13. "Idziemy na wagary"
Ten
tydzień minął dość szybko, uczniowie nawet się nie obejrzeli, a znowu zaczynał
się piątek, co wszyscy zgodnie powitali z wielką ulgą. Tym bardziej, że
kolejnego dnia wypadało wyjście do Hogsmeade, czyli wioski czarodziei. Większość
osób rozmawiała o tym podczas śniadania, wymieniając sklepy, do których mieli zamiar wstąpić i rzeczy, które chcieli kupić. Kilka dziewczyn z pierwszego roku posyłało starszym
koleżankom pełne zazdrości spojrzenia, bo same też chciałyby się tam wybrać,
ale niestety ten przywilej obowiązywał tylko uczniów od trzeciej klasy wzwyż.
Christian
siedział właśnie przy stole Krukonów i smarował bułkę masłem, przyglądając się Willowi,
który kłócił się o coś ze swoją młodszą o rok siostrą. Ci dwoje sprzeczali się
praktycznie bez przerwy, więc nie było to żadnym zaskoczeniem, jednak chłopak nie
lubił takich sytuacji, bo nigdy nie wiedział, po czyjej stronie powinien
stanąć. Przyjaźnił się z nimi odkąd pamiętał i traktował ich jak własne
rodzeństwo, którego niestety nie miał, dlatego nie mógłby wybierać pomiędzy
nimi.
W
tym momencie Aileen robiła bratu wyrzuty na temat Natalie, za którą wyraźnie
nie przepadała. Dziewczyna zawsze mówiła, co jej leży na sercu i tak też było
tym razem. Patrzyła na Willa, marszcząc nos w identyczny sposób. Nie byli do
siebie zbyt podobni z wyglądu, oprócz koloru włosów i oczu, ale gdyby spojrzeć
na ich charaktery, można byłoby ich spokojnie nazwać bliźniakami. Może właśnie
to było przyczyną ich ciągłych kłótni? Chociaż pokrewne dusze powinny im raczej
pomagać w porozumieniu się, a nie wręcz przeciwnie.
–
Ale dlaczego? – zapytał po raz kolejny Will, wbijając widelec w parówkę.
Aileen
przewróciła oczami, wzdychając. Obierała powoli bardzo oporną pomarańczę, która
zamiast współpracować, ślizgała jej się w rękach i brudziła je swoim sokiem. W
końcu dziewczynie udało się jednak pozbyć całej skórki i z uśmiechem
zadowolenia wsunęła pierwszy kawałek owocu do ust.
–
Nie powinieneś się w to angażować – odrzekła na wcześniej zadane pytanie, z
powrotem przybierając surową minę. – Ona jest dziwna. A poza tym zmienia
chłopaków jak rękawiczki, więc możesz oszczędzić sobie rozczarowania już teraz…
Chris
nie usłyszał odpowiedzi kolegi, bo skupił się na leżącym przed nim i czekającym
na dokończenie wypracowaniu z numerologii. Przeczytał pospiesznie ostatnie
zdania, które zapisał chyba cztery razy większą czcionką niż zazwyczaj i
podrapał się piórem po skroni. Nauczycielka z pewnością obniży mu ocenę za te
gigantyczne wręcz litery, ale ważne, że w ogóle coś jej odda.
Wygładził
pergamin dłonią i dopisał jeszcze kilka słów, usiłując cokolwiek wymyślić wśród
zgiełku panującego w Wielkiej Sali. W postawieniu ostatniej kropki
przeszkodziła mu jednak sowa, która wylądowała na jego pracy i zatrzepotała
małymi skrzydełkami. Wyciągnęła nóżkę z przywiązanym listem, mrugając wielkimi
ciemnymi oczami, jakby chciała mu coś powiedzieć. Blondyn zmarszczył brwi,
kiedy zauważył, że identyczne koperty trafiły do Willa i Aileen.
Szybko
rozerwał papier i wyjął ze środka zagiętą na pół kartkę. Rozwinął ją z
zaciekawieniem, przebiegając wzrokiem po treści listu. Na początku całkiem go
zamurowało, a potem w miarę jak dochodził do końca, jego twarz robiła się coraz
bledsza i bardziej spięta. Rozglądnął się po sali, po czym zaklął głośno i
zgniótł pergamin w drżącej dłoni. Aileen, która dopiero otwierała kopertę
spojrzała na niego ze zdziwieniem.
–
Chris, co się…? – zaczęła, ale chłopak zerwał się z miejsca i biegiem ruszył do
wyjścia.
Chciał
się stamtąd jak najszybciej wydostać. Nie miał pojęcia, kto mógł mu to zrobić i
dlaczego, ale nawet się nad tym nie zastanawiał. Wypadł z Wielkiej Sali, czując
się tak, jakby wszyscy pokazywali na niego palcami i obgadywali go bez żadnych
skrupułów. Nie patrzył na nikogo, jednak mógłby przysiąc, że się z niego
naśmiewali.
Dopiero
po przekroczeniu progu uświadomił sobie, że przez ostatnie kilkanaście sekund
prawie nie oddychał, więc teraz zaczął gwałtownie czerpać powietrze do płuc. Skierował
się na lewo, po czym oparł się o ścianę, zaciskając mocno powieki i przekazując
swoim myślom wiązankę przekleństw.
***
Lily
jadła właśnie płatki i próbowała słuchać Natt, ale jej wzrok wędrował po
twarzach siedzących najbliżej Gryfonów. Uśmiechnęła się do Remusa i Syriusza, a
potem jej spojrzenie natrafiło na Jamesa, więc szybko odwróciła głowę w
przeciwną stronę. Nadal było jej głupio z powodu jej poniedziałkowego
zachowania pod wpływem „eliksiru szaleństwa”, jak go w myślach nazwała. Okazało
się, że pielęgniarka była tak zakręcona, że podała jej złe instrukcje,
dotyczące zażywania leku. Evans powinna wziąć jedną kroplę, a wypiła aż cztery.
Machnęła
łyżką, układając czekoladowe kółka w określone kształty i zaczęła się
zastanawiać, jakim cudem pani Mallory dostała tę pracę. Patrząc na stopień jej
rozkojarzenia, Lily powinna się cieszyć, że kobieta nie pomyliła buteleczek i
nie wręczyła jej na przykład Wywaru Żywej Śmierci. Westchnęła ciężko,
ustalając, że nie będzie zbyt często zaglądała do skrzydła szpitalnego, bo
mogło się to dla niej okazać niebezpieczne. Chociaż musiała przyznać, że
eliksir jej w pewien sposób pomógł. Oczywiście, kiedy przyjęła już prawidłową
dawkę. Nie dręczyły jej żadne koszmary, a tajemnicza dziewczynka nie pojawiła
się więcej od tamtego czasu, ale też nie można było stwierdzić na sto procent,
że to zasługa leku. Może blondynka wzięła sobie po prostu „wolne” od straszenia
jej? Brzmiało to tak absurdalnie, że Evans parsknęła śmiechem w swoją miskę.
–
Znowu zamiast mnie słuchać gadasz sama ze sobą? – zapytała Natalie, pukając się
w czoło i uśmiechając szeroko. – Może nie przyszło ci to jeszcze do głowy, ale
byłoby o wiele milej, gdybyś opowiadała te żarty mi, a nie swojej wyimaginowanej
przyjaciółce. W czym ona jest lepsza ode mnie?
Lily
zmrużyła oczy i otworzyła usta, ale Optone przerwała jej machnięciem ręki.
–
Czekaj. Wiem, co powiesz. – Przyłożyła zgiętą pięść do miejsca między brwiami i
przybrała pozę myśliciela, udając, że się zastanawia. – „Hm… We wszystkim.”
–
Jak ty mnie dobrze znasz – zaśmiała się Evans, za co została trącona w ramię.
Po
chwili poczuła, że coś stuknęło ją z kolei w palec, więc zerknęła na stół i
zauważyła małą sówkę z listem w dziobie. Lily pogłaskała ją po głowie,
wygładzając nastroszone pióra, po czym zabrała kopertę. Miała nadzieję, że
rodzice do niej napisali, bo już dawno nie dostała od nich żadnej wiadomości,
ale gdy tylko ujrzała lekko pochylony charakter pisma, domyśliła się, że to nie
to, na co czekała. Zmarszczyła brwi z rozczarowaniem i chciała się zabrać za
czytanie listu, jednak coś odwróciło jej uwagę.
Iskierka,
sowa Natt, właśnie usiadła swojej właścicielce na głowie i wczepiła się
pazurami w jej włosy. Optone westchnęła tylko, mrucząc coś w stylu: „nie znoszę
tego głupiego ptaka”, ale nie oderwała się od jedzenia. Evans posłała jej
zdziwione spojrzenie.
–
No co? Jak zacznę się z nią szarpać, będzie jeszcze gorzej – wyjaśniła
dziewczyna, wzruszając ramionami. – Ona właśnie tego oczekuje.
Faktycznie.
Lily znała złośliwy charakter sówki przyjaciółki aż za dobrze. Nie mogła jednak
powstrzymać się od śmiechu, widząc jak obie: Iskierka i Natt, siedzą spokojnie
na swoich miejscach, nie zwracając uwagi na siebie nawzajem, jakby to była
najzwyczajniejsza sytuacja pod słońcem.
–
W końcu jej się znudzi – stwierdziła Evans, zagłębiając się wreszcie w treści
listu.
Zdziwiły
ją już pierwsze słowa, które na pewno nie były skierowane do niej. Zmarszczyła
ponownie brwi, czytając kolejne akapity. Jej wcześniej zmrużone oczy,
rozszerzyły się do granic możliwości, a uśmiech wyparował z ust. Spojrzała w
lewo i dostrzegła, że chłopiec z drugiej klasy, siedzący obok niej trzymał
prawdopodobnie identyczny list. Szybko wyrwała mu go z ręki i upewniła się w
swoich przypuszczeniach.
–
Ej! – krzyknął z oburzeniem mały rudzielec. – Oddawaj!
Lily
nawet go nie słyszała, biegnąc wzrokiem po sali i uświadamiając sobie, że wszyscy
uczniowie dostali taką samą kopertę. Zagryzła mocno wargi i odwróciła się w
stronę stołu Krukonów. Błyskawicznie odszukała miejsce, w którym zazwyczaj
siedział Christian, ale dostrzegła tam tylko Willa. Rozglądnęła się raz jeszcze
i w końcu zauważyła blondyna w drzwiach Wielkiej Sali.
Zawahała
się przez chwilę, ignorując dwunastolatka, próbującego wyrwać z jej ręki list,
który mu zabrała, a potem poderwała się z ławki tak gwałtownie, że omal nie
przewróciła chłopca, który nadal trzymał ją za rękaw. Mruknął tylko pod nosem
coś, co brzmiało jak „wariatka” i skupił się na swoim talerzu.
–
Powiedz, że jestem chora – powiedziała Evans do przyjaciółki i sekundę później
już jej nie było.
Wiedziała,
że Natt zrozumie o co chodzi, więc nie marnowała czasu na zbędne wyjaśnienia. Pobiegła
do wyjścia, przepychając się między kilkoma uczniami, którzy dopiero przyszli
na śniadanie i mając nadzieję, że żaden z nauczycieli jej wcześniej nie
zauważył, bo wcale nie wyglądała na chorą.
Pospiesznie
minęła wielkie wrota, potykając się na progu, ale na szczęście zachowała
równowagę. Syknęła cicho i chwyciła się za stopę, która ucierpiała w tym
starciu. Po swojej lewej stronie, Lily zobaczyła jednak chłopaka, którego
szukała, więc zapomniała o bólu i zbliżyła się do niego niepewnie.
Miał
zaciśnięte powieki i oddychał z wyraźnym trudem, przez co wezbrała w niej jeszcze
większa złość na anonimowego kawalarza, który zabawił się jego kosztem. Nie do
końca wiedziała, jak powinna się zachować, ale odgarnęła włosy za ucho i
westchnęła delikatnie. Oparła się plecami o ścianę obok Chrisa i ponownie
zagryzła wargi, ostrożnie wplatając palce w jego prawą dłoń. Otworzył oczy, a
jego źrenice rozszerzyły się ze zdziwienia. Spojrzał w dół na ich złączone
ręce, jakby nie mógł w to uwierzyć.
–
Idziemy na wagary – oznajmiła Lily z uśmiechem, który po prostu domagał się
odwzajemnienia.
***
Gabriele
po skończonych lekcjach od razu udała się na trzecie piętro. Wcisnęła się
szybko za garb jednookiej czarownicy i zostawiła torbę z podręcznikami w jednym
z wgłębień w ścianie. Droga do Hogsmeade była dość długa, a dodatkowe
obciążenie tylko by jej przeszkadzało, więc kiedy nie miała czasu, żeby wrócić
do dormitorium, ukrywała wszystko w tunelu. Istniało oczywiście ryzyko, że ktoś
znajdzie jej rzeczy, ale naprawdę niewiele osób wiedziało o tym tajnym
przejściu.
Samotne
przeprawianie się przez ten korytarz czasami wywoływało w niej uczucie klaustrofobii,
jednak przede wszystkim nudy. Dlatego też liczyła skrupulatnie swoje kroki,
próbując się nie pomylić, chociaż jeszcze ani razu nie udało jej się dobrnąć do
końca. Zawsze mniej więcej w połowie zaczynała myśleć o czymś innym, a wtedy
przyciskała palce do ściany i powoli sunęła naprzód, co jakiś czas wystukując
na nich rytm.
Tym
razem szła, obejmując się ramionami, bo w tunelu było dosyć chłodno i ze
złością wspominała dzisiejsze zajęcia eliksirów. Z całego serca nienawidziła
tego przedmiotu, a nauczyciel chyba w takim samym stopniu nienawidził jej. Gabie
pokręciła głową, próbując się uspokoić. Wywary nigdy nie wychodziły jej tak jak
powinny, ale ten można było określić tylko jednym słowem: tragedia. Zazwyczaj
Lily jej pomagała, dzięki czemu dziewczyna jakoś sobie radziła, jednak bez niej…
nie było już tak kolorowo.
Kiedy zawartość jej
kociołka zaczęła niebezpiecznie bulgotać, wiedziała, że nie skończy się to
najlepiej. Jęknęła tylko z rezygnacją, przestając mieszać, żeby nie pogorszyć tej
sytuacji, ale eliksir właśnie na to czekał. Wypuścił jeszcze dwa, trzy, cztery wielkie
bąble, jakby naśmiewał się z nieporadności brunetki, po czym postanowił zapoznać
się bliżej z resztą klasy. Na nieszczęście, profesor Slughorn w tym samym
momencie stwierdził, że dobrze byłoby sprawdzić, jak idzie Gabriele. Wybuch był
tak silny, że powalił grubego nauczyciela na posadzkę, a ciemnobrunatna
substancja pokryła równomiernie całe pomieszczenie, nie szczędząc ani kawałka.
Dziewczyna była
zmuszona przez następną godzinę czyścić klasę z pozostałości swojego eliksiru,
których nie dało się usunąć różdżką, podczas gdy reszta uczniów została
zwolniona z lekcji. Oczywiście nie obyło się bez komentarzy na temat jej
umiejętności, nie wspominając już o najniższej ocenie. Po dziesięciu minutach
miała już serdecznie dosyć głosu nauczyciela i z chęcią chwyciłaby któryś z
kociołków i wcisnęłaby na głowę upierdliwego mężczyzny. Czy nie mógłby zmienić
swojego repertuaru? W kółko powtarzał to samo, co doprowadzało ją do szału. W dodatku
od pierwszej klasy przekręcał jej nazwisko w ten sam irytujący sposób.
– …zero wyczucia. A
wystarczyłoby po prostu bardziej skupić się na instrukcji – paplał dalej stary
Ślimak, przechadzając się tam i z powrotem. – Co pani robi z tym kociołkiem,
panno Misery*? – zapytał i zatrzymał się w miejscu.
Gabriele zacisnęła
usta, bo naprawdę była bliska zarzucenia naczynia na głowę nauczyciela i
wybiegnięcia z klasy. Ciekawe, jak by zareagował? Raczej nie byłby zadowolony.
– Nic, nic – mruknęła,
odsuwając się od stolika i zaczęła szorować podłogę pod ścianą.
Teraz,
gdy to sobie przypomniała, chciało jej się śmiać. Nie powinna się tak
denerwować, ale lekcje eliksirów wywoływały w niej same negatywne emocje.
Ze
zdziwieniem zauważyła, że znalazła się już w piwnicy Miodowego Królestwa, więc
ostrożnie wdrapała się po schodach i prześlizgnęła się niepostrzeżenie do
wnętrza sklepu, a potem skierowała się do wyjścia. Szła uliczkami zdecydowanie
szybciej niż wcześniej, z powodu przejmującego zimna, które panowało na dworze.
Ostatnimi czasy robiło się coraz chłodniej i zdecydowanie szybciej zapadał
zmrok.
Odgarnęła
zaplątane kosmyki włosów z twarzy i skręciła w jedną z bocznych uliczek,
mijając parę starszych czarodziei. Doszła do samego końca i uniosła głowę,
spoglądając na trzeszczący na wietrze szyld Gospody pod Świńskim Łbem. Nie
zatrzymywała dłużej wzroku na obrazku, przedstawiającym odcięty łeb zwierzęcia,
z którego ściekała krew. Nie lubiła tego widoku i często prosiła o zmienienie
malunku, ale był on czymś w rodzaju wizytówki knajpy.
Otworzyła
drzwi, uruchamiając przymocowany do nich dzwoneczek i przywitała się uprzejmie
z barmanem. Był to mężczyzna w średnim wieku z burzą siwych włosów i
przenikliwymi błękitnymi tęczówkami, które zawsze uważnie ją obserwowały. Nazywał
się Aberforth Dumbledore i był bratem samego dyrektora Hogwartu.
–
Jak w szkole? – zapytał, dokładnie wycierając blat szmatką.
Gabriele
uśmiechnęła się lekko, odgarniając włosy do tyłu i stanęła za ladą. W
pomieszczeniu nie było ani jednego klienta, więc podparła się na łokciach i
westchnęła ciężko.
–
Sam fakt, że miałam dzisiaj dwie godziny eliksirów jest doskonałym podsumowaniem
tego dnia – odparła ponuro.
Barman
parsknął ochrypłym śmiechem i pokręcił głową z wesołym błyskiem w oku. Teraz,
kiedy na niego patrzyła, nie mogła uwierzyć, że na początku uznała go za
oschłego i nieprzyjemnego faceta. Przez te kilka miesięcy jej zdanie zmieniło
się o całe sto osiemdziesiąt stopni. A może to on stał się dla niej
sympatyczniejszy?
–
Nie martw się, moja droga. Jeszcze poznają się na twoim talencie – pocieszył ją
i mrugnął do dziewczyny. – Pójdę chwilę odpocząć. Poradzisz sobie?
Rozglądnęła
się po pustej gospodzie i udała, że się zastanawia.
–
No, nie wiem. Jest taki tłok, że będzie trudno. – Zachichotała, a Aberforth uśmiechnął
się serdecznie i zniknął za drzwiami.
Misombre
przez chwilę po prostu stała w miejscu, ale w końcu wzięła się do pracy. Zaczęła
ustawiać krzesła i stoliki, aby można było swobodnie pomiędzy nimi przejść. Poprawiła
wiszące na oknach zasłony, za pomocą różdżki rozpaliła ogień w kominku i wzięła
się za zamiatanie zakurzonej podłogi. Robiła naprawdę wszystko, żeby gospoda
nie wyglądała na zaniedbaną, a raczej sprawiała wrażenie przytulnej. Wiedziała,
że Aberforth jest jej za to bardzo wdzięczny, ale ona uważała to za swój
obowiązek. Zatrudnił ją, podczas gdy nikt inny nie chciał dać jej pracy, więc
miała u niego dług do spłacenia i starała się to robić jak najlepiej. Tchnęła
trochę życia w to miejsce, mimo że podejrzani ludzie, którzy przychodzili do
knajpy z pewnością tego nie doceniali.
Ściskała
mocno kij od miotły, przypominając sobie, jak zaczęła się jej przygoda z tą
gospodą. Jej rodzice byli mugolami, którzy nie zarabiali zbyt dużo, przez co
nigdy im na nic nie starczało. Gabriele nie narzekała na gorsze ubrania, czy brak
zabawek, bo znała ich sytuację finansową. Kiedy dostała list z Hogwartu, była
wręcz pewna, że nigdzie nie pojedzie, bo nie będzie ich na to stać, ale postanowili
uszczęśliwić swoją jedyną córkę i kupili jej potrzebne do szkoły akcesoria.
Większość z nich pochodziła z drugiej, a nawet trzeciej ręki, ale i tak
kosztowało ich to prawie wszystkie oszczędności. Dziewczyna wiedziała, że to
dla nich ogromny wydatek, więc w wieku jedenastu lat postanowiła, że gdy tylko
będzie wystarczająco duża znajdzie sobie pracę i pomoże rodzicom, którzy
zmuszeni byli żyć w prawdziwym ubóstwie. W czarodziejskim świecie zarabiało się
zdecydowanie więcej niż w mugolskim, ale sporym problemem było znalezienie
jakiejkolwiek posady w tak młodym wieku.
W
szóstej klasie udała się do dyrektora, aby poprosić go o pomoc, a Dumbledore
praktycznie od razu, gdy doszła do sedna problemu, zaproponował jej pracę w
gospodzie swojego młodszego brata. Dziewczyna przez chwilę siedziała wtedy jak
sparaliżowana, bo nie spodziewała się czegoś takiego, ale niezwłocznie przyjęła
ofertę ze łzami wdzięczności w oczach.
Od
tamtej pory wymykała się ze szkoły kilka razy w tygodniu, o czym wiedział
wyłącznie Dumbledore. Każde zarobione pieniądze wysyłała swoim rodzicom, nie
zostawiając dla siebie zupełnie nic, bo wiedziała, że im są dużo bardziej
potrzebne. Wcześniej oczywiście musiała wymienić je na mugolskie monety, ale
nie miała z tym problemu.
Cieszyła
się, że mogła im pomóc i w wakacje zobaczyć ich uśmiechnięte twarze. To było
dla niej tak ważne, że nie zwracała uwagi na zmęczenie, czy kłopoty w nauce,
wynikające z braku czasu na odrabianie lekcji.
Rodzina
zawsze stała dla niej na pierwszym miejscu i nic nie mogło tego zmienić.
***
Lily
powinna właśnie siedzieć na eliksirach i wrzucać ingrediencje do swojego
kociołka, ale zamiast tego przechadzała się wzdłuż zamku, cały czas ściskając
mocno dłoń Christiana i uśmiechając się szeroko. Usta jej się prawie nie
zamykały; nie chciała pozwolić na to, żeby chłopak rozmyślał o porannej
sytuacji, więc mówiła o wszystkim, tylko nie o tym. Po jego minie widziała, że
zdecydowanie się uspokoił i rozluźnił, co ją ucieszyło. Delikatnie jeździła
kciukiem po jego kostkach, kreśląc na nich różne kształty, a drugą ręką
poprawiając rozwiane włosy.
Kiedy
byli już w połowie okrążania całego zamku, Chris zatrzymał się nagle i oparł
się o mur, odwracając dziewczynę przodem do siebie. Objął obie jej dłonie i przyciągnął
je do ust, aby na nie podmuchać.
–
Nie jest ci zimno? – zapytał cicho.
Nie
doczekał się jednak odpowiedzi, bo ściana, o którą był wcześniej oparty,
dosłownie go pochłonęła. Przewrócił się na plecy, ciągnąc za sobą zdziwioną
Lily, która upadła na niego i przygwoździła go do podłogi. Zaczerwieniła się
szybko aż po cebulki rudych włosów, jednocześnie przepraszając i niezdarnie
próbując się podnieść. Jej oczy znajdowały się na wysokości jego ust i to w
odległości kilku centymetrów, więc wolała się odsunąć, żeby nie zrobić czegoś
głupiego. Przetoczyła się na bok i usiadła na ziemi, po czym podała Chrisowi
rękę, aby pomóc mu wstać.
–
Wszystko w porządku? Niczego ci nie złamałam? – Przejechała wzrokiem po jego
twarzy, ale nie dostrzegła na niej śladu bólu. W sumie to nie dostrzegła zbyt wiele,
bo panowały tam kompletne ciemności – Gdzie my jesteśmy?
Rozglądnęła
się po pomieszczeniu, do którego niespodziewanie trafili, ale widziała tylko
zarysy najbliższych przedmiotów. Krukon mądrze zapalił swoją różdżkę,
oświetlając wnętrze małego pokoiku, który wydawał się całkiem przytulny. Pod
jedną ścianą stała spora kanapa, a obok znajdował się pusty kominek, który
prawdopodobnie nie miał styczności z ogniem od dłuższego czasu. Poza tym były
tam jeszcze regały wypełnione po brzegi książkami i puszysty dywan koloru
wyblakłej czerwieni.
–
Wygląda na opuszczony – stwierdził Chris, zbliżając się do jednej z półek i
zdmuchując z niej warstwę kurzu. – Chyba nikt nie wie o jego istnieniu.
Przesuwał
różdżkę wzdłuż tytułów książek, marszcząc brwi, gdy zza grubego woluminu
wyskoczył ogromny czarny pająk, rozdrażniony błyskiem światła. Evans pisnęła z
przerażenia i przysunęła się szybko do chłopaka, zaciskając powieki. Nienawidziła
tych małych paskud, zawsze czuła obrzydzenie na ich widok i tak było też tym
razem. Christian rzucił jakieś zaklęcie, po czym objął dziewczynę jednym
ramieniem i uśmiechnął się delikatnie.
–
Spokojnie. Już żadnego nie ma – zapewnił ją, wplatając palce w jej włosy i
przejeżdżając po nich dłonią. – Co myślisz o odrestaurowaniu tego miejsca? –
dodał chwilę po tym jak się uspokoiła.
Kąciki
ust Lily uniosły się do góry, kiedy odchyliła głowę, żeby spojrzeć w twarz
blondyna. Przystała ochoczo na jego pomysł i wyciągnęła własną różdżkę z
kieszeni szaty. Potarła zmarznięte palce, a potem wyczarowała w kominku ogień,
rozjaśniający i ocieplający pokój.
–
I będzie tylko nasze – oznajmiła nagle, znowu chwytając go za rękę. – Nasza
tajna kryjówka.
Zamrugał
kilka razy i poczuł, jak po jego ciele rozlewa się przyjemne ciepło, które nie
miało nic wspólnego z ogniem w kominku. Ścisnął mocniej jej drobną dłoń, posyłając
jej rozbrajający uśmiech.
–
Jasne. Będzie tylko nasze – powtórzył jej słowa, rozkoszując się ich dźwiękiem.
Dzięki
towarzystwie dziewczyny całkowicie zapomniał o liście, który dostał rankiem. Nie
mógł o nim myśleć w tamtej chwili. To było wprost niemożliwe.
***
Zamiatała
wszystko na jedną kupkę, nucąc pod nosem jedną ze swoich ulubionych mugolskich
piosenek, kiedy usłyszała dźwięk dzwonka, sygnalizujący pojawienie się nowego
klienta. Spojrzała w kierunku drzwi i zamarła na ułamek sekundy, a chwilę
później miotła z hukiem uderzyła w posadzkę. Gabriele gwałtownie dała nura za
ladę, mając nadzieję, że nie została zauważona.
Co
oni tam w ogóle robili? Uczniowie rzadko kiedy przychodzili do tej gospody, więc
nie spodziewała się tam nigdy spotkać żadnego ze swoich przyjaciół, a tu
proszę. Przycisnęła się plecami do drewnianej półki i podkurczyła nogi,
obejmując je ramionami.
–
Halo, jest tu ktoś? – Usłyszała głos Blacka, który uderzał palcami w blat tuż
nad jej głową.
Czyjeś
ciężkie kroki zbliżyły się do miejsca, gdzie ukrywała się dziewczyna. Po głośnym
sapaniu domyśliła się, że to Peter. W tym momencie mamrotał coś tak
niezrozumiale, że nie wyłapała żadnego słowa. Na Merlina, czy oni urządzili
sobie wyścigi? Pettigrew brzmiał co najmniej tak, jakby przebiegł pięć mil.
Modliła
się, żeby któryś z Huncwotów nie wpadł na pomysł nachylenia się nad ladą, ale
jej modły nie zostały wysłuchane. Jeden z chłopców rzucił na nią cień, a
brunetka zaklęła pod nosem.
–
Wszystko w porządku? – zapytał Syriusz.
Z
pewnością widok pracownicy, kulącej się za ladą nie był dla niego czymś
normalnym. Ukryła twarz w kolanach, mając nadzieję, że sobie pójdą, ale nic z
tego. Black okrążył kontuar i pochylił się nad nią powoli.
–
Gabriele?! – wykrzyknął ze zdziwieniem, poznając w końcu koleżankę.
Po
drugiej stronie baru było słychać wyraźne poruszenie, a już po chwili pozostała
trójka Huncwotów dołączyła do Syriusza. Dziewczyna podniosła głowę i spojrzała
na nich z lekkim uśmiechem.
–
To chyba musi wyglądać bardzo żałośnie – stwierdziła po prostu, podnosząc się i
otrzepując szatę z kurzu, na którym usiadła. – Co wy tu robicie?
Remus
zaśmiał się cicho, natomiast reszta wciąż zbierała szczęki z podłogi. Najwyraźniej
nie mogli uwierzyć w to, co widzieli.
–
My powinniśmy zadać takie pytanie tobie – zauważył Lupin i potarł dłonią po
bladym policzku. – Pracujesz tu?
W
odpowiedzi westchnęła przeciągle i wolno pokiwała głową. Poprowadziła chłopców
do jednego ze stolików, po czym sama usiadła razem z nimi. Przez pewien czas
nikt się nie odzywał; każdy wpatrywał się w Misombre, oczekując. Ta jednak otwierała
usta, ale po chwili je zamykała, nie wiedząc od czego zacząć. W głowie miała
prawdziwy mętlik, chociaż wydawało jej się, że była przygotowana na taką
sytuację. Na jej twarzy mimowolnie pojawił się jeszcze szerszy uśmiech, bo
zaskoczone miny przyjaciół ją rozśmieszały.
–
Co podać? – zapytała, szczerząc się.
Czuła
na sobie cztery uważne spojrzenia, ale udawała, że nie robi to na niej żadnego
wrażenia. Uniosła brwi i niewielki notes z zamiarem przyjęcia zamówienia.
–
Wyjaśnienia! – nieomal krzyknęli naraz James, Syriusz i Remus.
–
Wody! – odezwał się w tym samym momencie wykończony Peter.
Oni
chyba naprawdę biegli do tej gospody, pomyślała Gabriele, chichocząc i kierując
się do szafki po jakąś szklankę. Szybko napełniła ją płynem i zauważyła, że
chłopcy w ogóle ze sobą nie rozmawiają. Nie sądziła, że ta sprawa ich tak
poruszy, ale w głębi serca cieszyła się, że wszystko wyszło w końcu na jaw, bo
miała dość okłamywania ich. Wcześniej nie chciała nic im mówić, żeby nie
wzbudzać w przyjaciołach litości. Z pewnością próbowaliby jej jakoś pomóc i na
pewno traktowaliby ją inaczej, a ona wcale tego nie oczekiwała. Teraz jednak
była zmuszona im wszystko opowiedzieć. Przygotowywała się do tej rozmowy wiele
razy i wiedziała, że jest gotowa.
Postawiła
pełną szklankę przed Peterem i opadła na krzesło, zakładając włosy za ucho.
–
To długa historia… – zaczęła, patrząc na każdego z nich po kolei, a potem już
tylko mówiła i mówiła, opisując dokładnie, jak do tego doszło.
***
Will
wszedł do szatni, zastanawiając się, czy trening w ogóle się odbędzie. Powoli
przebrał się w swój strój do quidditcha i usiadł na jednej z ławek, aby
wciągnąć buty na nogi. Kiedy był w połowie zakładania rękawicy na prawą dłoń, w
wejściu pojawił się Trevor ze złośliwym uśmiechem na twarzy, który nie
zwiastował niczego dobrego.
Trevor
był pałkarzem i chodził aktualnie do szóstej klasy, choć jego aparycja na to
nie wskazywała. Miał barki dwa razy szersze od Willa, a uderzenie tak silne, że
jeśli dostało się odbitym przez niego tłuczkiem, trzeba się było liczyć z dłuższym
pobytem w skrzydle szpitalnym. Nie dogadywał się z żadnym członkiem drużyny,
ale był naprawdę dobry w tym, co robił, więc został przyjęty. Jednak szczególnie
nie przepadał za Chrisem. Nie mieściło mu się w głowie, jakim cudem ktoś, kto pojawił
się w Hogwarcie dopiero na siódmym roku, mógł z marszu dostać się do drużyny, a
w dodatku zostać jej kapitanem. Uważał, że to niesprawiedliwe i że ten tytuł należy
się właśnie jemu, a nie zupełnie obcemu chłopakowi. Próbował podburzać
przeciwko Christianowi resztę drużyny, wmawiając im, że blondyn prawdopodobnie
przekupił dyrektora albo ma z nim jakieś tajemnicze konszachty.
W
tamtej chwili nie odezwał się ani słowem do Willa, ciągle uśmiechając się
krzywo. Wyglądał, jakby na coś czekał…
Po
kilkunastu minutach w szatni zebrała się już prawie cała drużyna za wyjątkiem
kapitana. Chris nie pojawił się na żadnej lekcji tego dnia, więc William nawet
nie podejrzewał, że przyjdzie na trening. Zauważył, że wszyscy spoglądają w
jego kierunku, dlatego stwierdził, że musi przejąć obowiązki przyjaciela.
Odchrząknął
głośno i podrapał się po głowie niepewnie. Już miał zacząć mówić, kiedy głos
zabrał Trevor:
–
A gdzie nasz maminsynek? – zapytał ze złośliwym błyskiem w oczach.
Zarechotał
z rozbawienia, ale poza nim nikt się nawet nie uśmiechnął.
–
Pisze do mamusi, żeby się pożalić na niedobrych uczniów, którzy się z niego
śmieją? – dodał, udając ton małego dziecka.
Will
dosłownie zagotował się ze złości. W sekundę przycisnął mięśniaka do ściany i
trafił zaciśniętą pięścią w jego twarz. Nie myślał wtedy o konsekwencjach. O
tym, że Trevor z pewnością jest od niego dużo silniejszy i mógłby zgnieść go na
miazgę. Ale to się nie liczyło. Zamachnął się jeszcze raz, jednocześnie czując mocne uderzenie pod własnym okiem. Jak przez mgłę słyszał czyjeś krzyki, jednak nie
miał zamiaru przestawać. Pięść Trevora wylądowała tym razem na jego zębach i
chłopak poczuł w ustach słony smak krwi. Nie zwrócił na to uwagi, tylko wycelował
w głupawy uśmiech przeciwnika, próbując zedrzeć mu go z twarzy.
Ktoś
chwycił go mocno za ramiona i odciągnął do tyłu, a w tym czasie dwójka innych
zawodników przytrzymała Trevora.
–
Uspokójcie się! – krzyczała Alice, która była ścigającą.
Szarpała
rękawem Willa, jakby to miało mu pomóc. Szatyn ze złością wyrwał się z jej
uścisku i otarł wierzchem dłoni rozciętą wargę. Rzucił jeszcze jedno wściekłe
spojrzenie Trevorowi, po czym splunął krwią i skierował się do wyjścia.
–
Treningu dzisiaj nie będzie – oznajmił, nawet się nie odwracając.
Nie
zabrał też swoich rzeczy, więc musiał wracać do zamku w stroju do quidditcha. Przyłożył
palce pod okiem, które zaczynało go już piec i zaklął cicho. Zareagował
zdecydowanie zbyt gwałtownie, ale taki już był. Każdy doskonale wiedział, że
Will nie pozwoliłby nikomu obrazić swoich przyjaciół w jego obecności.
Trevor
najwyraźniej chciał go sprowokować i idealnie mu się to udało.
***
James
siedział na jednej z kanap w pokoju wspólnym w towarzystwie reszty Huncwotów. Obiecali
Gabriele, że na razie nikomu nie zdradzą jej sekretu – sama chciała to zrobić. Teraz
rozmawiali o jutrzejszej pełni, planując wszystko co do najmniejszego
szczegółu. Nie mogli dopuścić do tego, żeby sytuacja wymknęła im się spod
kontroli, dlatego jak zawsze analizowali dokładnie każdą minutę. Potter miał
już jednak dość ciągłego wałkowania tego tematu, więc przymknął oczy i oparł
głowę na poduszce. Nie docierały do niego prawie żadne słowa kolegów, aż do
pewnego momentu.
–
O, hej, Evans. – Usłyszał głos Syriusza.
Szybko
podniósł powieki i rzeczywiście dostrzegł dziewczynę, która stała przed ich
kanapą z rękami założonymi na biodrach. Po jej zmarszczonym czole, stwierdził,
że jest wyraźnie zdenerwowana.
–
Możemy pogadać? – zapytała z irytacją, którą próbowała ukryć.
Chłopcy
spojrzeli po sobie, ponieważ nie byli pewni, do kogo konkretnie się zwracała. James
uniósł brwi, na co Remus wzruszył ramionami i przytaknął w imieniu wszystkich. Lily
westchnęła ciężko i wyciągnęła przed siebie dłoń, w której ściskała jakąś
kartkę. Czwórka Huncwotów zgodnie pomknęła wzrokiem w tamtym kierunku.
–
Masz z tym coś wspólnego? – Wpatrywała się teraz w twarz Pottera, zagryzając
mocno wargi i machając kawałkiem pergaminu.
Brunet
otworzył usta ze zdziwienia i poprawił okulary na nosie, żeby lepiej widzieć. Dopiero
po chwili domyślił się, o co chodziło dziewczynie.
–
Mówisz o tym liście Dulcosa, który dostali wszyscy w szkole? – wolał się
upewnić.
Zauważył,
że jej dłonie lekko zadygotały, gdy rozwijała zwiniętą w rulon kartkę. Była tak
wkurzona, że dziękował sobie w duchu, że to nie on był za to odpowiedzialny.
–
Tak, dokładnie o tym mówię – warknęła ze złością, mrużąc groźnie oczy. – Może tego
wcześniej nie wiedziałeś, ale rozpowszechnianie czyjejś prywatnej
korespondencji jest nielegalne!
Pod
jej powiekami pojawiły się łzy, więc James zerwał się z kanapy i chwycił ją za
oba nadgarstki tak, aby mu się nie wyrwała.
–
Uspokój się, dobrze? – poprosił cicho. – To nie byłem ja. Ani żaden z nas. Przysięgam.
– Schylił się i zaglądnął w jej intensywnie zielone tęczówki. – Nie zrobiłbym
czegoś takiego. Wierzysz mi?
Dziewczyna
patrzyła na niego przez dłuższą chwilę. Trwało to dobre kilka minut, zanim w
końcu powoli pokiwała głową. Westchnęła ciężko i zagryzła wargi. Powinna go
przeprosić za oskarżenia, ale zamiast tego po prostu się na niego gapiła. Widziała
po jego twarzy, że nie kłamał i rozpaczliwie starał się ją o tym przekonać.
Z
jej ust wydobyło się ledwo słyszalne „przepraszam”, a potem, po kolejnych kilkudziesięciu
sekundach zawahania, wspięła się na palce i objęła ramionami jego szyję. Odczekała
jedno uderzenie serca i zaraz odsunęła się pospiesznie, poprawiając
rozczochrane włosy i rozmasowując zaczerwienione nadgarstki, za które chwycił
ją chłopak.
–
Wiesz, chyba postaram się częściej nie robić głupich rzeczy. – James poczochrał
włosy ze szczerym uśmiechem.
Lily
przewróciła oczami i skierowała się do swojego dormitorium, wciąż ściskając
poranny list. Położyła się na swoim łóżku i ponownie zagryzła wargi. Kartka
była już tak pognieciona, że ledwo odczytywała słowa, które Chris skreślił
lekko pochyłym pismem. Jeśli Huncwoci nie rozesłali tego listu, to kto to
zrobił?
Zagłębiła
się po raz kolejny w treści, nie wiedząc, jaki był cel osoby za to
odpowiedzialnej. Czy ktoś próbował go przed nią ośmieszyć? W takim razie po co
wysyłał list do wszystkich uczniów? Żeby mogli ponabijać się z jego zażyłości z
matką? Bardzo dojrzałe.
Zaczęła
czytać od początku, przejeżdżając palcem wzdłuż tekstu.
Kochana mamo!
U mnie wszystko
w porządku, a u Ciebie? Mam nadzieję, że jakoś sobie radzisz.
Tutaj jest
trochę nauki, ale chyba nie idzie mi najgorzej. A przynajmniej się staram. Niedługo
gramy pierwszy mecz quidditcha. (Tak, to ten sport, w którym lata się na
miotłach za piłką.) Trzymaj za mnie kciuki, żeby się udało. I żebym nie spadł. Wiem,
że wolałabyś, abym na siebie uważał, ale nic mi nie grozi… Raczej.
Na lekcjach daję
sobie radę, chociaż myślałem, że będzie gorzej. Może nauczyciele trochę mi
odpuszczają, bo wiedzą, że jestem „nowy”? W każdym razie numerologia jest
okropna i nie przepadam też za historią magii, o czym chyba już Ci pisałem w
poprzednim liście.
Gdyby nie Will i
Aileen, pewnie byłoby ze mną naprawdę źle, bo nie potrafiłbym się tu odnaleźć.
Ostatnio kłócą się jeszcze częściej niż zwykle, ale tacy już są. Zdążyłem się
przyzwyczaić.
Poznałem świetną
dziewczynę, chociaż pewnie nie zrobiłem na niej dobrego pierwszego wrażenia (przez
przypadek na treningu uderzyłem ją piłką w twarz). Jest taka urocza, ma na imię
Lily i mógłbym słuchać jej godzinami. Nie wiem, czy coś z tego będzie, bo znasz
moje doświadczenie w tym temacie, ale nie tracę nadziei. Wydaje się, że mnie lubi,
więc nie chcę tego zepsuć.
To chyba tyle. Pamiętaj,
że bardzo Cię kocham. Nie martw się niczym. Dam sobie radę.
Ściskam i
całuję.
Christian
Lily
uśmiechnęła się pod nosem. Jeśli ktoś próbował go upokorzyć, na
nią to zupełnie nie zadziałało. Wręcz przeciwnie.
***
*
Misery (ang.) - nieszczęście, męka
Witam serdecznie,
Na wstępie powiem, że Was wszystkich uwielbiam, bo jesteście kochani i zdecydowanie zbyt mili dla mnie. Naprawdę bardzo dziękuję za Wasze komentarze i za to, że czytacie.
Jeju, jest 23:17 i przed paroma chwilami skończyłam pisać ten rozdział. Wyszedł całkiem długi, tak jak zamierzałam, więc dziwię się, że zdążyłam w terminie. Ma równo 9 pełnych stron i mam nadzieję, że nie jest okropny, bo nawet go jeszcze nie przeczytałam "w całości".
Z okazji pół roku bloga dodałam w końcu poprawioną zakładkę "Bohaterowie", więc serdecznie zapraszam do zapoznania się z nią. Miałam też w planach z tej okazji dodać dłuższy rozdział i udało się.
Wyjaśniła się sprawa Gabriele. No, tego się chyba nie spodziewaliście. Raczej podejrzewaliście ją o same złe rzeczy, ale cóż... Tak bywa :)
Zapomniałam już, co miałam tu pisać.
Hm, w tym rozdziale jest więcej Chily, za co może z góry niektórych (nieprzepadających za Chrisem) przeproszę.
A, przepraszam też za ciągłe zaległości na Waszych blogach, choć kilka zdążyłam już nadrobić. Ale to naprawdę "kilka". Jeszcze sporo mi zostało.
Dalej... Nie wiem, chciałam napisać dużo rzeczy, ale wszystko zapomniałam. Jak mi się coś przypomni, to uzupełnię.
Dziękuję za już 15k wyświetleń. Kocham Was bardzo mocno <3
Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że rozdział się spodoba, chociaż pierwsze sceny nie wyszły mi najlepiej. Początki zawsze mam najgorsze.
W każdym razie, liczę na to, że nie będzie to "pechowa 13".
Całusy!
PS. Pierwszy raz od kilku tygodni dodaję rozdział w SOBOTĘ, a nie z opóźnieniem, więc jestem z siebie dumna, tym bardziej, że jest o trzy strony dłuższy niż zazwyczaj :)
Pierwsza! <3 Niedługo tu wrócę!
OdpowiedzUsuńJestem! Spóźniona o tydzień, ale jestem i w końcu mogę napisać komentarz :)
UsuńBardzo przyjemnie czytało mi się ten rozdział... Ogólnie wszystko co piszesz czyta się tak lekko, że nawet nie można się zorientować, a tu już następuje koniec i trzeba czekać kolejne dwa tygodnie na kontynuację. Ale doskonale rozumiem, że proces pisania wymaga dużo czasu, a pospieszanie wcale nie pomaga :)
Zacznę od początku, czyli od sprzeczki między Willem a jego siostrą. Mam nadzieję, że Aileen zdoła wybić mu z głowy Natalie i dzięki temu on i Julie w końcu padną sobie w ramiona *.*
Dalej. Na początku nie zrozumiałam do końca o co chodzi z całym tym listem, ale na końcu wszystko się już wyjaśniło. O ile dobrze pamiętam w którymś z poprzednich rozdziałów, kiedy Christian ze swoimi współlokatorami siedział w dormitorium, pisał właśnie list do matki, prawda? Więc może to któryś z nich? Wiem, że to raczej mało prawdopodobne, bo wydawało się wtedy, że mają ze sobą raczej dobry kontakt, ale tak tylko mi się skojarzyło... A zresztą nieważne. Pożyjemy, zobaczymy :)
Przyznam, że wspólne wagary Lily i Chrisa i odnalezienie ich własnej kryjówki były urocze, chociaż i tak całym sercem jestem za Jily i nie ważne jak idealny będzie Christian, ja i tak będę zawsze kibicować Jamesowi <3 Więc jak łatwo się domyślić niezmiernie ucieszyłam się, kiedy Evans uwierzyła Potterowi, że ten nie ma nic wspólnego z rozpowszechnieniem tego listu i go przytuliła *.*
Nie dziwię się, że Will uderzył tego całego Trevora. To zwykły dupek -.-
I na koniec zostawiłam sobie Gabriele... Już kiedyś pisałam, że ją polubiłam. Jak czytałam o jej rodzinie i ich problemach, zrobiło mi się bardzo smutno. Ale podziwiam dziewczynę i jestem z niej bardzo dumna, że tak się dla nich poświęca i ciężko pracuje, przez co odbija się to na jej nauce i czasie wolnym. Widać, że bardzo ich kocha i zrobiłaby wszystko byleby tylko im pomóc...
Wiem, że nie komentowałam scen chronologicznie i przepraszam za to. Mam nadzieję, że ten komentarz mam jakiś większy sens :)
Odniosę się jeszcze do zakładki 'Bohaterowie'. Bardzo się cieszę, że zmieniłaś wizerunek Emily, bo poprzednia dziewczyna jakoś mi nie odpowiadała :) Ale teraz już jest doskonale, bo uwielbiam Candice i pojawia się ona również i u mnie :)
Ściskam, pozdrawiam serdecznie i życzę ogromu weny :*
Veriatte
Hej, kochana.
UsuńJezu, odpisuję z takim opóźnieniem, że zastanawiam się, czy to ma jakiś sens, ale niech będzie :) Z tego co widzę to już około trzy miesiące? Jeśli dobrze policzyłam. Nawet nie wiedziałam, że tak dużo :o
No nic, w każdym razie dziękuję bardzo za komentarz.
Co do Aileen, myślę, że mogłaby coś zdziałać, tylko Will musi zacząć dostrzegać jej starania.
Faktycznie, słusznie zauważyłaś, że Chris pisał ten list w dormitorium, ale to nie był żaden z jego kolegów. W sumie to się mniej więcej wyjaśniło w jednym z kolejnych rozdziałów (sama nie wiem, w którym dokładnie).
Też pewnie ciężko byłoby mi się przekonać do chłopaka Lily innego niż James, więc doskonale Was rozumiem :)
Dziękuję raz jeszcze i pozdrawiam gorąco :*
Drugą! 8)
OdpowiedzUsuńLubię Chrisa. Tak, lubię Chrisa. To dziwne bo zazwyczaj nienawidzę chłopaków, którzy są bliżej Lily niż James. Ogółem spoko się wydaje. Kłótnia Willa i tej jego siostry była bardzo naturalna. Yhy. Ja z moim bratem jeszcze nie mogę się tak kłócić, bo ma 4 lat :'))) Nie polecam.
UsuńAle zazdroszczę Lily *,* omomm ma takiego adoratora *,* *,* ale i tak James lepszy c;
Gabrielle też jest spoko. Myślałam, że wplątała się w coś ze Śmierciożercami... A tu taki klops! Ona jest dobra!
Zakładam, że to ten mięśniak to powysyłał... Lily musi być mu wdzięczna.. Yhy...ale i tak James jest lepszy. Lily to wie! I też kocha Jamesa ale jeszcze tego nie odkryła.
A tak jeszcze to miałam nadzieję, że Chris i Lily buzi, buzi. Ogółem jak wpadli do tego pomieszczenia to pomyślałam, że ją zgwałci :'))) Czy to normalne? :')))
Przepraszam za taki komentarz ale usypiam i tak...
Pozdrawiam, życzę weny i czekam na nn!
Expecto Patronum
O, cieszę się, że go lubisz, bo większość za nim nie przepada :)
UsuńJa z moim kłócę się chyba codziennie. To taki nieodłączny element rodzeństwa, tak mi się wydaje ^^
No faktycznie, Trevor wysłał te listy. To było dosyć przewidywalne, ale w sumie nie starałam się, żeby było zaskakujące :D
Na pewno go kocha. Albo go pokocha.
Chris nie jest typem bohatera, który by kogoś zgwałcił, ale rzeczywiście można było tak pomyśleć.
Dziękuję pięknie za komentarz i przepraszam, że odpisuję na niego po tak długim czasie.
Całuję :*
Trzecia! ^^
OdpowiedzUsuńDroga Optimist!
UsuńNie wiem od czego zacząć… O, mam! (A więc od nowa :D)
Najwspanialsza Optimist!
Ten rozdział był miodem dla mojego serca. Chciałam Ci za to ogromnie podziękować. Za co? Już tłumaczę.
1. Wyjaśniłaś sprawę Gabriele. Jestem Ci za to niesamowicie wdzięczna, ponieważ czekam no to od momentu, kiedy pierwszy raz przeczytałam Twojego bloga. Dodatkowo, zrobiłaś to w taki sposób, że jeszcze bardziej polubiłam moją ulubioną bohaterkę. Okazało się, że nie chodzi na jakieś randki (jak podejrzewałam), ale poświęca swój czas na pracę, aby pomóc rodzicom. Czytając to i teraz komentując czuję jedno - dobroć. I chciałam za to podziękować - że nauczyłaś mnie dobroci. Nigdy nie sądziłam, że jakikolwiek blog ukaże mi jakąś wartość. Jeszcze raz wielkie, różowiutkie : Dziękuję!
2. Było dzisiaj dużo Chily (i tak, przepraszam James, moje serce zawsze należy do Jily, ale musimy znać sobie z jednej rzeczy sprawę). Wcześniej patrzyłam na Christiana tylko jak na konkurencję Jamesa. Nie poruszyła mnie jego historia tak, jak powinna to zrobić. A jednak po dzisiejszym rozdziale bardzo się z nim zżyłam. Tak swoją drogą, powinnaś zaliczyć to do swojego kolejnego sukcesu, że wywarłaś na mnie tak wiele pozytywnych zdań, jednym, niewinnym wpisem. Ale wracam do Chrisa. Ten list był przeuroczy i naprawdę nie widzę sensu, po co ktoś go wysłał do wszystkich. Gdybym ja była wtedy w Hogwarcie, to na pewno bym się wzruszyła, że istnieje chociaż jeden chłopak, który nie wstydzi się oznajmiać takich rzeczy swojej mamie.
3. Lily jest wspaniała. Poświęciła lekcje - jej ulubioną rzecz, na to, aby wesprzeć chłopaka. To pokazuje, że dobro drugiego człowieka jest dla niej dużo ważniejsze od własnego.
4. Mój ulubiony moment: gdy Lily przytuliła Jamesa. Widzę, że Jily się powoli rozkręca, za co dziękuję. I to było niesamowicie słodkie, jak Lily zrozumiała swój błąd. I te długie spojrzenia…
Co mogę jeszcze dodać? Optimist, jestem Twoją dłużniczką. Dziękuję za ten rozdział, że wytłumaczyłaś mi pare kwestii, i że wstanę z mojego łóżka jako inaczej nastawiony do życia człowiek. I można powiedzieć, że lepszy człowiek. Kurczę… jestem wzruszona ;)
Życzę Ci wszystkiego co najlepsze, jeszcze więcej tak magicznych rozdziałów.
Mogę napisać tylko tyle: Kocham Cię :D
(Standardowo) Wenty, czasu i radości :)
Buziaki :*
(Pierwszy raz z podpisem) Twoja największa czytelniczka
Natalia
Jezu zgadzam się z tobą w 100%!
UsuńKochana Natalio!
UsuńJak już pisałam, dziękuję Ci za ten przecudowny komentarz, który sprawił, że na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. Przeproszę od razu, że odpisuję z tak ogromnym opóźnieniem, ale nie miałam na to czasu i teraz muszę nadrabiać :c
Bardzo mi miło, że rozdział Ci się spodobał.
Cieszę się, że tak odebrałaś wyjaśnienie tajemnicy Gabie. Faktycznie, większość osób podejrzewało ją o jakieś randki albo nawet służenie Voldemortowi. Miło mi też słyszeć, że Gabriele jest Twoją ulubioną bohaterką, bo do tej pory pojawiała się raczej sporadycznie i pewnie nikt inny nie zwrócił na nią większej uwagi :)
Tak, w tym rozdziale było zdecydowanie więcej Chily niż w poprzednich. Nie spodziewałam się nawet, że uda mi się kogokolwiek przekonać do Chrisa, a tu proszę :)
Gdybym była w Hogwarcie, to pewnie po przeczytaniu tego listu chciałabym poznać osobiście nadawcę ♡
No, nie powiedziałabym, że lekcje są ulubioną rzeczą Lily, (a przynajmniej mojej Lily) ale rzeczywiście je poświęciła dla Christiana. Myślę, że za bardzo nad tym nie ubolewała ;)
Jily rozkręca się bardzo bardzo powoli, a w sumie to może cofa, ale w końcu na pewno się rozwinie.
Mogę tylko podziękować ponownie za te wszystkie miłe słowa i napisać, że też Cię kocham. Jesteś dla mnie stanowczo zbyt dobra ♡
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam gorąco.
Całusy :*
Hej! Rozdział jak zawsze świetny <3 Kocham to jak piszesz i kocham twoją zwariowaną wyobraźnię :* Uważam, że piszesz świetnie, ale może mogłabyś dodawać krótsze rozdziały częściej? ;) Co ty na to? Pozdrawiam i życzę weny :D
OdpowiedzUsuńBoże jak ja kocham te rozdziały! Można się pośmiać,powkurzać, wystraszyć...
OdpowiedzUsuńNie no Lily i Chris... ich "własny" pokój... nie wiem czy to się dobrze skończy, no ale...
I James... jak ja kocham Jamesa! No i dobrze,że nie było tej zrytej dziewczynki bo znowu bym się bała xD Myślę, że Lily coś czuje do Christiana i baaardzo mi się to nie podoba. Jak między nimi dojdzie do czegoś... ekhem "większego" to uduszę cię gołymi rękami albo załatwię cię tak jak Trevor Willa. Dobra żartuję... gdybym ci coś zrobiła to kto dodawałby rozdziały na mojego ulubionego bloga? No właśnie...
Rozdział świetny!
Pozdrawiam i życzę weny!
Twoja oddana czytelniczka
~NOX
PS. Z góry przepraszam za błęde w komie xD
Aa no i dzięki wielkoe za wyjaśnienie sprawy z Gabriele!
UsuńBuziaczki :*
Chciałam napisać coś od siebie, ale mam dokładnie taką samą opinię jak ty, więc nie będę powtarzać :)
UsuńAha i wpadnij na mojego bloga! Nominowałam cię do Liebster Blog Award :)
UsuńNominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań.
Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.
Hej ;-)
OdpowiedzUsuńWrócę jak tylko nadrobię swoje zaległości na twoim blogu (to aż 7 rozdziałów )
Pozdrawiam
Mała Czarna :D
Sprawa z Gabrielle rozwiązana naprawdę pierwszorzędnie. Bardzo się cieszę, ze Dumbledore jej pomogl i znalazł dla niej posadę. No i miło, ze Huncowci juz o tym wiedza, moze dziewczyny tez niedługo poznają prawdę, nie sadze, zeby miały coś przeciwko. Bardzo ciekawi mnie, kto napisal ten list, żeby ośmieszyć Chrisa, podejrzewam, że ten chłopak z jego drużyny na T. Lily bardzo ładnie do tego podeszła, swietnie sie zachowała, Tylko ze ona ma byc z Jamesem, więc nie wiem, jak to pogodzisz. Jakby nie było Rogacza, to nawet bym im kibicowała, ale tak, to nie do konca mogę. Ciekawe, jak to dalej pociągniesz. A, i mam nadzieję, ze siostra Willa nie ma racji do Natt, ja Natt lubię i myslę, ze ona ma wobec Willa poważniejsze zamiary niż do wcześniejszych chłopaków xD xD. Pozdrawiam i dziękuję za komentarz.
OdpowiedzUsuńWitam! :D
OdpowiedzUsuńWięc droga Paulino, już wcześniej trafiałam na Twojego bloga, ale ja ogólnie nie mam za dużo czasu na czytanie wiec po prostu obiecywałam sobie, że kiedyś tam się za niego zabiorę. No i jak to bywa, oczywiście tego nie zrobiłam, dlatego cieszę się, że trafiłam na niego w akcji czytam=komentuję :D
Więc może zacznę od samego bloga, a potem przejdę do historii. Masz tutaj trochę pomieszane czcionki (inna w komentarzach, a inna na reszcie bloga) i ja osobiście opowiadam się za Georgią obecną w komentarzach. Tak samo coś jest nie tak w zakładce "rozdziały", w sensie dałaś tam dużą czcionkę i wygląda to bardzo blogskowo, jeśli wiesz o co mi chodzi. I jeśli mogłabym coś poradzić, to zmieniłabym kolor linków na jakiś przyjemniejszy, bo masz tutaj fiolety i kremy a nagle linki czarne. Może by pójść w jakiś ciemny fiolet? Ta czerń strasznie się odznacza i znowu, w zakładce z rozdziałami wygląda strasznie... sztucznie.
No i gratuluję wyboru aktorów do zakładki "Bohaterowie", trafiłaś w dziesiątkę z Natalie i Julie :D
Dobra, to teraz przejdę do treści. Bardzo mi się podoba :) Trudno znaleźć dobre Jily, a Twój blog jest jednym z niewielu, na których warto się na dłużej zatrzymać, naprawę!
Lubię sposób, w jaki wykreowałaś postaci. Lubię Twoją Lily i Natalie, ich charaktery i przyjaźń, która jest niezwykle prawdziwa. I lubię Twoich Huncwotów i wszystkich. Emily trochę działa mi na nerwy (btw to uwielbiam aktorkę której użyłaś w jej postaci), ale poza nią, cud miód. No i kocham Chrisa i Willa! Powiem szczerze, że od początku wyobrażałam sobie Willa jako tego aktora, którego za niego podłożyłaś i byłam miło zaskoczona jak zaglądnęłam do odpowiedniej zakładki :D I chociaż Jily moim życiem to jestem z TeamChris! Uwielbiam, kiedy w blogach o Jily pojawia się wątek Lily z kimś innym, problem jest taki, że Lilka potrzebuje dobrze wykreowanej męskiej postaci, a spotkać taką... no uznajmy, że łatwiej jest znaleźć drugiego Puszka. Ale Tobie się udało! I chwała Ci za to.
Dobra, właśnie zaglądam na stronę akcji, żeby przeczytać, czy powinnam jeszcze się do czegoś odnieść, jakieś wytyczne, albo coś. No i w sumie nic tam nie pisze, więc wracam tutaj i zastanawiam się, co jeszcze chciałabym Ci napisać.
Gratuluję wytrwałości, tyle rozdziałów w pół roku istnienia bloga i 15 tysięcy wyświetleń? Kurde, mój blog istnieje dużo ponad półtora roku i mam 17 rozdziałów hahaha xd
Bardzo przyjemnie mi się czyta. Rozmawiałam o Twoim blogu z moimi czytelniczkami i większość z nich powiedziała, że czyta albo czytała i też lubi :D I wszystkie zgadzamy się, że warto czytać :D
Na koniec przelecę jeszcze okiem przez rozdział. Lily z Chrisem, ich własny pokój, bezcenne! (Tak samo jak Lily z Jamesem, ale cii). Gabrielle, spodziewałam się jakiegoś większego sekretu, no wiesz, coś w stylu nieszczęśliwa miłość, ukrywanie się przed światem, haha. Ale i tak się nie zawiodłam :D
A jeszcze, co do tej dziewczynki, która ukazuje się Lily. Kurcze, o co może chodzić. Z pewnością ciekawy wątek wprowadziłaś i będę śledzić co z niego wyniknie :)
No i to już chyba wszystko! Długi, rzetelny komentarz jest? Jest. Pochwała jest? Jest. To zostaje mi tylko powiedzieć, że dodaję do obserwowanych i do linków u siebie, no i że czekam na kolejny rozdział!
Pozdrawiam Cię cieplutko i życzę weny! :D
Atelier z {stop-dreaming-hp.blogspot.com}
Kochana <3
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny. Nie jestem dobra w pisaniu długich i ciekawych komentarzy, a nie chcę Cię zanudzać. Całą akcję swojego bloga rozgrywasz w bardzo ciekawym klimacie i szczerze zazdroszczę ci Twojej pomysłowości i kreatywności. Przeczytałąm Twój opis i muszę Ci powiedzieć, że mamy dużo wspólnego. Zainteresowania Twoje: Pisanie, siatkówka, książki, fotografia, rysunek, muzyka.... Zainteresowania moje:Pisanie, siatkówka, książki, fotografia, rysunek, muzyka, akrobatyka... Obie lubimy również słuchać Imagine Dragons. No podobne przynajmniej pod tym względem bo w pisaniu jesteś wiele, wiele lepsza. Cały czas ciekawi mnie ta dziewczynka ukazująca się Lily, a nie wie ile wytrzymam z tą niepewnością. Ciekawe kto zrobił coś takiego Chrisowi... Ja na miejscu Lily skakałabym z radości, że taki przystojny chłopak tak o niej pisze no, ale co z tym będzie jak przecież jest jeszcze James... W końcu wiadomo o co chodzi z Gabrielle! Tak się zastanawiałam i jest odpowiedź! Ja się w sumię cieszę że Lily wypiła trzy krople eliksiru za dużo, ale Rogacza szkoda :c
Pozdrawiam i życzę pełno weny!
Całusy ;*
Lily
Hej
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny. I przepraszam że dopiero teraz komentuje ale wczoraj wieczorem nie miałam siły aa dziś byłam na wykładach.
Sytuacja z Gabie w końcu się wyjaśniła. Szczerze nie spodziewałam się takiego rozwiązania. Na prawdę myślałam że jest zamieszana w coś złego. Ale fajnie to wymyśliłaś.
Christian i Lily <3 oni są tacy uroczy. Szkoda mi Chrisa , to nic złego że tak kocha swoją mamę. Ludzie to kretyni.
James ... lubię go ale musi zaczekać na Lily hehe.
Pozdrawiam i dzięki za to że wpadłaś do mnie.
Cześć.
OdpowiedzUsuńO, Aileen przypadła mi do gustu nie tylko ze względu na imię (kiedyś chciałam napisać autorskie opowiadanie, którego bohaterką miała być kobieta o tym właśnie imieniu), ale także z powodu niechęci wobec ewentualnego związku Willa i Natalie ;p
Jeju, ja już miałam tysiące myśli, próbując odgadnąć co to za listy: złe wieści z domu, od nauczycieli, a może to Voldek postanowił szturmować Hogwart za pomocą korespondencji? Prawda okazała się jednak znacznie bardziej prozaiczna i w dodatku zbliżyła Lily i Chrisa... :| Jestem niepocieszona.
Ojeeej, więc Gabie pracuje! Znowu spodziewałam się nie wiadomo czego :) To uroczy pomysł i piękna historia. Jednak czytając, ogarnęło mnie wrażenie, że uczynienie gospody Pod Świńskim łbem miejscem bardziej przytulnym i towarzysko atrakcyjnym chyba nie byłoby na rękę Aberforthowi :) Jego słynna klientela nie miałaby gdzie się podziać. No i dlaczego czarodzieje mieliby zarabiać więcej niż mugole? Praca to praca, a z różdżką jest nawet łatwiej. Ale sam pomysł z pracą i pomaganiem rodzicom rewelacyjny. Właściwie to nie dziwię się, że Gabie trzyma to wszystko w tajemnicy - nikt nie chce litości i wstydu.
No nie mogę znieść Christiana, naprawdę :) Strasznie wydaje się przecukrowany, ale to pewnie dlatego, że moim zdaniem dla Jamesa nie ma żadnej konkurencji i już. Nawet ratowanie przed pajęczakami i tajne kryjówki nie wzbudzają we mnie cieplejszych uczuć. Jedyen, czy mógłby zyskać w moich oczach, to gdyby oddał Lily Jamesowi, haha.
Podobało mi się, że rozdział był obszerny i lekko się go czytało.
Z pozdrowieniami
Eskaryna
Cześć:)
OdpowiedzUsuńRozdział pochłonęłam w zastraszającym tempie i choć to było, aż dziewięć stron, to pewnie byłoby mi mało nawet, gdybyś napisała osiemnaście:) Bardzo wciągająca jest Twoja historia i losy bohaterów.
Zacznijmy od Lily. Niepokoją mnie jej coraz lepsze relacje z Chrisem. Cóż nie mogę powiedzieć, że chłopaka nie lubię, bo tak na prawdę jest miły, sympatyczny i widać jego słabość do niej. Niestety kibicuję Jamesowi i nie chcę, aby relacje tej dwójki rozwinęły się w tym kierunku, w którym nieuniknienie brną. A sam fakt, że znaleźli sobie "swoje miejsce" nie pociesza ani nie napawa optymizmem.
Chris i jego relacje z mamą są całkowicie normalne. Poza tym otwarte mówienie o uczuciach dla mnie jest czymś naturalnym i dorosłym. Sama gdy pojadę do rodziców a tata jest w domu, to przytulam się do niego milion razu na minutę. To takie ludzkie i piękne. ktoś wyjątkowo perfidny rozpuścił ten list wśród uczniów i dziecinny. Ludzie pokroju Trevora na pewno będą kpić ale ci mądrzejsi docenią postawę Chrisa:)
Nie wierzę, że James mógł coś takiego zrobić choćby ze względu na Lilkę i dziwie się, że on go oskarżyła.
Gabriel! No w końcu:) Przyznam, że obstawiałam spotkania z kimś kto ją uczy zaawansowanej magii, broń Merlinie czarnej. Po prostu stawiałam na jej jakieś super, ekstra uzdolnienia. Rzeczywistość okazała się dużo bardziej prozaiczna ale to wspaniale, że dziewczyna tak poświęca się dla rodziców:) Jest wspaniała za to co robi i myślę, że przyjaciele doceniliby i podziwiali jej postawę":)
BRAWO WILL! To się nazywa prawdziwy przyjaciel:)
Mało Natalie jakoś w tym rozdziale:D
Rewelacja! Cud, miód:)
Życzę weny i czasu! Pozdrawiam
Rogata
Witam serdecznie,
OdpowiedzUsuńJak pisałam wcześniej zostawię po sobie ślad na tym blogu. Miałam pisać rozdział jednakże stwierdziłam, że to może poczekać, siła wyższa. Przejdźmy jednak do rozdziału.
,,Ten tydzień minął dość szybko; uczniowie nawet się nie oglądnęli "
Nie znam takiego słowa jak oglądnęli, powinno być uczniowie ani się obejrzeli, i nie rozumiem ; <-- tego znaku. To przypadek?
,,Tym bardziej, że kolejnego dnia wypadało" - Jeśli piszesz konsekwentnie trzymaj się czasu.
,,wymieniając sklepy, do których wstąpią i rzeczy, które kupią. Kilka dziewczyn z pierwszego roku posyłało starszym koleżankom pełne zazdrości spojrzenia, bo same też chciałyby się tam wybrać, ale niestety ten przywilej obowiązywał tylko uczniów od trzeciej klasy wzwyż. "
Jednak czasy leżą i kwiczą dalej dlatego nie będę tego poprawiać. Zatrudnij betę.
,,Nie byli do siebie zbyt podobni z wyglądu, oprócz koloru włosów i oczu, ale gdyby spojrzeć na ich charaktery, można byłoby ich spokojnie nazwać bliźniakami."
Kolor włosów i oczu niezwykle dużo daję rodzeństwu. Stwarza wtedy więzi między dwojgiem genetycznie związanych ludzi. Jeśli są tacy jak z opisu, to są podobni.
,,Wcześniej oczywiście musiała wymienić je na mugolskie monety, ale nie miała z tym problemu. "
Trochę konsekwencji. Jak to robiła?
,,Lily uśmiechnęła się pod nosem sama do siebie."
Uśmiechnąć się do siebie można tylko jeśli stoi się przed lustrem.
Podsumowanie.
Brak konsekwencji z czasem od czego można odróżnić dobre opowiadanie od złego. Przecinków ci nie wypiszę bo się na nich po prostu nie znam. Oprócz tego feralnego ; bo nie wiem po co go stawiłaś, to było w porządku.
Brak konsekwencji w tym co zaczynasz bo tego nie kończysz. Popracuj, ja również pracuję cały czas.
Pozdrawiam, Kamana.
No witam! ;V
OdpowiedzUsuńZacznę od tego,że zabierałam się za przeczytanie tego rozdziału dość długo. Za każdym razem kiedy zaczynałam,nie mogłam się skupić i odkładałam na później jak to zwykle ja ;'). Wczoraj postanowiłam,że muszę wreszcie się za to wziąć i ostatecznie( nawet po przemyśleniu) nie wiem co o tym wszystkim sądzę xd.
Najpierw szablon... bardzo mi się podoba. Uważam,że pasuje do twojej tematyki bloga i wizualnie to wszystko wygląda bardzo fajnie.
Nie wiem czemu,ale nie znoszę hunctwotów i postaci wymyślonych,a szczególnie kiedy odgrywają jakoś znaczącą rolę. Pewnie była to główna przyczyna ,która mnie do twojego bloga zniechęcała. Zaczęłam czytać początek i takie ,tylko nie to!'. No ale widać,że umiesz pisać i robisz to całkiem dobrze. Z komentarzy jasno wynika, że potrafisz zachęcić ludzi do swojego opowiadania, a to chyba jest najważniejsze- mieć dla kogo pisać. Masz bogate słownictwo, robisz mało błędów i rzetelnie przedstawiasz postacie ( mój ulubieniec to Chris, całkiem interesująca osoba) . To dobre znaki na przyszłość.
Jeszcze raz co do samych charakterów postaci. (Oprócz Chrisa,jak już wcześniej wspomniałam) nie wydają mi się szczególnie porywający, bo choć dobrze ich opisujesz ja po prostu mam problem,żeby ich zwyczajnie polubić. Z jednej strony mam dylemat, bo to kompletnie nie moja bajka, a z drugiej- widać,że się jesteś dobrą i zaangażowaną pisarką ,więc nie chce krytykować czegoś, co działa.
Tak na koniec; na pewno tu zostanę, bo coś we mnie lubi to co robisz. Nigdy nie czytałam Jily, więc to może być ciekawa przygoda. Rzuciłam Ci w myślach wyzwanie; jeśli sprawisz,że polubię Lily i hunctwotów to będę naprawdę pod wrażeniem :)
Pozdrawiam i życzę weny ;P
Cześć. Niby powinnam teraz pisać na swój blog no, ale zaległości opowiadań wzywają ;) Mój ulubiony fragment:
OdpowiedzUsuń"Może nie przyszło ci to jeszcze do głowy, ale byłoby o wiele milej, gdybyś opowiadała te żarty mi, a nie swojej wyimaginowanej przyjaciółce. W czym ona jest lepsza ode mnie?"
Bardzo lubię kiedy w czasach Huncwotów są postacie OC. Odbiega to od rutyny opowiadań z tych czasów. Natalie budzi we mnie ogromną sympatię tak samo Christian. Nie wiem czemu, ale tak już chyba jest, po prostu się kogoś lubi. :D
Podoba mi się taka Lily. Na swoje nieszczęście jeszcze nie miałam okazji czytać o niej w takiej postaci.
Nienawidzę pisać komentarzy. Po prostu nienawidzę. Jak dla mnie to mogę napisać "świetny rozdział, życzę weny" bo w końcu i tak nie wnoszę niczego nowego nawet gdybym napisała długi komentarz na nie wiadomo ile. Napisze tylko, że rozdział mi się bardzo podobał jednak miałam problem żeby się zaczytać i po prostu skupiać na samym tekście, więc raczej mnie nie wciągnęło. :)
Pozdrawiam, Blackout.
Cieszę się, że dodałaś kolejny rozdział! Mam nadzieję, że w kolejnych pojawi się trochę więcej siostry Willa, ponieważ ta postać mnie zaciekawiła. Szczerze, nie spodziewałam się, że Gabriele ma taką tajemnicę, myślałam, że może jest śmierciożercą haha :D Lily i Christian... widać, że coś do siebie czują, ale tak czy siak uwielbiam Jily. No i odnaleźli jakieś tajemnicze miejsce, ciekawe czy Huncwoci je znają. Nie ładnie, Will pobił Trevora. Ale w sumie zasłużył sobie więc nic straconego, byle nie miał później kłopotów z tego powodu. Bardzo lubię twój blog, jest inny od tych wszystkich z czasów Huncwotów, Wszystkie, które czytałam skupiały się tylko i wyłącznie na Jamesie i Lily. A u ciebie jest pełno różnych ciekawych wątków, nie tylko miłosnych co jest naprawdę świetne. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! Życzę weny :D
OdpowiedzUsuńJakoś niedawno napisałaś u mnie komentarz i zostawiłaś link do swojego. Miałam już wcześniej przeczytać, ale nie miałam ani czasu ani głowy do tego (sprawy rodzinne). Przeczytałam cały w ciągu dwóch dni, co skończyło się zarwaną nocą. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo Twoje opowiadanie wciąga. Zakochałam się w Twoim Jamesie. Jestem jego ogromną fanką i to na niego głównie zwracam uwagę. Serce mi się kraja jak czytam o Chrisie i Lily, Chociaż te sceny też są cudowne. Teraz to już nie wiem, którego w końcu wybierze Lilka. Ogólnie piszesz naprawdę super. To chce się czytać i czytać cały czas. Sama chciałabym też tak pisać. Jestem ciekawa co z tą Emily. (Troszkę mi przypomina moją Andreę.) No i czekam aż w końcu okaże się co z tą wariatką nękającą Evans.
OdpowiedzUsuńCałe opowiadanie cudowne ❤
Pozdrawiam i życzę weny :)
Kochana Optimist,
OdpowiedzUsuńtym razem nie jesteśmy aż tak bardzo spóźnione, z czego jesteśmy dumne. Poprawiamy się.
Rozdział ma naprawdę 9 stron? Nie zauważyłyśmy. Tak szybko go przeczytałyśmy, że nawet nie wiemy kiedy.
Nie podoba nam się relacja Lily i Chrisa. Lubimy chłopaka, ale wolałybyśmy jednak, żeby pozostał dla Lily tylko przyjacielem. Uważamy, że Lily najbardziej pasuje do Jamesa, ale to oczywiście nasze spaczenie, więc nie zwracaj na to uwagi.
Sprawa Gabriele od dłuższego czasu nie dawała nam spokoju. Zastanawiałyśmy się, co takiego kombinuje, znikając przed wszystkimi. Czegoś takiego jednak się nie spodziewałyśmy. Obstawiałyśmy jednak, że robi coś niedozwolonego i dlatego ukrywa to przed wszystkimi. Cieszymy się jednak, że dziewczyna nie robi głupot, tylko wręcz przeciwnie. Zaimponowała nam jej postawa i wielka troska o rodziców.
Dobrze też, że Huncwoci postanowili uszanować jej sekret.
Wątek z listem był wspaniały. Przez cały rozdział zastanawiałyśmy się, o co może chodzić, ale oczywiście czegoś takiego się nie spodziewałyśmy. Nie sądzimy jednak, że jest się z czego śmiać. Chyba dobrze, że Chris ma dobre relacje z mamą, prawda? Wcale nie jest maminsynkiem, po prostu dzieli się z rodzicielką swoim życiem. Co w tym złego?
Brawo dla Willa! Taki przyjaciel to skarb! Bronił kumpla, chociaż wiedział, że nie ma najmniejszych szans w starciu z wrogiem. Podziwiamy jego poświęcenie.
I jeszcze ostatnia scena. Po prostu fantastyczna. Mamy nadzieję, że Lily i James w końcu się zaprzyjaźnią, a potem stworzą piękną i szczęśliwą parę... Wiemy, za bardzo wybiegamy w przyszłość. Wybacz!
Pozdrawiamy serdecznie i przesyłamy całusy! :)
~ Łapa i Rogacz
Witam!
OdpowiedzUsuńHuh... nawet nie wiesz jak jest mi wstyd, że piszę u Ciebie komentarz dopiero teraz. Ostatnimi czasy w ogóle nie mam ochoty na pisanie komentarzy. Ogólnie, to chwilowo (trzeci/czwarty dzień) straciłam sens życia i trudno mi się egzystuje, mam mnóstwo pomysłów, lecz nie potrafię ich w ogóle zrealizować :/
Okej, przejdźmy do rozdziału.
,,– Idziemy na wagary – oznajmiła Lily z uśmiechem" Boże kochany... czy ja widzę, to co widzę? Lily, ta LILY EVANS mówi, że CHCE Z WŁASNEJ NIEPRZYMUSZONEJ WOLI iść na WAGARY? Nie wierzę, że dożyję takiego dnia... to jest zbyt piękne. Serio, rzadko (praktycznie wcale) można spotkać TAKĄ Lily, a u Ciebie to fajny odskok od blogspotowej rzeczywistości ;)
,,– I będzie tylko nasze – oznajmiła nagle, znowu chwytając go za rękę. – Nasza tajna kryjówka." W tym momencie, prychnęłam śmiechem. Oni serio myślą, że James ich nie znajdzie? Ale dobra, pozwólmy im żyć w tej słodkiej nieświadomości...
Mam tylko jedno zastrzeżenie. Charaktery Willa i Chrisa są, aż tak do siebie podobne (a może to moje przewidzenie?), iż czasami trudno mi odróżnić, który to który. Ogólnie rzecz biorąc, to zauważyłam, iż znacząca większość bohaterów tego opowiadania jest dla każdego miła (pomijając Emily i Trevora, ale to co innego), mają mało wad (w szczególności Will oraz Chris). Syriusz najwyraźniej nie jest zbyt pewnym siebie, wrednym dupkiem zmieniającym dziewczyny jak rękawiczki i w pewnym sensie... mam wrażenie, że gdyby taki był to dodawałby "tego czegoś" reszcie Huncwotów, którzy zdają się być bardzo serdeczni.
Rodzina Gabriel ma problemy finansowe?
Nie powiem, że nie. Poruszyłaś ciekawy i rzadko spotykany problem w potterowskiej rzeczywistości bloggowej. Mało kto robi takich bohaterów, ale to nawet dobrze, iż Misombre się nie przelewa. Pokazujesz w ten sposób, że nie wszyscy mają w życiu tak dobrze jak chociażby Potter, który jest kochany przez rodziców, ma wspaniałych przyjaciół, jest bogaty, popularny i tak dalej. Zaciekawił mnie też fakt, że Gabriele pracuje w Świńskim Łbie. To naprawdę piękny gest z jej strony, że chce się odwdzięczyć rodzicom. Podsumowując, może daj reszcie postaci wady i będzie się lepiej czytało. Może tylko ja się tak czepiam, ale wiesz. Brak weny i te sprawy.
Życzę Ci, abyś utopiła się w morzu weny oraz z niecierpliwością oczekuję nn!
Selene Neomajni
Hej :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że zaśmiecam Ci miejsce, gdzie powinny pojawić się opinie chwalące Twoje dzieło, ale przyszłam do Ciebie w ogromną prośbą.
Na moim blogu dodałam BARDZO ważną informację, czy mogłabyś w wolnym czasie przeczytać i napisać, co sądzisz o mojej decyzji... ważne jest dla mnie zdanie moich czytelników :)
Pozdrawiam i czekam na odpowiedź do mojego komentarza przy rozdziale trzynastym :)
Natalia
Hej!
OdpowiedzUsuńWchodzę, patrzę, a tutaj nie ma komentarza ode mnie! Nie wiem jakim cudem, skoro przeczytałam rozdział....
Ale jestem! Wiesz co wszystko co chciałam powiedzieć czytelnicy przede mną już napisali... Więc nie wiem, czy jest sens się powtarzać. Wiedz, że bardzo mi się podoba, zwłaszcza ta sytuacja z Gabrielle. Cieszę się, że wyjaśniłaś jej zniknięcia w taki sposób. Pokazałaś dzięki temu jak dojrzała jest Gabrielle :)
A teraz przejdźmy do weselszych spraw, jaką jest James i Chris... Nie wiem, jak to zrobiłaś, czarownico, ale coraz bardziej lubię Chrisa...
Ale póki co i tak James jest lepszy. Koniec, kropka.
No i zachowanie Willa bardzo mi się podobało. To bardzo szlachetne, że stanął w obronie przyjaciela :)
No więc kończę.
U mnie nowy rozdział :)
zakrecone-zycie-huncwotow.blogspot.com
Weny!
Bianka
Dzień dobry, sprawdź swojego maila :)
OdpowiedzUsuńSelene Neomajni
Kij, nie ważne odkąd się czyta ;-;
OdpowiedzUsuńOpisy są świetne, historia ma charakter.
Cudownie :3
~ Sagiri
Dzień dobry!
OdpowiedzUsuńWpadłam tylko powiedzieć, że zmieniam adres bloga i zapraszam teraz na: http://przeznaczenie-vallenordow.blogspot.com
Selene "Walnięta" Neomajni
A nie, czekaj. Pochrzaniłam adres.
Usuńhttp://przeznaczenie-vallenrodow.blogspot.com
Hejka :D W końcu znalazłam czas na przeczytanie twojego nowego rozdziału i powiem ci że jest świetny :) Nie mam zielonego pojęcia co mogę ci napisać bo w poprzednich komentarzach to wszystko jest zawarte i nie wiem czy jest sens się powtarzać :D Napiszę ci tylko to co wiele osób wcześniej xD A więc całym sercem jestem za Jily i ten Chris może sobie być nawet bogiem ale ja i tak zdania nie zmienię :D Cieszę się, że Lily uwierzyła Jamesowi i na dodatek go przytuliła *.* Takie aww... :D Nie mam pojęcia co ci jeszcze napisać więc już kończę bo jeszcze multum blogów przede mną ale twój przeczytałam jako pierwszy :D Pozdrawiam cieplutko i życzę weny oraz wesołych świąt bo nie wiem czy zajrzę tu jeszcze przed świętami :)
OdpowiedzUsuńLily
No i jestem!
OdpowiedzUsuńNa wstępie zaznaczę, bo pewnie potem zapomnę. Z całego serca gratuluję Ci tych już 18k wyświetleń i tylu czytelników, szczerze mówiąc, to należy Ci się bardziej niż niektórym innym osobom, które zdecydowanie nie odwalają takiej roboty... Gratulacje!
A co do rozdziału:
Świetny i długi czyli idealne połączenie!
Gdy czytałam fragment przy śniadaniu z udziałem Lily i Natt nie przestawałam się uśmiechać. Iskierka wymiata po całości, to ci się udało, co zresztą nie jest żadnym zaskoczeniem...
"Iskierka i Natt, siedzą spokojnie na swoich miejscach, nie zwracając uwagi na siebie nawzajem, jakby to była najzwyczajniejsza sytuacja pod słońcem." wyobraziłam sobie i mam dzięki tobie dobry humor do końca dnia albo i dłużej.
Tego po Gabriele bym się nie spodziewała, znaczy nie zrozum mnie źle, bo bardzo lubię jej postać, ale po prostu na początku, hmm jej przyjaźń z Emily i dbałość o włosy wydawały mi się takie płytkie i nigdy nawet bym nie pomyślała, że dziewczyna może mieć taką, a nie inną sytuację rodzinną. Fajnie, że jednym fragmentem zagięłaś cały mój tok myślenia, no bardzo fajnie :D Uwielbiam cię za to, że obsadziłaś Kayę jako Gabriele! <3
No i jeszcze Chris. Szkoda mi go, ale wierzę, że wszystko będzie okej, w końcu ma Lily u boku :)
Ola