sobota, 26 grudnia 2015

Rozdział piętnasty: "Na ratunek, Azyl i mleko na głowie"

15. Na ratunek, Azyl i mleko na głowie 
Lily wbiegła po schodach prowadzących do dormitorium chłopców, zostawiając Petera daleko za sobą. Przytrzymała się ściany i odetchnęła głęboko kilka razy ze zmęczenia. Pokonała drogę z Hogsmeade do wieży Gryfonów w naprawdę rekordowym tempie, a teraz drżącymi dłońmi poprawiła rozwichrzone włosy i szybko nacisnęła klamkę najbliższych drzwi. Weszła do środka, nie myśląc nawet o pukaniu i rozglądnęła się po pokoju.
Jej wzrok od razu padł na jedno z czterech łóżek, na którym leżał Syriusz. Zagryzła wargi, kiedy dostrzegła, że jego biała koszulka była rozerwana i poplamiona krwią. Nie zdążyła się jednak zbyt dokładnie przyjrzeć, bo sekundę później doskoczył do niej przerażony James. Był tak blady, że przez chwilę przypominał jej ducha.
– Dobrze, że jesteś – powiedział i pociągnął ją za rękę w kierunku przyjaciela. – Musisz na niego spojrzeć. Nie mam pojęcia, co poszło nie tak… – mamrotał, przejeżdżając dłonią po włosach.
Dziewczyna pochyliła się nad Blackiem i delikatnie odgięła materiał jego koszulki, żeby móc obejrzeć podłużną bliznę na jego brzuchu. Syknęła głośno, kiedy zobaczyła powód całego zamieszania: wielką czarną pręgę, przebiegającą wzdłuż żeber bruneta.
– James – zaczęła cicho i odwróciła się do chłopaka. – Czy oczyściłeś mu tę ranę, zanim rzuciłeś zaklęcie?
W odpowiedzi usłyszała tylko jakiś nieartykułowany dźwięk, który potwierdził jej przypuszczenia. Powinni od razu pójść do pielęgniarki, a nie bawić się w uzdrowicieli. Jak widać, nie skończyło się to dobrze. Huncwoci woleliby chyba umrzeć niż zdradzić jeden ze swoich sekretów komuś z grona pedagogicznego, ale Evans nie zamierzała prawić im w tamtej chwili morałów.
Zerknęła znowu na Syriusza i przyłożyła dłoń do jego spoconego czoła, żeby odgarnąć z niego mokre kosmyki włosów. Była pewna, że nie spodoba mu się to, co miała za chwilę powiedzieć.
– Trzeba to jeszcze raz rozciąć – wyszeptała i oplotła palcami swoją różdżkę. – Będzie trochę bolało…
Urwała, bo policzki chłopaka były bielsze nawet od prześcieradła, na którym leżał. Zagryzał usta tak mocno, że mięśnie na jego szczęce drgały i napinały się do granic możliwości, co wzbudziło w Lily jeszcze większą falę współczucia. Miała ochotę dać sobie po twarzy za swoje głupie komentarze. „Będzie trochę bolało”. Jakby teraz nie cierpiał już wystarczająco.
– Zrób… To – syknął przez zaciśnięte zęby, zamykając powieki.
W tym samym momencie do dormitorium wpadł zdyszany Peter, trzymając w rękach jakieś buteleczki. Lily wysłała go wcześniej do skrzydła szpitalnego, aby podwędził kilka eliksirów, które mogły jej się przydać. Podwinęła rękawy i wzięła kolejny głęboki oddech, po czym wycelowała różdżkę w brzuch Blacka.
Wplotła palce w jego lewą dłoń, żeby dodać mu otuchy, a potem machnęła szybko i krótko magicznym patykiem, rozcinając z powrotem źle zabliźnioną ranę. Syriusz zagryzł zęby na kciuku, żeby nie wrzasnąć z bólu, a jego ciałem wstrząsnął dreszcz.
Evans patrzyła z przerażeniem na krew, sączącą się powoli po skórze chłopaka. Nienawidziła tego widoku; zawsze robiło jej się niedobrze nawet na samą wzmiankę o ranach, ale wiedziała, że musi mu pomóc. Odkorkowała jedną z buteleczek, które przyniósł Peter; był to eliksir zwany esencją dyptamu, który miał silne własności lecznicze i regeneracyjne. Gdyby James użył go zamiast zaklęcia, nie byłoby całej sytuacji.
Dłonie tak bardzo jej dygotały, że nie mogła równomiernie rozprowadzić eliksiru, jednak w końcu jej się to udało. Na jej oczach rana zagoiła się błyskawicznie, nie pozostawiając po sobie niemal śladu. Oczywiście, nie licząc wielkich plam krwi na koszuli chłopaka.
– Już dobrze? – zapytała łagodnie.
Poczuła, że ścisnął mocniej jej palce, co zapewne miało oznaczać „tak”. Najwyraźniej był zbyt wykończony i nie miał siły nawet się odezwać. Uśmiechnęła się, a potem chwyciła kolejny flakonik z fioletowym płynem i przycisnęła go ostrożnie do ust Syriusza. Zasnął niemal natychmiast po jego wypiciu, a Lily opadła na podłogę i oparła głowę o sąsiednie łóżko, na którym siedział Potter.
– Jesteś aniołem. – Usłyszała nad sobą zduszony głos chłopaka. – Ja… Spanikowałem… Nie myślałem… To moja wina. Zawsze mam kłopot z tym zaklęciem – jęknął i ukrył twarz w dłoniach. – Na Merlina, jak dobrze, że tu przyszłaś. Mogło być jeszcze gorzej…
Evans widziała, jak bardzo to przeżywał i chciała go jakoś pocieszyć, więc podniosła się niepewnie, kucnęła przed brunetem i położyła ręce na jego kolanach, a ten ze zdziwieniem rozszerzył palce, które przyciskał do oczu, żeby móc na nią spojrzeć.
– Nie mów tak. Po prostu się przestraszyłeś. Ważne, że nic mu już nie jest – stwierdziła stanowczo, uśmiechając się delikatnie.
Do jej uszu dobiegł odgłos zatrzaskiwania drzwi, co mogło oznaczać, że Peter wyszedł z dormitorium. Zagryzła wargi, bo zdała sobie sprawę, że została sam na sam z Potterem. I w dodatku trzymała dłonie na jego kolanach! Już miała się odsunąć, kiedy chłopak nagle oderwał ręce od twarzy i położył je na jej własnych. Syknęła cicho z zaskoczenia, wpatrując się w orzechowe tęczówki jak zahipnotyzowana. Przestała nawet oddychać, więc James pochylił się lekko w jej kierunku. Miała wrażenie, że jego oczy są w stanie wypalić dziury w jej skórze. Przeniosła wzrok na jego usta, które znajdowały się tak blisko i poczuła nieodpartą chęć posmakowania ich. Bezwiednie przysunęła się do bruneta, zmniejszając dzielącą ich odległość… Ale nagle uświadomiła sobie, co robi i gwałtownie się cofnęła, przez co nieomal wylądowała na plecach. Gapiła się na niego przez kilka sekund i palnęła pierwsze lepsze, co przyszło jej do głowy:
– Przerwaliście mi randkę, więc powinnam już…
Na dźwięk słowa „randka” James skrzywił się, jakby Evans co najmniej go spoliczkowała. Zepchnął jej dłonie ze swoich kolan, po czym utkwił wzrok w ścianie za jej plecami.
– Och, w takim razie przepraszam – warknął ironicznie. – Następnym razem poproszę Syriusza, żeby wybierał sobie dogodniejsze pory na śmierć.
Lily zamknęła oczy i westchnęła ciężko. Sama się o to prosiła, niepotrzebnie w ogóle się odzywała. W rozmowach z Potterem zawsze musiała dodać o dwa słowa za dużo, a potem tego żałowała. Wiedziała, że czegokolwiek by teraz nie powiedziała i tak odwróciłoby się to przeciwko niej, więc po prostu wyciągnęła ręce i rzuciła się chłopakowi na szyję. W pierwszej chwili był tak zdziwiony, że nie zareagował w żaden sposób, lecz po kilku sekundach objął ją mocno, wdychając zapach jej szamponu.
– Ty mnie kiedyś wykończysz – mruknął, kiedy odsuwała się od niego ze śmiechem.
– Teraz możesz mi opowiedzieć, co się dokładnie stało – poprosiła jak gdyby nigdy nic i rozsiadła się wygodnie na łóżku należącym do Remusa.
Patrzył na nią przez dłuższą chwilę, aż wreszcie westchnął głośno ze zrezygnowaniem i zaczął przybliżać jej przebieg poprzedniej nocy, która zakończyła się tak fatalnie.
***
Peter wyszedł z dormitorium, gdy tylko upewnił się, że Syriuszowi nie zagraża już niebezpieczeństwo. Nie miał zamiaru przeszkadzać Lily i Jamesowi w rozmowie, a przynajmniej taką wersję postanowił im przedstawić. W rzeczywistości panicznie bał się widoku krwi, jednak nikomu nigdy o tym nie mówił. Obawiał się, że zemdleje i da tym samym pretekst chłopakom do nabijania się z niego, a tego zdecydowanie nie chciał. Wiedział, że Evans w pewnym sensie podzielała jego lęki, ale na pewno nie tak intensywnie jak on. W końcu udało jej się z powodzeniem zająć rannym Syriuszem, więc nie było z nią tak źle. Przynajmniej mogła nad tym panować.
Odetchnął przez usta i opadł na jedną z kanap, żeby choć trochę odpocząć po szaleńczym biegu do Hogsmeade i z powrotem. Dodatkowo, na początku nie mógł znaleźć Lily, więc jego frustracja ciągle się powiększała, aż wreszcie wypatrzył ją w pubie pod Trzema Miotłami. Zadała mu wtedy chyba około setki pytań, ale nie był w stanie nawet złapać oddechu, a co dopiero na któreś odpowiedzieć.
Oparł głowę o podłokietnik kanapy i rozłożył się wygodnie, przymykając powieki. Doszedł do wniosku, że jego kondycja nie była zbyt dobra i powinien coś z nią zrobić, w razie gdyby znowu zdarzyła się taka sytuacja. Bieganie nigdy nie było jego mocną stroną, ale może po kilkunastu treningach by się to poprawiło. Uśmiechnął się optymistycznie do nowego pomysłu, jednak zaraz w jego umyśle zaświtał jeszcze inny. Mógłby przecież latać na miotle! Nie wydawało się to męczące, raczej przyjemne. James zawsze mówił o quidditchu wręcz z namaszczeniem, a poza tym odznaczał się nienaganną sylwetką, więc Peter uznał, że powinien wziąć przykład z przyjaciela.
Zaczął sobie wyobrażać siebie samego, lecącego nad wielkim tłumem skandującym jego imię. Jego usta rozciągnęły się w jeszcze szerszym uśmiechu. To byłoby naprawdę niesamowite. Wiedział, że nie miał już szans, żeby dostać się do drużyny, bo wszystkie miejsca były zajęte, ale w końcu pomarzyć zawsze można.
Głośny trzask drzwi rozmył kuszącą wizję, która pojawiła się przed jego oczami. Zamrugał ze złością i podniósł się na łokciu, żeby sprawdzić, kto wtargnął do pokoju wspólnego. Większość osób o tej porze znajdowała się w wiosce, a wieża była całkowicie pusta, jeśli nie liczyć oczywiście Lily i trzech Huncwotów. Najwyraźniej młodsi uczniowie wybrali się na błonia, bądź po prostu przechadzali się po zamku, korzystając z wolnej soboty.
Kiedy dostrzegł czarną burzę włosów, uchylił lekko usta ze zdziwienia i momentalnie zaczął przygładzać swoje, jeszcze spocone po biegu, kosmyki. Przypuszczał, że wyglądał gorzej niż zazwyczaj, więc miał wielką ochotę ukryć się za oparciem kanapy tak, aby dziewczyna go nie zauważyła. Jego czerwona i zmęczona twarz była chyba innego zdania, bo wyraźnie przyciągała uwagę nawet z daleka. Oczy Gryfonki spoczęły na Peterze, a ten oblał się tym razem rumieńcem zawstydzenia. Oczywiście, musiała na niego patrzyć akurat wtedy, gdy wyglądał jak sto nieszczęść. Jakżeby inaczej.
Jego serce wykonało wielkie salto, kiedy dziewczyna zaczęła zbliżać się do jego kanapy. Z przerażeniem wytarł wilgotne dłonie o spodnie i dyskretnie sprawdził, czy jego zapach jej nie odstraszy. Obserwował ją z coraz większym zdenerwowaniem, bo kompletnie nie wiedział, jak się zachować. Dopiero po chwili zauważył, że brunetka była wyraźnie zirytowana i coś ją gryzło.
– Hej, Peter – powiedziała, po czym usiadła obok niego. – A gdzie reszta?
Tym razem to zawartość jego żołądka postanowiła urządzić sobie pokaz akrobatyczny. Chłopak zaczął się więc modlić, żeby jego wnętrzności w końcu się uspokoiły i nie reagowały aż tak gwałtownie na bliskość dziewczyny. Otworzył usta, ale wydobyło się z nich tylko niewyraźne mlaśnięcie, którego pewnie nawet nie usłyszała. Wymierzył sobie mentalny policzek, próbując wziąć się w garść.
– Na górze… – Odchrząknął i zaraz dodał: – To znaczy Lily, James i Syriusz. Remus jest teraz w skrzydle szpitalnym. Dochodzi do siebie po pełni…
Gabriele uniosła dłoń, a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
– Co Lily tam robi? Nie wierzę, że dobrowolnie weszła do waszego pokoju. Nie miała przypadkiem randki? I gdzie jest Natt? – Rozglądnęła się po pokoju, jakby szatynka mogła zaraz wyskoczyć zza jakiejś kanapy.
Blondyn zasypany gradem pytań zaczął powoli na każde odpowiadać, próbując jednocześnie poprawić krzywo zapiętą koszulę i ciesząc się, że wie, co mówić.
– Wczoraj była pełnia i jakieś Puchonki wybrały się akurat do lasu…
Źrenice Gabie rozszerzyły się gwałtownie.
– Nikomu nic się nie stało? – zapytała szybko, nie dając mu nawet dokończyć zdania.
Pettigrew uśmiechnął się do niej, miał nadzieję, szarmancko. Mogłaby przerywać mu w nieskończoność, a on pewnie i tak nigdy nie zwróciłby jej uwagi.
– Syriusz znalazł jedną z nich w lesie, a potem Remus prawie zaatakował tę drugą, ale na szczęście udało im się uciec. Tylko, że… – zawahał się na chwilę. – No, dość mocno poharatał Syriusza, a James źle rzucił na niego zaklęcie uzdrawiające, więc potrzebna nam była pomoc Lily. Już z nim wszystko w porządku – powiedział, gdy zauważył zaniepokojone spojrzenie Misombre, które ta skierowała w stronę ich dormitorium. – Śpi.
Przez jakiś czas nie odzywała się ani słowem, dlatego Peter stwierdził, że przedstawił całą historię nie do końca jasno. Podrapał się po czole, zastanawiając się, co jeszcze dopowiedzieć, kiedy Gabriele zaczęła podnosić się z kanapy.
– Pójdę do niego – oznajmiła, ale chłopak pokręcił szybko głową.
Złapał ją za rękaw bluzy i uciekł wzrokiem w przeciwnym kierunku, bo bał się na nią popatrzyć.
– Zaczekaj – poprosił cicho, przełykając ślinę. – Ty… Chyba chciałaś… Chciałaś o czymś ze mną porozmawiać? Coś cię gryzie?
Miał wrażenie, że głos załamał mu się podczas wypowiadania ostatnich słów. Dlaczego nie mógł być tak pewny siebie, jak koledzy? Zaczerwienił się jeszcze bardziej i puścił gładką tkaninę jej bluzki, ale okazało się, że dziewczyna tego nie zauważyła. Wpatrzyła się w ogień żarzący się w kominku i westchnęła ciężko, ściskając nerwowo palce.
– Pokłóciłam się z Emily – mruknęła ze smutkiem, po czym oparła brodę na jednej ze ściśniętych w pięści dłoni.
Z gardła Petera wydarł się odgłos, który mogłaby zinterpretować jako parsknięcie śmiechem, więc szybko zakasłał, by jakoś to zatuszować. Nie chciał, żeby pomyślała sobie, że się z niej nabija.
– Nie przejmuj się tym. Na pewno się pogodzicie.
Mówiąc to, przybliżył się do Gabie na kanapie tak, że prawie stykali się nogami. Najchętniej wyciągnąłby ramię i by ją objął, ale obawiał się jej reakcji, dlatego też tylko siedział i gapił się na idealny profil jej twarzy.
– Skąd możesz to wiedzieć? – zapytała z powątpiewaniem i uniosła jedną brew ku górze.
– Emily ma trudny charakter, ale mimo tego przyjaźnicie się już sześć lat, a to chyba o czymś świadczy. – Zacisnął zęby, a potem ostrożnie chwycił jedno pasmo jej włosów, które wysunęło się z jej koka i zatknął je za ucho dziewczyny. Na jej twarzy odmalowało się szczere zdziwienie, więc wciągnął głośno powietrze i zerwał się z kanapy. – Ja… Przepraszam – wydukał tylko i ruszył w kierunku wyjścia z wieży Gryffindoru, zostawiając za sobą zaskoczoną Gabriele.
Siedziała przez chwilę i wpatrywała się w miejsce za portretem Grubej Damy, gdzie zniknął chłopak, a potem na jej twarzy wykwitł lekki uśmiech.
– Nic się nie stało – wyszeptała w odpowiedzi, choć nie mógł już tego usłyszeć.
***
– Może przestawimy tę szafkę tutaj? – zapytała Lily, przymykając prawe oko i pokazując na jedną ze ścian.
Od kilku godzin wraz z Christianem próbowała ulepszyć wygląd znalezionego pokoju. Zgodnie ustalili, że zrobią to bez użycia magii, bo w końcu, co to by była za zabawa? Oczywiście, niektóre rzeczy wręcz wymagały skorzystania z różdżki, ponieważ nie dało się własnoręcznie wyczyścić kanapy albo dywanu ze wszelkich okruszków, jednak reszta czynności odbywała się w całkowicie mugolski sposób.
– Dobra – powiedział chłopak, łapiąc za rogi regału, o którym mówiła i przesunął go w wyznaczone miejsce. – Wygląda już dużo lepiej – zauważył, kiedy rozejrzał się po pomieszczeniu, a potem opadł na kanapę. – Chyba wystarczy na dzisiaj.
Evans uśmiechnęła się i usiadła obok niego, wyciągając stopy na oparciu. Wcześniej zdążyła mu opowiedzieć o tym, dlaczego pobiegła z Peterem do zamku. Pominęła, ma się rozumieć, jeden ważny fakt, a mianowicie wilkołactwo Remusa. Niezależnie od tego, jak bardzo lubiła Krukona, nie mogła wyjawiać mu cudzych tajemnic.
Westchnęła cicho i zaczęła się zastanawiać, czy z Syriuszem na pewno już wszystko w porządku. Dopiero teraz uświadomiła sobie, jak wielkie ryzyko podejmowali Huncwoci dla Lupina. Byli naprawdę oddanymi przyjaciółmi i wskoczyliby za sobą w ogień, co widać było na każdym kroku. Gdyby ktoś obcy zauważył przerażenie Jamesa na widok stanu Blacka, wziąłby ich za braci. W zasadzie, Lily wcale by się nie zdziwiła, jeśli ta czwórka okazałaby się rodzeństwem. Ich relacja była tak mocna, że chyba nic nie mogło jej rozerwać. Nigdy nie powiedziała tego na głos, ale po prostu podziwiała ich przyjaźń…
Chris uśmiechnął się pod nosem, obserwując nieobecną minę dziewczyny. Wyglądała, jakby całkiem zapomniała o jego obecności, ale nie miał zamiaru przeszkadzać jej w rozmyślaniach. Oddychał miarowo i patrzył na Evans spod przymkniętych powiek, jednocześnie próbując odgadnąć, nad czym tak dumała. Oparł głowę na poduszce, a jego oczy powoli się domknęły, aby przenieść go do krainy Morfeusza. Wiedział, że nie powinien zasypiać w obecności Lily, ale był tak zmęczony, że nie mógł z tym walczyć. Poczuł jeszcze, że dziewczyna położyła się na jego ramieniu, jednak nie zdążył nawet podnieść ręki, żeby ją objąć, bo wszystko pochłonął mrok…
Obudziło go delikatne szturchnięcie w żebra. Jęknął coś niewyraźnie, a potem usłyszał ciche „przepraszam”, więc momentalnie otworzył powieki. Zaraz jednak pożałował, że zrobił to tak szybko, bo zakręciło mu się w głowie, a przed oczami pojawiły się czarne plamy.
– Nie chciałam cię obudzić – wyszeptała Evans, prostując się na kanapie. – Co się dzieje? – zapytała i zmarszczyła brwi. – Jesteś strasznie blady.
Krukon nie odpowiedział jej, tylko odetchnął głęboko kilka razy i pociągnął nosem, z którego zaczęła wypływać strużka krwi. Szybko przytknął wierzch dłoni nad ustami, aby zatamować krwotok i wymamrotał ze złością jakieś przekleństwo. Widział kątem oka, że Lily szuka w kieszeniach chusteczek, więc odchylił głowę do tyłu i zacisnął palce drugiej ręki na nasadzie nosa. Miał wrażenie, że zaraz się zakrztusi, bo czuł w ustach słony smak własnej krwi. Dziewczyna najwyraźniej w końcu znalazła jakąś chusteczkę, ponieważ delikatnie odciągnęła zaczerwienioną rękę chłopaka od jego twarzy. Kiedy przejmował od niej kawałek materiału, zauważył, że patrzyła w przeciwnym kierunku; prawdopodobnie nie przepadała za widokiem krwi.
Zanim zdołał doprowadzić się do porządku, minęło kilka minut, podczas których Evans chwyciła go za jedną z dłoni, czym zdecydowanie utrudniła mu manewrowanie przy krwawiącym nosie, ale oczywiście na to nie narzekał. Kiedy uporał się ze wszystkim, uśmiechnął się do niej, modląc się, żeby na jego zębach nie było czerwonych śladów, upodabniających go do wampira.
– Musiało mi pęknąć jakieś naczynko – wytłumaczył, ściskając mocniej jej palce. – Wiesz może, która godzina? – zapytał, aby zmienić temat.
Dziewczyna wzruszyła ramionami w odpowiedzi. W pokoju nie było okna, więc nie mieli żadnego punktu odniesienia. Postanowiła, że muszą koniecznie załatwić sobie jakiś zegar. Szkoda, że nie wpadła na to wcześniej, bo mogli rozglądnąć się za czymś w Hogsmeade, a tak trzeba było czekać do następnego wyjścia… lub wykraść się tam potajemnie.
– Co byś powiedział na mały wypad do wioski? – Uśmiechnęła się szeroko, zapominając już o wcześniejszym krwotoku chłopaka. – Może jutro? Znam świetne tajne przejście.
Blondyn zaczął kiwać głową, ale nagle mina mu odrobinę zrzedła.
– O ile do tego czasu, Walker nie zabije nas za te wczorajsze wagary. Z tego, co mówiła Natt, wszystkiego się domyślił i pewnie będziemy mieli kło…
Urwał, kiedy Lily przycisnęła palec do jego ust i spojrzał na nią ze zdziwieniem.
– Nie mów mi o tym, bo się załamię. – Zachichotała, a potem westchnęła ciężko. – Ale faktycznie… Na sto procent wlepi nam szlaban, a jeszcze musimy nadrobić to, co straciliśmy… Wiesz, chyba powinniśmy ten dzień spędzić nad książkami, a nie w Hogsmeade i tutaj.
Miała rację. Mogli ten czas poświęcić na nadrobienie zaległości z piątku i wykonanie pozostałych prac domowych, a zamiast tego robili przemeblowanie w swoim tajnym pokoju. Ale czy byli przygnębieni z tego powodu? Skądże.
– Jest jeszcze cała niedziela na naukę – stwierdził uspokajająco Christian, zakładając ręce za głową. – Do Hogsmeade wybierzemy się kiedy indziej. Może spotkamy się jutro w bibliotece i razem jakoś przebrniemy przez te stosy wypracowań?
Przytaknęła z uśmiechem, po czym zaczęła kreślić palcami wzorki na wierzchu jego dłoni. Gdzieniegdzie było jeszcze widać minimalne ślady krwi, które zgrabnie wymijała. Przyglądał się jej twarzy, podczas gdy ona zajęta była wpatrywaniem się w jego rękę i zauważył, że jej oczy nagle wyraźnie się rozpromieniły. Szybko podniosła na niego roziskrzony wzrok.
– Nazwijmy to miejsce – powiedziała, wychylając się do przodu, jak podekscytowane dziecko. – Masz jakiś pomysł?
Zastanowił się chwilę, rzucając krótkie spojrzenie na pomieszczenie. Poczuł, że Lily mocniej ścisnęła jego ręce, więc zerknął ponownie na nią. Wyglądała, jakby wpadła na coś genialnego. Jej policzki zarumieniły się delikatnie, a tęczówki posyłały wesołe błyski na wszystkie strony. Musiał przyznać, że była naprawdę urocza.
Azyl. Azyl będzie idealne. Podoba ci się?
Chris patrzył na nią przez dłuższy czas, a kąciki jego ust stopniowo unosiły się do góry. Czy mu się podobało? I to bardzo.
– Pomalujemy tu na żółto, żeby było jaśniej…
Zaczęła przedstawiać swoją wizję wyremontowanego pomieszczenia, a blondyn uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Nigdy nie przepadał za tym kolorem, ale był pewny, że to się niedługo zmieni.
***
W poniedziałek rano Michelle siedziała przy stole Puchonów, połykając kolejne łyżki owsianki i rozglądając się uważnie po Wielkiej Sali. Musiała porozmawiać z Blackiem; nieważne jak bardzo był irytujący, potrzebowała wyjaśnień. Zdążyła już ochłonąć po piątkowej nocy obfitej w zaskakujące zdarzenia, ale im więcej czasu mijało, tym gorzej pamiętała całą sytuację, a nie mogła liczyć na jakąkolwiek pomoc ze strony Tiny, która przeszła nad wszystkim do porządku dziennego.
Kończyła właśnie śniadanie, gdy dostrzegła Syriusza, siadającego na swoim miejscu. Zacisnęła wargi, po czym wzięła głęboki oddech i podniosła się z ławki.
– Daj spokój, Melle – mruknęła Tina, przewracając oczami. – Naprawdę chcesz z nim gadać?
Blondynka puściła tę uwagę mimo uszu i szybko pokonała drogę dzielącą ją od stołu Gryfonów. Zauważyła, że brunet najwyraźniej się z czegoś śmiał, więc postanowiła przerwać tę sielankę. Klepnęła go w ramię, może odrobinę mocniej, niż planowała, a potem się do niego przysiadła. Spojrzał na nią, a całe rozbawienie dosłownie w sekundę wyparowało z jego oczu.
– Czego chcesz? – warknął cicho i odwrócił wzrok.
Nie rozumiała, dlaczego nadal się na nią wściekał, ale także potrafiła być nieprzyjemna, jeśli ktoś zalazł jej za skórę. A Black zdecydowanie kwalifikował się do tej kategorii.
Założyła ręce na piersiach i odetchnęła jeszcze raz, żeby się uspokoić. Nie chciała na razie się z nim kłócić, tylko wyciągnąć od niego cenne informacje. Dostrzegła na sobie zaciekawione spojrzenie jakiejś rudej dziewczyny, w którym czaiła się też nuta… oskarżenia? Na Merlina, czy wszyscy Gryfoni zmówili się, żeby jej nienawidzić?
– Mógłbyś mi wyjaśnić, co się tak właściwie stało w piątek? – zapytała powoli Melle, mając nadzieję, że w ten sposób wyjdzie na opanowaną.
Syriusz na początku całkiem ją zignorował. Nasypał sobie płatków do miski, po czym odwrócił się do niej plecami.
– Podasz mi mleko, James?
Puchonka zacisnęła zęby ze złości i chwyciła dzbanek, który stał obok rozczochranego okularnika, a potem odsunęła go tak, aby nie mogli do niego dosięgnąć.
– Najpierw mi odpowiesz, a dopiero później zjesz – powiedziała, a właściwie wysyczała, co wywołało wybuch śmiechu Pottera i Blacka.
Zamarła na chwilę z naczyniem w wyciągniętej przed siebie dłoni. Nabijali się z niej w najlepsze, nie kłopocząc się nawet ukrywaniem tego w żaden sposób. A więc tak chcieli się bawić?
– Jak to jest, że lgną do mnie akurat takie dziewczyny? – Zachichotał Syriusz. – Naprawdę, nie obraziłbym się, gdybym w końcu miał do czynienia z jakąś mądrą, a nie…
Uśmiechnęła się chłodno, a następnie bez ostrzeżenia chlusnęła zawartością dzbanka w jego twarz, nie dając mu nawet dokończyć zdania. Widziała, że jego szare oczy rozszerzyły się w zdziwieniu. Najwyraźniej nie spodziewał się, że byłaby zdolna do czegoś takiego. Jeśli naprawdę wydawało mu się, że Melle należy do grona jego wielbicielek i będzie cierpliwie znosiła, jak nią pomiatał, to bardzo się pomylił.
– Odbiło ci? – Black przetarł mokre powieki palcami, próbując pozbyć się z nich mleka.
Blondynka odstawiła dzbanek na stół, przybrała minę niewiniątka i uniosła brwi do góry.
– Och, wybacz. – Jej głos był tak bardzo przesłodzony, że wręcz ociekał ironią. – My, Puchoni, jemy płatki właśnie w taki sposób. Poczekaj, teraz musisz jeszcze wysypać to na głowę…
Sięgnęła po jego miskę, ale chłopak odepchnął jej ręce z irytacją. Michelle podniosła się z miejsca, przy okazji kopiąc go boleśnie w kostkę. Skrzywił się, jednak na jego twarzy zaraz pojawił się złośliwy uśmiech. Wpatrzył się w coś za jej plecami, więc dziewczyna odwróciła się szybko i zobaczyła przed sobą profesor McGonagall.
– Panno Fievly… – zaczęła kobieta.
– Wiem, wiem – westchnęła tylko Puchonka, uśmiechając się delikatnie. – Szlaban.
Nauczycielka pokiwała głową, a Melle wzruszyła ramionami, jakby nie robiło to na niej żadnego wrażenia. Bo, istotnie, nie robiło.
– Było warto – powiedziała jeszcze, po czym wystawiła Syriuszowi język.
Skoro traktował ją jak małe dziecko, miała zamiar się tak wobec niego zachowywać. Korciło ją, żeby na dokładkę rzucić w niego jakimś parszywym zaklęciem. I tak dostała szlaban, więc nie mogło być już gorzej. Powstrzymała się jednak, ponieważ chłopak wyglądał wystarczająco głupio z mlekiem ściekającym z kruczoczarnych włosów.
Widziała po jego minie, że na pewno nie puści jej tego płazem, ale sama też nie zamierzała się godzić na takie traktowanie. Prawdopodobnie w tamtej chwili rozpoczęła wojnę pomiędzy nimi i była pewna, że żadna ze stron nie podda się tak łatwo.
Jej usta rozciągnęły się w drwiącym uśmiechu i postarała się, żeby nie uszedł on uwadze Blacka, który właśnie szturchał chichoczącego przyjaciela. Kiedy napotkał spojrzenie Michelle, w jego oczach zapłonęły ogniki złości.
A więc wojna, pomyślała blondynka i wróciła do swojego stołu, już z daleka dostrzegając rozbawiony wzrok Tiny.
***
Lily piła właśnie sok dyniowy, gdy ujrzała pana Walkera, zmierzającego w ich stronę. Wydawało jej się, że mężczyzna patrzy prosto na nią, co nie wróżyło niczego dobrego. Szybko odstawiła szklankę na stół i potrząsnęła ramieniem Natt. Niefortunnie, ta akurat nalewała napoju do własnego kubka, a przez szturchnięcie wszystko rozlało się po białym obrusie.
– Oj – jęknęła Optone, ale zaraz machnęła różdżką i po plamie nie było ani śladu. – Co się dzieje?
– Walker tu idzie – wyszeptała w odpowiedzi, pokazując palcem za siebie. – Pewnie chce mi wlepić szlaban za te wagary. Jeszcze zdążymy uciec, zbieraj się.
Trzymała już swoją torbę, gotowa do zerwania się z ławki i wybiegnięcia z sali, kiedy usłyszała naprzeciwko siebie śmiech Syriusza, więc rzuciła mu udawane rozczarowane spojrzenie.
– Ratuję ci życie, a ty się ze mnie naśmiewasz. – Wydęła usta w podkówkę. – Czy ja się choćby uśmiechnęłam, kiedy ta dziewczyna wylała ci mleko na głowę?
Kątem oka dostrzegła, że nauczyciel był coraz bliżej. Nie miała już czasu na ucieczkę, dlatego oparła łokcie na stole i westchnęła ciężko. Całą niedzielę spędziła na pisaniu głupich wypracowań, a teraz będzie miała jeszcze mniej czasu na zadania domowe. Mogła tylko marzyć, aby Walker był dla nich łaskawy i dał im jak najkrótszy szlaban.
– Śmiałaś się najgłośniej, Evans – odparł Black na wcześniej zadane pytanie. – Ale wybaczę ci to, bo gdyby nie ty, pewnie dalej leżałbym w męczarniach…
– Teraz będziesz mi to cały czas wypominał? – zapytał z rozbawieniem James, kręcąc głową. – Przecież mówiłem ci, że…
Lily przestała ich słuchać, bo Natt w tym czasie uśmiechnęła się do niej pocieszająco, jakby miała jakiś plan. Nauczyciel zaklęć był już tylko kilka kroków od nich, więc szatynka wychyliła się do przodu.
– Zajmę się tym – oznajmiła cicho do przyjaciółki. – Dzień dobry! – wykrzyknęła głośno, machając do mężczyzny.
To był jej plan? Zwrócić na siebie jego uwagę? Wcześniej była jeszcze nadzieja, że ominie ich grupkę i wyjdzie z Wielkiej Sali, ale Natalie całkowicie ją rozwiała. Evans miała ochotę uderzyć czołem o blat albo ukryć twarz w dłoniach, jednak ograniczyła się tylko do zduszonego jęku.
– Panno Optone? – Uniósł jedną brew, widząc rozpromienioną twarz dziewczyny, a potem przeniósł wzrok na Lily. – A, tak. Czy mógłbym z tobą chwilę porozmawiać? – zapytał i wskazał na Gryfonkę.
Ruda westchnęła i już chciała przytaknąć, kiedy znowu odezwała się Natt:
– Niech pan nie udaje. Wszyscy dobrze wiemy, że przyszedł tu pan, żeby zobaczyć mnie z bliska. – Wyszczerzyła się jeszcze bardziej i poprawiła włosy. – Czy nie wyglądam dzisiaj zaskakująco dobrze?
Najwyraźniej próbowała go zawstydzić, ale chyba jej się to nie udało. Jej komentarze nie zrobiły na nim najmniejszego wrażenia, za to Evans o mało co nie udławiła się własnym śmiechem, gdy tylko je usłyszała. Pan Walker spojrzał znowu na szatynkę i zastanowił się chwilę.
– Pozbyłaś się w końcu tych paskudnych worów pod oczami? – zażartował, stukając się po brodzie. – Rzeczywiście, w pierwszej chwili nie widać różnicy.
Jego słowa spotkały się z zupełnie sprzecznymi reakcjami dziewczyn: Lily zaczęła chichotać, a jej policzki poróżowiały z rozbawienia, natomiast Natt przybrała najbardziej oburzoną minę, na jaką było ją stać.
– Głupek – mruknęła pod nosem, uderzając widelcem w talerz, aby zagłuszyć swoją wypowiedź.
Uśmiech na twarzy pana Walkera jeszcze bardziej się poszerzył. Prawdopodobnie tych dwoje po prostu uwielbiało się ze sobą droczyć.
– Słucham? Mówiłaś coś, Natalie? – Mężczyzna przytknął dłoń do ucha.
Szatynka westchnęła i spojrzała mu w oczy.
– Powiedziałam „słupek” – oznajmiła tak poważnym głosem, że Evans byłaby skłonna jej uwierzyć, gdyby nie znała prawdy. – Przypomniało mi się, jak ostatnio na treningu James trafił kaflem w obręcz…
Walker przerwał jej opowieść uniesieniem ręki i pokręcił tylko głową ze śmiechem. Najwyraźniej nie zamierzał tracić więcej czasu na potyczki słowne z Gryfonką. Przeczesał włosy dłonią i ponownie spojrzał na Lily.
– Mogłabyś mi zdradzić, gdzie byłaś w piątek? – zapytał spokojnie, nadal z sympatycznym uśmiechem.
Dziewczyna zagryzła wargi, zastanawiając się nad odpowiedzią. Mogła podtrzymywać kłamstwo Natt o jej rzekomej chorobie, przez którą nie była w stanie podnieść się z łóżka, ale wtedy pewnie miałaby większe kłopoty, niż gdyby wyznała prawdę. Dlatego zdecydowała się na drugą opcję.
Ponad ramieniem Syriusza napotkała spojrzenie Chrisa, który siedział przy swoim stole i patrzył to na nią, to na nauczyciela. Nie ustalili wcześniej żadnej wspólnej wersji wydarzeń, więc nie powinna dalej brnąć w kłamstwa.
Przeniosła wzrok na pana Walkera i westchnęła ciężko. Miała tylko nadzieję, że zrozumie i nie wymierzy dla nich zbyt surowej kary.
– Byłam… z Christianem – zaczęła wolno i poczuła, że James zerknął na nią z chłodnym zainteresowaniem. – Nie najlepiej zareagował na te listy, które ktoś rozesłał i chciałam mu jakoś pomóc.
Opiekun Krukonów pokiwał głową, jakby był z czegoś zadowolony. Nie odzywał się przez chwilę, ale potem klasnął w dłonie i wycelował palcem w zdziwioną Natalie.
– Szlaban przedłużony o trzy dni. Za ten „słupek” – oznajmił, znowu ukazując białe zęby ustawione w równym rządku. – A jeśli chodzi o was… – zwrócił się do Evans, mając na myśli ją i Chrisa. – Doceniam to, że powiedziałaś prawdę, dlatego odejmę wam tylko po dziesięć punktów od osoby. I mam oczywiście nadzieję, że to się więcej nie powtórzy.
Cała rozpromieniona, Lily zapewniła go, że nie będą już wagarować. A przynajmniej w najbliższym czasie. Podziękowała szybko, ciesząc się, że tak to się skończyło i że udało im się uniknąć poważniejszej kary. Pan Walker wyszedł z Wielkiej Sali chwilę później, żeby przygotować się do pierwszej lekcji, pozostawiając radosną jak skowronek Evans i naburmuszoną Natt przy stole.
– On chyba ma zamiar przedłużać mi ten szlaban aż do końca roku szkolnego – westchnęła szatynka, ale zaraz uśmiechnęła się szeroko. – Widzisz? Mówiłam ci, że się tym zajmę. Tylko w założeniach mojego planu, obie miałyśmy wyjść z tego bez szwanku…
Potter zarzucił torbę na ramię i zamierzał właśnie odejść od stołu razem z Syriuszem, kiedy kąciki jego ust uniosły się do góry. Zatrzymał się i rozczochrał włosy, które i tak sterczały już na wszystkie możliwe strony.
– To przez tę historię ze słupkiem. Nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzyłby, że mi nie udało się przerzucić kafla przez poprzeczkę. Trzeba było wymyślić coś bardziej wiarygodnego.
Widać było po jego oczach, że żartował, więc Lily uśmiechnęła się delikatnie. Czyżby chłopak w końcu trochę wydoroślał? Nie miała czasu, żeby się nad tym zastanawiać, bo Syriusz parsknął śmiechem, przypominającym szczekanie psa.
– Skromny jak zawsze. Szkoda, że nie jesteś taki pewny w… Hm, w czym? Ach, tak. W zaklęciach uzdrawiających – droczył się z przyjacielem. – Naprawdę nad tym ubolewam. I to dosłownie. – Zachichotał, masując się po brzuchu w miejscu, gdzie wcześniej widniała ciemna rana.
James przewrócił tylko oczami, mrucząc pod nosem coś, co brzmiało jak „z kim ja się zadaję”, a potem pociągnął Blacka za rękaw i wyszli ramię w ramię z Wielkiej Sali. Kiedy zniknęli, Evans spojrzała z uśmiechem w stronę stołu Krukonów i podniosła się, żeby oznajmić Chrisowi radosną wieść o braku szlabanu. 
Oznaczało to bowiem, że wieczorem mogli wybrać się do Hogsmeade, aby zakupić materiały potrzebne do wyremontowania Azylu.
***
Hej, kochani!
Przepraszam, że znowu dodaję rozdział z opóźnieniem, ale w święta nie miałam czasu, żeby pisać. Udawajmy, że dzisiaj jest 26 grudnia, a więc tak się złożyło, że to moje urodziny. I to osiemnaste. To dosyć zabawne, że teoretycznie jestem już dorosła, a czasami i tak zachowuję się jak pięciolatka. Ale cóż poradzić :)
Dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednimi rozdziałami, na które oczywiście nie zdążyłam jeszcze odpisać (jak zwykle). Przynajmniej udało mi się trochę nadrobić zaległości na Waszych blogach, ale też jeszcze nie wszystkie. 
Ten rozdział miał być dłuższy o jakieś trzy wątki, ale stwierdziłam, że nie będę go aż tak rozbudowywać (bo i tak wyszedł dosyć długi) i skończę w tym momencie. Chociaż właśnie ta końcówka jest koszmarna. I początek zresztą też. W każdym razie postanowiłam to tutaj dodać. Może nie dzieje się zbyt wiele, ani nic, ale... Mam nadzieję, że w jakimś stopniu się Wam spodoba. 
Z racji tego, że było tyle komentarzy: "O nie, niech Peter nie zakochuje się w Emily", postanowiłam, że będzie to Gabriele, bo jeszcze się pomiędzy nimi wahałam. I tutaj już widać ich pierwsze "koty za płoty". 
Powoli też zaczyna rozwijać się Chily, ale James też ma swoje momenty :)
Nie pamiętam już, co jeszcze chciałam tu pisać. 
W sumie, miałam zamiar przeskoczyć ten miesiąc i pisać już o świętach, żeby było tak "na czasie", ale stwierdziłam, że nie mogę tego zrobić. Na święta przyjdzie jeszcze odpowiednia pora, choć nie będzie tej samej atmosfery. Ale trudno.
No nic, to chyba tyle. Nie będę się dłużej rozpisywać.
Mam nadzieję, że święta się wszystkim udały i były bardzo przyjemne. 
Pozdrawiam gorąco i życzę szczęśliwego nowego roku!

22 komentarze:

  1. Ha! Moje miejsce, zaraz lecę z komentarzem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czeeść!
      Chyba u Ciebie jeszcze nigdy nie zawitałam z komentarzem, a od kilku miesięcy jestem widocznie biernym czytelnikiem. Jestem okropna... Ale skoro mamy wolne i dodałaś cudowny, kolejny rozdział, to aż musiałam w końcu skomentować.
      Przyznam się, że przeczytałam włącznie do 13 rozdziału, czternastego tylko początek i jak teraz czytam początek rozdziału,to takie boże o co chodzi, co stało się moim ukochanym Syriuszem. Co to za rana, skąd, co tam robi Lily. Tyle pytań, że zaraz na pewno, lecę czytać poprzedni. A wracając do tego, kurde Glizdek jest niezłym złodziejaszkiem, tyle tych fiolek zwędził, no no podziw dla niego. Biedny Łapcia, Lil musiała mu znowu ranę rozcinać, jak czytałam ten fragment to czułam normalnie ból, który towarzyszył Blackowi. Pewnie nie tak silny, ale aż mnie brzuch cały zabolał. Biedaczek mój, ja zawsze mogę cię pocieszyć, Syriusz hihi <3
      A było tak blisko pocałunku <3 Ale Lily się odsunęła i do tego wspomniała o randce. Dziewczyno, jak możesz o tym mówić przy Jamsie, serducho mu łamiesz. Przynajmniej był przutulas. Ochh.. *o*
      Peterowi podoba się Gabriele? :) Nawet nie pamiętam, czy było to gdzieś wspomniane, czy nie, och :( Gabi pokłóciła się Z Emily i Peter robi za pocieszyciela, kurczaki. Włożył jej kosmyk za ucho! <3 Lubię takie gesty, nawet jeśli robi je Peter. Ale zwiał, no nie.
      Nie lubię Christiana nawet, jeśli jest miły, ale to zapewne powód znany XD To nie James. Nie lubię Chily, bo to tak się zwie no nie? Ja kocham Jily i trzymam kciuki, za pocałunek, albo mega słodką scenę w ich wykonaniu <3
      Syriusz i Michelle <3 Ja ich po tym śniadaniu kocham, nawet jeśli dobrze nie znam. Ma dziewczyna charakter i myślę, że wojna jaka z tego może powstać, będzie niezwykle ciekawa. Och, już się nie mogę doczekać tej dwójki znowu w jakiejś akcji z ich udziałem. To mleko podbiło me serce! <3 I te złośliwe uśmieszki. Syriusz i Michelle <3 AWWWWW!
      Natt! Ta dziewczyna jest boska! Strasznie ją lubię! A te jej komentarze. Hahahahaha śmiałam się jak opętana, więc musiałam, wsadzić głowę w poduszkę, by nie obudzić reszty familii o pierwszej w nocy XD Biedna tak się starała dla Lily ... A to jej się oberwało, hihihi :3 I na końcu James i myśl Lil, że się zmienił <3 Wszystko byłoby cudowne, gdyby nie to, że idzie z Chrisem do Hogsmeade na "randkę", zapewne. Ja pragnę Jillly <333
      Rozdział cudowny! Już tak bardzo chcę kolejną część rozdziału, ach, a będę musiała czekać. Życzę potopu weny! Szalonego i miłego sylwestra życzę i mam nadzieję, że święta były udane :)
      Pozdrawiam, Livv :*

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Witam bardzo serdecznie!
      Zacznę od tego, że pisałam ten komentarz na laptopie, ale wyskoczyło mi, że jest za długi. I nikt mi łaski nie będzie robił (nawet Blogger xD) i skopiowałam go i opublikuję na telefonie :D bo żodyn mi nie zabroni xD
      STO LAT, STO LAT, STO LAT, STO LAT, NIECHAJ ŻYJE NAM! STO LAT, STO LAT, STO LAT, STO LAT, NIECHAJ ŻYJE NAM! NIECH ŻYJE NAM! NIECH ŻYJE NAM! I DALEJ NAM PISZE TAKIE ROZDZIAŁY! TRALALALALA! Wybacz, jestem nienormalna, ale chyba dzisiaj mama mi dosypała czegoś do obiadu :D
      Najpierw Ci złożę życzenia:
      Kochana Optimist,
      Na drodze dorosłości życzę Ci przede wszystkim wiele radości. Niech życie uśmiecha się do Ciebie i będzie ciągle piękne i różowiutkie, jak tło Twojego szablonu :D Uśmiechu na twarzy, spełnienia najskrytszych marzeń, wspaniale napisanej dobrze matury, dużo hajsy, masy przyjaciół, prawdziwej miłości (takiej, którą szykujesz dla Lily i Jamesa ^^), szalonych imprez... talentu Ci nie życzę, bo po co, skoro go już masz :D Mogę jedynie zaoferować masę weny i czasu na pisanie tych perełek ^^
      No to HOT 18-stko, za trzy lata w święta napiję się za Twoje zdrowie (bo teraz jestem za mały gówniarz, po za tym chcę dzielnie dotrzymać postanowienia).
      Przejdę do rozdziału:
      Już byłam na Ciebie zła, że skrzywdziłaś Syriusza. Przecież nie mogę zostać tak młodo wdową xD
      Wszystkie Twoje opisy niezwykle dobrze pokazują całą sytuację, a także trzymają w napięciu. James, masz zakaz dotykania Blacka! Tylko go tkniesz, a poczujesz, jak Żywicka zadaje sierpowego... oj droczę się tylko, przecież wiesz, że nie uszkodziłabym tej pięknej twarzy xD
      Bardzo się cieszę, że to właśnie Lily uratowała Syriusza. Pamiętam, że lubisz ich przyjaźń i wydaje mi się, że to bardzo dobry gest, który pokazał ich silną relację.
      Peter zakochał się w Gabriele! Lubię go, ale... mogłaś jej lepszego chłopaka wybrać :D chociaż się cieszę, że Peter zwraca uwagę na lepszą od Em, ale Misombre powinna...
      Chwileczkę…Czy mi się wydaje, czy kiedyś Remus czuł coś-ten-teges do Gabi? Coś było, jak on szedł do/od McGonagall. I ja już wiem, jak to będzie: Peterowi i Remusowi podoba się Gabi, a w tym momencie jej będzie się podobał Black (mój talent czytania między wierszami ostatnio bierze górę :D).
      I moje kochane Jily! Jak Ty to robisz? To było tak cudowne, że aż zrobiło mi się przykro, że nikogo nie mam :/ jestem takim Forever Alone, że aby poczuć się lepiej, czytam romantyczne książki i blogi :/ a moje niespełnione marzenia przelewam w swoje opowiadanie :D ech, mam pewność, że będę starą panną z kotem i harlekinem pod pachą :D
      Ciąg dalszy nastąpi…

      Usuń
    2. Kontynuacja rozdziału "Komentarz długości Mount Everestu"
      Phi… głupi Blogger wytyka mi długość mojego komentarza, no szczyt bezczelności!… No ale ja jestem Polakiem z krwi i kości, dlatego umiem sobie poradzić… piszę drugi komentarz xD
      Na czym ja skończyłam…
      Czytając fragment w Azylu, przypomniał mi się cytat, który idealnie pasuje do moich uczuć pt. "Jily vs. Chily" A oto on:
      " Le­piej kochać, a po­tem płakać. Następna bzdu­ra. Wie­rzcie mi, wca­le nie le­piej. Nie po­kazuj­cie mi ra­ju, żeby po­tem go spalić."
      No właśnie, dziewczyno. Po co pokazujesz scenę, kiedy Lily i James prawie się pocałowali, a później sprawiasz, że siedzi z Chrisem? Nie, to za wiele na moje nerwy... ja… ja wówczas wychodzę!
      ...
      Żartuję, jeszcze nie koniec moich wypocin :D
      Czy już wspominałam, że lubię Chelle? Tak? To teraz powiem dobitniej:
      LUDZIE, UWIELBIAM MICHELE! DZIEWCZYNĘ, KTÓRA JAKO JEDYNA ODWAŻYŁA SIĘ WYLAĆ MLEKO NA NIEBIAŃSKĄ TWARZ BLACKA XD
      Tak, to jest bardzo dobry charakter, gratuluję!
      W tej scenie brakowało mi tylko jednego. Wybacz, że ośmielam się w jakikolwiek sposób ingerować w Twoje dzieło:
       – Najpierw mi odpowiesz, a dopiero później zjesz – powiedziała, a właściwie wysyczała, co wywołało wybuch śmiechu Pottera i Blacka.
      Zamarła na chwilę z naczyniem w wyciągniętej przed siebie dłoni.[...]
      – Jak to jest, że lgną do mnie akurat takie dziewczyny? – Zachichotał Syriusz. – Naprawdę, nie obraziłbym się, gdybym w końcu miał do czynienia z jakąś mądrą, a nie…
      Uśmiechnęła się chłodno, a następnie bez ostrzeżenia chlusnęła zawartością dzbanka w jego twarz, nie dając mu nawet dokończyć zdania.[...]
      -Wspominałeś coś o mleku? Proszę, oto ono.
      ...
      Ale Twoja wersja i tak była genialna, szkoda tylko, że Melle nie udało się wysypać tych płatków :D
      Ach, Natt. Jak ja kocham Twoje cięte riposty i poczucie humoru, a jeszcze bardziej Twoje relacje z profesorem Walkerem. Czy mi się wydaje, czy on celowo przedłuża ten szlaban? Czyżby tak bardzo pragnął towarzystwa szatynki? :D
      A teraz pora na ochrzan:
      Wchodzę na swojego bloga, patrzę na listę blogów, a tam ostatni dodany post Zjawy, który już przeczytałam. Potem loguję się na blogger, a tam rozdział Optimist! No, kochana! Nie możesz tak podróżować w czasie! Zbyt dalekie cofanie się zmieniaczem czasu powoduje niebezpieczne skutki, a to jeden z nich: nie jestem pierwsza z komentarzem!
      Po za tym nie odpowiedziałaś na nasze poprzednie komentarze. Będzie foch.
      ...
      Oj droczę się tylko, przecież wiesz, że Cię uwielbiam :D
      No to co tu jeszcze napisać...
      O mam! Za to, że skrzywdziłaś Syriusza, że James nie pocałował Lily, a ta poszła do Chrisa i za to, że nie odpowiedziałaś na nasze komentarze, rzucam na Ciebie starą czarnomagiczną klątwę "Grubosudus", która sprawia, że wszystko co zjadłaś w święta, pójdzie Ci w uda i nawet auror Chodakowska Ci nie pomoże XD jest tylko jeden sposób, aby uwolnić się spod czaru. Należy odwiedzić mojego bloga xD (nie, wcale nie wymuszam wyświetleń xD) Ja na Twoim miejscu bym się nie wahała… grube uda to nic fajnego :/
      Pozdrowienia
      Weny, czasu i radości :)
      Buziaki :*
      Czarnoksiężnik Natalia

      Usuń
  3. Trzecia!!!
    Załapałam się na podium ^^
    Lecę czytać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Powoli też zaczyna rozwijać się Chily..." - POWOLI? To już jest rozwinięte! Nawet bardzo! Odnoszę wrażenie że lubisz Chily... Lubisz?
      Bo ja nienawidzę :) Ale ciebie kocham (no homo), ciebie i tego bloga więc postaram się trochę opanować emocje.
      Aha! Właśnie... STO LAT, STO LAT! NIECH ŻYJĘ OPTIMIST NAM! Najlepszeego!
      18 lat... poważna rzecz :)
      Muszę przyznać, że wizja Glizdka uprawiającego joging wprawiła mnie w niezły humor :D
      Jak to pięknie brzmi... Glizdogon- sportowiec....
      I Lily w roli "uzdrowicielki" ^^
      Lily Evans- uzdrowicielka :)
      Biedny Syriusz :/ Jak czytałam o tej ranie to aż mnie wszystko bolało z tych emocji... i wątek z Jily ♥
      Hyhyh śmieszna sytuacja z Melle i z tym mlekiem :D No i oczywiście Optone rządzi! A Chris powinien dostać dożywotni szlaban! Bo go nie lubię...
      Ogólnie cudowny rozdział jak zwykle :)
      Pozdrawiam, życzę weny i jeszcze raz najlepszego!
      NOX- oddana czytelniczka

      Usuń
    2. Nominowałam cię do LBA!
      Znowu...
      Nie wiem czy tak można, ale trudno :/
      nowepokoleniefelicity.blogspot.com

      Usuń
  4. Dobra, będę czwarta.
    Przepraszam,że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału ale poprostu święta, sprzątanie, rodzina. Nadrobię tamten i przeczytam ten, i dzisiaj w późniejszych godzinach możesz wyczekiwać mojego komentarzu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cofajmy się o 3 dni wstecz.WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!Weny, spełnienia marzeń i zdrowa, szczęścia i tak dalej.
      A teraz przechodzę do właściwego komentarza.
      (Poprzedni rozdział) Jako iż jestem leniem śmierdzącym i niewyobrażalnie leniwym nie będę pisała o tym rozdziale Bóg wie jak ogramnego komentarza. Będzie zwykłe 'Super rozdział!'. Nie, to nie jest dobre określenie tego rozdziału. Świetny, cudowny rozdział! Od razu lepiej.
      (Ten) A więc tak... Wiesz jak się wystraszyłam kiedy przeczytałam pod poprzednim rozdziałem 'Syriusz jest ciężko ranny'? Od razu przełączyłam na następną notkę aby nie być w niepewności o jeago stanie. Bądź co bądź jest to jedna z moich ulubionych postaci książkowych. Modliłam się całe dziesięć sekund abyś ten rozdział zaczęła od tego wątku. Moje modlitwy zostały wysłuchane. Bardzo martwiłam się o jego stan choć to tylko fikcjyjna postać. Lily tak samo jak ja... brzydzi? się krwi. Ale serio, taka straszna rodem z horrorów ciecz. Jak byłam mała chciałam być chirurgiem, jaka ja byłam głupia. Było Jily ale miałam nadzieję na choćby małego całusa... No ale cuż wiem, że w tym blogu jeszcze nie raz będzie buzi buzi. Jak ja nienawidzę Chily. Do Chrisa nic nie mam. Spoko gość, ale do Lily pasuje tylko i wyłącznie James. Dziwie się jej jak ona mogła wpaść na taki pomysł, żeby pomalować ściany na żółto. Nie trawię tego koloru. (To tylko moje odczucia xD) Nie lepszy byłby... Pomarańczowy? xD Lubię Mell. Mam nadzieję na mały flirt choćby między nią a drogim panem Blackiem. Ja tak samo jak on, tak długo jak bym pamiętała o takiej wpadce przyjaciółki bym jej to wypominała. Lily widzi różnice w Jamesie. Jest moc. Mam nadziję, że nie długo zaczną się pojawiać wątki Jily. :*
      Pozdrawiam, czekam na nn i życzę weny! Przepraszam jeszcze raz za brak komentarza pod poprzednim postem i wczoraj, bo spóźniłam się całe 8 minut.:*

      Usuń
    2. W sensie, że częściej wątki Jily.

      Usuń
  5. Wszystkiego najlepszego 🎁
    Rozdział wspaniały jak zawsze 😊
    Życzę weny i czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale sie ciesze, nowosc. W tym rozdziale szczegolnie podobał mi sie ostatni fragment, ponieważ pokazalas w nim rozmowę miedzy większa liczba bohaterów w naprawdę bardzo dobry sposob, spójnie, bez żadnych niedomówień, no i te żarty sytuacyjne-po pierwsze relacja Natt z nauczycielem, po drugie to jak James stwierdził, ze nikt by nie uwierzył, ze on nie przerzucił kafla przez obręcz :). Naprawdę Cool. Podobała mi sie także pierwsza cześć, Lily sie niezłe spisała, a ponadto prawie pocałowała Jamesa (choc jak walnęła z ta randka to faktycznie było okropne)xD. Moze powinna o tym wiecej przemyśleć. Aczkolwiek w jej relacji z C tez jest cos całkiem miłego, tylko ze na innej stopie, takiej przyjacielsko-opiekuńczej... Ale chyba sama to niedługo zrozumie. Dziwi mnie jednak i tak, Że sie w tym azylu jeszcze nie pocałowali, No ale... Jeśli chodzi o te krew z nosa, tez mnie zastanowiła, bo jakoś to obfite było... Moze jakas choroba, przez która chłopak wczesniej nie chodził do Hogwartu? Cos jak hemofilia? Will see.
    Ni i jeszcze jedno... Równe dobre jak ten ost fragment, Syriusz i puchonka! Przypominają mi nieco Oliviera i Lily :D tzn w tym, ze beda chyba naprawdę prowadzić niezła wojnę :D wlasciwie zachowanie Janesa i SyriusA, to, jak ja wyśmiali, było niegrzeczne. Nie dziwie sie, ze sie wkurzał, bo to wyglądało, jakby dwóch znanych chłopaków miało ja w dupie. Znając sytuacje Remusa, jednak mozna ich troche usprawiedliwić,nie chcą nic mowić i zależy im, zeby dziewczyna dała sobie spokój, wiec moze najłatwiej bedzie ja do siebie zrazić. Tylko ze to nie ten typ. To dopiero początek xd moze cos z tego wyniknie?:D will see, ale Syriusz powinien sobie kogoś znaleźć. W ogole zastanawia mnie, jak widzisz jego sytuacje rodzinna... Peter i G. Całkiem do siebie pasują. To, ze chłopak dotknął jej włosów, to naprawdę coś xd zobaczymy, co bedzie dalej :)
    Wszystkiego najlepszego z okazji osiemnastych urodzin, szczęśliwego nowego roku. Zapraszam także na świeżo dodana nowosc na zapiski-Condawiramurs :)
    Tak sobie mysle, ze chyba powinnaś zrezygnować z tego bardzo dokładnego terminu "co dwa tygodnie", bo wydaje mi sie, ze nie ma nic złego w dodawaniu notek nieco rzadziej, szczegolnie jeśli sa tak wysokiej jakości,a tak nie musisz ustawiać tych dat i w ogole...

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej hej :)
    W końcu rozdział nie mogłam się doczekać.
    Biedny Syriusz, dobrze, że Lily się nim zajęła. Wspaniale pokazałaś ich kiełkującą mocną przyjaźń. Widać było, że się o niego martwi.
    A James niech zacznie myśleć bo jeszcze trochę a zabiłby mojego męża. A przecież za parę dni koniec miesiąca i za co ja bym żyła? Przecież pieniędzy by mi nie przyniósł :D
    Peter jest uroczy. I jak zawsze wspominam zawsze jest mi go żal. Żył trochę w cieniu swoich przyjaciół i dlatego stał się zły. Może gdyby dostał trochę więcej odwagi i pewności siebie nie wydałby swoich przyjaciół. Jednak nigdy się tego nie dowiemy ;) I urocze jest to, że podkochuje się w Gabi. Może między nimi coś będzie? Fajnie by było. Najlepsze jest to że nie podoba mu się Em - Ola całuje Optimist w policzek - aż mi kamień z serca spadł.
    Uwielbiam Jily i to jak ich miłość rozkwitła, ale z drugiej strony bardzo lubię Lilkę z Chrisem. Każda scena z nimi jest taka awwww. I ten ich Azyl i te uśmiechy awwwww.
    Michelle .... uwielbiam tą kobietę! Przypomniała mi się pewna sytuacja w liceum kiedy mój kolega z klasy chciał chlusnąć swojego kumplowi w twarz kawą ale tamten odskoczył i zamiast niego oberwał nasz nauczyciel od geografi :D jego mina była przewspaniała. Ale wróćmy do tematu. Melle jest genialna. Postawić się wspaniałemu Blackowi? Polać tej kobiecie! Łapa nauczy się, że nie każda laska na niego leci. I, że nie każda laska marzy jedynie o tym by kąpać się w blasku jego zajebistości ... taa, poezja pełną parą hehe. Nie mogę się doczekać wojny między nimi. To na pewno będzie ciekawe.
    Natt i jej potyczki z Walkerem są zawsze przegenialne i bardzo dobrze się je czyta.
    Ogólnie cały rozdział był przewspaniały i warto było na niego trochę dłużej poczekać. Jak czytam twoje rozdziały to mam ochotę usunąć swojego bloga i ukryć się w piwnicy. Chciałabym pisać tak jak ty ;)
    A i najważniejsze .... sto lat sto lat niech żyje żyje nam, sto lat sto lat niech żyje żyje nam, a kto z nami nie wypije ten pod stołem zaśnie! Życzę ci wszystkiego najlepszego w twoim dorosłym życiu które nie jest takie łatwe i lekkie , a legalne picie alkoholu jest jedną z niewielu zalet hehe. Boże ... czuję się staro :D ja za cztery miesiące będę miała już dwójkę z przodu ... eh. Życzę ci spełnienia marzeń, masy weny i żeby twoja wena dorobiła się w przyszłości cudeńka zwanego książką ;)
    Pozdrawiam i dzięki za komentarz u mnie, buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i zapraszam na nowy rozdział który pojawił się tydzień temu :)

      Usuń
  8. Heeej!
    Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam! A kto?! Optymist!
    Po pierwsze życzę ci szczęścia czyli duuuużo jedzenia, bo jedzenie to szczęście, szczęście to jedzenie. Radości, miłości i dużo przyjaciół! Oczywiście weny, mnośtwa czasu i pomysłów!
    Nie wiem, dlacego uważasz, że początek i koniec to katastrofa. Mi się bardzo podobało, wszystko było cudownie!
    Jak mogłaś tak skrzywdzić Syriusza?!?! Masz szczęście, że Lily się wszystko udało, bo inaczej zgraje fanek Blacka by cię na strzępy rozszarpały... Lily tak bardzo uzdrowicielka!
    Widzę, że nie tylko ja tak mam, że kiedy czytam o jakiś ranach, to mnie od razu wszystko boli...
    A później fragment Jily <3 Uwielbiam ich! Są razem idealni! ^^ Nie żadne Chily, żaden Chris... Ale tak sobie myślę, że w sumie to dobrze, że powstał taki wątek, bo wtedy ładnie można opisać uczucia Jamesa i to, że Lily wcale nie chciała zwrócić na niego uwagi :)
    A gif jest naprawdę śliczny!
    Nie. Nie. Nie. Peter nie może się zakochać w Gabrielle, bo ona przecież się podoba Remusowi. Ja raczej byłam z tych, które wolały Emily dla Petera. Może Glizdek by sprawił, że dziewczyna byłaby trochę milsza, pogodziłaby się z Lily? Ale co z tego, skoro on musi coś do Gabie poczuć...
    Dalej - Melle. Uwielbiam ją :) Uwielbiam wszystkie dziewczyny, które wylały mleko na głowę Syriuszowi. Osobiście marzę tylko o strzeleniu mu z liścia w twarz, ale pomysł z mlekiem też jest świetny! Szkoda tylko, że nie dosypała płatków... Ale nic straconego! Mogę ją wyręczyć! Kiedy tylko go spotkam...
    Ja uwielbiam pana Walkera! On jest tak świetny! Czemu tylko nie ma takich nauczycieli w prawdziwym życiu... Żądam więcej Walkera! I sprzeczek z Natt, bo są świetne! Słupek, głupek... Nie ma różnicy ;) Ja jestem pewna, że Walker jej ten szlaban specjalnie przedłuża :) Jak on w ogóle ma na imię?
    Piękna nazwa pokoju :) Azyl. Naprawdę mi się podoba. A powiedz mi, czy ten krwotok to był przypadkowy? Czy to ma głębsze znaczenie?
    Muszę się przyznać, że przekonuję się do Chrisa. On w sumie jest świetnym chłopakiem i na pewno gdyby był z kimś innym, to bym go lubiła bardzo, bardzo.
    No i na koniec myśli Lily: czyżby James dojrzewał? Śmiech na sali :) Nie, to niemożliweee. To mnie rozwaliło :D
    To chyba tyle :) Powiedziałam, co miałam powiedzieć :) Życzenia złożone. Tak w ogóle ty już taka dojrzała jesteś xd
    Całusy,
    Bianka
    zakrecone-zycie-huncwotow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj!
    Rozdział równie świetny jak wszystkie pozostałe Twojego autorstwa, naprawdę bardzo polubiłam wykreowanych przez Ciebie bohaterów i z pewnością będę śledzić ich dalsze losy.

    Całe szczęście, że Lily zachowała zimną krew i pomogła Syriuszowi. James zachował się nieodpowiedzialnie podejmując próbę ratowania Blacka na własną rękę, był zmęczony i przerażony, więc jego intencje, chociaż bardzo szczere i uzasadnione, mogły doprowadzić do tragedii. Przyjaźń tej dwójki jest naprawdę wspaniała i widać, że w ogień by za sobą skoczyli - to rzadko spotykany skarb.

    Widzę, że relacje pomiędzy Lily i Christianem są coraz bardziej zażyłe, jednak wcale mnie to nie cieszy, bo według mnie ta dwójka, chociaż do siebie pasuje to nie jest sobie przeznaczona. Lily powinna się określić, przemyśleć swoje uczucia, bo takim zachowaniem może skazać się na samotność. Rozumiem, że traktuje ich obu jak przyjaciół, ale wiadome, że oni liczą na coś więcej, więc powinna uważać, aby nie dać któremuś złudnych nadziei. Mam nadzieję, że będziesz trzymać się kanonu i zostawisz Lily Jamesowi (Proszę! Tak bardzo kocham tą dwójkę):D

    Peter powinien uwierzyć w swoje możliwości, to miły i pogodny chłopak, więc ma prawo do miłości. Nie może ciągle żyć w cieniu przyjaciół, jest równie wartościowym człowiekiem jak oni, więc niech się weźmie w garść i odrzuci strach i zawstydzenie przed kontaktem z innym człowiekiem.

    Tak mi się chciało śmiać, gdy Natt usiłowała wybronić Lily przed szlabanem, a zapracowała sobie przypadkiem na swój. Dziewczyna naprawdę ma cięty język, powinna się czasem powstrzymać, bo z nauczycielami nie warto zadzierać:D

    Życzę Ci dużo weny i niecierpliwie czekam na kolejny rozdział:)
    Pozdrawiam cieplutko,
    Neithiria.
    Ps: w wolnych chwilach zapraszam również do mnie;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Tuduuuuu!
    Już jestem ;>
    I na wstępie, zdradzę,że to był mój,twój ulubiony rozdział ever. To znaczy,że mój ulubiony...napisany przez Cb...ever,czyli z tych wszystkich,które stworzyłaś...
    NIEWAŻNE,WIADOMO O CO CHODZI!
    A co ci się w nim tak podobało,droga Pinybarbz?
    No,skoro pytacie^^
    + klimat
    Nie wiem czemu,ale dzisiaj poczułam się jakbym tam była razem z nimi. Serio,ta rozmowa Petera Gabriele była taka naturalna i skłoniła mnie do zastanowienia się nad twoim stylem.Ostatnio wydawało mi się,że piszesz tak zwyczajnie,nawet przepraszam za to słowo nudno.
    O_O
    ALE dzisiaj(w dniu publikacji będzie to wczoraj) doceniłam właśnie lekkość i nonszalancję w oddawaniu rzeczywistości. Masz coś,czego wiecznie wymaga moja pani od polskiego (Pani Danuto i tak pani tego nie przeczyta,ale może sobie pani wsadzić cenne uwagi na temat mojej edukacji;> ) umiesz dobrze opisywać życie codzienne. No i jak trzeba to czasem nawet się dzieję.
    +pairingi
    Lubię cię,James...
    CHILY FOREVER!
    Christian jest taki super! Lubię go,mimo tego,że jest idiotą,który w trakcie krwotoku nosa odwraca głowę do tyłu.
    Taki pomocny i no proszę,niech on będzie z Lily!

    Peter i Gabi to mój drugi strzał. Ta ich rozmowa była taka słodka <3 Dobrze,że ostatecznie wybrał ją niż Lily,bo Evans i tak ma już za duże powodzenie;_;
    Syriusz i Michelle... still ship it. Wylała mu mleko na głowę,bo wyzwał ją od głupiej?
    Plażo,proszę.
    Wszyscy wiemy,że to miłość.
    A te moment z Jamesem...ghrrr,odejdźcie.
    +akcja
    Pod tamtym rozdziałem mówiłam,że najlepsze było na początku, tutaj zupełnie odwrotnie-ostatni akapit był prettyyy cool.
    Aż się łezka w oku zakręciła podczas rozmowy Natalie z nauczycielem. Pamiętam,miałam podobną sytuację,tylko wybrnęłam z niej trochę gorzej...

    Ale ten akcent humorystyczny był naprawdę całkiem śmieszny,mimo że to raczej nie moje poczucie humoru.
    + błędy (a raczej ich brak)
    Yyy,no co pewnie będzie zaskoczeniem,nie znalazłam. Czy to znaczy,że ich ni ma?
    Pewnie są. Ale znaczy to,że włożyłaś na tyle pracy w ten rozdział,że nie widać.
    (nie znalazłam informacji o becie,czyli gratuluję Tobie,ale jeśli taka jest to jej też należoo się brawo)
    No i długość była w sam raz;nie za krótki,nie za długi. Perfecto!
    I tak jeszcze na koniec spóźnione Wszystkiego Najlepszego w 10 językach!!
    1.Happy Birthady
    2.Alles Gute zum Geburtstag
    3.تولدت مبارک
    4.Среќен роденден
    5.Letsatsi le monate la tsoalo
    6.Tratry ny tsingerintaona nahaterahana
    7.Pen-blwydd hapus
    8.Lá breithe shona duit
    9.Hyvää syntymäpäivää
    10.শুভ জন্মদিন
    I Szczęśliwego Nowego Roku!!
    Ps; tłumacz google może kłamać ;/

    Wincyj weny w Nowym Roku od
    Pinkybarbz ;3


    OdpowiedzUsuń
  11. W końcu dałaś porządny moment z Jamesem. Już myślałam, że nigdy się nie doczekam, chociaż i to musiałaś mi zepsuć. Już ja tu mam mokro w gaciach, bo będą się całować, a tu nagle nie. Nie ma. Wiesz, jak zraniłaś moje uczucia? Ah.. Mam nadzieję, że w następnych będzie więcej Jamesa a mnie Chrisa (jakoś nie mogę się do niego przekonać). Cieszę się, że Peter snuje miłości z Gabrielle, jednak wolałabym go z Emily. (To jest ten moment, w którym każdy na mnie buczy.) No i liczę, że relacje między Melle a Syriuszem jakoś się ułożą. Zapowiada się nowa wielka miłość xd
    Rozdział naprawdę super i świetnie się go czytało. Pomijając scenę Lily i Jamesa, to najbardziej spodobał mi się moment lekcji Pana Walkera. Uwielbiam tego nauczyciela xD a tym bardziej w połączeniu z Natalie.
    No nic. Zostało mi czekać na kolejny rozdział. Pozdrawiam i życzę jak najbardziej udanego Nowego Roku (i nie tylko) :*

    OdpowiedzUsuń
  12. W końcu dałaś porządny moment z Jamesem. Już myślałam, że nigdy się nie doczekam, chociaż i to musiałaś mi zepsuć. Już ja tu mam mokro w gaciach, bo będą się całować, a tu nagle nie. Nie ma. Wiesz, jak zraniłaś moje uczucia? Ah.. Mam nadzieję, że w następnych będzie więcej Jamesa a mnie Chrisa (jakoś nie mogę się do niego przekonać). Cieszę się, że Peter snuje miłości z Gabrielle, jednak wolałabym go z Emily. (To jest ten moment, w którym każdy na mnie buczy.) No i liczę, że relacje między Melle a Syriuszem jakoś się ułożą. Zapowiada się nowa wielka miłość xd
    Rozdział naprawdę super i świetnie się go czytało. Pomijając scenę Lily i Jamesa, to najbardziej spodobał mi się moment lekcji Pana Walkera. Uwielbiam tego nauczyciela xD a tym bardziej w połączeniu z Natalie.
    No nic. Zostało mi czekać na kolejny rozdział. Pozdrawiam i życzę jak najbardziej udanego Nowego Roku (i nie tylko) :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Cześć!
    Jej, jestem pełna podziwu dla Lily, że mimo, iż boi się widoku krwi, wzięła się w garść, zacisnęła zęby i z chłodną logiką pomogła Syriuszowi. Głupi ci nasi Huncwoci, głupi, ale cóż począć? Mają wielkie szczęście, że Lily była pod ręką.
    Ale zaraz, czekaj, Evans też jest głupia! Jak inaczej wyjaśnisz to, że w ostatniej chwili zrezygnowała z małego całowanka z Jamesem?! :p Głupia dziewucha, ot co! A mogło być tak pięknie... No, ale udało jej się uratować sytuację. Kiedy rzuciła się Potterowi na szyję, byłam chyba nie mniej zdziwiona niż on sam :p
    Biedny Peter. Ten strach przed krwią i ośmieszeniem się przed Huncwotami wydawał się dla niego taki właściwy. Podobnie jak te marzenia o byciu podziwianym. Oj, smutno, smutno. I jeszcze tak bardzo się starał podczas rozmowy z Gabriele! Wymyśl mu odrobinę szczęścia, proooszę :)
    To, że Chris zasnął w obecności Lily to już szczyt wszystkiego! James nigdy, przenigdy by tego nie zrobił! To po prostu kolejny dowód na wyższość Jamesa nad Christianem, czy tylko ja to widzę? :p Przykro mi, nie mam dla niego współczucia.
    Jeeej, ten wątek z Puchonkami to naprawdę był strzał w dziesiątkę! Michelle byłaby idealna dla Syriusza - zabawna, niepokorna, a przy tym mogłaby utemperować jego wybujałe ego.
    Kurczę, pan Walker jest taki fajny... Każdy inny na jego miejscu pewnie dałby Natalie dożywotni szlaban, a on jeszcze się śmiał. Trudno go za to nie lubić.
    Ach, przekomarzania Huncwotów podobały mi się chyba najbardziej z całego rozdziału. To takie w ich stylu - kpić z niebezpieczeństwa, bagatelizować ryzyko... Bardzo przyjemnie się czytało.
    Z pozdrowieniami
    Eskaryna

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie rozumiem dlaczego niby Peter miałby nie zakochać sie w Emily. Pewnie zostałby niezbyt mile potraktowany gdyby o tym się dowiedziała no ale Life is brutal. Gabi na pewno będzie bardziej taktowania i delikatna gdybyś nie planowała zrobić z nich pary. Ja byłam osobiście za opcją pierwszą ale to Twoja decyzja.
    Lily pomogła Syriuszowi i w końcu wynikła z tego sytacja z Jamesem. Hura! Hura!
    Trochę sie dziecinne zachowuje, na każdą wzmianke o Chrisie reaguje alergiczne i obraża będąc nie miłym dla Lily. Ale to facet, więc u nich to norma:)
    Coraz gorszy ten wątek z Kruknem. Angażują się oboje a to nie wróży dobrze dla Jamesa:(
    Nat! Uwielbiam♡ jej próba odwrócenia uwagi od Lily :D śmiałam się jak wariatka ale to tak zawsze gdy ona się pojawia:D
    Słupek:D
    Walker ma poczucie humoru, taki nauczyciel to skarb:)
    Świetnie :)
    Rogata

    OdpowiedzUsuń