sobota, 26 marca 2016

Rozdział dwudziesty: "Wszechwiedząca sąsiadka"

20. Wszechwiedząca sąsiadka
W końcu nadszedł dzień, w którym uczniowie mieli jechać do swoich rodzin na święta. Jak zwykle panowało poruszenie, ponieważ większość pakowała się w pośpiechu, wrzucając do kufrów co popadnie. Evans zrobiła to już poprzedniego dnia, więc teraz nie miała tego problemu. Siedziała na swoim łóżku i obserwowała wysiłki Natt, która szukała ulubionych, świątecznych skarpet. Po kilku minutach Lily zlitowała się jednak nad przyjaciółką i pomogła jej w poszukiwaniach. A właściwie machnęła tylko różdżką i przywołała do siebie parę kolorowych skarpetek. Natalie otworzyła usta, wpatrując się w kawałek drewna w dłoniach Lily, a potem klepnęła się w czoło.
– Nie mogłaś tego zrobić wcześniej? – zapytała z rozbawieniem i domknęła wieko kufra. – Zaoszczędziłabyś mi sporo czasu.
– Jeśli mówisz do mnie, a nie do siebie, to nie, nie mogłam. – Zaśmiała się w odpowiedzi Evans. – Ale musiałam, bo zaraz odjeżdża pociąg, a ty miotałabyś się tutaj do jutra, zanim byś wpadła na to, że możesz użyć magii.
Optone zmarszczyła nos, lecz nie zareagowała na zaczepkę. Machnęła własną różdżką i przetransportowała bagaż przed zamek.
– Brawo, już myślałam, że będziesz to taszczyła po schodach. Jestem wzruszona twoimi postępami. – Lily otarła niewidzialną łzę z policzka i uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
Wreszcie się doigrała, bo Natt rzuciła na nią Silencio, po czym klasnęła w dłonie z radości.
– O wiele lepiej – zauważyła, napawając się ciszą, podczas gdy Evans otwierała i zamykała usta, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. – Ktoś chyba wymyślił to zaklęcie z myślą o takich właśnie sytuacjach.
Ruda wręcz paliła się, żeby coś powiedzieć, ale wszelkie jej wysiłki spełzły na niczym. W końcu poddała się i sięgnęła do kieszeni, żeby cofnąć zaklęcie, jednak natrafiła na pustkę.
– Tego szukasz? – zapytała ze śmiechem Natt, machając w powietrzu dwiema różdżkami.
Oczy Lily się rozszerzyły i już miała zabrać swoją własność, kiedy szatynka ruszyła pędem w kierunku drzwi, chichocząc głośno. Evans, chcąc, nie chcąc, musiała pobiec za nią.
Wpadła do pokoju wspólnego, zeskakując z dwóch ostatnich schodów i dostrzegła tylko plecy Natt, znikającej za portretem Grubej Damy. Westchnęła ciężko z irytacji, przeklinając w myślach i przepchnęła się między kilkoma Gryfonami, którzy najwyraźniej zostawali w zamku i zupełnie nigdzie się nie spieszyli, tarasując przejście.
Kiedy wybiegła już na korytarz, spojrzała w dwie strony, ale nigdzie nie zauważyła przyjaciółki. Ruszyła szybko w lewo, oddychając głęboko, a na jej twarzy w końcu pojawił się uśmiech rozbawienia. Naprawdę nigdy nie mogła powiedzieć, że z Natt było nudno.
Weszła w pierwszy zakręt i nagle wpadła na kogoś z impetem. Usłyszała tylko cichy brzęk, a potem czyjeś przekleństwo i zmarszczyła brwi. Oczywiście, zderzyła się akurat z Potterem. Bo z kimże by innym? W dodatku okulary zsunęły mu się z nosa i wylądowały na podłodze, prawdopodobnie się tłukąc.
– Evans? – zapytał, mrużąc oczy, żeby lepiej widzieć.
Dziewczyna szybko schyliła się po jego okulary, ale on w tej samej chwili postanowił zrobić to samo, przez co stuknęli się głowami. Lily zaczęła bezgłośnie poruszać ustami, ale nie wydobyły się z nich żadne przeprosiny, choć bardzo się starała.
– Przepraszam – mruknął za to chłopak i rozmasował czoło, a potem wsunął na nos okulary z lekko porysowanymi szkłami.
Zmierzył Evans spojrzeniem, po czym wykrzywił usta lekko w dół.
– Czemu się nie odzywasz? – zapytał, ale zaraz sam sobie odpowiedział. – A, tak. Pewnie twój chłopak ci nie pozwala – dodał z przekąsem. – Muszę jeszcze zabrać coś z dormitorium, więc mogłabyś się łaskawie przesunąć?
Już chciał ją wyminąć, jednak złapała go za przedramię i zacisnęła na nim palce. Uniósł brwi ze zdziwienia, a Lily wskazała na swoje usta, a potem na niego. Uśmiechnął się, kręcąc głową i przejechał wolną dłonią po włosach.
– Z chęcią cię pocałuję, Evans. Miło, że prosisz.
Nie wiedziała, czy mówił na poważnie, czy tylko żartował, ale na wszelki wypadek zrobiła krok do tyłu. On w tym czasie zdążył jednak wyjąć różdżkę i stuknął się nią w brodę. Wyraźnie drażnił się z dziewczyną, mimo że przez ostatnie kilka dni jej unikał i nawet się do niej nie odzywał. Lily spojrzała mu w oczy, samym wzrokiem prosząc go o pomoc.
Westchnął ciężko, po czym machnął różdżką i cofnął zaklęcie, które rzuciła na nią Natt. Evans otworzyła niepewnie usta, nie czując żadnej różnicy.
– Dziękuję – powiedziała cicho, jakby nie mówiła nic przez co najmniej cały dzień, a nie tylko kilkanaście minut. – Przepraszam, że na ciebie wpadłam i cię zatrzymałam.
Spojrzała na swoje buty, odgarniając włosy za ucho. Nie potrafiła patrzyć mu w oczy, bo bała się, że zobaczy w nich niemy wyrzut. Nie miała jeszcze okazji, żeby porozmawiać z nim o Christianie i raczej nie chciała tego zmieniać.
– Zapomniałaś o zniszczeniu okularów – zauważył z lekkim uśmiechem wyczuwalnym w głosie, więc Lily podniosła głowę do góry i złapała z chłopakiem kontakt wzrokowy. – Zgaduję, że to Natt cię tak urządziła.
Evans przytaknęła, szczęśliwa, że zachowywał się tak beztrosko, jakby nic się nie stało. Obawiała się już, że przez dłuższy czas nie będzie miał ochoty z nią rozmawiać, ale czekała ją miła niespodzianka. Uśmiechnęła się do niego szeroko, jednak James prawie od razu odwrócił wzrok i podrapał się po głowie.
– Muszę już iść – oznajmił, a kąciki ust Lily powędrowały ku dołowi.
Najwyraźniej to nie mogło być takie proste. Wiedziała, że go zraniła, lecz nie miała pojęcia, jak to naprawić. Zacisnęła wargi, obserwując plecy oddalającego się bruneta i wzdychając ciężko, a potem sama ruszyła w przeciwnym kierunku, żeby zdążyć na pociąg.
Starała się nie myśleć o tym, że Potter ani razu nie obejrzał się za siebie. Ani o tym, że znowu zaczął do niej mówić po nazwisku.
***
Natt stała właśnie niedaleko szkolnych powozów, które szykowały się do odjazdu. Trzymała Willa za rękę i wychylała się zza niego, żeby sprawdzić, czy przypadkiem Lily nie zbliżała się w ich stronę.
– O, nie! Idzie tu – pisnęła nagle i schowała się za chłopakiem, a potem wyciągnęła różdżkę przyjaciółki z kieszeni i wepchnęła ją w dłoń Christiana. – Trzymaj, na ciebie się nie wkurzy.
W tym samym czasie Evans podeszła do nich, ciągnąc za sobą swój kufer. Spojrzała na Natalie, która szczerzyła się przymilnie jak małe dziecko.
– Co się dzieje, Lils? – zapytała, wychylając się zza pleców Willa. – Czemu się tyle spóźniłaś?
Lily nie odpowiedziała, ale zmarszczyła brwi i pocałowała Chrisa w policzek, ignorując słowa przyjaciółki. Blondyn uśmiechnął się do niej i objął ją ramieniem, więc puściła rączkę od kufra.
– Mam twoją różdżkę – powiedział Krukon, a ona przejęła od niego swoją własność.
Na jej twarzy pojawił się złośliwy uśmiech i już chwilę później celowała w Natt, która tym razem nie zdążyła schować się za swojego chłopaka. Zaklęcie trafiło szatynkę i ta zaczęła niekontrolowanie chichotać, trzymając się za brzuch.
– Prze... przestań – poprosiła pomiędzy kolejnymi wybuchami śmiechu.
– Chcesz mi coś powiedzieć? Zaczęłaś dobrze... – Evans zbliżyła się do Gryfonki, która opierała się teraz na ramieniu Willa.
Chłopak wydawał się rozbawiony całą sytuacją, dlatego nie interweniował. Poza tym odrobina łaskotek nie mogła zaszkodzić Optone, więc nie było takiej potrzeby. W końcu Natt wydusiła z siebie przeprosiny, a Lily cofnęła swoje zaklęcie.
– Ty mały, rudy potworze. – Uściskała przyjaciółkę „na zgodę” i otarła łzy śmiechu z policzków. – Teraz jesteśmy kwita.
Jeszcze przez chwilę stali na ścieżce, rozmawiając wesoło, ale coraz więcej powozów już odjeżdżało, więc Evans z Christianem wsiedli do najbliższego z nich, dając dwójce swoich przyjaciół okazję do pożegnania się.
– Będę za tobą tęsknić. – Natalie uśmiechnęła się i naciągnęła Willowi czapkę na uszy. – Masz o mnie pamiętać, jasne?
Krukon parsknął śmiechem na ten rozkaz, jednak posłusznie pokiwał głową.
– Jak słońce – odparł i pocałował ją w ciepłe usta, na których pojawiły się pierwsze krople deszczu.
Objęła go za szyję, stając na palcach. Po jakimś czasie dobiegł ich jednak ponaglający krzyk Lily, która przypominała, że powóz za chwilę odjeżdża i pospieszała Natt. Dziewczyna niechętnie oderwała się od Willa, a on cmoknął ją jeszcze w nos i uśmiechnął się tak jak zwykle.
– Do zobaczenia – wyszeptała i szybko wskoczyła do powozu, ciągniętego przez widziane tylko przez niektórych testrale.
Zatrzasnęła za sobą drzwiczki, a pojazd ruszył z miejsca, wioząc ich na stację. Natalie wychyliła się przez okno i machała do Willa, aż całkiem straciła go z oczu w strugach deszczu, który spadł teraz z nieba.
***
W pociągu Lily siedziała w jednym przedziale z Chrisem i Natalie. Nikt się do nich nie dosiadł, więc mieli dużo miejsca: Natt mogła spokojnie rozprostować nogi, a na przeciwległej kanapie Evans usadowiła się wygodnie, opierając się o tors blondyna. Krajobraz za oknem rozmywał się za ścianą deszczu, który rozpadał się na dobre. Przezroczyste krople ścigały się w swojej drodze w dół szyby, a Lily zaczęła je obserwować, wyłączając się na jakiś czas z rozmowy.
Nie mogła się już doczekać spotkania z rodziną. Tęskniła nawet za Petunią – swoją starszą siostrą, z którą nie miała dobrego kontaktu. Położyła dłoń na naszyjniku, który nadal skrywała, tym razem pod wysokim kołnierzem swetra. Do tej pory jego wygląd się nie zmienił, od dłuższego czasu nie widziała także tajemniczej blondwłosej dziewczynki, ale to wcale jej nie uspokajało.
Puściła wisiorek i westchnęła cicho, przykładając palec do okna i śledząc bieg kropel deszczu. Z zamyślenia wyrwał ją dopiero delikatny pocałunek, który Christian złożył na jej skroni. Spojrzała na niego i z uśmiechem przycisnęła usta do jego własnych. Miała zamiar opowiedzieć mu o naszyjniku i dziewczynce, ale dopiero po świętach. Sprawa trochę przycichła, więc nie chciała go teraz niepotrzebnie martwić.
Po chwili oderwała się od jego warg i oparła głowę na jego ramieniu. Zauważyła, że Natt patrzyła na nią z oczekiwaniem, więc uniosła pytająco brwi, na co szatynka westchnęła głośno.
– Zanim się do siebie przykleiliście, pytałam cię, czy pójdziesz ze mną do łazienki – wyjaśniła dziewczyna, przewracając oczami. – Powinnam była się zorientować, że przełączyłaś się na ten swój „tryb uśpienia”.
Evans wzruszyła ramionami i podniosła się niechętnie z kanapy.
– Chodźmy, marudo – powiedziała, po czym pociągnęła przyjaciółkę za rękę.
Zatrzymały się na korytarzu, ponieważ przed toaletą była kolejka, składająca się z dwóch dziewczyn, które rozmawiały z podekscytowaniem o zbliżających się świętach i prezentach, które kupiły swoim bliskim.
Natalie szturchnęła przyjaciółkę, uśmiechając się szeroko.
– Tak naprawdę przyciągnęłam cię tutaj, bo nie mogłam już na was patrzeć – zażartowała i udała odruch wymiotny. – Ale myślę, że nie powinnaś się tak przy nim zamyślać, bo jeszcze poczuje się ignorowany.
Lily pokręciła głową i zrobiła krok do przodu, bo kolejka zmniejszyła się o jedną osobę.
– Chyba mu to nie przeszkadza – stwierdziła, opierając się ramieniem o szybę. – Po prostu mnie akceptuje, nie tak jak ty – dodała z udawanym wyrzutem i wydęła wargi.
– A dziwisz mi się? – zapytała ze śmiechem Natt.
Nagle ktoś objął je obie od tyłu, więc zgodnie wzdrygnęły się z zaskoczenia, a potem zachichotały.
– Witam, miłe panie – powiedział Black, szczerząc się do dziewczyn. – Szukałem was po całym pociągu. Zaprosiłbym was do naszego przedziału, ale niestety mamy już komplet.
Domyśliły się, że „komplet” oznaczał czwórkę Huncwotów oraz Gabriele i Emily. Sześć osób faktycznie stanowiło maksimum, przy którym było jeszcze wygodnie. Natalie odgarnęła włosy z czoła i spojrzała na Syriusza z oczekiwaniem.
– Po to nas szukałeś? – zapytała szybko, nie zauważając, że toaleta się zwolniła. – Żeby powiedzieć, że nas nie zaprosisz do swojego przedziału?
Zachichotała z rozbawienia i pokręciła głową. Nigdy nie przyjaźniła się z brunetem, ale była dla niego miła i traktowała go jak dobrego kolegę. Ze wszystkich Huncwotów, regularnie rozmawiała tylko z Remusem i to właśnie jego lubiła najbardziej z ich czwórki.
Poczuła, że ktoś klepnął ją w ramię i zobaczyła dziewczynę z prawdopodobnie piątej klasy, która wskazywała kciukiem na drzwi od łazienki. Natt ruchem głowy zaprzeczyła i odsunęła się na bok, robiąc jej przejście.
– Chciałem tylko dać wam to – powiedział Syriusz.
Uśmiechnął się szeroko i podał im dwie kolorowe kartki, na których to pojawiały się, to znikały zawiłe napisy. Lily zmarszczyła brwi i przypatrzyła się wybuchającym na papierze literom.
– Co to jest? – spytała, choć oczywiście znała odpowiedź.
Ewidentnie było to zaproszenie na, jak głosiło: „Najlepszego Sylwestra Wszechczasów”. Napis mienił się wszystkimi kolorami tęczy, a po kilku sekundach nie pozostawało z niego nic oprócz fajerwerków, które powoli zaczynały układać się w adres imprezy – dom Pottera.
– Myślę, że nie jestem tam mile widziana – mruknęła pod nosem, gniotąc kartkę ze złością. – Ale dziękuję za zaproszenie – dodała i uśmiechnęła się blado do Syriusza.
Chłopak skrzywił się, kiedy zobaczył jak łatwo przyszło jej zniszczyć owoc ich ciężkiej pracy. Podrapał się po czole i westchnął z rezygnacji.
– Rozdajemy to wszystkim, których znamy i lubimy. James na pewno się ucieszy, jeśli przyjdziesz.
– Tak, na pewno – powtórzyła z sarkazmem jego słowa. – Będzie w siódmym niebie, kiedy zabiorę ze sobą Chrisa.
Black otworzył usta, ale nie wiedział, co powiedzieć. Najwyraźniej nie rozważył wcześniej tej opcji. Lily zaczęła się zastanawiać, czy Potter w ogóle zdawał sobie sprawę z tego, że jego przyjaciel ją zaprosi.
– Faktycznie, może to nie jest dobry pomysł – przyznał niechętnie Syriusz.
– A moim zdaniem powinnaś z nim porozmawiać i się pogodzić. W końcu są święta – podkreśliła Natt, formując serduszko z dłoni. – Czas miłości i...
Nie dokończyła, bo Evans weszła do zwolnionej właśnie toalety i zatrzasnęła za sobą drzwi, zostawiając przyjaciółkę z Blackiem na korytarzu. Spojrzała w niewielkie lustro nad umywalką i skrzywiła się do własnego odbicia. Powoli poprawiła włosy i obmyła dłonie wodą, żeby czymś się zająć. Musiała przyznać rację Optone: powinna porozmawiać z Jamesem, ale jak miała to zrobić, skoro on nie chciał nawet na nią patrzeć?
Zawinęła kołnierz swetra, aby dokładnie zasłaniał naszyjnik, po czym wyszła z łazienki. Stwierdziła, że nie powinna przejmować się tak Potterem. Nigdy nie obiecywała mu, że się w nikim nie zakocha, więc nie mogła mieć z tego powodu wyrzutów sumienia. Rozejrzała się po korytarzu, ale po Syriuszu nie było już ani śladu. Poczekała więc, aż Natt załatwi swoje potrzeby, a potem razem wróciły do przedziału, w którym zostawiły wcześniej Christiana. Przez resztę drogi nie rozmawiały jednak o sylwestrowych zaproszeniach.
Było wiadomo, że nawet gdyby Huncwoci postanowili zorganizować imprezę dla całej szkoły bez wyjątków, Chris i tak nie zostałby na nią zaproszony.
***
Pociąg wjechał powoli na stację, więc chłopcy chwycili swoje kufry, a także pomogli Emily i Gabie w przeniesieniu ich bagażu. Wyszli na peron jako jedni z pierwszych uczniów i zdążyli rozejrzeć się po twarzach rodziców, wyczekujących na swoje pociechy. Syriusz dostrzegł rodziców Jamesa pod jednym z filarów, więc szturchnął przyjaciela i wskazał mu brodą w tamtym kierunku. Szybko pożegnali się z resztą Huncwotów oraz dziewczynami, życząc im wesołych świąt. Uściskali nawet Emily, z którą zazwyczaj nie byli w przyjaznych stosunkach.
– Do zobaczenia w Sylwestra. – Uśmiechnęli się i ramię w ramię podbiegli do państwa Potterów.
Black zamieszkał u nich już w wieku szesnastu lat, kiedy uciekł z domu, o ile tak w ogóle mógł nazwać budynek przy Grimmauld Place 12. Nienawidził tamtego miejsca, jego ponurej atmosfery oraz mieszkańców, którzy mieli manię na punkcie czystości krwi. Na szczęście udało mu się stamtąd wyrwać, a rodzice przyjaciela przyjęli go z otwartymi ramionami, bo od zawsze go lubili, oczywiście z wzajemnością.
Uśmiechnął się na widok przetykanych siwizną czarnych loków pani Potter, w których czaił się jeden wałek do ich kręcenia. Najwyraźniej wybierali się na dworzec w pośpiechu, co można było także stwierdzić po dwóch różnych butach ojca Jamesa. Jeśli chodzi o zorganizowanie, byli bardzo podobni do swojego syna.
Euphemia Potter z uśmiechem uściskała najpierw Syriusza, a dopiero później Jamesa. Poczochrała włosy tego drugiego, a w kącikach jej oczu pojawiły się delikatne zmarszczki.
– Tęskniłam za wami – powiedziała z rozczuleniem, oddając chłopców w ręce męża.
Syriusz poklepał Fleamonta po ramieniu, czując rozchodzącą się po ciele falę ciepła. Rodzice Jamesa traktowali go jak drugiego syna, co zawsze budziło w nim te same przyjemne uczucia.
– Możesz mi w końcu pokazać tę Lily? – zapytała głośnym szeptem Euphemia, wyciągając szyję ponad tłumem uczniów.
Jej ciemne loki zafalowały, kiedy wskazała na jakąś rudą dziewczynę i spojrzała pytającym wzrokiem na syna. Black zachichotał pod nosem, a James pokręcił tylko głową i westchnął ciężko.
– Daj spokój, mamo – poprosił, rozglądając się dookoła, żeby upewnić się, że Evans nie było w pobliżu.
Fleamont przestąpił z nogi na nogę i pokiwał skwapliwie głową, zgadzając się z chłopakiem.
– Właśnie, daj spokój, kochanie. Wracajmy do domu.
Żona posłała mu rozbawione spojrzenie.
– To na pewno nie ma nic wspólnego z tym, że ubrałeś dwa lewe buty, prawda? – zapytała, unosząc brwi do góry.
– Ależ skąd – odparł Fleamont, na co chłopcy parsknęli śmiechem.
Peron zaczął odrobinę pustoszeć, dzięki czemu Syriusz mógł dostrzec więcej szczegółów. Jego uwagę przyciągnęła burza rudych włosów. Lily stała obok Christiana i Natt, śmiejąc się tak głośno, że słyszał ją nawet z takiej odległości. Najwyraźniej James także, ponieważ zerknął w tamtym kierunku, ale zaraz zacisnął mocno szczękę i odwrócił się do rodziców. Black natomiast napotkał wzrok jednej z tych Puchonek, które musiał ratować podczas pełni. Nie pamiętał jej imienia, nie pamiętał nawet, czy mu się w ogóle przedstawiała, ale wiedział za to, że była naprawdę irytująca. Zmarszczył brwi i uświadomił sobie, że rzeczywiście nie miał pojęcia, jak ona się nazywała. W każdym razie chciała za wszelką cenę dowiedzieć się, co się wydarzyło podczas tej pełni. Pragnęła wyjaśnień, a co za tym idzie – zagrażała Remusowi, dlatego cały czas ją zbywał. Miał nadzieję, że wreszcie sobie odpuści, jednak na to się na razie nie zapowiadało.
– Syriusz? – zapytała niepewnie Euphemia, kładąc mu dłoń na ramieniu. – Możemy ruszać?
Chłopak zmieszał się i pokiwał szybko głową, odwracając wzrok od blondynki. Zacisnął palce na rączce od kufra i teleportował się, myśląc o domu Jamesa.
Zdążył się już przyzwyczaić do uczucia towarzyszącego teleportacji: wszechogarniającej ciemności, specyficznego napierania na niego ze wszystkich stron i braku oddechu. Kiedy otworzył oczy, stał już na chodniku w Dolinie Godryka i patrzył na rezydencję za wysoką bramą. Potterowie pojawili się obok niego z głośnym trzaskiem i razem ruszyli ścieżką prowadzącą do wejścia.
Syriusz uśmiechnął się, idąc przez wypielęgnowany ogród. W tej okolicy na szczęście nie padało, więc nie musieli się martwić, że zmokną. Za pomocą czarów przetransportowali oba kufry do pokoi na piętrze, po czym weszli do dużego hallu, który zachwycał błyszczącą podłogą i pięknym żyrandolem.
Ściągnęli kurtki i buty (Fleamont zrobił to w ekspresowym tempie), a potem James i Syriusz rozsiedli się na kanapie w salonie, opowiadając o tym, co się działo w szkole od początku roku. W międzyczasie Euphemia przygotowała ciepłą herbatę i co chwilę zadawała jakieś pytania, żeby dowiedzieć się jak najwięcej. Rodzice słuchali uważnie, chwaląc sukcesy i śmiejąc się z ich dowcipów.
Spędzili tak całe popołudnie, aż w końcu dwaj Huncwoci udali się na górę, żeby się rozpakować. Black wszedł do swojego pokoju, który wyglądał tak samo jak zawsze i westchnął delikatnie pod nosem. Miał ogromne szczęście, że trafił do rodziny Potterów, ponieważ byli oni wspaniałymi ludźmi.
Przejechał dłonią po zdjęciach, które poprzyklejał do ścian kilka lat temu, a potem otworzył swój szkolny kufer z myślą, że wrócił do domu.
***
Julie samotnie weszła do Wielkiej Sali i rozejrzała się po stołach. Siedziało tam może dwudziestu uczniów, którzy z różnych powodów nie wrócili do domów na święta. Oprócz niej z Gryffindoru zostały tylko trzy inne osoby: dwie dziewczyny z trzeciej klasy i chłopak z piątej, ale nie znała nawet ich imion.
Podeszła do stołu Krukonów i przysiadła się do Willa i Aileen. Kiedy pierwszy raz usłyszała, że zostają w zamku, bardzo się ucieszyła, bo już się bała, że będzie sama. Uśmiechnęła się do rodzeństwa i zajęła miejsce na długiej ławie obok przyjaciółki.
– Hej, Juls. Zapomniałaś mi chyba powiedzieć, dlaczego nie jedziesz do domu – zauważyła na powitaniu Johnson. – Wydaje mi się, że o to pytałam...
Gryfonka zacisnęła usta i nałożyła ziemniaki na talerz, po czym utkwiła w nim wzrok. Wcale nie zapomniała wyjaśnić wszystkiego Aileen. Po prostu nie chciała o tym mówić. Ich powód był lepszy i zrozumiały: rodzice musieli pilnie wyjechać, więc nie mogli zająć się dziećmi podczas świąt. A ona? Co miała powiedzieć? Że nie wytrzymałaby kolejny raz tych wszystkich docinek, bolesnych komentarzy i nienawistnych spojrzeń? Że pewnie rozpłakałaby się, gdyby ktoś znowu nazwał ją nieudacznikiem?
Jej rodzina bardzo różniła się od innych. Nie była kochająca, ani nie myślało się o niej z przyjemnością. Ich głównym celem było pokazanie jej, że jest kimś bezwartościowym i bezużytecznym. Ciągle przypominali jej, że była zbyt nieśmiała i próbowali krzykiem lub nawet przemocą zmusić ją do otwartości, ale przez to zamykała się w sobie jeszcze bardziej.
Zdawała sobie sprawę z tego, że byli tacy głównie przez to, że pili. Dom już dawno przestał jej się kojarzyć z bezpieczeństwem, o ile kiedykolwiek tak o nim myślała.
Zamrugała kilkakrotnie i zauważyła, że całkiem rozgniotła ziemniaki na talerzu, robiąc z nich puree.
– Kim są w ogóle twoi rodzice? – dodała jeszcze Aileen, sięgając po miskę z kotletami.
Nie patrzyła na Julie, więc nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, co działo się w jej głowie. A dało się to wyczytać z jej twarzy i najwyraźniej Will właśnie to zrobił.
– Daj jej spokój, A – mruknął do siostry, marszcząc brwi w grymasie.
Słysząc jego słowa, Distim uniosła głowę i spojrzała na niego ze zdziwieniem. Wyglądał na zirytowanego zachowaniem Aileen, ale ona zdążyła się już przyzwyczaić do jej mówienia wszystkiego bez owijania w bawełnę. Johnson taka po prostu była: ciekawska i nieuważająca na słowa. Pewnie nie zadawałaby tych pytań, gdyby Julie powiedziała jej wcześniej cokolwiek o swojej rodzinie. Nie miała jej tego za złe, ale poczuła się naprawdę przyjemnie, kiedy Will stanął w jej obronie.
Zaczerwieniła się i szybko odwróciła wzrok z powrotem do swojego talerza.
– Wszystko w porządku? – zapytał chłopak, a serce brunetki zabiło dwa razy szybciej.
Zabrzmiał tak, jakby się o nią martwił. Wyraźnie słyszała troskę w jego słowach, więc tylko pokiwała głową w odpowiedzi, bojąc się, że jej głos mógłby ją zdradzić.
– O co ci chodzi? – zdziwiła się Aileen, patrząc to na brata, to na koleżankę. – Źle się czujesz? Blado wyglądasz – powiedziała do Julie.
Will westchnął ciężko i spojrzał na siostrę spod przymrużonych oczu.
– Najlepiej nic już nie mów. – Poruszył bezgłośnie ustami, ale obie dziewczyny zrozumiały przekaz.
Przez chwilę panowała cisza, a młodsza z rodzeństwa Johnsonów zajęła się swoim obiadem, ostentacyjnie milcząc. Wyglądała, jakby miała za złe Willowi, że ośmielił się ją uciszać i jakby chciała go za to ukarać poprzez nieodzywanie się. Julie w tym czasie uśmiechnęła się do chłopaka z wdzięcznością, a potem zamarła, bo wykonał taki gest, jakby zamierzał położyć dłoń na jej dłoni. Była tak zaskoczona, że widelec wypadł jej z drugiej ręki i uderzył z głuchym brzęknięciem o podłogę.
Miała ochotę podnieść go i wbić sobie w przedramię ze złości, bo Will, gdy usłyszał brzęk, zatrzymał swoją dłoń parę centymetrów od niej, po czym cofnął ją i podrapał się po karku.
Merlinie, zepsuję wszystkie możliwe okazje, pomyślała, kiedy cała czerwona schylała się po zdradziecki widelec. Było już tak blisko.
Przez resztę obiadu chłopak ani razu nie zbliżył rąk w pobliże Julie, a ona gapiła się na swoje ziemniaki, które w dziwny sposób znikały, chociaż była tak zamyślona, że nie pamiętała nawet, że co chwilę podnosiła do ust widelec podebrany z sąsiedniej zastawy.
Kiedy już przestała zadręczać się tym, do czego nie doszło, przypomniała sobie, że nie zdążyła się pożegnać z Lily i Natt i życzyć im wesołych świąt. Rano wybiegły z dormitorium jedna po drugiej i wyminęły czekającą w pokoju wspólnym Julie, nawet jej nie zauważając. Podejrzewała, że albo Natalie zabrała coś Evans, albo chciała jej wywinąć jakiś numer, który ta zamierzała powstrzymać. Albo po prostu urządziły sobie wyścigi do powozów. Z nimi nigdy nic nie było wiadomo.
W każdym razie postanowiła udać się do sowiarni i wysłać do koleżanek listy z życzeniami. Aileen chciała iść razem z nią, ale nie znała jej zamiarów, bo inaczej próbowałaby odwieść Julie od pisania do Natt. Cały czas wierzyła w to, że Will z nią zerwie i zacznie umawiać się z Distim, jednak ona sama nie była tak optymistycznie nastawiona do tej sprawy.
W tym samym momencie, w którym o tym pomyślała, odezwał się chłopak i zapytał, czy może iść z nimi. Julie uśmiechnęła się do Aileen, a przez głowę przeszło jej, że to mogą być najlepsze święta, jakie do tej pory przeżyła.
***
Lily pożegnała się z Chrisem i Natt na peronie, po czym teleportowała się do swojego rodzinnego miasta – Cokeworth. Wylądowała w jednej z bocznych uliczek, żeby nie zwrócić na siebie niczyjej uwagi, a potem pociągnęła swój kufer i zarzuciła kaptur na głowę, bo lekko kropiło. Przez przypadek weszła w dużą kałużę i poczuła wilgoć w skarpetkach, ale nie przejęła się tym zbytnio. Nie mogła się już doczekać, kiedy przekroczy próg domu i zobaczy swoich rodziców oraz Petunię.
Zapięła do końca zamek od kurtki i otarła krople deszczu, które pojawiły się na jej policzkach. Zimny podmuch wiatru zmusił ją do wsadzenia jednej dłoni do kieszeni, a na tę, którą trzymała rączkę od kufra, naciągnęła rękaw, żeby było jej cieplej.
W końcu stanęła przed swoim domem i uśmiechnęła się szeroko. Spodziewała się, że rodzice będą na nią czekać na ganku, ale najwyraźniej pogoda im na to nie pozwoliła. Pokonała ścieżkę w kilku długich krokach i zostawiła na niej kufer, a potem wbiegła po schodkach i szybko nacisnęła dzwonek przy drzwiach. Słyszała dokładnie jego znajomy dźwięk, dobiegający zza drewna i rozchodzący się po całym domu. Oczami wyobraźni widziała już swoją mamę, która pędziła przez przedpokój, aby wpuścić do środka najmłodszą córkę.
Lily nacisnęła jeszcze raz na dzwonek, ponieważ nie usłyszała żadnych kroków. Może rodzice byli na piętrze i dopiero zmierzali po schodach w kierunku wejścia?
Ale kolejne minuty mijały i nic się nie działo, więc Evans zmarszczyła brwi i podeszła do najbliższego okna, żeby zajrzeć do środka. Przycisnęła czoło do mokrej szyby i zobaczyła tylko duży salon pogrążony w mroku.
Czyżby zapomnieli o jej przyjeździe i wybrali się na przykład na zakupy? To było do nich niepodobne.
Oderwała ręce od okna i nagle poczuła na ramieniu czyjąś dłoń.
– Mam cię! – krzyknął ktoś za jej plecami.
Obejrzała się do tyłu przerażona, a jej palce szybko powędrowały do kieszeni w poszukiwaniu różdżki.
– To ty? – zapytała ze zdziwieniem postać, która ją złapała. – Co tu robisz?
Lily uniosła brwi do góry, mierząc sąsiadkę spojrzeniem. Czy ta kobieta była niespełna rozumu? Pytała ją, co robiła pod własnym domem? W dodatku miała na sobie tylko kapcie, które przemokły od błota i deszczu, przez co klęła teraz pod nosem, jakby to była wina Evans.
– Myślałam, że to złodziej – mruknęła, obejmując się ramionami odzianymi w cienki sweter. – To przez ten kaptur. Ściągnij go – fuknęła i zacisnęła mocno usta.
Dziewczyna wykonała polecenie, krzywiąc się. Nigdy nie przepadała za panią Hack, ale jej rodzice bardzo ją lubili i zawsze w wakacje prosili ją o opiekowanie się domem, kiedy gdzieś wyjeżdżali. Może potrafiła zająć się kwiatami albo zwierzętami, jednak kompletnie nie miała podejścia do dzieci. Lily już od najmłodszych lat zdołała się o tym przekonać i jako urocza, rudowłosa czterolatka wymyśliła jej równie urocze przezwisko – pani Hag*. Możliwe, że to właśnie dlatego wspomniana „pani Hag” patrzyła teraz na nią z taką niechęcią.
– Widziała pani, kiedy moi rodzice wyszli? – zapytała uprzejmie Evans, zdobywając się nawet na uśmiech.
Miała nadzieję, że zaraz wrócą, bo nie chciała dłużej rozmawiać ze zirytowaną sąsiadką, która co chwilę człapała swoimi kapciami, aby pokazać jak bardzo ucierpiała. Teraz założyła ręce na piersiach i wykrzywiła swoją poznaczoną zmarszczkami twarz w wyrazie politowania.
– Masz chyba poważne kłopoty z pamięcią, moje dziecko – odparła i postukała się palcem wskazującym po skroni. – Przecież wyjechali do Egiptu już dobry tydzień temu.
Lily patrzyła na kobietę z niedowierzeniem, powoli przyswajając jej słowa.
– Co? – zapytała tylko, bo nie miała pojęcia, co innego mogłaby powiedzieć.
– Naprawdę nie pamiętasz? – Pani Hack kręciła głową z coraz większym współczuciem, jakby uważała Evans za chorą psychicznie. – Znaleźli bardzo korzystną ofertę z ostatniej chwili. Pytali cię w liście, czy chcesz jechać z nimi, ale odpisałaś, że wolisz zostać w szkole z przyjaciółmi. I że boisz się latać samolotem. Na własne oczy widziałam tę odpowiedź! – zarzekała się.
Lily przycisnęła dłoń do czoła i zagryzła mocno wargi. Nie dostała żadnej wiadomości od rodziców już od jakiegoś czasu i na pewno nie pisała do nich takiego listu, o którym mówiła pani Hack.
To było po prostu niemożliwe. Czy ktoś przejął ten list, a potem wysłał odpowiedź w jej imieniu? Ale po co? Żeby zniszczyć jej święta? I co teraz miała zrobić, skoro nie mogła dostać się do Egiptu? Teleportacja międzykontynentalna była możliwa tylko dla naprawdę zaawansowanego czarodzieja, a ona z pewnością nim jeszcze nie była.
Musiała spokojnie pomyśleć, ale sąsiadka człapiąca swoimi przemokniętymi kapciami wszystko jej utrudniała.
– Już sobie przypominam – mruknęła pustym głosem i wciągnęła kufer pod daszek, aby całkiem nie zamókł. – Dziękuję bardzo za pomoc – dodała i usiadła na drewnianej ławeczce na ganku.
Pani Hack spojrzała w stronę swojego domu i westchnęła ciężko, jakby przychodziło jej to z trudem, ale w końcu powiedziała:
– Jeśli nie masz się gdzie podziać, możesz zatrzymać się u mnie.
A potem szybkim krokiem przeszła przez podwórko oddzielające ich posesje i zniknęła za drzwiami razem ze swoimi różowymi kapciami. Nie dała nawet Lily okazji na podziękowanie. Albo po prostu przewidziała, że dziewczyna i tak nie skorzysta z jej propozycji.
Evans oparła łokcie na stole, przy którym w lecie jedli czasem śniadania i ukryła twarz w dłoniach. Zupełnie nie spodziewała się czegoś takiego. Miała nadzieję, że w końcu zobaczy się z rodziną. Nie wiedziała, kto mógł napisać list w jej imieniu i prawdopodobnie podrobić także jej pismo.
W jej oczach pojawiły się łzy i wtedy przypomniała sobie o naszyjniku ukrytym pod ubraniem. Czy ta tajemnicza dziewczynka miała z tym coś wspólnego? Czy jej rodzice na pewno byli bezpieczni? A może to jakiś podstęp, zasadzka?
Myśli galopowały po jej głowie w przyspieszonym tempie, pojawiały się różne opcje i przypuszczenia, jedne gorsze od poprzednich. Zamknęła oczy i drżącą dłonią sięgnęła do pokrywy kufra. Musiała się uspokoić. Znalazła eliksir, który dostała od pielęgniarki jakiś czas temu i który już powoli się kończył. Wypiła jedną kroplę wprost z fiolki, ponieważ nie miała przy sobie żadnych naczyń, a nie chciała używać magii, bo obawiała się, że sąsiadka dalej mogła ją obserwować.
Po kilku minutach jej oddech się wyrównał, więc schowała prawie pustą buteleczkę eliksiru uspokajającego do kufra. Wreszcie mogła pomyśleć nad tym, co powinna teraz zrobić. Na początku zastanowiła się nad otworzeniem drzwi za pomocą magii, ale ten pomysł miał wiele minusów. Oznaczałoby to spędzenie świąt w pustym domu, a poza tym tajemnicza blondynka mogła się pojawić w każdej chwili, wykorzystując samotność Evans. Dziewczyna podejrzewała, że to może być jakaś zasadzka na nią samą: wywabienie rodziców z jej domu, żeby zastawić na nią pułapkę. Istniało naprawdę wiele możliwości, każda gorsza od poprzedniej. 
Kolejną opcją, jaka jej się nasuwała była oczywiście Natt. Lily nie znała jednak jej dokładnego adresu, bo rodzina dziewczyny przeprowadzała się średnio raz na rok i już dawno zdążyła się w tym wszystkim pogubić. Potem pomyślała o Christianie, ale podczas pobytu w szkole nie spytała go o adres, ponieważ nie sądziła, że może się jej przydać. Westchnęła ciężko, zauważając, że była w naprawdę złej sytuacji: zaczynało się już ściemniać, a ona nie znała miejsca zamieszkania swojego chłopaka, ani najlepszej przyjaciółki. Lepiej być nie mogło.
Przycisnęła paznokcie do policzków, a potem postukała nimi w drewniany blat. Pamiętała, jak w dzieciństwie siadywała tu często z Severusem. Opowiadał jej wtedy o świecie magii, o którym wówczas nie miała pojęcia. Zmarszczyła brwi – Snape był teraz jej jedynym wyjściem, chociaż nie była pewna, czy chłopak w ogóle wrócił do domu na święta.
Wydała z siebie nieokreślony dźwięk, który miał dać ujście jej emocjom, ale tak się nie stało. Narzuciła znowu kaptur i pociągnęła kufer na ścieżkę z zamiarem przyjęcia propozycji pani Hack. Mogła zostać u niej przez jedną noc, a potem postarałaby się wrócić do Hogwartu. Zrobiło się jeszcze zimniej, a deszcz zacinał coraz mocniej, więc ponownie wcisnęła dłoń do kieszeni. Pod palcami poczuła coś miękkiego, więc wyciągnęła to na zewnątrz ze zdziwieniem.
Przez chwilę wpatrywała się we własnoręcznie pogniecioną kilka godzin temu kartkę, bijąc się z myślami. Kiedy po raz szósty napis z fajerwerków ułożył się na jej oczach w adres, podjęła decyzję.
Pociągnęła swój kufer obok domu sąsiadki i weszła w jedną z bocznych uliczek, aby teleportować się do Doliny Godryka.
C. D. N.

* Hag (ang.) – jędza, wiedźma
***
Witam serdecznie!
Zacznę od życzeń wesołych i rodzinnych świąt wielkanocnych, które trochę zbiegły się u mnie z tymi bożonarodzeniowymi. Nawet nie trochę, ale bardzo :)
W każdym razie myślałam, że ten rozdział wyjdzie krótszy, bo podzieliłam go na dwie części, ale okazało się, że jak zwykle się rozpisałam. Wątku Julie miało tutaj nie być i wtedy ten rozdział ograniczałby się w sumie tylko do głównych bohaterów, ale Distim w końcu też się pojawiła. 
Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Część druga pojawi się za dwa tygodnie i będzie tam już więcej o świętach, bo tu to takie wprowadzenie.
Okej, jak zawsze nie wiem, co pisać. 
Przeczytałam ostatnio świetną książkę i jestem teraz szczęśliwa. Haha, no nic. Hm... A, na początku rozdziału "przywróciłam" trochę przyjaźń Lily i Natt, bo dawno nic nie było o nich dwóch. 
Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze i za już 30k wyświetleń. Kocham Was bardzo mocno. 
Znowu pisałam na telefonie i ostatnio jak przerzuciłam to na komputer to zaczęło mi sklejać słowa. Mam nadzieję, że wszystko wyłapałam, a jeśli nie to krzyczcie :)
Na razie to chyba tyle, bo nic więcej nie przychodzi mi do głowy. 
Pozdrawiam gorąco i zapraszam do czytania. 
Całusy,
Wasza i tak dalej <3

21 komentarzy:

  1. ale to wymyśliłaś, mówię o końcówce rzecz jasna. Tak wyrolować Lily, żeby musiała pójść do Jamesa... Jea..., raczej jej nie wyrzuci, a i mama będzie zadowolona... choć nie wie,czy tak od razu będzie chciał z nią rozmawiać. nie mogę jednak nic na to poradzić,że żal mi już teraz Chrisa, właściwie zal mi go od samego poczatku... Ale Lily i tak jest przeznaczona Jamesowi. To miłe, że chlopak ją odczarował, mimo że ejst na nią pewnie cholernie zły. na dobrą sprawę rpawdą jest, że Lily nigdy mu niczego nie obiecywała i że nie musi czuć wyrzutów sumienia... ale czuje, i jest ot pewnie związane także z tym, że Jame snie jest jej już obojętny.,. ech,ciężka sprawa... Ciekawe, kto podrobił odpowiedź zwrotną Lilt. nie sądzę, żeby james był do tego zdoln... może to faktycznie sprawka tej dziewczynki? Albo kogoś, kto naprawdę nie lubi LilY... No i dlaczego nazwałaś państwa potter niezgodnie z kanonem? To byli Dorea i Charles ;) ale juz ich lubię. Pan Potter z dwoma lewymi butami, yea;p
    Jeśli chodzi o inne wątki, to fajnie, że pokazałaś relację Nathalie i Lily, bo faktycznie sporo już o tym nic nie było. kocham formę ich przyjaźni. xD Współczuję Julie bardiej niż wcześniej, bo nie wiedziałam, że ma taką sytuację rodzinną, ale i tak dla własnego dobra powinna odkochać się. Ja wiem, że to niełatwe, ale wydaje mi się, że Will i Natt to idealna para. Jeśli chodzi o błędy, denerwuje mnie, że piszesz "rozglądnęła" zamiast "rozejrzała",. ale chyba nie wspomniałam o tym nigdy wcześniej, sorry.
    Zapraszam na nowość do mnie na zapiski-condawiramurs Jestem ciekawa Twojej opinii... no i życzę Ci wesołych Świąt;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej,
      Faktycznie, Lily została trochę 'wyrolowana', ale dzięki temu może zbliżyć się do Jamesa. O ile ją przyjmie ;)
      To prawda, że nie jest jej już obojętny. Stara się nie czuć tych wyrzutów sumienia, ale nic nie może na to poradzić.
      Co do podrobienia tej odpowiedzi, kiedyś się to na pewno wyjaśni, ale jeszcze nie teraz. Możliwe, że wyjaśni się to, jak już zapomnicie o całej sprawie :D
      Co do rodziców Jamesa: nazwałam ich zgodnie z tym, co jakiś czas temu napisała J. K. Rowling. Podała ich imiona i historyjkę o tym, jak się wzbogacili i ogólnie. Że Fleamont stworzył płyn do włosów Ulizanna, że Potterowie byli dosyć starzy i przez to rozpieszczali jedynego syna. I tak dalej. Więc można powiedzieć, że napisałam to zgodnie z kanonem, bo w książkach nigdy chyba nie było wzmianki, że Dorea i Charles są rodzicami Jamesa. Chociaż wiem, że wszyscy tak myśleli.
      Co do Julie, to przyznam szczerze, że ja jeszcze wczoraj też nie wiedziałam, że ma taką sytuację rodzinną :D. Ale myślę, że do niej pasuje.
      Trudno jej będzie odkochać się w Willu, szczególnie jeśli będzie spędzała z nim czas.
      A jeśli chodzi o to "rozglądnęła" / "rozejrzała", to zawsze wydawało mi się, że obie formy są poprawne. Czytałam coś przed chwilą o tym w internecie i to chyba zależy od gwary, czy coś. Możliwe, że dla mnie to brzmi normalnie, a was może kłuć w oczy, dlatego pozmieniałam na "rozejrzała" :)
      Wpadnę do Ciebie, jak tylko wezmę się za nadrabianie zaległości na blogach, ale nie wiem kiedy to będzie. W każdym razie na pewno w końcu pojawię się z komentarzem.
      Dziękuję bardzo za Twój i pozdrawiam serdecznie.
      Także wesołych :*
      Całusy!

      Usuń
    2. Okej, nie mge uwierzyć, ze państwo Potter to nie Dorea i Charles, dlaczego kiedyś wszyscy tak pisali? Boże...:D trzeba było sprawdzic na Harry wikia. Przepraszam w takim razie za pouczanie.
      Moze i faktycznie to rozglądnąć/ rozejrzeć jest regionalizmem, ale to pierwsze naprawdę dziwnie brzmi ;). Niby niektórzy mówią tarkowac, ale to tak naprawdę jest błąd. Okej, w takim razie zapraszam w wolnej chwili :)

      Usuń
    3. Pisali tak, bo gdzieś w internecie była taka informacja, ale niedawno p. Rowling to jakby sprostowała :)
      Nie ma za co.
      Co do tego rozglądnąć to nie wiem, czym to jest. Dla mnie brzmi zupełnie normalnie, ale będę się już starała używać "rozejrzeć" :)
      Pierwszy raz słyszę (albo widzę) słowo 'tarkować', więc faktycznie może to zależeć od regionu. Poszukam jeszcze czegoś na ten temat ;)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Nareszcie zawitałam, nareszcie zostawię coś po sobie, żebyś wiedziała, że nadal z tobą jestem :).
      Rozdział bardzo mi się podobał, czytałam go duszkiem.
      Pierwsza scena z Jamesem... To jak mówi, że pocałowałby ją. Aww, ja bym się tam już rozpłynęła i potrzebowałabym jego pomocy. Przyjęłabym ją bezwłocznie.
      Boże, dlaczego James nie jest realny?
      Syriusz podbił w tym rozdziale moje biedne serce. Jak je przytulił, kdkdksnw.
      Chris mnie niezmiernie wkur...za. Serio. Lubię go nawet mniej niż Willa, który się bawi na dwa fronty xd.
      Związek Willa z Natt jest słodki, ale... Jego i Julie jakoś bardziej do mnie przemawia. Jest taki uroczy, a ja jestem *niestety* głupią, niepoprawną romantyczką.
      Za to Chris... Kurde, on mi niszczy Jily. Ale teraz Lily sobie pojedzie do Jamesa, będzie u niego spała, potem go pocałuje, on ją i będzie zdradzać Chrisa i będzie lovvki, kisski, forevverki. Przeczuwam to! ^^.
      Mówiłam ci już, jak bardzo lubię twój wątek z dziewczynką? Uwielbiam horrory i nawet sama coś sobie ubzdurałam. Czekam na więcej jej. Może ją odwiedzi, gdy będzie u Jamesa, a on będzie wyczepistym rycerzem na czarnym koniu i ją obroni? Piękna perspektywa.
      Dobra, nie wiem, co mam więcej napisać, więc to będzie chyba na tyle xd.
      Wesołych Świąt, kochana! Wszystkiego, co najlepsze :).
      Pozdrawiam serdecznie, miłego spędzenia wolnego czasu, ucz się tam! :D.

      PS. Zapraszam na najnowszą notkę - jily-love-forever.blogspot.com
      I na mojego nowego bloga: wstrzymywany-oddech.blogspot.com :).

      Usuń
    2. Hej, kochana!
      Gdyby taki chłopak stał przede mną to też bym się rozpłynęła i pewnie nie wiedziałabym, co powiedzieć :D
      Tak właśnie myślałam, że ktoś może stwierdzić, że Will bawi się na dwa fronty. W sumie to po części tak jest, ale na razie nic poważnego się nie stało między nim a Juls :)
      Co do Jily, hm, może się to potoczyć zupełnie inaczej ^^
      A jeśli chodzi o dziewczynkę, też lubię jej wątek. I lubię utrudniać życie moim bohaterom. Znaczy nie lubię, ale czuję się do tego zmuszona. A tajemnicza blondynka jest na pewno jednym z takich "utrudnień", które w dodatku nie wiadomo, co oznacza :D
      Dziękuję bardzo za komentarz i w końcu zostawiłam też swoje na Twoich blogach, bo dzisiaj powoli wzięłam się za nadrabianie zaległości.
      Pozdrawiam gorąco, ściskam, całuję i tak dalej ♡

      Usuń
  3. Rozdział świetny, czytam go przed wyjściem do kościoła więc już nie zdążę napisać lepszego komentarza dlatego wrócę tutaj jutro :)
    Tobie również wesołego jajka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za komentarz i życzenia :*
      Pozdrawiam gorąco i przesyłam całusy ♡

      Usuń
  4. Cześć! Nie do wiary, że komentuję w terminie, ale w sumie to dobrze, bo potem bym nie umiała się do tego przekonać, patrząc na moje lenistwo.
    Strasznie lubię relację jaka panuje między Lily i Natt. Widać, że szczerze się przyjaźnią i są ze sobą na dobre i na złe. Naprawdę cudownie to wygląda, zwłaszcza jeśli spojrzymy na czasy w jakich rozgrywa się akcja. Czasy wojny. Miło patrzeć i czytać, jak obie są szczęśliwe i radosne w swoim towarzystwie.
    Do tego było jakieś tam Jily. Chociaż dobrze, że James nie obraził się na Lily. Podziwiam go, naprawdę. Patrząc, że zraniła jego duszę i serce, to jest naprawdę wytrzymały. Cieszę się, że to już święta, czyli zapewne coraz bliżej do Jily, chyba, że zamierzasz nas katować do końca siódmej klasy, albo całkowicie nam ich pozbawić :C
    Kurczaki Will i Natt są słodcy, ale nooooo Julie i Will, jejuniu uwielbiam ich razem! To jak wyczytał z jej twarzy, że trudno jej rozmawiać o rodzicach i jak chciał położyć swoją dłoń na jej! Awwwwwww! <3 Uwielbiam ich razem! Całym sercem kocham Natt, ale jednak pojedynek na kogo głosuję jako dziewczynę Willa to mówię stanowczo Julie *.* Ona jest po prostu uroczo-nieśmiała.
    Rodzice James są genialni. Biedny pan Potter hihih, założył dwa lewe buty, o jeju ich się nie da nie lubić. A mama Jamesa, jak pytała się go, która to Lily, o rany, wtedy to się uśmiechnęłam. Ale w końcu ją poznają :)
    O kurdę, współczuję Lily, przyjechała spędzić święta z rodziną, a tu takie coś. W dodatku, kto napisał za nią odpowiedź? To się robi coraz bardziej tajemnicze! Uwielbiam zagadki! ^^ Zdziwiło mnie jednak, że Lily nie zna adresu Natt, ale zaraz spróbowałam sobie przypomnieć, adres mojej przyjaciółki i potrafię podać tylko ulicę, bo w sumie i tak mieszkamy pięć minut drogi od siebie XD
    Sytuacja się rozwija i Lily jedzie do Jamesa! Awwwww! <3 Już się nie mogę doczekać! W moim umyśle widzę już scenę, jak James otwiera drzwi tak na luzie, uśmiechnięty, a tu nagle widzi całą zmokniętą Lily. Ciekawe kto jej otworzy!
    Rozdział jak zawsze genialny! Nie mogłam się odciągnąć. Życzę weny i czekam niecierpliwie na nowy rozdział!
    Pozdrawiam gorąco, Livv :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, kochana!
      Dziękuję bardzo za tę opinię o Lily i Natt. Faktycznie są radosne w swoim towarzystwie, nie patrząc na nic, chociaż trochę, a nawet bardzo ominęłam tutaj temat wojny. A przynajmniej na razie :)
      James rzeczywiście jest bardzo wytrwały. Obrażony może odrobinę jest, a na pewno zraniony, ale nie chce tego po sobie okazywać.
      Co do Jily to nie trzeba będzie tak długo czekać, ani nie mam zamiaru Was ich pozbawiać. Jily będzie na sto procent, w jakiejś niedalekiej przyszłości.
      Cieszę się, że tak spodobała Ci się relacja Willa i Julie, tym bardziej, że tego fragmentu wcale miało nie być, bo go nie planowałam ^^
      Co do adresu Natt - dziewczyny przez większą część roku mieszkają w szkole, więc ich adresy tak naprawdę nie są im do niczego potrzebne. Poza tym Natalie często się przeprowadza, a Lily nie pomyślała o tym, że może ją czekać coś takiego, więc nie pytała jej o adres :)
      Ta wizja Jamesa otwierającego drzwi mi się podoba. Ciekawe, jak by zareagował? Ale zdradzę, że to nie będzie on. A przynajmniej na razie tak planuję. Jeszcze zobaczymy :D
      Dziękuję pięknie za cudowny komentarz i pozdrawiam równie gorąco.
      Całusy :*

      Usuń
  5. Boże, ale mi brakowało nowego rozdziału <3 Był taki fajny że aż za krótki (jak każdy poprzedni zresztą xD )Co prawda mam nadzieję że historia ze świętami nie skończy się tak, jak podejrzewam, ale wierzę że nawet jeśli tak, to napiszesz to wybitnie i ciekawie :D Ja na miejscu Lilki bym poszła do matki Snape'a i poprosiła o alohomorę na drzwi xD Takie tam moje przemyślenia xD
    Przy fragmencie z sąsiadką nie mogłam przestać wyobrażać sobie sąsiadki Harry'ego :D Jakieś takie zboczenie zawodowe czy coś w tym stylu...
    Liczyłam na więcej Jily, ale wiadomo, że szczęście trzeba dawkować w małych proporcjach, więc nie zostaje mi nic innego jak czekać do 9 kwietnia. No, ale nie będę się rozpisywać dłużej, bo Livv już wszystko napisała.
    Genialny rozdział, czekam na kontynuację :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam serdecznie,
      Hm, nie wiem, co podejrzewasz, ale mam nadzieję, że nie zawiodę :)
      Co do matki Snape'a - Lily jest już pełnoletnia, więc sama mogłaby rzucić Alohomorę, ale nie chciała spędzać świąt sama w pustym domu. Jejku, zapomniałam chyba o tym napisać, bo wydało mi się to oczywiste. Jeszcze to poprawię :)
      Na razie jest tu więcej Chily niż Jily, ale w końcu się to zmieni, obiecuję :D
      Dziękuję ślicznie za komentarz i pozdrawiam cieplutko.
      Całusy :*

      Usuń
  6. I kolejny rozdział! Jeju jak ja uwielbiam je czytać <3
    Początek, czyli pogoń Lily za Natt naprawdę bardzo mi się podobał, fajnie pokazałaś tutaj ich relację. Aż przypomniały mi się momenty, kiedy to moje przyjaciółki zabierały mi mnóstwo rzeczy na kolonii, a ja później musiałam je gonić by odzyskać moją własność :D Jeżeli chodzi o Julie, teraz już wiadomo dlaczego jest aż tak bardzo nieśmiała. Zdziwiłam się z faktu, że jej rodzice przesadzają z alkoholem, lecz w rodzinie nie zawsze jest kolorowo i ty bardzo dobrze tutaj to pokazałaś :) A Will jest taki kochany, martwi się o Julie <3 Uwielbiam tą dwójkę razem, ale niestety Krukon chodzi z Natt ( którą średnio trawię ). Mam nadzieję, że w końcu przejrzy na oczy lub niecny plan Aileen się powiedzie i Will zerwie z Optone. Jestem bardzo ciekawa jak to dalej się potoczy :D
    Gdy pisałaś o pani Hack od razu wyobraziłam sobie moją sąsiadkę, którą również nie darzę dużą sympatią :D Z drugiej strony, jednak dobrze, że rodzice Lily wyjechali do Egiptu. Dzięki temu Evans pojedzie do Jamesa i może tam w końcu ze sobą poważnie porozmawiają? Moje serce potrzebuję dużo Jily! :( Jednak fakt, że ktoś odpisał na list Lily jest bardzo dziwny. Może ma to związek z tą dziewczynką? Evans powinna się mieć na baczności. Skoro dawno się nie pojawiła, może w każdej chwili się pokazać. Ta tajemnica najbardziej ze wszystkich mnie intryguję i jestem przeraźliwie ciekawa o co w tym wszystkim chodzi! Zapewne jeszcze długo poczekam na odpowiedź, ale jestem pewna, że warto :D
    Do głowy przyszła mi jeszcze jedna myśl, że to może Huncwoci zrobili ten żart Lily? Zrobili to w tajemnicy przed Jamesem, aby Evans musiała pojawić się przed domem Pottera. Taka luźna teoria :D
    Jeszcze raz świetny rozdział! Pozdrawiam i życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, kochana,
      Cieszę się, że ta sytuacja na początku Ci się podobała. Chciałam trochę "odświeżyć" ich przyjaźń, bo dawno nic o niej nie było :)
      Dokładnie, chciałam pokazać, że każda rodzina jest inna.
      Jeśli chodzi o Willa i Julie, sama ostatnio polubiłam ich relację. Polubiłam też bardziej Juls, ale z Natt jestem chyba bliżej. W każdym razie nie zdradzę na razie, jak to się dalej potoczy :)
      Ja na szczęście nie mam takiej sąsiadki, której bym nie lubiła. Ogólnie prawie z nimi nie rozmawiam, oprócz 'dzień dobry', więc nawet nie mam powodu, żeby ich nie lubić. :)
      Ale tutaj powstała mi sąsiadka, której Lily nie lubi, chociaż sama tak naprawdę nie wie, dlaczego.
      Może poważnie porozmawiają, a może pokłócą się jeszcze bardziej. Kto to wie? :D
      To prawda, że na rozwiązanie tajemnicy dziewczynki trzeba będzie długo poczekać, chociaż wkrótce powinien pojawić się jakiś trop. Cieszę się, że Cię to ciekawi, bo faktycznie, jest to najbardziej tajemniczy wątek w tym opowiadaniu. O ile są tu inne tajemnicze wątki :D
      Nie wiem, czy Remus by na coś takiego pozwolił, ale czas pokaże.
      Dziękuję ślicznie za wspaniały komentarz i pozdrawiam gorąco :*

      Usuń
  7. Cześć.
    No proszę, a co to za brzydki zwyczaj kawałkowania rozdziałów? :) Nieładnie!
    James jak zawsze słodki. Szczególnie podobały mi się dwa ostatnie zdania pierwszego fragmentu - cieszę się, że Lily raczyła zauważyć takie szczegóły, a nudny Chris nie przysłonił jeszcze całego jej horyzontu :)
    Jeju, nie dość, że ostatnio w fanfickach jest wysyp sylwestrowych wątków, to jeszcze we wszystkich gospodarzem jest James! Czy to taka klisza wpisana w kanon jak Dorcas Meadowes? :p Tak czy inaczej, ciekawe jak Ty to opiszesz - nie chce mi się wierzyć, żeby Lily miała spędzić Sylwestra z dala od centrum wydarzeń.
    Dobrze było "poznać" rodziców Jamesa i upewnić się, że jest ich nieodrodnym synem :)
    Niestety, nie wszyscy mają tyle szczęścia. Ciekawe, że problematyczny charakter Julie ma swoje podłoże w sytuacji rodzinnej. Biedna dziewczyna.
    Jeju, naprawdę zainteresowała mnie ta tajemnicza sprawa z wyjazdem Evansów. Nie mam pojęcia, kto i po co maczał w tym palce, ale to ciekawy wątek, podoba mi się. Wydaje mi się jednak, że skoro Lily może się teleportować, to równie dobrze mogłaby użyć Alohomory i wejść do własnego domu :) To jedyny zgrzyt w tej całej sytuacji. James pewnie ucieszy się, że będzie mógł jej pomóc, ale kuuurczę, Lily jest tak niewdzięczna, że aż szkoda patrzeć. Najpierw zniszczyła zaproszenie, a teraz pakuje mu się do domu. Nieładnie!
    Z pozdrowieniami,
    Eskaryna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, kochana.
      Teraz jak o tym napisałaś, to właściwie nie wiem, po co pisałam, że rozdział jest podzielony na części, bo to w sumie cały rozdział, tylko że z napisem "święta cz. 1". No nic, to nie było zbyt mądre z mojej strony :D
      A, to nawet nie wiedziałam, że jest jakiś "wysyp sylwestrowych wątków z Jamesem gospodarzem". W sumie nigdzie się na to nie natknęłam, może dlatego, że mam dużo zaległości na blogach. Ale miło słyszeć, że inni też piszą teraz o Sylwestrze, bo myślałam, że tylko ja jestem taka "zacofana w czasie".
      James mi po prostu pasuje na takiego, który mógłby zorganizować Sylwestra. I Syriusz, bo robią to razem.
      Cieszę się, że spodobał Ci się wątek z wyjazdem rodziców Lily. I tutaj znowu wyjaśnię, bo ktoś mi już wcześniej o tym pisał: zapomniałam wspomnieć, że Evans oczywiście mogła wejść do domu, ale nie chciała, bo nie zamierzała siedzieć tam sama przez całe święta. Chyba użyłam sformułowania 'nie mogła dostać się do domu' czy coś w tym stylu, więc faktycznie, mój błąd. Poprawię to niedługo. Jak to pisałam, to całkiem o tym zapomniałam, nie wiem, czemu. Albo wydawało mi się, że już to napisałam. No nic :D Dziękuję za zwrócenie na to uwagi.
      Czy James się ucieszy, tego nie byłabym taka pewna. :)
      Dziękuję bardzo za komentarz i przesyłam buziaki :*

      Usuń
  8. Hej, hej!
    Jak to Syriusz nie wie, jak się nazywa Melle? Przecież to jest ważne! Jak może nie wiedzieć, jak naywa się jego przyszła dziewczyna? Xd
    Pierwsza część z Natalie i Lily była naprawdę przyjemna :) Tak miło się czytało, a uśmiech aż sam się cisnął na usta :) A potem James i Lily. Jejku, to naprawdę przykre :( Mam nadzieję, że naprawisz ich relacje i James i Lily znowu będą się normalnie traktować!
    O jejuniu! Biedna Julie... Że ją tak traktują w domu... To podłe :( Nie powinno tak być. Ale w takim razie nic dziwnego, że Julie jest taka zamknięta w sobie...
    I właśnie w tym momencie czuję się rozbita. Kiedy opisujesz te sceny z Natalie i Willem, to jest w nich taka magia, że wydaje się, że oni są dla siebie po prostu stworzeni. Ale z drugiej strony Julie też na Willa zasługuje i ja po prostu nie wiem, którą opcję bym wolała.
    A na koniec taka Lily! Jak to się stało, że list do niej nie doszedł? I że ktoś odpisał? Czy to jest związane z blondynką? Ja chcę wiedzieć więcej!
    Więc pisz kolejny rozdział jeszcze szybciej!
    Ten był cudowny!
    Weny, czasu, pomysłów!
    Pozdrowionka,
    Bianka

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem, jestem i nadrabiam, a raczej już nadrobiłam!
    Wiec skończyłam kiedyś na trzynastym rozdziale, bodajże wtedy, kiedy byłyśmy razem w grupie czytaj=komentuj i chciałam wszystko przeczytać. No i potem nie miałam czasu i... nie wiem jakim cudem dodałaś już aż 7 rozdziałów od tamtej pory xd nadrabiałam to cały dzień z przerwami na pieczenie ciasta, haha.
    Ale jestem i komentuję, bo długaśny komentarz się należy.
    Pewnie nie będę pamiętała o wszystkim, no ale trudno.
    Chociaż jestem ostrym shipperem Jily, bardzo lubię jej innych chłopaków, oczywiście jeśli mają dobrze wykreowany charakter. No i Chris mnie nie zawiódł. Chciałabym więcej Chily pomieszanego z momentami Jily! Zdecydowanie. Christian jest uroczy, James kochany, a przyjaźń Lily i Natt genialna. I tak oto przeskakuję do kolejnego tematu xd
    Naly (nie ma to jak nazwa paringu przyjaciółek XD) wypada naprawdę realistyczne, uwielbiam ich rozmowy i sprzeczki. Twój blog jest jedynym z jakim się spotkałam, w którym dziewczyny są takie wesołe i psotliwe. No i ten żart z zaklęciem wyciszenia! Hahaha, myślałam że parsknę śmiechem.
    Co do sytuacji Julie-Will-Natt to w sumie nie wiem kogo wolę razem. Kibicuję im obu! Z jednej strony ubóstwiam Natt i Willa, ale z drugiej... Bardzo chciałabym, żeby Julie się udało. Ugh, gdyby Will nie był z Natt, a z jakąś nieznaną OC, to bym im tak zażarcie kibicowała, że sobie nawet nie wyobrażasz. Ale jest z Natt. I jestem absolutnie rozbita.
    James zrobił się taki uroczy. W sensie... jest naprawdę kochany w stosunku co do Lily. Przejmuje się jej problemami i chce jej pomóc. To naprawdę miłe z jego strony. No i Lilka zaczęła w końcu dostrzegać w nim jakąś zmianę, co niezmiernie mnie cieszy. W KOŃCU!
    Syriusz jak zwykle genialny, a Melle, ahh, genialna postać. I świetnie do siebie pasują. Nie wiem co tam planujesz dla nich, ale ja to bym chciała, żeby dziewczyny poznały Huncwotów. Może jakiś wspólny szlaban? Ale nie taki, gdzie Syriusz by dawał im w kość. Może z Remusem? Ale pewnie juz masz jakieś plany :D No trudno, mogę tylko sobie pokrzyczeć, że ich shippuję. Shippuję... jak ich nazwać? Miriusz? Sychelle? Może Tobie pozostawię wymyślanie takich nazw, hahaha.
    Hm, nie pamiętam o czym chciałam jeszcze napisać. Pewnie mi się przypomni jak już zamknę Twojego bloga. Czyli jak zawsze.
    A, już wiem. Ten przekręt z tą dziewczynką! O kurde, ciekawe o co może chodzić. Ten dziwny łańcuszek i wyjazd do Egiptu... Boję się o Lily. Mam nadzieję, że zwierzy się Potterowi. W końcu oni na pewno jej pomogą, a z nim będzie bezpieczniejsza. Walić Chrisa, tutaj był zaufała Jamesowi xd w końcu to jej przyjaciel jakby nie patrzeć i razem z Gryfonami staną za nią murem.
    No i super wykombinowałaś z tą końcówką. No kurcze, po prostu jak tylko przeczytałam, że dom stoi pusty, to już wiedziałam, gdzie Lily spędzi święta.
    A tak w ogóle, to ja myślałam, że Hunce zostają w zamku. Jak James zderzył się z Lilką, to ona biegła na pociąg, a on wracał do Wieży i tak... no nie wiem, zdziwiłam się, jak przeczytałam o Syriuszu w pociągu, ale może to ja coś przeoczyłam?
    Tak czy siak to chyba tyle. Jak sobie coś przypomnę to (o zgrozo) dopiszę to w odpowiedzi na koma.
    Pozdrawiam Cię cieplutko i nie mogę doczekać się nowego rozdziału :) Obiecuję, że teraz już nie będę opuszczać nowości, bo potem człowiek zbiera się i zbiera i nie może ich nadrobić...
    Przesyłam dużo weny i całusów,
    Atelier z:
    {stop-dreaming-hp.blogspot.com}
    i czegoś zupełnie nowego, na co bardzo Cię zapraszam {pod-oslona-switu.blogspot.com}

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej, hej, hej! Jestem i ja ;P Już jakiś czas temu czytałam ten rozdział, ale dopiero dziś przychodzę z komentarzem, więc pewnie nie uda mi się napisać o wszystkim o czym chciałam napisać czytając ;/ Ale kij z tym, ważne że rozdział był super! I jak zawsze mega długaśny przez co wsiąka się w świat Hogwartu na dobre i na długo ;P
    Podoba mi się postawa Jamesa, widać że chłopaczyna nam dojrzewa ;P Szkoda mi go, a szczególnie tego, że Lily tak go zlewa. I nie mówię tu o tym, że ma innego chłopaka i nie ślini się do Pottera, bardziej mi tu chodzi o to, że całkowicie ma go gdzieś, jego zawód i wgl. No niby trochę tam myśli, że pogadać musi, że fajnie, że on się nie wścieka, no ale... Liczyłam na większe emocje i takie... Uciekło mi słowo xD No taką troskę o ich relację, naprawienie stosunków, no mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi ;P I kurczę, fajnie że postanowiła teleportować się do niego :P Bo to zwiastuje coś ciekawego, ale właśnie... Tu zwleka i olewa, a jak potrzebuje kąta to leci do Jamesa, ach ta Lily... Ale myślę, że ta wizyta będzie miała wielkie znaczenie ;P Zobaczy Pottera, nie tylko tego z szkolnych murów, będzie miała więcej czasu na myślenie, na poznanie... ;P Już tak długo czekam na koniec Chily, że może w końcu się doczekam! xD
    I ten naszyjnik! Ciągle chodzi mi po głowie... Jejku, co to takiego? Nie mogę doczekać się na rozwinięcie tego wątku ;P
    Pisz, pisz! Dużo i szybko ;P
    Pozdrawiam i ściskam mocno!

    niecnimarudersi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziękuję za komentarz na moim blogu. Ja czekam i czekam na kolejną część. Jestem bardzo ciekawa, jak to wszystko się dalej potoczy i mam nadzieję na wątek Jily... Marzenie ściętej głowy, co? Zaglądam tu co chwilę, no...

    OdpowiedzUsuń