malowała się prawdziwa nienawiść, ponieważ nie mógłby wybaczyć mu tego, co zrobił jego najlepszemu przyjacielowi.
– Nie, nie możecie. A teraz wynoś się stąd albo ci w tym pomogę – syknął złowrogo i wyciągnął przed siebie różdżkę.
Krukon nie poruszył się, nadal wpatrując się w Jamesa. W jego oczach malowała się niema prośba, na którą z trudem się zdobył. Potter zaczął się zastanawiać, o czym chciał z nim rozmawiać i nagle przyszła mu do głowy myśl, przez którą poczuł niespodziewany przestrach.
– Coś się stało Evans? – zapytał cicho, po czym wymierzył sobie mentalny policzek za to, że głos mu zadrżał podczas wypowiadania jej nazwiska.
Dłonie Anne, które nadal ściskał, lekko zadygotały, więc puścił ją i zaczął podnosić się z miejsca.
– Nie, wszystko z nią w porządku – zapewnił szybko Christian. – Ale chcę z tobą porozmawiać – powtórzył z naciskiem.
James zastanowił się chwilę, rozważając wszystkie za i przeciw, jednak w końcu ciekawość wzięła nad nim górę i ruszył za blondynem na korytarz. Poczuł jeszcze, że Syriusz chwycił go za ramię i przytrzymał, więc odwrócił się do przyjaciela.
– Jesteś pewny? – zapytał, posyłając jednocześnie Dulcosowi mordercze spojrzenie, ale Potter pokiwał głową w odpowiedzi.
Zatrzasnął za sobą drzwi od przedziału i podszedł za chłopakiem do najbliższego okna. Przez chwilę miał przed oczami wizję, jak jeden wypycha drugiego z pędzącego pociągu, lecz zaraz ją odrzucił. Nie chciał zostać tym wypchniętym.
Założył ręce na piersi i spojrzał z oczekiwaniem na blondyna, dając mu do zrozumienia, żeby się streszczał. Christian wziął głęboki oddech i oparł się na parapecie, a potem w końcu utkwił wzrok w oczach Jamesa, który przez to czuł się niekomfortowo, ale nie miał zamiaru się odwracać i przegrać tego pojedynku. Zaciskał mocno pięści ukryte pod łokciami i czekał ze zniecierpliwieniem, aż chłopak się odezwie.
– Chciałem cię przeprosić – powiedział powoli Chris, a jego dłoń znowu powędrowała do karku. – Za wszystko. Ani przez chwilę nie pomyślałem nad tym, co robię. – Zamilkł na kilka sekund, podczas których James zmrużył oczy, jakby nie miał zamiaru tego słuchać. – Ale nie liczę na to, że mi wybaczysz i nagle staniemy się kumplami. – Zaśmiał się nerwowo, jednak Potter nadal był nieugięty. – Właściwie to przyszedłem tu dla Lily – przyznał wreszcie, a policzki mu poczerwieniały.
Widać było, że czuł się bardzo niezręcznie, lecz James nie zamierzał mu tego ułatwiać.
– Kazała ci mnie przeprosić? – zapytał kpiącym głosem, marszcząc przy tym brwi.
W oczach Christiana mignęła iskierka złości, którą szybko wygasił. Ściągnął usta i milczał przez następne kilka sekund, próbując się uspokoić. Na pewno nie pomagało mu to, że Potter miał niezły ubaw, kiedy go obserwował.
Żałosne, stwierdził brunet, starając się przekazać tę myśl samym spojrzeniem. Zaczął się zastanawiać, co Evans w nim widziała, bo on nie dostrzegał zupełnie niczego. Już chciał poczynić na ten temat jakąś uwagę, ale Dulcos postanowił w końcu odpowiedzieć.
– Nie wie, że tu jestem – mruknął, a brwi Jamesa mimowolnie uniosły się w wyrazie zdziwienia. Tego się nie spodziewał. – Posłuchaj, chodzi o to, że... Ona bardzo to przeżywa i przez ostatnie kilka dni...
Zaskoczenie na twarzy Gryfona ustąpiło miejsca irytacji. Nie miał najmniejszej ochoty słyszeć o biednej Evans, która od Sylwestra musiała znajdować pocieszenie w ramionach Dulcosa. Wiedział, że zatrzymała się u niego, ale wcześniej nie chciał dopuścić tej myśli do siebie. Skrzywił się, jakby go coś zabolało i odsunął do tyłu, zaciskając pięści jeszcze mocniej.
– Mam głęboko gdzieś, co teraz czuje – warknął niezbyt zgodnie z prawdą. – Mogła o tym pomyśleć, zanim zaprosiła cię do mojego domu.
Christian uniósł dłonie w obronnym geście i zrobił taką minę, jakby rozumiał zachowanie Jamesa, co sprawiło tylko, że chłopak jeszcze bardziej się zirytował.
– Lily wie, że źle zrobiła, ale nie cofnie już czasu. Ona... strasznie się obwinia i widzę, że naprawdę cierpi. – Zacisnął usta i odwrócił wzrok od przenikliwych tęczówek Pottera, jakby to, co chciał powiedzieć sprawiało mu trudność. – Zależy jej... na tobie – mruknął cicho, krzywiąc się delikatnie.
Przez chwilę obaj nic nie mówili, a ostatnie zdanie wisiało w powietrzu, kąsając ich swoim znaczeniem. James kręcił głową, starając się nie dopuścić do siebie słów blondyna, ale nie potrafił się odezwać i zaprzeczyć. Nie chciał temu zaprzeczać i to właśnie było najgorsze.
– Dlatego proszę cię, żebyś z nią porozmawiał, kiedy do ciebie przyjdzie... A przyjdzie na pewno – dodał Krukon, wykręcając sobie palce i znowu spoglądając rozmówcy w oczy. – Przynajmniej wysłuchaj tego, co ma ci do powiedzenia. I... jeszcze raz za wszystko przepraszam.
Potter kiwnął po prostu głową, przyjmując przeprosiny do wiadomości, ale nie miał zamiaru wyciągać dłoni na zgodę i wiedział, że Dulcos na pewno był tego świadomy, zanim do niego przyszedł. Zagryzł mocno zęby, obserwując, jak chłopak odsuwa się od parapetu i rusza wzdłuż korytarza do przedziału, w którym czekała na niego Evans.
Z każdą kolejną sekundą nienawidził go coraz bardziej, ponieważ zaczął zdawać sobie sprawę z tego, że Christian jednak nie był takim palantem, za jakiego wcześniej go uważał. Stwierdził, że Krukon zasługiwał na uczucie, którym darzyła go Lily, ale to odkrycie zdecydowanie pogorszyło mu nastrój. W każdym jego ruchu widział, że był całkowicie zakochany w Evans i zrobiłby dla niej wszystko, nawet przeprosił największego rywala w starciu o jej serce.
Zacisnął powieki i oparł głowę o szybę, zastanawiając się, czy byłby w stanie zdobyć się na coś podobnego. Czy byłby w stanie wybaczyć jej po tym, co mu zrobiła? Pewnie tak, gdyby tylko trochę dłużej nad tym rozmyślał, więc wrócił do przedziału, starając się raz na zawsze wyrzucić Evans ze swojego życia, chociaż wiedział, że to nie będzie proste.
***
Gabriele siedziała w Wielkiej Sali, podpierając brodę na dłoni i automatycznie mieszała widelcem w talerzu, choć nawet na niego nie patrzyła. Od jakiegoś czasu wzrok miała utkwiony lekko ponad ramieniem Petera, więc dla każdego postronnego obserwatora byłoby oczywiste, że dziewczyna uważnie słuchała kolegi, który mówił coś, rzadko spoglądając na jej twarz, jakby był czymś zawstydzony. Może także myślał, że brunetka wpatrywała się tak uważnie właśnie w niego, jednak nie wiedział, że za jego plecami miała o wiele ciekawsze widoki. Obserwowała stół Puchonów, przy którym siedział ten dziwny chłopak, który potrącił ją jeszcze przed świętami, kiedy szła razem z Syriuszem i Remusem do kuchni. Nie potrafiła wyrzucić z głowy wściekłego spojrzenia, którym ją wtedy obdarzył. Od tamtej pory wracała do tego wydarzenia wielokrotnie i było jej głupio, że zaczęła o nim mówić w taki sposób, jakby wiedziała o nim wszystko, podczas gdy jej wiedza na jego temat ograniczała się wyłącznie do plotek.
Teraz śledziła wzrokiem jego sylwetkę na tle suto zastawionego blatu. Dookoła Puchona było około sześciu wolnych miejsc, przez co uczniowie przy innych częściach stołu musieli się ściskać. Widać było, że nie chcieli się nawet do niego zbliżać, czego Gabie zupełnie nie rozumiała do czasu, aż zobaczyła, jak patrzył na swoich sąsiadów, którzy i tak znajdowali się kilka miejsc od niego. Podejrzewała, że gdyby ktoś próbował usiąść w tej wolnej przestrzeni, zaraz zostałby zgromiony spojrzeniem i prawdopodobnie uciekłby w popłochu.
Chłopak zaczął ją intrygować i chętnie dowiedziałaby się, dlaczego zupełnie do nikogo się nie odzywał, ale wiedziała, że nie miała żadnych szans na poznanie prawdy. W czasie swojej krótkiej obserwacji zdążyła jednak zauważyć kilka istotnych szczegółów. Blondyn często drapał się po prawej dłoni – wyłącznie po prawej, co wydawało jej się zaskakujące. Poza tym napinał mocno ramiona, podciągając je prawie pod szyję, jakby obawiał się jakiegoś zagrożenia. Jeszcze ani razu nie widziała go rozluźnionego, o uśmiechu nawet nie wspominając. Z takiej odległości nie mogła dostrzec koloru jego oczu, tym bardziej, że wpatrywał się w swój talerz, ale wyobrażała je sobie jako dwa czarne punkty.
Powoli przeniosła wzrok na jego zmarszczone brwi, które były odrobinę przysłonięte przez opadające na czoło blond włosy i w tym samym momencie chłopak gwałtownie podniósł głowę. Jej oczy z prędkością błyskawicy powędrowały do Petera, a jej usta uniosły się w uśmiechu, chociaż jej serce biło zdecydowanie za szybko. Omal nie dostała zawału z przerażenia. Nie spodziewała się, że Puchon mógł tak nagle poderwać się znad talerza. Czyżby poczuł na sobie jej świdrujące spojrzenie? Zerknęła ponownie w jego kierunku, ale najwyraźniej nie domyślił się, że to ona mu się przypatrywała, bo rozglądał się, jakby szukał potencjalnego podglądacza. Jej twarz zrobiła się gorętsza od reszty ciała, więc chwyciła pasma włosów wepchniętych za uszy i zasłoniła nimi zaczerwienione policzki.
Westchnęła pod nosem, po czym wreszcie podniosła widelec do ust, chociaż z trudem przełykała jedzenie. Wyciągnęła dłoń po szklankę z wodą, ale w tej samej chwili poczuła szturchnięcie z prawej strony, gdzie siedziała Emily. Brunetka zerknęła na przyjaciółkę, żeby sprawdzić, o co chodzi, ale dziewczyna tylko wskazała brodą w stronę Petera, a na jej twarzy błąkał się uśmiech rozbawienia. Gabriele uniosła brwi i przeniosła wzrok na chłopaka, który wyglądał na zdenerwowanego. Na jego czole lśniły krople potu, a widelec w jego dłoni lekko dygotał, ale Gabie nie potrafiła się domyślić przyczyny.
– To... Co o tym myślisz? – zapytał cicho, wpatrując się w nią z napięciem.
Podrapała się lekko po głowie, próbując sobie przypomnieć, o czym mówił Peter, zanim zaczęła gapić się na tamtego Puchona. Chyba wspominał coś o jakimś dowcipie na powitanie uczniów po przerwie świątecznej, lecz nie była tego do końca pewna. Spojrzała jeszcze raz na Emily, jednak nie umiała wyczytać podpowiedzi z jej twarzy. Doszła do wniosku, że Pettigrew przez ostatnie kilka minut przedstawiał jej swój plan żartu i teraz pytał ją o zdanie, ponieważ Huncwoci często radzili jej się w takich przypadkach. Nie chciała, żeby się domyślił, że kompletnie go nie słuchała, więc uśmiechnęła się do niego szeroko i wreszcie odpowiedziała na jego pytanie.
– Myślę, że to świetny pomysł.
Jej słowa spowodowały jednak dziwne reakcje u jej przyjaciół. Emily zadławiła się sokiem, który właśnie piła i zaczęła się krztusić, próbując złapać oddech. Gabriele poklepała ją po plecach, aby jej pomóc, zauważając jednocześnie na sobie wytrzeszczone oczy Petera. Chłopak wyglądał, jakby nie mógł uwierzyć w to, co właśnie usłyszał. Jednak najbardziej zdziwiła ją reakcja Syriusza, który zaczął klaskać, śmiejąc się głośno.
Uniosła brwi jeszcze wyżej, nie rozumiejąc ich zachowania. Doszła do wniosku, że Peter wcale nie pytał jej o zdanie na temat planowanego dowcipu, ale nic innego nie przychodziło jej do głowy. Emily nadal kaszlała, zasłaniając usta dłonią i zwracając na siebie uwagę najbliżej siedzących Gryfonów, więc Gabie nie mogła liczyć na jakieś wyjaśnienia z jej strony. Czuła się całkiem zdezorientowana i na pewno było to widać po jej minie, choć starała się to ukryć i udawać, że wie, o co chodzi.
– Bardzo się cieszę – wydukał Pettigrew, w końcu dochodząc do siebie.
Teraz na jego twarzy widniał szeroki uśmiech, a widelec w jego dłoni przestał się trząść. Brunetka także się uśmiechnęła, mimo że nadal nie rozumiała, co się działo. Usłyszała, że Syriusz parsknął z rozbawienia, więc najwyraźniej domyślił się prawdy. Nawet się temu nie dziwiła, bo chłopak zawsze potrafił ją przejrzeć. Był jej najlepszym przyjacielem, na równi z Emily, i kochała go jak brata, ale w tym momencie posłała mu zirytowane spojrzenie, chcąc tym samym wymusić na nim jakąś podpowiedź. Black uśmiechnął się do niej, odgarniając włosy z czoła i już miał coś powiedzieć, lecz z wyjaśnieniami niespodziewanie przyszła Em, która w końcu przestała się dławić.
– Chcesz iść z nim na randkę? – wycharczała ze szczerym zdziwieniem.
Gabriele aż podskoczyła na ławie z zaskoczenia, a potem popatrzyła na Petera, na którego twarzy w tym momencie pojawiło się rozczarowanie i zawód, jakby przygotowywał się na to, że dziewczyna zaraz cofnie swoje słowa. Wiedziała, że nie mogła mu tego zrobić. Pewnie, gdyby wcześniej usłyszała właściwe pytanie i tak by się zgodziła, bo dlaczego miałaby odmówić? Nie spodziewała się, że Pettigrew czuł do niej coś więcej niż tylko zwykłą przyjaźń, ale nie zamierzała z tego powodu nie dać mu szansy.
– Tak, chcę – odpowiedziała stanowczo i uśmiechnęła się znowu do chłopaka.
Przez resztę kolacji nie patrzyła już w stronę stołu Puchonów i słuchała uważnie tego, co mówił do niej Peter, żeby uniknąć podobnych nieporozumień. Widząc jego rozradowaną twarz, upewniała się tylko w tym, że postąpiła prawidłowo. O ile była odpowiednio poinformowana, Pettigrew jeszcze nigdy nie miał dziewczyny na poważnie, dlatego cieszyła się, że może go w jakiś sposób uszczęśliwić. W końcu był jej przyjacielem i całkiem dobrze się dogadywali, więc co mogło nie wyjść?
Musiała po prostu zapomnieć o tajemniczym Puchonie, który zdążył zagnieździć się w jej głowie.

    *Gawky (ang.) - niezdarny
***
Witam serdecznie,
Właśnie zaczęły się wakacje dla tych, którzy musieli pomęczyć się w szkole trochę dłużej niż ja. Właściwie ten czas mija mi tak szybko, że pewnie nic nie zdążę zrobić i nawet się nie obejrzę, a wróci rok szkolny.
Ten rozdział miał być dużo, dużo dłuższy, miał mieć więcej wątków i tak dalej, ale stwierdziłam, że tutaj go przerwę. Jest dość nudny i raczej nic się nie dzieje, stwierdziłam, że to taki zapychacz, ale trudno. Wprowadziłam trzy nowe postacie, z których dwie powstały w mojej głowie całkiem niedawno. Ogólnie stworzyłam sobie pobieżny plan całego opowiadania, więc przynajmniej już dokładnie wiem, co się wydarzy, bo przyznam, że na samym początku znałam tylko zakończenie :D
Ostatnio czytałam jeden z poprzednich rozdziałów i zorientowałam się, że nagle zmieniłam kolor włosów Gabriele, bo wcześniej była szatynką, a potem pisałam, że jest brunetką, więc poprawiłam wszystko na tę drugą wersję.
Jeju, ten rozdział ma piętnaście stron, ale praktycznie nic się w nim nie dzieje, więc mam nadzieję, że nie zaśniecie, czytając go. I że w ogóle doczytacie do końca.
Nie było tu konfrontacji Lily z Jamesem, chociaż była w planach, ale pojawi się na pewno w przyszłym rozdziale. Jak i wątek Syriusza i Melle.
Zaraz dodam Ibbie i Adriana do zakładki Bohaterowie, więc jeśli ktoś chce zobaczyć, kto ich „gra" to zapraszam serdecznie. Layla była tam już wcześniej, chyba nawet od początku.
Okej, to chyba tyle, bo już nic więcej nie pamiętam.
Wzięłam się za nadrabianie Waszych blogów i już dość dużo przeczytałam, ale te, gdzie miałam najwięcej zaległości zostawiłam sobie na koniec i niedługo się za nie zabiorę.
Jest tak koszmarnie gorąco, że nie mogłam nawet siedzieć w swoim pokoju i pisać tego rozdziału, więc zrzucam wszelkie winy na pogodę. Na szczęście jutro podobno ma być już chłodniej i mam nadzieję, że to się spełni.
Pozdrawiam gorąco (albo zimno) i życzę miłych wakacji, aby płynęły jak najwolniej i nigdy się nie kończyły.
Całusy!

23 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Omomomomomomomommomomomomomommmmm!
      Kooooooochaaaaaaam Anne <3 Ubóstwiam tą dziewczynę! Nie da się ukryć, że niesamowicie przypomina mi Lydię. Swoim zachowaniem sprawia, że to ją widzę przed oczami. Jest umalowana i gra lekko głupią, ale naprawdę jest miła, pomocna i bardzo inteligentna i spostrzegawcza. Cała Lydia! <3 W dodatku Anne "gra" Holland co potęguję moją miłość do tej postaci! *o*
      Jak mówiłam wcześniej szipuję Anne z Regulusem XD Lovki, kisski i uściski dla nich! <3
      Niedawno uświadomiłam sobie, że przecież Lily i reszta są u Ciebie na siódmym roku i zostało im pół roku szkoły! Dostaję przez to paranoi, że nie będzie parek, na które tak zgorzkniale liczę... Jily, Syrelle - koniecznie na nich czekam! - Willie - Ich również nie popuszczę i dosłownie pęknie mi serce, jeśli któreś zginie, bądź Will wybierze Natt (pomijajmy, że już ją wybrał XD) - Reanne - Największy szip życia tutaj, hihihi <3.
      Rany, więcej się rozpisuję o moich uzależnień! Ciesz się, że nie wchodzę tutaj na tematy takich szipów jak Stydia, Bellarke czy Care, bo bym nie umiała przestać pisać, hihi ;3
      Dobra! Przechodząc w końcu na temat samego rozdziału, to:
      Uwaga, Uwaga, Uwaga!
      James jest zdecydowanie zbyt miękki! Gdyby to mnie dotyczyło i to ja byłabym na miejscu Jamesa, to:
      a) Powiedziałabym, żeby s*********!
      b) Obiłabym mu porządnie gębę, że by go ta jego mamuśka nie poznała!
      c) Pomogłabym mu wyskoczyć z pociągu!
      Taaaaa, to i tak te najdelikatnijesze rzeczy jakie bym mu zafundowała. Chris u mnie jest martwy i mam nadzieję, że zgnije w ziemi, gdzie go zjedzą robale!
      W dodatku przeraziłam się, że Chris jest tak samo jak ja raczkiem! A jakby tego było mało, ma urodziny zaledwie 4 dni przede mną!!! W tej chwili przeszłam traumę, jak coś tak obrzydliwego mogło się wylęgnąć w tak cudownym okresie roku! Chyba muszę się zapisać do Staynera, terapeuty od zespołu stresu pourazowego! *Jedno małe kłamstwo tak bardzo!*
      A tak na marginesie toooooo... Wyszła okładka 3 części Czerwonej Królowej! Co to jest?! Korona z kości ociekająca srebrną i czerwoną krwią!!! To na finał szykuje się bomba!!!!
      #teamCalspadajMaven <3
      Chociaż i tak nic nie przebije mojej wczorajszej miny podczas finału GoT! Wtedy to mnie piorun poraził!

      Usuń
    2. No i miałam nie zbaczać z tematu... ughhhh...
      Wracając do Jamesa, to mam ogromną nadzieję, że gdy Lily do niego podejdzie i będzie go wielce przepraszać, to James ją kopnie w dupę! Ha! Niech zobaczy, co to znaczy cierpieć! Liczę, że będzie dla niej chłodny, zdystansowany i całkowicie obojętny wobec jej gadki. I niech na końcu powie " Aha, skończyłaś?"! Lily należy się ogromny kopniak w dupę za jej zachowanie!!!
      A no i bardzo dobrze, że Chris obawia się Jamesa i ma wobec niego respekt! Zdecydowanie mu się należy!
      Boże, Boże, Boże!
      Gawky to mój bóg! Ja wprost ubóstwiam takich niezdarnych chłopców! Bo po co komu Maczo, gdy ma się do dyspozycji tak słodkiego niezdarę *o* Gawky jest, oooooo mój boże <33333 Ta uwaga, że wszedł do pociągu przez okno roztopiła ma serducho! <3 Była przesłodka i aż sobie wyobraziłam tę scenę! Liczę i zarazem błagam o mnóstwo scen z Gawky'm! <333
      A same siostrzyczki też są boskie! Strasznie lubię, gdy chłopak przyjaźni się z dziewczynami i jest w stanie wskoczyć za nimi w ogień! Uwielbiam ich relacje, a wiem, że Ty również nie zawiedziesz mnie ze swoim pomysłem na ten wątek!
      Julie! Moja biedna Julie! Gdybym tylko mogła, to wskoczyłabym w pociąg i do ciebie przyjechała i mocno Cię uściskała! Kocham cię, malutka i wiedz, że wierzę w ciebie! Wierzę, że to ty w końcu zdobędziesz serce Willa! A jeśli chodzi o Willa, to myślę (no i mam nadzieję! A co za tym idzie nie przewiduję innego rozwiązania!), że nie da Julie spokoju, chcąc się dowiedzieć, o co chodzi. Zdaje mi się, że będzie w tym dociekliwi, tak, że Julie w końcu pęknie i wybuchnie mówiąc mu o pocałunku i jak w tamtej chwili złamał jej serce i że jest w nim od początku zakochana i że pogodziła się, że nic z tego nie będzie, że on woli Natt i będzie wtedy chciała odejść, ale Will chwyci ją za nadgarstek i przyciągnie do siebie i spojrzy w jej oczy i ją pocałuje!!! <3333 Awwwwww, ale bym wtedy piszczała!!! <333333 Tylko troszkę ciszej niż gdyby Stydia miała pocałunek albo się zeszła *o* Tak więc, Willie forever! <3
      To było słodkie jak Pete poprosił Gabi o randkę, a ona nie wiedząc o co chodzi się zgodziła. Dodatkowo ma u mnie wielkiego plusa, że jak już się dowiedziała, o co chodzi, to dalej trwała przy swoim, nie chcąc zranić przyjaciela. To naprawdę było coś! Słodziutkie!
      Nie tylko Gabi tak ciekawi ten Puchon! Ja również jestem nim zaintrygowana! Czekam na jego wątek i kolejną konfrontację z Gabi *o*
      To chyba na tyle. Rozdział był cudowny! Czekam na kolejny bardzo niecierpliwie! <33 Jily, Syrelle, Willie i Reanne <333
      Życzę weny i mile spędzonych wakacji!
      Pozdrawiam, Livv {dryfujaca-lilia.blogspot.com}

      Usuń
    3. Ojoj, jaki długi komentarz! Przepraszam, że tak późno na niego odpisuję...
      Szczerze mówiąc, JESZCZE nie oglądałam TW, więc nie mam pojęcia, jaka jest Lydia, więc to trochę śmieszne, że udało mi się zrobić Anne do niej podobną :D W sumie chyba mam do tego szczęście, bo ostatnio zauważyłam też podobieństwo jednego bohatera do postaci, którą odgrywał aktor, grający go. Haha, tak to zagmatwałam, że pewnie nic nie zrozumiesz, ale kiedyś do tego wrócę, jak już będzie wiadomo, o kogo chodzi :D
      Co do Anne i Regulusa - nie planuję ich na razie łączyć, ale nigdy nic nie wiadomo, bo wcześniej też czegoś nie planowałam, a teraz zmieniłam zdanie. (Znowu gmatwam). Nie wiem jeszcze, czy kiedyś się choćby na dłużej spotkają, ale to całkiem możliwe, bo w końcu oboje są w szóstej klasie.
      Jeśli chodzi o to, że zostało im tylko pół roku, to zapewniam, że wiele się jeszcze zdarzy i mogę powiedzieć, że doczekasz się na te parki, ale czy na wszystkie? Zobaczymy :)
      Haha, nie powinno mnie to bawić, ale ta nienawiść do Chrisa po prostu sprawia, że się uśmiecham, chociaż ja akurat nic do niego nie mam :D
      Niestety, Czerwonej Królowej nie czytałam, tak jak nie oglądałam większości seriali, które chciałabym obejrzeć, ale może znajdę na to w końcu czas. Jak na razie mam za sobą dopiero Doctora Who i trzy sezony TVD, więc powinnam się sprężać i oglądać resztę, bo mam ich w planach naprawdę wiele. Nie mówiąc już o filmach. Nie wiem, co ja robię z czasem, że zupełnie na nic mi go nie starcza :D
      Ok, też zboczyłam trochę z tematu.
      Hahah, James na pewno nie będzie pozytywnie nastawiony do tej "rozmowy", a to "skończyłaś?" rozbawiło mnie tak bardzo, że postanowiłam tego użyć, mam nadzieję, że się za to nie obrazisz :)
      Cieszę się, że spodobał Ci się Gawky <3
      Ooo, Julie na pewno byłoby miło, że ktoś jej tak kibicuje. Hahah, co do tego szczegółowo opisanego momentu Willie... Julie raczej nie powie mu o tym pocałunku, ale to nie znaczy, że Will się o nim nie dowie ;)
      Puchon na pewno jeszcze się pojawi i nie zabraknie jego konfrontacji z Gabie, ale na to trzeba trochę poczekać.
      Dziękuję Ci pięknie za taki długi i kochany komentarz. Także życzę weny i wspaniałych wakacji.
      Pozdrawiam gorąco i przesyłam milion całusów :*

      Usuń
    4. O kurczę, hihihi napewno się nie obrażę! Jestem wręcz przeszczęśliwa, że moje stwierdzenie znalazło miejsce u Ciebie *o*

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!
      I low U, X! Boże, kocham (go) tak bardzo.
      Wiem, że będzie cudowną postacią, w końcu wzięłaś wizerunek takiego aktora.
      *Dobra, koniec fangirlingu*.
      A ogółem to mega podoba mi się wątek z "tym chłopakiem od Gabie" (wiem, jak będzie miał na imię, ale ciii. Kath taka spostrzegawcza). Nie mogę się doczekać, jak będzie go więcej, jakiś rozmów z Gabie.
      Ogółem to ciekawi mnie sprawa Gabie. Jest zafascynowana tym chłopakiem i tylko czekać, aż narodzi się coś więcej ^^. Coś czuję, że będzie jakiś chłodny i taki skryty w sobie. Mimo to - czekam, czekam, czekam!
      Jak wiesz, nadrabiałam ostatnio rozdziały, więc będę tutaj pisać od razu o poprzednim.
      Lily wkurzyła mnie tak bardzo, że ksiilsowoja. Nie dość, że James otworzył przed nią swoje drzwi, dał jej cholerny prezent na święta, to ona zaprosiła sobie na przyjęcie Chrisa i pozwoliła go uderzyć! Chris też nie miał za gorsz kultury, bo wielce się usprawiedliwiając, że James by to zrobił, u d e r z y ł Pottera. Zabić, spalić i zakopać. Oby dwoje.
      Już nie będę wspominać o tym, że Lily śmiała być taką suką i spoliczkować Jamesa. Boże, ja bym chyba nie mogła wybaczyć jej czegoś takiego. Ale to może dlatego że jestem zawistna?
      Ciekawe, co zrobi Potter. Znając jego - wybaczy jej. Może to dobre, a może i nie.
      Uśmiechnęłam się przy tym fragmencie, kiedy to G troszkę nieświadomie umówiła się z Peterem. Chłopak chociaż szczęśliwy :D. Aczkolwiek i tak nie daję im szans. G chyba podoba się ktoś inny. No i szczerze wątpię, że jest zainteresowana Glizdkiem, skoro jest jej przyjacielem.
      Dalej: Julie. Julie, Julie, biedna Julie. Serio jej współczuję. Will jest świnią. Okay, może i ona jest coś winna, ale przecież ona jest tylko beznadziejnie zakochana. Do tego cały czas czuje się gorsza i to widać jak na dłoni - szczególnie wtedy, kiedy jest mega zazdrosna o Natt. Julie po prostu ma za pewnik to, że nikt jej nie chce. To smutne, serio. I to właśnie tutaj są dwa fronty! Will zachowuje się, jakby nie wiedział, kogo wybrać, mimo że jest przecież w związku z Natalie.
      Lubię Willa bardziej od Chrisa, może to przez te urocze scenki z Julie, ale teraz ta jego niewiedza mnie wkurzała okropnie. Ale cóż - upił się, więc widzi konsekwencje :).
      Chociaż lekko mi go szkoda, no, ale trudno.
      Moje topki w tym rozdziale: Julie, Gabie, TAJEMNICZY-PAN-KRUKON, Syriusz, James i Remus.
      Wgl to Syriusz jest taki oddany, awww. Ten napis: Potter i Black - wygryw. Serio, hahaha.
      Zawsze było mi szkoda Remusa - on always taki biedny i tylko łezka w oku się pojawia, gdy się czyta o pełni. Ale jest dzielny. I to najważniejsze.
      Bliźniaczki i Gawky >>>>>. Są taaacy super :D. Przypominają mi moje francuskie bliźniaczki i Tony'ego z WO :D.
      Tak coś czuję, że Gawky'emu się któraś z nich podoba ^^. (Znowu C&T, haha). Ale zanim ja do nich dojdę... Ach.
      Po mojej nieobecności (szkoła, szkoła, szkoła) powinnaś dostać komentarz na chociaż 3 strony, ale nie mam do tego siły, szczególnie, że miałam już taaaki długaśny ten kom, a mi się usunął ;-;. Przepraszam ;ccc.
      Wchodziłam również w zakładkę "Bohaterowie" i mi się podoba :D. Idealni aktorzy, serio. A gif z Andrew wygrał wszystko, Booże <3. Chociaż jego zdjęcie też jest niczego sobie. No nie zapominajmy o Samie i Benie, ekhem.
      Przepraszam jeszcze raz za taką nieobecność i niesubordynację, ale postawiłam sobie cel i musiałam go dokonać, co mi się udało, ale ciii. Czekam na rozdział 24, mam nadzieję, że w nim będzie również tyle emocji. No i - ładnie proszę - niech będzie rozmowa Gabie i TEGO-KTÓREGO-IMIENIA-NIE-WOLNO-WYMAWIAĆ :D. Boże, maj lovelovelove szip :D. Już mam dla niego nazwę, haha xd.
      No cóż więcej... Pozdrawiam serdecznie, życzę bardzo dużo weny, liczę na szybkie spotkanie przy następnej notce :3.
      Uściski, K.

      Usuń
    2. Na wstępie dziękuję bardzo za taki długi komentarz, tym bardziej, że poprzedni Ci się usunął, co potrafi naprawdę zirytować.
      Co do tajemniczego chłopaka od Gabie, (którego imienia faktycznie nie podałam, ale można je odgadnąć, jeśli się jest tak spostrzegawczym ^^), to na pewno będzie go więcej. Ale rozmów między nimi na razie nie przewiduję, bo skoro nie odzywa się do nikogo, nie zrobi nagle wyjątku dla Gabriele. Chociaż byłoby miło :D
      Tak, prawdopodobnie będzie chłodny i nie da się tak łatwo "przeniknąć", ale to się jeszcze okaże.
      Fakt, Lily się nie popisała, zapraszając Chrisa i rozumiem, że możesz być na nią wkurzona. W sumie sama byłam na nią wkurzona, kiedy to pisałam ^^ To prawda, że to nie jest żadne usprawiedliwienie, ale też raczej wątpliwe, żeby James nagle po prostu go puścił i się odsunął. Prędzej czy później komuś puściłyby nerwy i nieszczęśliwie (dla niego) był to właśnie Chris. Nieszczęśliwie w tym sensie, że teraz zraził do siebie wszystkich czytelników :D
      Myślę, że akurat ten policzek byłby łatwiejszy do wybaczenia od reszty rzeczy, ale rzeczywiście, James nadal jest na nią wkurzony i nie da się szybko przeprosić.
      Co do Gabie i Petera. Gabriele podoba mu się od dłuższego czasu, więc będzie się starał ją do siebie przekonać. Myślę, że G spróbuje zaangażować się w ten sam sposób i może nawet jej się to uda, ale nic więcej nie zdradzam.
      Racja, Julie jest po prostu beznadziejnie zakochana. Ładne podsumowanie :)
      I tak, czuje się gorsza, bo jest bardzo niedowartościowana i nie mieści jej się w głowie, że mogłaby być z kimś takim jak Will.
      Może Will zachowuje się trochę, jakby nie wiedział, kogo wybrać, ale raczej traktuje Julie jak przyjaciółkę siostry i mimo wszystko chce być z Natt. Może myślałby inaczej, gdyby wiedział, że Julie jest w nim tak mocno zadurzona, a na razie nie zdaje sobie z tego do końca sprawy. Chociaż pewnie się czegoś domyśla, bo głupi nie jest :D
      Ten tajemniczy pan jest Puchonem, ale to mała pomyłka, więc się nie czepiam :)
      Mnie też żal Remusa.
      Co do bliźniaczek i Gawky'ego to cieszę się, że Ci się spodobali, bo Ibbie i Adriana wymyśliłam spontanicznie tylko dlatego, że stwierdziłam, że prawie nie mam Gryfonów oprócz głównych bohaterów.
      Miło mi, że zakładka Ci się podoba.
      Nie masz za co przepraszać, naprawdę.
      Rozmowy Gabie i ... (^^) raczej na pewno nie będzie, ale może jakaś sytuacja z nimi w roli głównej. Chociaż jeszcze zdążą się doczekać dużo więcej i lepszych sytuacji :)
      Dziękuję jeszcze raz za komentarz i pozdrawiam gorąco (bo zrobiło się już zdecydowanie chłodniej).
      Całusy! :*

      Usuń
  3. Trzecia. I nikt mi tego nie odbierze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej!
      W końcu znalazłam chwilę czasu, więc mogę skomentować :)
      Zacznijmy od tego jak bardzo aktualnie jestem zła na Lily.
      bardzo. Bardzo, bardzo. Bardzo, bardzo, bardzo.
      Kurczaczki. Nie podoba mi się to. Ani Chris. Ani pierwsza scena. W sensie była dobrze napisana i w ogóle udana, ale było chily. Po prostu teraz po tej aferze, w ktorej lily i chris zachowali się jak bałwan, nie mogę ich razem zdzierżyć.
      Jily forever xd
      Niby Anne gra taką przygłupią troszkę, ale tutaj potrafi zauwazyc z jakiego powodu nie jest mile widziana wsrod huncwotow. Nie podoba mi się jej zachowanie. Nie lubię takich osób. A skoro jest spostrzegawcza to na pewno zauwazyla ze James mimo wszystko nadal kocha lily i tak latwo sobie jej nie odpusci i na pewno jej wybaczy.
      Choc teraz myślę, że Evans powinna dostać za swoje, a James powinien ją trochę poignorować. Niech poczuje ten ból. Niech widzi jak się musiał czuć Potter.
      Kurczaczki, rzuciłam tutaj taką falą nienawiści w Evans, a to w sumie nie o to chodzi, że jej nie lubię, tylko jestem na nią wściekła, że nie pomyślała o konsekwencjach.
      Rozmowa Chrisa z Jamesem inteygująca. Dobrze, że Chris się tak jakby przyznał do błędu, bo inaczej bym się wściekła. Tutaj troszkę odkupił swoje winy, ale to nie zmienia faktu, że nadal jestem na niego strasznia zła.
      Dalej... Zapomniałabym o mamie chrisa, która jest po prostu złotą kobietą.
      Gawky i bliźniaczki. Jestem pewna, że któraś z nich mu sie podoba Xd uwielbiam tą trójkę, uwielbiam jak chlopak przyjazni sie tak mocno z dwiema dziewczynami i jests w stanie sie tak dla nich poswiecic. No i mieliśmy Jamesa w troche innym wydaniu, jako prefekta, odpowiedzialnego i powaznego. Rozwalila mnie czesc o wskakiwaniu do pociagu xd
      To chhba by było tyle :) czekam na Syrelle i życzę weny czasu i pomysłów :)
      Pozdrowionka,
      Bianka!

      Usuń
    2. A i jeszcze Gabi i Peter i Puchon. Sytuacja powalila mnie na lopatki i brawa dla Gabie, że nie odmówiła później tej randki tylko trwała przy tym co wcześniej powiedziała. To naprawdę miłe z jej strony.
      Ale i tak chcę ją z Puchonem! Nie wiem jeszcze kim jest ale chce go dobrze poznac! Bedzie o nich wiecej w kolejnym rozdziale?
      A i jeszcze Julie. Nadal wolę Natt i Willa niż Julie i Willa, a teraz jestem zła na Julie. Niby to nie jej wina, że sie w nim zakochala, ale jak kurcze will chodzi z Natt to sie nie powinna wtrącać i sie z nim całować.
      A potem jeszcze rozpaczać. Z jednej strony jezt mi jej żal, a z drugiej czuje, że ma za swoje.
      To chyba tyle xd
      Jeszcze raz pozdrawiam xd
      Bianka!

      Usuń
    3. Hej, kochana!
      Oj, domyślam się, jak bardzo jesteś zła na Lily. Haha, rozumiem, że teraz Chris jest jeszcze gorzej przez wszystkich odbierany, więc nie będę go bronić. Chociaż chyba nigdy go nie bronię. Może powinnam? :D
      W sumie nie za bardzo wiem, w którym momencie Anne mogła wyjść na udającą przygłupią, ale skoro tak to odebrałyście, to może rzeczywiście coś w tym jest. Na pewno domyśla się, że James nie do końca odpuścił sobie Lily, chociaż sam się przy tym upiera. Anne ma raczej nadzieję, że uda jej się pokazać mu, że istnieją też inne dziewczyny i Evans wcale nie jest takim ideałem. (Chociaż sam już to zauważył ^^)
      Lily się z nim szybko nie pogodzi i będzie się musiała trochę pomęczyć, żeby jakoś załagodzić sytuację.
      Rozumiem, też byłam na nią wściekła, ale już mi przeszło. W sumie nie mogłabym się na nią długo gniewać, bo mimo wszystko jestem z nią bardzo zżyta i jest jedną z moich ulubionych bohaterek, dlatego szybko jej wybaczyłam :D
      Co do Gawky'ego, to myślę, że na obecną chwilę raczej nie podoba mu się żadna z bliźniaczek, ale to jeszcze nie jest przesądzone.
      Gabie jest miła i pewnie nie odmówiłaby mu nawet, gdyby słyszała pytanie.
      O Puchonie może coś się pojawi w przyszłym rozdziale, ale na razie raczej przelotnie. Jeszcze zdąży odegrać swoje pierwsze skrzypce, że tak powiem. Ale na pewno będzie o Peterze i Gabie, a przynajmniej tak planuję.
      Opinie o Julie i Natt są tak podzielone, że nie mogę zadowolić wszystkich. Masz rację, że nie powinna, ale w sumie to Will pocałował ją, jakby nie patrzeć. Oczywiście to jej nie usprawiedliwia, bo mogła się odsunąć, ale też była już trochę pijana i tak naprawdę nie zdawała sobie sprawy z tego, co się dzieje. Na pewno źle zrobiła, spędzając z Willem tyle czasu, chociaż obiecała Natt, że o nim zapomni, więc rozumiem, że jesteś na nią zła :)
      Dziękuję pięknie za komentarz i pozdrawiam gorąco :*
      Całusy!

      Usuń
  4. rozdział faktyczne dosć przejściowy, ale takie są bardzo potrzebne.
    zatsanawiam sie, jak rozwiążesz sprawę Lily i Jamesa. To już połowa siódmego roku, o ile chcesz iść zgodnie z kanonem, a jakoś nie wyobrażam sobie, żeby w tak szybkim czasie mogli zostać razem... To znaczy, mnie się wydaje, że Lily już na tym etapie lubi Jamesa nieco za bardzo, tylko że nawet jeśli uświadomiłaby sobie w pełni,że jest w nim zakochana, nie wyobrażam sobie, w jaki sposób mogłaby zostawić Chrisa. Chyba umarłaby z żalu. Chris z pewnością zasługuje na miłość, ale nie od Lily, ponieważ ta nie jest w stanie dać mu takeigo uczucia, jakie powinien on otrzymać. Wierzę, że Evans w jakiś sposób może nawte go kochać, ale nie tak, jak on tego oczekuje. Podobało mi się jego zachowanie, choć chyba nie aż tak jak Jamesa w poprzednim rozdzaile (no, ale to Jamesa); obaj dojrzewają dzięki temu całemu zamieszaniu. To było naprawdę ładne ze strony Krukona, że przyszedł do POttera, żeby go przeprosić i wstawić się za Lily, nawte jeśli to peirwsze zrobił tylko dla niej, czego nie ukrywał. Rozumiem wpewnym sensie zachowanie Jamesa i to,dlaczego daje szansę tej Anne,. chciałabym go zrugać, bo to jest okłamywanie nie tylko samego siebie, ale i tej biednej Annie, ale dop końca ine potrafię. Jeśli ta dziewczyna faktycznie jest aż tak dobrą obserwatorką, to pewnie wie o Lily i domyślamsię, że sama się trochę oszukuje... Ten watek jest niesamowicie porkecony i sama nie wiem, co poradziłabym Lily. Wiem, że jeśli jest się z jednym facetem, a tyle myśli się o drugim, to coś jest nie tak. Tylko że, jak już wspominałam, nie wyobrażam sobie, jak Lily mogłaby zostawić Chrisa. A jeśli masz zamiar coś mu zrobić... no to też sobie nie wyobrażam, jak ona będzie w stanie zdusić tak szybko wyrztuy sumienia...
    Zdziwiło mnie wprowadzenie nowych postaci. Próbuję je jakoś połączyć z resztą boahterów...Hm, może którąs z tych bliźniaczek dasz Remusowi xD Gawky jest mocno słodki i już go polubiłam :D Niech będzie z L, a Remus z I, o xD
    Jednak Julie czuje wyrzuty sumienia i to nie byle jakie. KUrde, ale trochę szkoda, ze przez te jedną sytuację zachowuje się wobec Willa jeszcze bardziej nieśmiało niż wcześniej... Eh, cieżka sprawa, a on naprawdę nie ma o niczym pojęcia.
    Co do Gabbie, zdziwiło mnie jej zachowanie Pozytywnie. Widać, że się dziewcyzna zmienia. Może i daje trochę za dużo nadziei Petterowi, choć z drugiej strony na randkę nikommu jeszcze pójśc nie zaszkodziło. Ale coś mi mówi, ze ona nie zostawi tka tego Puchona i bardzo dobrze, bo mnie tez fascynuje, co takiego skrywa ten chgłopak.
    Na koniec dodam, ze troche mnie dziwi, że opowiadanie jet już dość w zaawansowanym stadium, a tym czasem nie skupiasz sie na śmieciożerach i Voldemorcie. to trochę niepokojące... Zaczęłam też rozmyślać nad tym, na jakim etapie chcesz zakończyć to opowiadanie. trochę się przestraszyłam, że szybciej, niż myślę. POwiedz, że nie na końcu siódmej klasy, błagam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej,
      Faktycznie, zostało mało czasu do końca roku szkolnego, ale wszystko się jeszcze rozwiąże. Co do Chrisa, sprawy potoczą się... raczej w sposób dobry dla Jamesa. Może dla Lily częściowo także.
      Nie przeprosił go tylko ze względu na Lily. Zrozumiał, że powinien był zachować się inaczej i nie dać się ponieść emocjom.
      Tak, Anne na pewno wie o Lily i faktycznie trochę oszukuje samą siebie, ale ma nadzieję na to, że przekona do siebie Jamesa.
      Co do nowych postaci, pojawi ich się jeszcze kilka, chociaż wtedy będzie już ich zdecydowanie za dużo. Nie zamierzam jednak łączyć bliźniaczek i Gawky'ego z resztą bohaterów na tle uczuciowym, a już na pewno nie z Remusem, dla którego szykuję co innego :D Ale odegrają dość istotną rolę później :)
      Tak, Julie czuje wyrzuty sumienia wobec Natt, chociaż wcześniej nawet o tym nie myślała, bo była zbyt zajęta swoim bólem. Dotarło do niej, że zachowała się nie w porządku i teraz będzie chciała to naprawić kosztem swoich relacji z Willem.
      Jeśli chodzi o Gabriele, lubi Petera i ma nadzieję, że coś z tego wyjdzie. Na pewno się o to postara. Oczywiście, że nie zostawi tak tego Puchona, ale na początku raczej spróbuje go ignorować.
      Faktycznie, nie pisałam do tej pory niczego o Voldemorcie i tylko raz skupiłam się na rozmowie Snape'a z Averym i Mulciberem, która mniej więcej tego dotyczyła. Na pewno Śmierciożercy jeszcze się pojawią, jak i sam Voldemort, ale nie odegrają zbyt dużej roli w tym opowiadaniu. Teoretycznie, moi bohaterowie JESZCZE nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że ktoś taki istnieje, ale to się powinno zmienić.
      Co do zakończenia, nie mogę chyba nic zdradzić, ale do tego jeszcze daleko. To pół roku w opowiadaniu może trwać nawet dwa lata w rzeczywistości, więc do tego czasu wiele może się zdarzyć ;)
      Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz :*

      Usuń
    2. Hm, podejrzewam , ze dobrze dla Jamesa, ale jakoś nie potrafię sobie tego wyobrazic w przypadku Lily :p
      O, ciekawe, jakie masz plany dla Remusa :p
      Czy to ma oznaczać, zd jednak tylko koniec siódmej klasy? To niby mega krótko, ale z drugiej strony faktycznie mnóstwo sie moze zdarzyć.
      Ja właściwie w Niezaleznosci...moze tez nie powinnam mowić, dobra :p

      Usuń
    3. Dla Lily chyba w najlepszy z możliwych sposobów :)
      Nie powiedziałam, że koniec siódmej klasy ^^
      Teraz to jestem ciekawa, w którym momencie Ty zamierzasz skończyć, ale u Ciebie Lily jest dopiero w piątej klasie, więc mam nadzieję, że jeszcze dużo przed nami :)

      Usuń
  5. Obecnie mam problemy z internetem, a tu powinien się pojawić komentarz długi na kilka stron, więc zajmuję to miejsce ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Optimist!
      Może i ten komentarz nie jest jakoś super długi, ale nie mam w zwyczaju się rozpisywać.
      To w sumie mój pierwszy komentarz, ale wiedz, że twojego bloga czytam już od jakiegoś czasu. Nie mogłam po prostu marnować czasu na pisanie komentarzy zamiast czytać kolejne rozdziały. Tak wiem, jestem zUym człekiem. To będzie komentarz dotyczący wszystkiego co napisałaś więc pomyślałam, że najłatwiej będzie jak każdą postać skomentuje oddzielnie.
      Lily - na początku nawet ją polubiłam. Była taka radosna, miła dla wszystkich i w ogóle, ale potem...
      Jestem na nią strasznie zła. Na prawdę. Jak ona może tak bawić się tymi dwoma biednymi chłopakami. W ogóle chyba po ostatnim rozdziale bardziej kibicuję Jamesowi. Tak strasznie mi go szkoda...
      Ale wróćmy do Lily. Jak można zaprosić do domu chłopaka, który cię kocha, swoją drugą połówkę ze świadomością, że ten pierwszy będzie cierpieć? Kim trzeba być żeby nie przewidzieć ich konfrontacji? Lily nie przemyślała tego.
      W ogóle mam wrażenie, że ona serio chodzi z Chrisem ponieważ jest chory.
      Co do tej dziwnej białej dziewczynki to mam dziwne przeczucie, że ona ma coś wspólnego z Emily.
      Nataly - z jednej strony kibicuję jej jeśli chodzi o Willa. Serio do siebie pasują! Urzekłaś mnie fragmentem kiedy piszą pracę o nauczycielu. Po prostu cudo. Uwielbiam też moment głupek-słupek.
      Julie - szkoda mi jej tak bardzo :(. Czemu ona nie mogła zakochać się w kimś bardziej dostępnym, że tak się wyrażę. W sumie od razu ją polubiłam. Cieszę się, że przyjaźni się z siostrą Willa. Może ona jakoś ją otworzy szczególnie, że mimo różnic dobrze się ze sobą dogadują.
      James - wyszedł Ci na prawdę cudownie. Mniej więcej tak jak ja go sobie wyobrażałam (chodzi mi tu o jego zachowanie). Bosh, on też powinien się zakochać w kimś innym. Lily jest po prostu wobec niego nie fair. Dobrze, że przynajmniej poznał Anne.
      W sumie jestem mega zła na Chrisa, ale muszę przyznać, że dobrze się zachował. Chciałabym żeby James pogadał z Lily i żeby Chrisowi coś się stało i żeby było big love. Hehehe wiem, czasami pokazuję swoją ciemną stronę. Gro o tron, czemu robisz ze mnie sadystkę?
      Chris - trzy razy nie. Dziękujemy, nie przechodzisz dalej.
      Will - sama nie wiem co o nim sądzić ;/
      Emily - myślę, że ona jest na prawdę pozytywną postacią tylko trochę się pogubiła.
      Syriusz - <3<3<3 bosh, jak ja go uwielbiam. Zawsze i wszędzie.
      Mam sklerozę więc nie pamiętam jak się nazywa przyjaciółka Emily. To, że sama zarabia sprawia, że jest jedną z moich ulubionych postaci (której imienia nie pamiętam. Serio jetem zUym człekiem). Lubię osoby, które biorą sprawy w swoje ręce, a nie czekają na gotowe. Ta sytuacja przy śniadaniu po prostu cud, miód i majonez ;D
      Jestem pewna, że kilka postaci pominęłam, ale z moją pamięcią nie jest ostatnio za dobrze jak już pewnie zauważyłaś.
      Co do twojego pisania to jestem pod wielkim wrażeniem tego jak dobrze zachowujesz ciąg przyczynowo skutkowy. Dzięki temu dużo wydarzeń mnie pozytywnie zaskakuje. Podoba mi się też to, że jako jedna z nie wielu blogerek pamiętasz o tym, że ni nie dzieje się bez przyczyny.
      Tak ogólnie jestem pod wielkim wrażeniem twoich umiejętności pisania.
      Pozdrawiam i czekam na więcej
      Kot
      Ps: Przepraszam za błędy w imionach i nie tylko.
      Ps2: Jak znajdziesz chwilę zapraszam do siebie: http://ostatniamysl.blogspot.com/?m=1

      Usuń
    2. Witam serdecznie :)
      Bardzo mi miło, że napisałaś tu swoje przemyślenia i w ogóle, że się ujawniłaś, bo każdy kolejny czytelnik sprawia mi ogromną radość.
      Jeśli chodzi o Lily, to rzeczywiście ostatnio trochę narozrabiała. Tak, nie przemyślała tego zupełnie, przez co sprawy potoczyły się tak, jak się potoczyły. Nie będę jej usprawiedliwiać, bo wszyscy wiemy, że zachowała się paskudnie :D
      Jej związek z Chrisem nie jest jednak "skutkiem" jego choroby, ale rozumiem, że może się tak wydawać. Lily naprawdę go lubi, trudno powiedzieć, czy kocha, ale na pewno nie chodzi z nim z litości.
      Na temat dziewczynki nie zdradziłam nic do tej pory i pewnie nie zdradzę. To chyba największa tajemnica i w końcu się wyjaśni, ale na to trzeba będzie poczekać :)
      Cieszę się, że polubiłaś Julie. Faktycznie, mogła się zakochać w kimkolwiek innym, ale niestety... Pewnie oszczędziłoby jej to sporo cierpienia.
      Bardzo mi miło, że tak odbierasz charakter Jamesa <3
      Hahah, przywykłam już do tego, że wszyscy życzą Chrisowi śmierci, więc nawet nie jestem zaskoczona :D
      Może faktycznie Emily nie jest taka zła, jak się wydaje? To się jeszcze okaże.
      Przyjaciółka Em nazywa się Gabriele, ale rozumiem, że można zapomnieć któregoś z imion, bo nawrzucałam tu zdecydowanie zbyt wiele postaci :D
      Ojeju, naprawdę bardzo mi miło, że tak myślisz. Dziękuję pięknie za komentarz i również gorąco pozdrawiam!
      Przesyłam całusy i na pewno wpadnę na Twojego bloga w najbliższej wolnej chwili :)

      Usuń
    3. Zostałaś nominowana do LBA!
      Pytania znajdziesz tutaj:
      http://ostatniamysl.blogspot.com/2016/07/lba-4.html?m=1
      Pozdrawiam
      Kot

      Usuń
  6. Heloł feloł!
    Nie mam nic przeciwko rozdziałom-zapychaczom. Wydaje mi się, że skoro już się jakiś pojawił, to jednak miał coś do ZAPEŁNIENIA, jakies informacje o bohaterach, które powinniśmy znać, zanim zacznie się prawdziwa akcja. Tu więc nie zgłaszam żadnych uwag, widocznie taki właśnie rozdział był potrzebny. Zwróciłabym może uwagę na nieco inną kwestię - tytuły rozdziałów. No bo taki tytuł powinien troszkę sugerować i troszkę nęcić, wzmagać domysły. Mam wrażenie, że zdarzają Ci się pewne hybrydy, ale też takie suche tytuły jak "Święta" czy właśnie "Powrót" - niby nie wiemy jeszcze, co takiego zamieścisz w danym rozdziale, ale tytuł nie intryguje i właściwie zdradza, co ma zdradzać. Na przykład taki tytuł jak "Na ratunek, Azyl i mleko na głowie" wydaje się wręcz idealny - zagadkowy, ciekawy i dopasowany do treści. Pewnie poświęcam temu za dużo uwagi, ale pierwsze, co czytałam w serii o Harrym, to właśnie tytuły rozdziałów, które nigdy nie pozwlały mi odgadnąć całej prawdy, a jednocześnie tak dawały do myślenia, że chciało się je pochłaniać :) To chyba taki zloty środek.
    Już przechodzę do rozdziału.
    No, Lily, nic dziwnego, że boisz się konfrontacji z Jamesem! Kto by się nie bał po czymś takim. Zwłaszcza mając przy boku Chrisa, który tylko mamrocze "przepraszam", fuj...
    Mama Christiana była nadopiekuńcza i miła, czyli dokładnie taka, jaka powinna być.
    Podobają mi się nowe bohaterki, to duża perspektywa dla historii. Jednak wydaje mi się, że fakt, że Layla jest taka poukładana i grzeczna, wbrew pozorom właśnie powinien skierować ją do Slytherinu. Może więc Tiara wcale się nie pomyliła? Kto wie. Różne są oblicza sprytu i wyrachowania.
    Co do Gawky'ego - to samo. Nowy potencjał, nowe siły. Ciekawe, jak je rozwiniesz.
    Dobrze było zobaczyć Jamesa w scenie bez Lily. To znaczy, że mogliśmy sobie pozwolić na pewien obiektywizm i Potter wydał się całkiem ludzki - pomógł jako prefekt i jednocześnie niechący okazał swoją słabość. Pięknie.
    Bardzo szkoda mi Julie. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, ale Ty opisujesz to w taki sposób, że nietrudno się wczuć. Will nic nie pamięta, więc jemu jest łatwo. Aileen próbuje pomóc, ale widzi, jaka jest sytuacja, no i niedługo kończy się przerwa świąteczna. Julie wie, że powinna wziąć się w garść, ale jak to zrobić, do stu piorunów?! No impas normalnie.
    Chociaż wydaje mi się, że takie wyrzucanie kogoś z myśli na siłę nigdy nie działa, więc na tej linii należy spodziewać się porażki.
    Scena w Pokoju Wspólnym Krukonó była niesamowita! Wspaniale opisałaś napięcie. Podobało mi się tak bardzo, że chętnie przeczytam jeszcze raz :)
    Podobało mi się też, że James zauważył niechęć Petera wobec Anne. Wiadomo, że zdanie Syriusza liczy się dla niego najbardziej, ale sam fakt, że spostrzegł opinię Glizdogona i domyślił się jej przyczyny, bardzo przypad mi do gustu.
    Zachowanie Syriusza też było bardzo kanoniczne - najpierw bez szemrania zaakceptował wybór przyjaciela, a później, pierwszy w szeregu, stanął w jego obronie. Czego innego można było się po nim spodziewać? Wydaje mi się, że dobrze rozgryzłaś jego postać.
    Chyba po raz pierwszy poczułam coś na kszałt szacunku do Christiana. To znaczy cała scena z jego strony była mięczakowata, może część lubi takie klimaty i to było wzruszające, ale faktycznie było coś ciekawego w tym, że Christian w jakiś sposób uznał wyższość rywala. Niby Lily należy do niego, ale jest coś takiego, co nie pozwla mu zupełnie zlekceważyć Jamesa i po raz pierwszy to coś stało się dla mnie całkiem intrygujące.
    Brawo, Gabie!!! Wydaje mi się, że niewiele złego może wyniknąć z randki z Peterem. Najwyżej da mu do zrozumienia, że w praktyce to nie działa... Na pewno to lepsza możliwość niż danie mu kosza od razu! Bo domyślam się, że intrygujący Puchon to ta dłuższa pespektywa...
    Z pozdrowieniami,
    Eskaryna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej,kochana!
      Masz rację. Wiem, że ten tytuł jest beznadziejny i żałosny, ale nie mogłam wymyślić nic innego, a już chciałam dodawać rozdział, więc tak wyszło. Na początku w ogóle nie miałam tu tytułów, ale potem dodałam je bardziej dla siebie, żeby się nie pogubić, nie myślałam za bardzo, żeby były intrygujące, ale postaram się przyłożyć do wymyślania kolejnych :)
      Może faktycznie, Tiara się nie pomyliła, ale Layla tak uważa, bo kompletnie swoim charakterem nie pasuje do reszty Ślizgonów.
      Co do Julie, sama też nie byłam w takiej sytuacji, ale potrafię sobie wyobrazić, jak się czuje, bo J jest w sumie trochę do mnie podobna. Raczej na pewno nie uda jej się całkiem wyrzucić Willa z myśli, ale będzie się bardzo starała.
      Ojej, miło mi to czytać :) Cieszę się, że ta scena Ci się spodobała.
      Tak, staram się pokazać, że Peter też był ich przyjacielem, a nie tylko zdrajcą. (Chociaż tu jeszcze zdrajcą nie jest). Nie chciałam go pomijać i odrzucać na bok, bo w końcu na pewno dla Jamesa liczyli się wszyscy Huncwoci, a nie tylko Syriusz czy Remus. Cieszę się, że to wyłapałaś i Ci się to spodobało :)
      O, ale jeszcze bardziej się cieszę, że tak myślisz o Syriuszu. Faktycznie, raczej nie mógłby spokojnie siedzieć i patrzeć, jak rozwinie się sytuacja. Po prostu musiał wkroczyć ^^
      To prawda, że Christian, można powiedzieć, obawia się Jamesa, mimo tego że to on chodzi z Lily. Nie jest zbyt pewny siebie w takich sytuacjach.
      Jeśli chodzi o Gabriele i jej randkę z Peterem, może okazać się całkiem w porządku i G na pewno nie pożałuje, że się zgodziła. O Puchonie na razie postara się zapomnieć, ale nie będzie to takie proste. W sumie podobnie jak zapominanie Julie o Willu, chociaż to zupełnie inna bajka i stopień zauroczenia :)
      Dziękuję pięknie za tak długi komentarz i pozdrawiam gorąco.
      Całusy :*

      Usuń
  7. Sorry ale weź wywal tego Chrisa z opowiadania 😂 niech będZie trochę więcej Jily :)

    OdpowiedzUsuń