7. Wściekła sowa
Deszcz
bębnił głośno w daszek, pod którym skryły się dziewczyny. Na dziedzińcu nie
było prawie nikogo więcej, jeśli nie liczyć jakiejś pary, biegnącej właśnie
przez kałuże. Rozpryskiwali wodę wokół siebie, śmiejąc się przy tym
wniebogłosy, aż w końcu dotarli do zadaszenia i próbowali złapać oddech po tej
gonitwie.
Emily,
Gabriele i Julie siedziały na jednej z ławek, ciesząc się świeżym powietrzem. Miały
nadzieję, że burza niedługo przejdzie, bo z chęcią przespacerowałyby się po
błoniach, pomimo błota, które z pewnością już zdążyło się nazbierać wokół
szkoły. Distim oparła głowę o ścianę i powoli opowiadała koleżankom o
wczorajszym szlabanie. Nienawidziła niczego relacjonować, wydawało jej się
wtedy, że bez przerwy się jąka i nie może znaleźć słów, a rozmówcy patrzą na
nią z politowaniem, próbując nie wyrazić swojego zniecierpliwienia. Niestety,
Gabriele zmusiła ją do szczegółowego opisania zdarzeń, jakie miały miejsce
poprzedniego dnia i wraz z Emily słuchała uważnie każdego zdania, wypowiadanego
przez brunetkę. Kiedy dowiedziały się już wszystkiego, co je interesowało, na
chwilę zapadła cisza, a Julie przymknęła powieki, dumna z siebie, że udało jej
się przejrzyście przekazać całą historię. Westchnęła cicho, po czym wpatrzyła
się w kropelki, rozpryskujące się na kałużach i pozostawiające po sobie niewielkie
okręgi. Sądząc po częstotliwości ich pojawiania się, najwyraźniej przestawało
już padać, co przyjęła ze smutkiem. Lubiła obserwować deszcz, sprawiało jej to
niemałą przyjemność. Nie przepadała jednak za grzmotami i piorunami, które
wzbudzały w niej dreszcze. Z zamyślenia wyrwało ją lekkie stuknięcie w
przedramię i szept Gabriele:
–
Czy to nie ci Krukoni? – zapytała, zasłaniając usta i patrząc na drugą stronę
dziedzińca.
Julie
szybko podążyła za jej spojrzeniem i rzeczywiście dostrzegła Willa w
towarzystwie Christiana, który nie wyglądał na zadowolonego. Prawdopodobnie nie
chciał wychodzić na zewnątrz, ale przyjaciel go do tego namówił. Emily,
siedząca po lewej stronie Distim, wyraźnie ożywiła się na ich widok.
Wyprostowała się i poprawiła włosy, przywołując na twarz uwodzicielski uśmiech.
Brunetka uniosła delikatnie jedną brew, ale już chwilę później doczekała się
wyjaśnienia.
–
Pokaż mi, którego z nich Evans wyciągnęła z Wielkiej Sali – poprosiła cicho,
lecz Julie uparcie milczała. – To ten blondyn, mam rację? – drążyła dalej.
Chłopcy
jeszcze ich nie zauważyli; ruszyli powoli w prawo, chcąc zapewne okrążyć
dziedziniec. Oznaczało to, że prędzej czy później znajdą się wystarczająco
blisko, aby je rozpoznać. Distim przełknęła ślinę, przypominając sobie swoje
postanowienie dotyczące Willa: miała nawet na niego nie patrzeć. A co będzie,
jeśli podejdzie i zacznie z nimi rozmawiać? Zacisnęła palce na rękawach swetra
i zaczęła się podnosić, jednak Gabriele zupełnie nieświadomie ją powstrzymała,
wyciągając dłoń i chwytając blondynkę za ramię, a tym samym odcinając Julie
drogę ucieczki.
–
Daj spokój, Em – powiedziała spokojnie. – Lily na pewno nie rzuciła w ciebie tymi
ziemniakami specjalnie. Nie musisz…
Ta
jednak jej nie słuchała; wyrwała się z uścisku przyjaciółki i ruszyła w stronę
dwójki Krukonów, którzy byli już całkiem niedaleko. Gabriele zerwała się z
ławki i pobiegła za dziewczyną, zostawiając Julie w rozterce. Powinna uciec
stamtąd jak najszybciej, aby nie dawać Natt kolejnych powodów do złości, a
zamiast tego siedziała całkowicie nieruchomo, zastanawiając się, co lepiej
zrobić. W tym czasie Emily zdążyła podejść do chłopaków i im się przedstawić,
natomiast zdyszana Misombre stanęła obok niej z karcącą miną. Najwyraźniej nie
popierała jej pomysłu, bo założyła ręce na piersiach i patrzyła na nią spode
łba. Nieuzasadniona wrogość Madile do Lily nigdy jej się nie podobała, a
szczególnie w takich właśnie momentach. Blondynka nie zwracała uwagi na swoją
najlepszą przyjaciółkę i uśmiechnęła się uroczo do Christiana, który skrzywił
się delikatnie w odpowiedzi. Usłyszał wystarczająco dużo negatywnych rzeczy na
jej temat, że trudno było mu poczuć do niej choć odrobinę sympatii. Chyba Will
myślał tak samo, bo odsunął się nieco na bok, przyglądając się Emily spod
przymrużonych powiek. Dziewczyna, jakby tego nie zauważając, dotknęła ramienia
Chrisa i pociągnęła go w przeciwnym kierunku, zostawiając drugiego Krukona i zirytowaną
Gabriele za sobą. Blondyn odwrócił się jeszcze i posłał Willowi mordercze
spojrzenie, które można było zinterpretować jako: „Policzymy się za to”,
chociaż wina nie leżała po jego stronie.
Johnson
wsadził obie ręce w kieszenie i patrzył na plecy przyjaciela oraz na profil Emily,
która mówiła o czymś ze wzrokiem utkwionym w twarzy chłopaka. Czy ona naprawdę
sądziła, że jeśli będzie taka natrętna, spodoba się Chrisowi? Pokręcił głową z niezrozumieniem
i odwrócił się do brunetki, stojącej przy jego boku. Zrobiła przepraszającą minę,
jakby wstydziła się za koleżankę, a potem ruszyła w stronę ławki, na której
siedziała trzecia z dziewczyn. Will uśmiechnął się i podszedł do nich, zdecydowanie
woląc ich towarzystwo od blondynki, myślącej, że jednym gestem może owinąć
sobie Christiana wokół palca. Usiadł obok Julie i przywitał się z nią
serdecznie, ale ona uniosła tylko kąciki ust w górę i nerwowym ruchem założyła
kosmyk włosów za ucho. Jej jasne oczy zatrzymywały się na wszystkim oprócz chłopaka,
co skwitował radosnym śmiechem, który w bardzo szybki sposób rozkruszył jej wcześniejsze
postanowienia.
***
Lily
opierała głowę na kolanie Natalie, a nogi przerzuciła przez podłokietnik
kanapy. Wpatrywała się w zdobiony sufit, przysłuchując się rozmowie
przyjaciółki z Remusem. Parę minut temu zaczęli narzekać na nauczyciela od historii
magii, który, ich zdaniem, nie potrafił interesująco prowadzić lekcji, a teraz wspominali
różne sytuacje, jakie miały miejsce w ciągu ostatnich lat.
–
Albo wtedy, jak zamknęłyśmy od środka wszystkie kabiny w łazience na czwartym
piętrze! – Zaśmiała się Natt. – A ty musiałaś oczywiście czymś stuknąć –
zwróciła się do Lilki – i wpadł woźny, którego tak się przestraszyłam, że się
poślizgnęłam i przewróciłam.
Cała
trójka wybuchła głośnym śmiechem, zwracając na siebie uwagę pozostałych
Gryfonów. Co jakiś czas, ktoś spoglądał w ich kierunku z zaciekawieniem, zastanawiając
się, co ich tak bawi, chociaż takie zachowanie w pokoju wspólnym nie należało
do rzadkości.
–
To było takie głupie. Przecież mogłyśmy to zrobić zaklęciem, a my się
czołgałyśmy po tej podłodze – westchnęła Evans, nadal chichocząc. – Ale
rzeczywiście, twoja mina, kiedy tak leżałaś, była bezcenna. Szkoda, że nie
miałam aparatu.
–
Przecież to przez ciebie, Lils – oburzyła się szatynka. – Z tobą się chować, to
jak z trąbką. Trzaska sobie drzwiami, kiedy powinna być cicho – dodała,
uśmiechając się szeroko.
Lily
zobaczyła to wydarzenie oczami wyobraźni i pokręciła głową z jeszcze większym
rozbawieniem. Wyprostowała rękę w łokciu i zaczęła jeździć palcem w powietrzu,
śledząc wzór, znajdujący się na sklepieniu i co jakiś czas zatrzymując się,
żeby się roześmiać, kiedy przypominała sobie kolejne sytuacje, o których mówili
Remus i Natt.
W
połowie szczególnie zakręconego zawijasa, ktoś objął jej dłoń swoją własną,
więc znieruchomiała, uchylając lekko wargi ze zdziwienia. Zobaczyła nad sobą
orzechowe oczy, których właściciel pociągnął ją delikatnie, podnosząc z kanapy.
Poprowadził ją w jedno z mniej zatłoczonych miejsc w pokoju wspólnym i
uśmiechnął się łagodnie.
–
Jesteś na mnie zła? – zapytał, czochrając włosy.
Zastanowiła
się chwilę, wpatrując się w Jamesa i marszcząc brwi. Czy była na niego zła? Co
to w ogóle za pytanie? Odwróciła się, zerkając w stronę kanapy, na której
zostawiła Remusa i Natt, którzy dalej zaśmiewali się z czegoś i prawdopodobnie
nawet nie zauważyli jej tymczasowego zniknięcia. Z westchnieniem znowu
przeniosła wzrok na bruneta i pokiwała głową w odpowiedzi.
–
Nie jestem twoją własnością, Potter – dodała, wyciągając zawinięte kosmyki spod
kołnierza.
Chłopak
skrzywił się, a jego ręka zanurzona we włosach znieruchomiała.
–
Wiem o tym – powiedział cicho. – Zrozum, ja po prostu…
Lily
zagryzła mocno usta, nie chcąc tego słuchać. Kiedy tak na niego patrzyła,
momentami miała ochotę go do siebie przytulić i przeprosić za swoje zachowanie.
Nie powinien wzbudzać w niej wyrzutów sumienia, w końcu to on zawinił, czy nie
tak? Okręciła się gwałtownie na pięcie i zrobiła jeden krok do przodu, żeby
zapobiec kolejnej fali poczucia winy, jednak James chwycił ją za nadgarstek i
zatrzymał.
–
Dokąd idziesz?
Chyba
opatrznie zinterpretowała te dwa słowa albo doszukiwała się w nich drugiego
dna, w każdym razie wyrwała się z jego uścisku i spojrzała na niego ze
złością.
–
Może do Chrisa? A co? Zabronisz mi? – zapytała z ironią, zanim zdążyła ugryźć
się w język.
Pożałowała
tych słów od razu, gdy opuściły jej usta. Kiedy zobaczyła zrezygnowaną minę
bruneta, jego napiętą szczękę i zaciśnięte pięści, poczuła się tak, jakby
wymierzył jej cios prosto w brzuch. Z trudem przełknęła ślinę, omal nie dławiąc
się wdychanym powietrzem. Wydawało jej się, że coś z całej siły oplotło jej
serce, więc odetchnęła ciężko i zamknęła oczy, a kiedy je otworzyła, chłopak
był już kilka metrów od niej. Chciała go zawołać, ale co miałaby mu powiedzieć?
Ruszyła
w stronę kanapy, przeklinając w myślach i zakładając ramiona na piersiach. On
pewnie nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że Lily równie mocno przeżywa ich
kłótnie. Sądził, że ona ma gdzieś jego uczucia, ale to nie była prawda. Opadła
pomiędzy Remusem a Natt, przykładając dłoń do twarzy i ponownie zagryzając
wargi.
–
Jestem beznadziejna – mruknęła niewyraźnie.
***
Julie
wpatrywała się w szeroko uśmiechniętego Willa, czując, że jej policzki coraz
bardziej się rumienią. Nie wiedziała, jak powinna się zachować. Miała się do
niego nie odzywać, kiedy się przysiadł i był dla niej miły? Nie mogła go
przecież zignorować! Westchnęła cicho, a Gabriele puściła jej oczko i oznajmiła,
że musi się zbierać. Brunetka pokręciła szybko głową, bo nie chciała zostawać z
chłopakiem sam na sam, jednak Misombre zaśmiała się tylko i ruszyła przez mokry
jeszcze dziedziniec w kierunku wejścia do zamku.
–
Wiesz może, o co chodziło tej Emily? – zapytał Johnson, wskazując palcem na
miejsce, gdzie parę minut temu znajdowała się blondynka wraz z Chrisem.
Dziewczyna
przeniosła wzrok z jego twarzy na rękaw swojego swetra, który wprost
uwielbiała. Gdyby się dało, mogłaby w nim chodzić bez przerwy. Nie dość, że był
naprawdę wygodny, to jeszcze świetnie wyglądał. W międzyczasie, zaczęła się
zastanawiać nad odpowiedzią, wygładzając niewidoczne zagniecenia na spodniach.
–
Wydaje mi się, że ona chce… Hm – zawahała się, jakby szukała odpowiedniego
słowa. – Chyba myśli, że jeśli zacznie chodzić z Christianem, Lily się
wścieknie. A Emily zrobiłaby wszystko, żeby ją rozdrażnić.
Will
pokiwał głową ze zrozumieniem, bo spodziewał się czegoś w tym właśnie stylu. Madile
nie wpadła jednak na to, że blondyn może zupełnie nie być nią zainteresowany. Chłopak
nachylił się lekko w stronę Julie, zmuszając ją tym samym, aby na niego
spojrzała. Zamrugała kilkakrotnie, zawstydzona jego bliskością i ponownie
odwróciła twarz w przeciwnym kierunku.
–
Dlaczego na mnie nie patrzysz? – W jego głosie dało się wychwycić nutę
rozbawienia. – Jestem brudny? Poczekaj chwilę. – Otarł policzki i nos dłońmi, a
potem uniósł je do góry. – Teraz w porządku? A może po prostu jestem brzydki?
Na to niestety nic nie poradzę.
Brunetka
zachichotała, w końcu przekręcając się na ławce i zwracając twarzą w jego
stronę. Nie miała zamiaru wyprowadzać go z błędu, a mianowicie: uświadamiać mu
tego, jaki jest przystojny.
–
Myślę, że jakoś zniosę ten widok, chociaż łatwo nie będzie – zażartowała,
uśmiechając się.
Zazwyczaj
za żadne skarby nie potrafiła wydusić z siebie czegoś choć odrobinę zabawnego,
a teraz przyszło jej to z taką łatwością, że aż się zdziwiła. Will jednak
uważał to za normalne i roześmiał się głośno, co dodało jej nieco odwagi. Po
raz pierwszy przyszło jej do głowy, że ma u niego szansę. Może nawet taką samą,
jak Natt.
Kiedy
patrzyła na urocze dołeczki w policzkach chłopaka i słuchała jego melodyjnego
głosu, stwierdziła, że nie powinna się poddawać. Dlaczego miałaby rezygnować ze
szczęścia? W końcu należałoby się o nie upomnieć.
***
Syriusz
siedział przy jednym z okien w sowiarni, obserwując krople deszczu, który przed
chwilą znowu zaczął padać. Ptaki, znajdujące się najbliżej niego, trzepotały
skrzydłami, próbując zrzucić z siebie wodę, a inne pohukiwały żałośnie, chcąc
dać mu do zrozumienia, że nie podoba im się ta pogoda. Chłopak uśmiechnął się i
przejechał palcem po grzbiecie ciemnobrązowej sowy, która wyglądała na
szczególnie niezadowoloną. Jej pióra były całkowicie przemoczone, a do nóżki ciągle
miała przywiązany sznurek, z którego ciekła woda. Najwyraźniej jej właściciel
zabrał tylko list, nie interesując się takimi detalami. Brunet uwolnił ptaka od
zbędnego „balastu”, na co ten spojrzał na niego wielkimi czarnymi oczami i
uszczypnął go w dłoń z wdzięcznością, a potem odleciał do swojej przegródki. Każda
sowa miała własne wydzielone miejsce, co z pewnością było dla nich wygodne. Black
westchnął, w prawej ręce ściskając czerwony sznureczek, a w lewej gniotąc
kartkę papieru. Nie miał nawet zamiaru czytać tego, co napisała do niego matka.
Za każdym razem schemat się powtarzał: wyrodne dziecko, które powinno brać
przykład z młodszego brata. Skrzywił się na samą myśl o kolejnym takim liście i
ze złością cisnął zwiniętą kulką przez otwarte okno.
Nienawidził
swojej rodziny i ich obsesji na punkcie czystości krwi. Nie chciał być taki jak
oni, wręcz wstydził się swojego nazwiska, które mówiło samo za siebie. Przecież
mugole też byli ludźmi i nikomu nie czynili krzywdy, więc nie rozumiał,
dlaczego niektórzy tak nimi pogardzają. A szczególnie Ślizgoni. Cieszył się z
całego serca, że nie trafił do domu Slytherina, bo chyba by tam zwariował. W
Gryffindorze spotkały go najlepsze rzeczy: poznał świetnych przyjaciół, na
których mógł liczyć w każdej sytuacji. Nigdy nie zamieniłby tego na nic innego.
Przeczesał
włosy dłonią, odganiając od siebie te myśli. Listy od matki zawsze tak na niego
działały; wściekał się za każdym razem, gdy tylko widział na pergaminie znajome
zakrzywione pismo. Potarł skronie, aby się uspokoić i nagle usłyszał jakieś
chichoty, przerywane zduszonymi piskami, a potem ktoś wpadł do środka,
trzaskając za sobą drzwiami.
–
Mówiłam ci, że to nie jest dobry pomysł – powiedziała Natt, wykręcając włosy,
aby pozbyć się z nich deszczu.
Ona
i Lily były całkiem przemoczone, ale uśmiechały się radośnie, chociaż ta druga
obejmowała się ramionami i trzęsła z zimna, a w jej oczach można było dostrzec
ślady zmartwienia.
–
Chciałaś wysłać list do rodziców, więc nie marudź – odparła Ruda, śmiejąc się,
lecz urwała na widok chłopaka. Zmarszczyła brwi, podeszła do niego i przysiadła
przy jego boku. – Wszystko w porządku? – zapytała niepewnie.
Natalie
w tym czasie wdrapała się na samą górę schodów, aby odnaleźć swoją sowę. Musiała
się sporo natrudzić, chcąc przywiązać list do jej nogi, bo Iskierka nie miała najmniejszej
ochoty, gdziekolwiek lecieć w tym deszczu. Jej imię było zupełnie nieadekwatne
do charakteru; według dziewczyn bardziej pasowałoby Maruda albo Leniuch, jednak
było już za późno na zmianę.
Gdy
tylko Iskierka dostrzegła szatynkę, wzbiła się w powietrze i odleciała od niej
na kilka kroków, więc Optone musiała ją gonić. Sowa ze znudzeniem obserwowała
starania swojej właścicielki i co chwilę oddalała się coraz bardziej.
–
Chodź tu, ty głupi ptaku! – krzyknęła dziewczyna, wyciągając ręce w jego
stronę.
Jej
słowa dotarły aż do Lily i Syriusza, którzy nadal siedzieli na dole i teraz
jednocześnie podnieśli głowy, żeby zobaczyć, co się dzieje. Chłopak uśmiechnął
się delikatnie.
–
Znowu dostałem list od matki – odpowiedział na wcześniej zadane pytanie,
wzdychając. – No, wiesz. Jesteś hańbą rodziny. Bla, bla, bla. Bierz przykład z
Regulusa. I tym podobne brednie. – Wzruszył ramionami. – Normalka.
Evans
przyjrzała mu się uważniej i oparła brodę na dłoniach. Czy akurat dzisiaj był
dzień, w którym musiała wszystkim współczuć? Uniosła kąciki ust do góry,
zastanawiając się, jak go pocieszyć.
–
Równie dobrze, mogłaby napisać: „Zostań mordercą” – zauważyła po chwili. – Na
twoim miejscu, od razu wyrzuciłabym ten list przez okno…
–
Już to zrobiłem. – Roześmiał się, przerywając jej. – Chyba jesteśmy do siebie
podobni.
Przez
kilkanaście sekund myślała nad tym, co jeszcze powiedzieć, aż w końcu słowa
uformowały się w jej głowie w całkiem logiczną całość. Przeniosła wzrok na jego
palce, na których owijał jakiś cienki sznurek i zagryzła wargi. Ten nerwowy
gest przypomniał jej minę Pottera, kiedy godzinę wcześniej rozmawiała z nim w
pokoju wspólnym. Postanowiła w najbliższym czasie przeprosić chłopaka za swoje
poranne zachowanie, ale teraz skupiła się na Blacku.
–
To twój brat powinien wziąć z ciebie przykład, a nie na odwrót – stwierdziła,
patrząc mu w oczy. – Jesteś naprawdę wartościową osobą i cudownym przyjacielem,
a dla normalnych ludzi te cechy są
pozytywne. – Położyła nacisk na wyrazie „normalnych” i uśmiechnęła się
łagodnie. – Szkoda, że twoja matka nie wie, jaką jest szczęściarą, mając
takiego syna. – Ścisnęła krótko jego dłoń.
Syriusz
wpatrywał się w nią ze zdziwieniem. Od dawna wiedział, że Lily potrafi
pocieszać, ale nie spodziewał się, że kiedyś przekona się o tym na własnej
skórze. Otworzył usta z zakłopotaniem, obiecując sobie, że od tej pory będzie
dla niej zdecydowanie milszy. Nigdy nie myślał, żeby się z nią bliżej
zaprzyjaźnić i teraz tego pożałował. Czy zasłużył sobie na jej słowa, jeśli sam
wcześniej nie wypowiedział do niej niczego podobnego?
Wyciągnął
ramię i przyciągnął ją do siebie, nie przejmując się tym, że jest cała mokra i zaciskając
powieki. Tyle razy Remus opowiadał o tym, jak Evans go udobruchała, lecz nie
rozumiał swojego przyjaciela. Nie wyobrażał sobie wtedy, co takiego mogła
powiedzieć, że polepszyła jego samopoczucie, kiedy nawet żarty reszty Huncwotów
nie pomagały. Ale w tym momencie doskonale pojął, o co chodziło.
Dziewczyna
odsunęła się po dłuższej chwili, zauważając, że na jej kolanach usiadła mała
sówka, trzymająca kopertę. Szybko rozerwała papier i wyjęła pozaginany wiele
razy list. Rozwinęła go, zaciskając wargi, a kiedy dostrzegła czysty pergamin,
zakręciło jej się w głowie. Miała już tego serdecznie dosyć. Przeszyła kartkę
spojrzeniem, jakby dzięki temu coś mogło się na niej pojawić. Jakaś wskazówka
albo wyjaśnienie.
Nagle
poczuła lekkie pieczenie w prawej dłoni, a Syriusz zaczął wymachiwać rękami
wokół listu, próbując odgonić sówkę. Lily przeniosła wzrok niżej i zauważyła,
że ptak dziobie ją do krwi, jednak wcale nie pieszczotliwie. Robił to tak
mocno, jakby chciał odgryźć jej palce, a w jego oczach płonęła prawdziwa,
ludzka furia. Czerwone krople kapnęły na schody, kiedy Black uderzył wściekłą
sowę i odepchnął ją od Rudej. Szary dziób jeszcze raz drasnął kostkę dziewczyny,
a potem zniknął za oknem, żegnany przekleństwami bruneta i kilkoma niecelnymi zaklęciami.
Wszystko
zdarzyło się tak szybko, że Evans jeszcze przez dobrą chwilę patrzyła ze
zdezorientowaniem w niebo, obserwując znikający w oddali kształt ptaka. Chłopak
delikatnie objął jej zranioną dłoń i owinął ją jakąś chusteczką, która od razu
zabarwiła się na czerwono. Zacisnął palce na nasadzie nosa, brudząc twarz krwią
koleżanki i pokręcił głową z niedowierzeniem.
–
Jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziałem. Nic ci nie jest?
Lily
zaprzeczyła cicho, chociaż była blada jak ściana. Nie lubiła widoku krwi;
zazwyczaj robiło jej się wtedy słabo, więc przyłożyła zdrową rękę do czoła. Oddychała
ciężko przez nos, a jej serce szaleńczo dudniło w piersi, jakby chciało się
wydostać na zewnątrz.
–
Co się stało? – zapytała zdziwiona Natt, schodząc do nich szybkim krokiem.
Syriusz,
wciąż przykładając chustkę do dłoni dziewczyny, mruknął coś o wściekłej sowie,
a Ruda zamrugała kilkakrotnie, próbując odgonić od siebie obraz dzioba,
rozszarpującego jej rękę.
–
Spokojnie. Już dobrze – wyszeptał chłopak, uśmiechając się lekko.
Czy aby na pewno? – przeszło jej przez
myśl.
***
Gabriele
szła korytarzem na trzecim piętrze, zapinając szczelniej przeciwdeszczową
kurtkę i rozmyślając nad zachowaniem swojej przyjaciółki. Mimo naprawdę wielu
prób, nigdy nie dowiedziała się, dlaczego Emily tak bardzo nie przepada za Evans.
Przestała nalegać na wyjaśnienia, kiedy zaczęła wymykać się ze szkoły, bo nie
mogła wymagać od blondynki podzielenia się swoim sekretem, skoro sama nie
chciała zdradzić jej własnego. To byłaby hipokryzja.
Westchnęła,
odgarniając włosy z czoła i zastanawiając się, jak zareagował Christian na niewątpliwe
zaloty dziewczyny. Po jego minie mogła wnioskować, że nie był zadowolony, a
nawet wręcz przeciwnie. Jeśli Madile chciała go sobą zainteresować, odniosła
prawdopodobnie całkiem odwrotny efekt.
Brunetka
zacisnęła palce na różdżce i przewróciła oczami. Nie podobało jej się to, jak
jej przyjaciółka traktuje Lily. Te wszystkie niemiłe słowa, które czasami
wypowiadała pod jej adresem, a teraz miała zamiar odbić jej chłopaka. Chociaż
on tak naprawdę nie był jej chłopakiem. Był po prostu osobą, z którą Evans
kilka razy rozmawiała, ale to zupełnie wystarczało Emily, żeby chcieć ją
zdyskredytować w jego oczach. Zapewne teraz opowiadała mu jakieś zmyślone
historie na temat Rudej, a ta nawet nie zdawała sobie z tego sprawy. Na samą
myśl, zrobiło jej się niedobrze. Dlaczego Em była dla niej taka okrutna?
Gabriele
słyszała wiele razy od innych, że Emily nabijała się z Remusa czy Natt, ale
nigdy nie widziała tego na własne oczy. Przy niej blondynka zachowywała się
zupełnie inaczej niż w opowieściach reszty przyjaciół, więc dziewczyna nie
wiedziała już, w co powinna wierzyć. Oczywiście, jej otwartej wrogości wobec
Lily po prostu nie dało się nie dostrzec, jednak nie miała pojęcia, że dotyka
ona także innych. Podobno Madile była podła dla wszystkich, a przynajmniej tak
mówiono. Jedynie Gabriele i Julie nie należały do tego szerokiego grona.
Dziewczyna
zbliżyła się do posągu jednookiej wiedźmy, rozglądając się dookoła, czy nikogo
nie ma w pobliżu. Postanowiła na chwilę wyrzucić z głowy Emily, która
najwidoczniej miała dwie twarze i jeszcze nie odsłoniła się przed nią w pełnej
okazałości. Stuknęła różdżką w garb czarownicy, wypowiadając zaklęcie Dissendium.
Dowiedziała
się o tym przejściu od Remusa, który odkrył je wraz z resztą Huncwotów i dzięki
temu mogła się łatwo wydostać ze szkoły. Wślizgnęła się szybko we wnękę za
posągiem i ruszyła długim tunelem, mając nadzieję, że się nie spóźni.
***
Wyszedł
z kuchni, w jednej ręce trzymając nadgryzione jabłko i teraz zjadał je powoli, nie
chcąc się poplamić soczystym miąższem. Postanowił na jakiś czas zrezygnować ze
słodyczy na koszt dużo zdrowszych owoców. Nie wiedział, jak długo wytrzyma, ale
warto było spróbować. Miał już dość złośliwych komentarzy niektórych uczniów,
kiedy myśleli, że ich nie słyszy.
Przeglądnął
się w pobliskiej zbroi, marszcząc delikatnie czoło i masując się po wystającym
brzuchu, jakby samym dotykiem mógł go zmniejszyć. Westchnął ciężko i ruszył w
stronę wieży Gryffindoru, gdzie z pewnością zastanie Remusa, który już rano
namawiał chłopaków do odrobienia pracy domowej, bo przez szlaban mogą później
nie znaleźć na to czasu. Nie słuchali go jednak; James miał zamiar porozmawiać
z Lily, Syriusz gdzieś się ulotnił, a Peter wybrał się do kuchni po jakąś
przekąskę. Teraz stwierdził, że Lupin miał rację, więc niechętnie zaczął myśleć
nad tym, od czego zacząć. Od wypracowania z eliksirów? Czy lepiej wziąć się
najpierw za zielarstwo? A może…?
Zderzył
się z kimś pokaźnych rozmiarów, a jabłko wyleciało mu z ręki i potoczyło się po
podłodze. Usłyszał nad sobą drwiący śmiech, który gwałtownie przerwał jego
rozmyślania. Okazało się, że wpadł na jakiegoś Ślizgona z siódmej klasy,
przechadzającego się z dwoma kolegami. Cała trójka mierzyła go pełnymi
obrzydzenia spojrzeniami. Severus Snape, który stał po lewej stronie potężnego
chłopaka, dodatkowo wykrzywił usta w lodowatym uśmiechu.
–
Co, Pettigrew? Sam już nie jesteś taki odważny, prawda? – zapytał ironicznie,
kręcąc głową.
Ślizgoni
zachichotali zgodnie, a Peter cofnął się o parę kroków, przełykając ślinę ze
zdenerwowania. Co zamierzali mu zrobić? Zaatakować go? Poznęcać się nad nim?
Zimny pot oblał jego kark i czoło, kiedy zaciskał drżące palce na różdżce,
schowanej w kieszeni bluzy.
W
tym momencie, umięśniony brunet o wrogim spojrzeniu kopnął jabłko, leżące na
ziemi, posyłając je daleko w głąb korytarza. Nazywał się Mulciber i wyglądał
tak, jakby był w stanie pobić Petera do nieprzytomności jednym ruchem pięści. Uniósł
górną wargę, ukazując swoje krzywe zęby i zaśmiał się niskim, charkoczącym dźwiękiem.
–
Próbujesz schudnąć? – warknął, głupawo przekrzywiając głowę.
Avery
parsknął głośno, stukając różdżką po brodzie i najwidoczniej zastanawiając się,
jakim zaklęciem potraktować chłopaka. Jego jasne włosy opadały na czoło, prawie
zasłaniając zimne, czarne oczy, w których nie było ani odrobiny litości. Prawdopodobnie
byłby w stanie kogoś zabić bez żadnych wyrzutów sumienia.
Zdenerwowany
Gryfon chwycił za kołnierz bluzy, odciągając go delikatnie i oddychając
głęboko. Ile by dał, żeby teraz koło niego stał James, Syriusz albo Remus? Czemu
nie mógł być choć w połowie tak odważny, jak przyjaciele? Zamiast rzucić jakimś
sprytnym zaklęciem, stał jak sparaliżowany i gapił się na Mulcibera, jakby to
miało mu pomóc. Kątem oka dostrzegł jednak, że Snape się odwraca i szturcha
łokciem swoich kompanów. Najwyraźniej zbliżał się jakiś nauczyciel, więc
Ślizgoni postanowili odpuścić i ruszyli dalej, nie omieszkali też po drodze mocno
szturchnąć Petera barkiem.
Chłopak
z ulgą pobiegł w przeciwnym kierunku, mijając i witając się z McGonagall, która
okazała się być jego wybawicielką w tej sytuacji. Nie zatrzymując się już na
dłużej i uważając, żeby na kogoś znowu nie wpaść, dotarł do wieży i przeszedł
pod portretem Grubej Damy, oddychając z trudem. Cały zziajany odnalazł Remusa i
opadł na kanapę, uśmiechając się blado.
Żałował,
że kompletnie nie zareagował na zachowanie Ślizgonów. Żałował, że nie może
opowiedzieć Huncwotom, jak to z łatwością pokonał trzech przeciwników naraz.
Żałował po prostu, że nie jest taki, jak jego przyjaciele.
***
Szkła
jego okularów były pokryte kropelkami deszczu, jednak James zupełnie nie
zwracał na to uwagi. Jedną dłoń zaciskał na rękojeści miotły, a pod pachą trzymał
kafla, który co jakiś czas wyślizgiwał mu się z mokrych palców, więc musiał
chwytać go mocniej. Latał od jednej części boiska do drugiej, próbując pobić
swój rekord prędkości i celując do bramek, które znajdowały się kilkanaście
metrów nad ziemią.
Peleryna
przyklejała mu się do pleców, włosy opadały na czoło, a woda, kapiąca po jego
twarzy i wpływająca do oczu, jeszcze bardziej utrudniała widoczność, ale nie
poddawał się. Musiał trenować, chciał być najlepszy. Nie mógł pozwolić na
przegraną w zbliżającym się meczu z Krukonami. Wiedział też, że nie wygra w
pojedynkę – w końcu był ścigającym, mógł co najwyżej zdobyć sporo bramek. Los
drużyny leżał w rękach szukającego, jednak to się teraz nie liczyło.
Przerzucił
kafla przez jedną z obręczy po lewej stronie boiska, przypominając sobie
zaciętą minę Lily, podczas ich porannej rozmowy. Czyżby wolała tego Christiana
od niego? Objął drążek miotły zesztywniałymi z zimna palcami i zacisnął zęby ze
złości. Stop, miał o tym nie myśleć. Specjalnie przyszedł potrenować, aby nie
rozpamiętywać tej sytuacji. Zaczarowany kafel posłusznie powrócił do jego
wyciągniętej dłoni, gotowy do kolejnych akcji. Potter był już jednak całkiem
przemoczony i zaczął ciągnąć nosem, więc postanowił w tym momencie zakończyć
trening. Nie mógł ryzykować przeziębienia, które rozczarowałoby resztę drużyny.
Miał świadomość, że trochę przesadził i nie powinien tyle przebywać na deszczu.
Wylądował
na rozmokłym boisku, brudząc błotem buty i nogawki spodni, a potem skierował
się do szatni, aby zrzucić z siebie pelerynę i zostawić ją w odpowiednim
miejscu, aby mogła wyschnąć. Wkroczył do budynku, czując prawdziwą ulgę. Wytarł
twarz ręcznikiem i wyczyścił okulary, dzięki czemu widział zdecydowanie
wyraźniej. Żarówka nad jego głową migotała przeciągle, kiedy rozwieszał
pelerynę na jednym z haczyków. Wciąż słyszał głośne zacinanie deszczu o dach
szatni, ale niechętnie skierował się do wyjścia z ciepłego pomieszczenia.
Przez
całą drogę do wieży Gryffindoru modlił się, aby nie wpaść przypadkiem na
woźnego, który z pewnością wlepiłby mu szlaban za naniesioną do środka ilość
błota. Miał tyle zaległych prac domowych, że kolejna odsiadka całkiem by go
pogrążyła. Westchnął, przeczesując mokre włosy palcami. Najchętniej położyłby
się teraz w swoim dormitorium i nie wychodził z niego aż do jutra, ale musiał
ten sobotni wieczór poświęcić na naukę i napisanie wypracowań. Niedziela
niestety zapowiadała się równie pasjonująco.
Potarł
czoło, wypowiadając hasło i przeciskając się do pokoju wspólnego. Nie
rozglądnął się nawet w poszukiwaniu kolegów, tylko powlókł się do swojej kanapy
i opadł na nią od razu. Był tak zmęczony, że przez dłuższą chwilę zaciskał i
rozprostowywał obolałe palce, zamiast wziąć się do roboty. Doszedł do wniosku, że
reszta Huncwotów siedzi prawdopodobnie w dormitorium, ale nie miał siły
wchodzić po schodach, żeby to sprawdzić. Wyciągnął różdżkę i machnął nią,
przywołując swoją szkolną torbę z wszystkimi podręcznikami i pergaminami. Rozłożył
je na stoliku przed sobą, oparł łokcie na kolanach i przycisnął dłonie do
twarzy. Tak bardzo nie mógł znaleźć chęci, aby się za to zabrać.
–
O, Merlinie – jęknął, wpatrując się spomiędzy palców w stos książek. – Za co? Za
jakie grzechy?
Usłyszał
obok cichy chichot, więc gwałtownie się wyprostował, podążając wzrokiem za niespodziewanym
dźwiękiem. Lily przysiadła się do niego z delikatnym uśmiechem, igrającym na twarzy.
Zdziwiony chłopak otworzył usta, ale zaraz je zamknął, czekając na jej krok. Nie
chciał zepsuć tej chwili, więc tylko patrzył na Evans, przeczesując znowu
włosy.
–
Mogę ci pomóc? – zapytała sympatycznie i wskazała na jego podręczniki. – Też
bym odrobiła lekcje, żeby później wszystko nie zwaliło mi się na głowę. Pomyślałam,
że razem będzie nam raźniej. – Pomachała swoją książką od eliksirów.
James
gapił się na nią jeszcze kilkanaście dobrych sekund, aż w końcu na jego usta
wpełznął szeroki uśmiech. Dziewczyna wyraźnie wyciągała do niego rękę na zgodę,
co naprawdę go ucieszyło. To była ostatnia rzecz, jakiej by się teraz
spodziewał. Ten wieczór nie zapowiadał się jednak tak źle, jak mogło mu się
wcześniej wydawać.
–
Jasne – powiedział, kiedy rozwinęła pergamin na stole i ułożyła obok słoik
atramentu. – Jasne – powtórzył, sięgając po jej dłoń. – Przepraszam za wczoraj,
ja… – Urwał nagle, kiedy dostrzegł, w jakim stanie znajduje się jej ręka. – Co…
co ci się stało? – zapytał, a jego źrenice gwałtownie się rozszerzyły.
Evans
spojrzała na niego i westchnęła cicho, kręcąc głową, żeby go uspokoić. Wyglądał
na poruszonego, więc ścisnęła jego palce i uśmiechnęła się słabo.
–
To nic takiego. Miałam mały wypadek. Nie przejmuj się tym… – poprosiła cicho,
próbując udawać, że nic się nie stało, ale nie dał się na to nabrać.
Zmarszczył
brwi i już miał zamiar coś powiedzieć, kiedy pojawił się Syriusz, który
wyglądał na zdenerwowanego, chociaż w jego oczach można było dostrzec
przebłyski rozbawienia.
–
Dobrze, że jesteś – oznajmił, opadając obok Lily i patrząc na nią z naganą. – Nie
mogę z nią wytrzymać. Jest tak uparta, że doprowadza mnie do szału – dodał,
jednak zaraz później zaśmiał się krótko i puścił jej oczko, co zneutralizowało jego
słowa. – Próbuję ją namówić, żeby poszła do skrzydła szpitalnego, ale mnie nie
słucha. Mógłbyś jakoś przemówić jej do rozumu?
Evans
westchnęła ciężko, maczając pióro w kałamarzu. Zauważyła, że szramy na jej
dłoni rzeczywiście nie wyglądają zbyt przyjemnie. Podejrzewała, że po
pojawieniu się Pottera, w dwójkę będą zdolni choćby siłą doprowadzić ją do
skrzydła, więc postanowiła temu zapobiec.
–
Okej, już idę – mruknęła, zatrzaskując podręcznik od eliksirów i nie dając
Jamesowi dojść do głosu. – Jesteś naprawdę męczący, Black. – Uśmiechnęła się do
niego lekko i odrzuciła długie włosy na plecy.
Potter,
pomimo wyczerpania, szybko podniósł się z miejsca, wyciągając dłoń do
dziewczyny i proponując jej swoje towarzystwo. Zawahała się przez chwilę i
przeniosła wzrok na Syriusza, który opadł z ulgą na oparcie kanapy i udawał, że
namówienie jej na wizytę u pielęgniarki kosztowało go sporo sił. Lily
zachichotała pod nosem i szturchnęła go w ramię.
–
Dziękuję – wyszeptała łagodnie, już bez żartów.
Chłopak
pokręcił głową. To on miał jej dziękować za to, co powiedziała w sowiarni. Za
to, że była dla niego taka miła, chociaż sobie nie zasłużył.
Po
prostu obwinął jej dłoń chusteczką, a potem prosił dziewczynę, żeby poszła z
tym do skrzydła. Nie oczekiwał żadnych podziękowań, ale dla niej najwyraźniej
to, że się o nią martwił, było ważne. Patrzył, jak delikatnie chwyta zdrową
dłonią ramię Jamesa i złapał na chwilę jej spojrzenie.
–
To ja dziękuję – odparł szczerze, obserwując teraz rozmarzoną minę przyjaciela,
który spoglądał to na jej twarz, to na rękę, oplatającą jego własną.
Oddalili
się w kierunku wyjścia z pokoju wspólnego, pozostawiając Blacka na kanapie. Lily
zdążyła jeszcze odwrócić się i posłać mu blady uśmiech. Brunet westchnął i
zaczął porządkować podręczniki Pottera, które były bezładnie rozrzucone po
stole. Po powrocie od pielęgniarki będzie go czekało sporo pracy nad zadaniami
domowymi, ale nie sądził, żeby chłopak na to narzekał. Na pewno cieszył się, że
może spędzić trochę czasu z Evans i nic nie byłoby w stanie teraz zepsuć mu
nastroju. Nawet stos książek i ilość wypracowań, które musiał napisać.
Na
koniec Syriusz chwycił podręcznik do eliksirów Lily. Przez chwilę ważył go w
dłoni, wpatrując się w pergamin, na którym zdążyła już się podpisać. Przypomniał
sobie raz jeszcze słowa, które wypowiedziała do niego w sowiarni tuż przed tym,
jak tamten ptak rozdziobał jej dłoń. Czuł, że tego dnia nawiązał z nią jakąś
więź, której się wcześniej nie spodziewał.
Dotarło
do niego, że powoli zaczynał traktować ją jak swoją przyjaciółkę i miał szczerą
nadzieję, że ona myśli tak samo o nim.
***
Witam serdecznie!
Ten rozdział wyszedł zdecydowanie dłuższy niż zazwyczaj, chociaż się tego nie spodziewałam. Kiedy pierwszy raz otworzyłam nowy dokument, po prostu patrzyłam na to białe pole, zmieniłam ustawienia i zapisałam plik, po czym z niego wyszłam. Za drugim podejściem miałam zamiar już coś napisać, ale moje ręce tylko zawisły nad klawiaturą i nie chciały współpracować. Skończyło się na tym, że zapisałam sobie w kilku słowach plan na ten rozdział, czego nigdy nie robię. Problemem okazało się zrealizowanie tego planu. Jak to się mówi, do trzech razy sztuka, ale za trzecim razem, kiedy weszłam w plik nadal nie wiedziałam od czego zacząć. I wtedy, nagle dostałam weny! Wpadłam na pierwsze słowo i ruszyło. Pisało mi się naprawdę szybko, dlatego rozdział z sześciu stron rozciągnął się do dziewięciu plus kawałka. Kurczę, pewnie przynudzam jakimiś historyjkami, ale stwierdziłam, że to opiszę. Wybaczcie :)
Ostatnim razem znalazłam idealnego gifa, więc oczywiście musiało się to na mnie zemścić i teraz nie mogłam znaleźć żadnego. Dosłownie nic, co by pasowało. Zadowoliłam się tym, który mniej więcej oddaje nastrój rozdziału.
Dodam jeszcze, że opis wyglądu Avery'ego i Mulcibera jest wymyślony przeze mnie i może się nie zgadzać z książką, chociaż nie jestem pewna, czy coś na ten temat było wspomniane. Nie mogłam nic znaleźć, więc zaimprowizowałam. Zresztą, to chyba bez znaczenia.
Pojawiła się mała wskazówka, jeśli chodzi o Gabriele. Teraz już mniej więcej wiadomo, dokąd się wymyka.
Dobra, nie przedłużam, już i tak się za bardzo rozpisałam (zarówno tutaj, jak w rozdziale). Chociaż pewnie o czymś zapomniałam.
Pozdrawiam gorąco, kochani!
Do napisania.
PS. Mam nadzieję, że skoro tak miło pisało mi się ten rozdział, wena nie zrobi mi psikusa i nie opuści mnie przy kolejnym, co byłoby całkiem prawdopodobne, biorąc pod uwagę rozmiar mojego pecha :)
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńHejo! ;D
UsuńPierwszy raz od jakiegoś czasu nie jestem spóźniona ;oo. Zn. no, przychodzę po dniu, ale nie jest AŻ tak źle ;D.
Dobra, bierzemy się do 'mojej oceny rozdziału' :D.
Za co ta Emily tak nie lubi Evans? Na pewno musi być, jakiś sensowny powód, bo przecież nie może pałać do niej negatywnym uczuciem "bo tak".
" – To było takie głupie. Przecież mogłyśmy to zrobić zaklęciem, a my się czołgałyśmy po tej podłodze – westchnęła Evans, nadal chichocząc. – Ale rzeczywiście, twoja mina, kiedy tak leżałaś, była bezcenna. Szkoda, że nie miałam aparatu.
– Przecież to przez ciebie, Lils – oburzyła się szatynka. – Z tobą się chować, to jak z trąbką. Trzaska sobie drzwiami, kiedy powinna być cicho – dodała, uśmiechając się szeroko. " - Ojejku, haha :D. Musiało być śmiesznie ^^.
"W połowie szczególnie zakręconego zawijasa, ktoś objął jej dłoń swoją własną, więc znieruchomiała, uchylając lekko wargi ze zdziwienia. Zobaczyła nad sobą orzechowe oczy, których właściciel pociągnął ją delikatnie, podnosząc z kanapy. Poprowadził ją w jedno z mniej zatłoczonych miejsc w pokoju wspólnym i uśmiechnął się łagodnie." - O BOŻE ♥♥♥. To jest takie słodkie <3. Jak to wczoraj czytałam to od razu miałam uśmiech na twarzy ^^. Aaaawwwww <333.
Tak, Lilka, jesteś beznadziejna ;c. Chłopak chciał przeprosić, a ty co? No kurde ;ccc. A mogło być tak słodko i szczęśliwie... ;-;.
"– Wydaje mi się, że ona chce… Hm – zawahała się, jakby szukała odpowiedniego słowa. – Chyba myśli, że jeśli zacznie chodzić z Christianem, Lily się wścieknie. " - Myślałam, że tutaj walnę. Przecież Evans niż nie czuje do Chrisa... Prawda? Prawda. (hyhy xd). Emily by musiała się zakręcić wokół naszego przystojniaczka numer one, jakim jest James, ale że on jej nie lubi... Ups ;x.
Uch, tak mi szkoda Syriusza ;c. Miał takie ciężkie życie... Jego matka powinna się wstydzić, że go tak traktowała. Ale on, mimo wszystko poznał co to znaczy kochać i na szczęście nie był tym Blackiem, o którym świadczy nazwisko. 'Mimo wszystko...' Syriusz <33.
Och, Lily umie świetnie pocieszyć :D. I świetnie to pokazała Syriuszowi :)).
O kurde! Sowa! No, jaka akcja... Szkoda, że jej aż tak bardzo tę rękę wzięła ;//.
Pusty list... Och, znów coś się kręci wokół dziewczynek! Jak fajnie ^^.
Ten gif... Jest cudowny *o*.
Gabriele... Wychodzi do Hogsmeade? o.O Ciekawe co z tego wyjdzie... ;D.
Peter i ten jego strach... Prawdziwym Gryfonem to on chyba nigdy nie był... A w szczególności wtedy, kiedy zdradził przyjaciół.
Lily nareszcie zmądrzała i go przeprosi ^_^.
James taki troskliwy awgjloojfdhdskfeoisdfgfydksf <33333. Ile ja bym dała za takiego Jamesa ;---;.
"– To ja dziękuję – odparł szczerze, obserwując teraz rozmarzoną minę przyjaciela, który spoglądał to na jej twarz, to na rękę, oplatającą jego własną. " - Uch... Takie słodkie! ♥♥♥♥♥♥. Roozpłyywaam siięęę <333.
Przyjaźń Lily i Syriusza... Ciekawe ;D. Mam tylko nadzieję, że nie będzie to nic więcej, bo mam już trochę dość takiego czegoś xd.
Nam wcale nie przeszkadza to, że 'jakoś' ci wyszło ponad dziewięć stron ;3.
Rozdział bardzo przyjemnie się czytało ;D. Wiele wniósł, bardzo mi się podobał :)).
Czekam na nexta z niecierpliwością :D.
Pozdrawiam, udanego tygodnia (;----;.) wakacji, weny! ;**
Kathrine ;**
{http://jily-love-forever.blogspot.com/}
{http://zlap-jelenia.blogspot.com}
Hej, kochana!
UsuńDziękuję bardzo za komentarz.
Szczerze mówiąc, to jeszcze przedwczoraj nie miałam pomysłu na to, dlaczego Emily tak nienawidzi Lily, co jest trochę dziwne, bo powinnam to wiedzieć. Jakoś się nad tym nie zastanawiałam, skupiłam się na innych wątkach, ale czytając Wasze komentarze doszłam do wniosku, że muszę coś w końcu wymyślić. No i wymyśliłam. Ale nic nie zdradzam :)
Oj, sytuacja w łazience była bardzo zabawna. Tylko w moim przypadku była tam sprzątaczka, a nie woźny :D Szczerze mówiąc, wyczołgiwanie się spod drzwi nie było najmądrzejsze. Dobra, przyznaję, było wręcz głupie, ale to było dawno :)
Co do Chrisa, Lily rzeczywiście nic do niego nie czuje. Na razie ^^. Emily zakręciłaby się koło Jamesa, ale wie, że z góry jest na przegranej pozycji, więc tego nie robi.
Też mi szkoda Syriusza ♡
Jeśli chodzi o Petera, mam takie samo zdanie.
Nie, w najbliższej przyszłości nie przewiduję nic więcej między Lily a Blackiem.
Dziękuję raz jeszcze i pozdrawiam serdecznie :*
I niech wakacje się nie kończą.
Oo, to super, nie mogę się doczekać, aż coś zdradzisz :3.
UsuńOjejku... To było naprawdę? Boziu, hahah :"D.
Haha, i ckw co sobie ta sprzątaczka pomyślała... ;;'D.
I po co ty tam wpisałaś "Na razie"?!... Idę się pociąć mydłem, serio. Ona z nim nie może być, nie może. I koniec. KROPKA.
I dobrze, hihi ^^. Tam rządzi tylko Ruda :3.
I dobrze... Serio już mi się to trochę znudziło xd.
Tak, niech nie kończą.
Pozdrawiam ;**.
Kath ;**.
Druga! <3
OdpowiedzUsuńObecna! :))
UsuńJak dla mnie super, że rozdział wyszedł dłuższy, niż miał być :D
Kurde, dlaczego ty tak dobrze piszesz? .-. Twoje opisy są świetne! Sama chciałabym tak kiedyś pisać.. Co do reszty rozdziału:
Ogh, nie lubię Emily. Znając moje szczęście, pewnie później się okaże, że ona jednak jest dobra i biedna, czy coś. Dobrze, że Chris na razie nie jest nią zainteresowany.. Nie wiem dlaczego, ale złość Emily jest dla mnie uzasadniona przez zazdrość o Rogacza, od początku tak sobie wyobraziłam, że wiesz, niespełniona miłość/zauroczenie itd. ale pewnie nas w tej sprawie jeszcze zaskoczysz :p
Nieźle się uśmiałam czytając fragment o psotach Lily i Natt z tymi kabinami :"D. Jejku! Jak James złapał ją za rękę.. oh, to było takie SŁODKIE, że ja nie mogę! Aww.. i Ohh.. <3 Że też się znowu pokłócili ;/.
Ciekawa jest relacja WillxJulie w sumie to z którą z dziewczyn on w końcu kręci? Jednak obstawiam, że j do końca poprowadzisz parring WxJ bo w końcu Natt "nie jest stała w uczuciach" prawda? :D. Mam nadzieję :3. Optone to ładna dziewczyna i jeszcze sobie kogoś znajdzie, a Julie to już ma gorzej, bo jest bardziej nieśmiała. Aktualnie jednak zostaję bezstronna :D. Niech Will będzie z kim tam chce,byleby był szczęśliwy :D.
Szkoda mi Syriusza,ale za to się przekonał, że Lily umie bardzo dobrze pocieszać!
Ciekawi mnie ta sowa, bo w końcu do teraz widziała tylko dziewczynę - widmo (nie mylę się? xD) więc jak takie widmo może wysyłać sowę? Ktoś za tym wszystkim stoi :D
Gabriele.. no ciekawe, przynajmniej już wiemy mniej więcej gdzie znika. Teraz tylko pytanie, dlaczego i do kogo?
I kolejny uroczy fragment! :D Jesteś w nich mistrzynią!
Dobrze, że w końcu Lily dała się namówić na wizytę w Skrzydle, może to była jakaś trująca sowa? xD Lepiej niech tę ranę odkazi :D Okej chyba już skończyłam :D
Czekam na kolejny świetny rozdział! Weny i czasu!
~AleksandraOla
]http://james-i-lily-nasza-bajka.blogspot.com/]
Witam serdecznie,
UsuńDziękuję Ci bardzo za komentarz :)
Co do Emily, na razie trudno ją lubić. Może kiedyś się to zmieni, nie wiem. (Dobra, wiem, ale nie powiem ^^). Chociaż myślę, że jej teraźniejsze zachowanie trudno byłoby wybaczyć. Zazdrość o Jamesa. Hm, zastanawiałam się nad tym :)
Co do Willa, też nie mogę za wiele zdradzić. Ale to fakt, że Natt nie jest stała w uczuciach, choć nie wykluczam, że to się zmieni. Zdania na ten temat są podzielone, jedni chcą, żeby był z Natalie, inni - z Julie. Zobaczymy, jak to się potoczy :)
Sowa i dziewczynka-widmo. Tak, słusznie zauważyłaś, że widmo nie mogło wysłać tej sowy ^^
Nie, na szczęście nie była trująca. Lily poszła do pielęgniarki, żeby później nie mieć blizny na ręce i szybciej pozbyć się rany :)
Dziękuję raz jeszcze i pozdrawiam gorąco :*
Byłam pewna, ze pod poprzednim postem napisałam komentarz dotyczący całości, ale teraz go nie widzę. Chyba sie nie zapisał. Musisz jednak wiedzieć,ze naprawdę podoba mi się Taoj blog. To,zd skupiasz sie ba wielu aspektach zycia bohaterów. Ze bie zapominasz np.o czymś takim, co zwą przyjaźnią. Lily i Natt stanowią genialna pare i uwielbiam wszystkie fragmenty z nimi. Podoba mi sie, ze pamiętasz iż oprócz magik i zbliżającej die wojny to nadal sa nastolatkowie. Tacy,którzy sie uczą, którzy maja pasje, którzy czasem miedzy sobą spiskują. Którzy sa różni, choć maja podobne marzenia. Bie rozumiem postaci Emily. Wyraźnie widać, zd odgrywa rożne role przed rożnymi ludźmi. Zdołała zaprzyjaźnić sie z Gabrielle - wiec wierze,ze jest dla niej w porządku, bo G nie jest głupia. Ale jednoczenie jej zachowane wobec Lily vzy Remusa jest niedopuszczalne i go nie rozumiem. Podoba mi się rownież postać niepozornej Julii, która chyba dzięki Poznaniu własnego Romea wyjdzie ze swojej skorupy. Aczkolwiek trochę szkoda, zd zainteresowała się tym damym chłopakiem co Natt, bo lubię je obie. Chyba jednak lepiej byłoby, gdyby will vyl z J. Natt widzę z Syriuszem, moim ukochanym Huncwotami ever (dlatego fajnie, ze był turaj ten fragment z jego perspektywy). O dziwo lubię tez Twoją Lily,a to rzadkość. Potrafi byc prawdziwa przyjaciółka, bardzo wrażliwa osoba. Ryłko przy Jamesie bie umie panować nad emocjami, co chyba k czymś świadczy, cieszę się, ze podeszła do niego po tej kłótni. Jamss musi byc cały w skowronkach, choć pewnie zarwie noc, ale wiaodmo, ze warto ;) w ogóle współczuje Lily, o co chodzi z tymi wiadomościami, dziewczynkami i agresywnymi sowami? Jakaś paranoja normalnie... Mam nadzieje, ze to jakoś szybko sie skończy albo przynajmniej wyjaśni sie wtf, bo to naprawdę chore... Twoich Huncwotow bardzo lubię, No dobra oprócz petyera bo boi sie własnego cienka, współczuje mu... Ciekawe, jak ślizgoni go zwerbują... A może dołączy do smierciozercow dopiero po zakończeniu szkoły? Pożyjemy zobaczymy. Z niecierpliwości czekam na cd, zaintrygowałas mnie opowiadaniem o niby tak dobrze znanej tematyce, niejednokrotnie zaskoczyłaś, sprawiłas, ze bohaterowie żyją i oddziałują ba emocje. Narracja pozwala ba rożne perspektywy i b. Dobrze. Możesz wiedzieć, zd dodaje Cie do mojej listY ulubionych blogów Hihi. Dziękuje za komenatrze u mnie. Ja także dodałam dzis nowy rozdział, a wiec zapraszam ;) zapiski-Condawidamurs
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za komentarz :)
UsuńCieszę się, że spodobała Ci się przyjaźń Lily i Natt.
Tak, Emily potrafi dla jednych być miła, a dla innych okrutna. Gabriele nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo.
Julie rzeczywiście, dzięki Willowi zaczęła się bardziej otwierać.
Sama też uwielbiam Syriusza, ale nie jestem pewna, czy pasuje on do Natt.
Miło mi, że polubiłaś Lily i Huncwotów (oprócz Petera ^^).
Dziękuję raz jeszcze ♡
Pozdrawiam gorąco :*
Cześć :)
OdpowiedzUsuńDługaśny rozdział, ale im więcej czytania, tym więcej radości! Proces twórczy jest zawsze ciekawy, więc jak dla mnie jego opis w przypadku tego rozdziału był całkiem interesujący. Co do gifów – do tworzenia nastroju służą słowa i ewentualnie muzyka, kwestia wizualna, moim zdaniem, ma absolutnie minimalne znaczenie i rozdział bez gifa z pewnością nie jest gorszy.
Jako że kibicuję Julie, cieszę się, że wszystkie jej postanowienia względem Willa się rozsypały. Mam nadzieję, że Natt szybko zrezygnuje i znajdzie sobie kogoś innego, a Julie i Will będą mogli w spokoju się naromansować :D Team Julie! Do boju!
Skoro Lily ma czasem ochotę przytulić Jamesa, to niech, na gacie Merlina, w końcu to zrobi! Wprawdzie nie jestem fanką niekończących się sielanek, ale tak ich lubię… :) Biedny James. Nic dziwnego, że jest zazdrosny. Ale skoro Lily ma wyrzuty sumienia, to znaczy, że coś tam jej kiełkuje w głowie, a to dobry znak :D
Oooo kuuurczę, Syriusz ratujący sowy! To było po prostu urocze. Poza tym, nadanie unikalnego charakteru Iskierce było świetnym posunięciem.
Zbliżenie Lily i Syriusza to bardzo ładny moment. Szkoda, że Jamesa nie spotykają podobne atrakcje, ale co zrobić :D
I znowu te tajemnicze kartki! Tym razem nie skończyło się tylko na tym, doszło do niegroźnego, choć krwawego ataku, więc aż strach pomyśleć, co może stać się później. Bardzo jestem ciekawa, kto, dlaczego i przed czym chce tak usilnie ostrzec Lily.
Interesujący jest też wątek przyjaźni pomiędzy Emily a Gabriele. Nie zrobiłaś z nich tandem dwóch wrednych psiapsiółek, wręcz przeciwnie, Gabriele nie jest zadowolona z zachowania Emily. Ciekawe jest też to, że Julie nie znajduje się w „stefie ofiar” panny Madile – w końcu taka delikatna, niepewna siebie osoba byłaby idealnym celem kpin.
Peter na diecie - ! Aż brak mi słów. Może niech sobie zafunduje hula hop, to sobie wyrobi zgrabną talię xD A tak na poważnie – dobrze, że wziął się za siebie zamiast narzekać, że inni się z niego śmieją. Najważniejsze, żeby dobrze czuć się z samym sobą. Szkoda, że musieli przyczepić się Ślizgoni. Powiem Ci, że podobnie ich opisywałam – Mulcibera jako muskularnego bruneta, a Avery’ego jako blondyna z zimnymi oczami :D Telepatia czy co? Scena zakończyła się jednak smutny i, niestety, prawdziwie. Z pewnością ciężko jest mieć takich przyjaciół jak Huncwoci.
Fajnie, że uwzględniłaś, że James nie był szukającym, tylko ścigającym. Takie szczegóły bardzo wpływają na jakość opowiadania.
Aaach, pojednanie Lily i Jamesa! Domyślam się, że ten piękny stan nie może trwać wiecznie, ale i tak miło się czyta takie fragmenty, kiedy oboje zachowują się normalnie.
Rozdział piękny, ciekawy i wzruszający. Biedny Syriusz, wystarczy okazać mu trochę dobroci i zachowuje się zupełnie inaczej. Tajemnica dziewczynki nadal nierozwiązana, nie wiadomo co wyniknie z chwilowego zbliżenia Lily i Jamesa, wcale nie wiadomo po co Gabriele wymyka się z zamku, więc bierz się do roboty moja droga :D
Z pozdrowieniami
Eskaryna
Hej,
UsuńDziękuję Ci bardzo za cudowny komentarz :)
Rzeczywiście, gif nie jest potrzebny i nie starałam się na siłę jakiegos znaleźć, ale wpadłam na pomysł, aby wstawić coś związanego właśnie z deszczem, bo to jedno słowo zapoczątkowało wenę na cały rozdział ^^
Nie jestem pewna, czy Natt tak łatwo zrezygnuje, ale fajnie wiedzieć, komu kibicujesz. Chyba wymyślę nazwy tym pairingom, żeby było jakieś odniesienie. Hm, chociaż te imiona trudno będzie połączyć, bo już kiedyś się nad tym głowiłam. Myślałam nad Witalie i Willie, ale nie wiem, czy to dobrze brzmi. No cóż. :D
Oj, Lily faktycznie mogłaby czasami przytulić Jamesa. Nie miałabym nic przeciwko.
Może (a raczej na pewno) jeszcze spotkają go takie momenty jak Syriusza. Albo nawet lepsze :)
Cieszę się, że te kartki Cię zainteresowały. A także przyjaźń pomiędzy Gabriele a Emily. Masz rację, Gabie jest zupełnym przeciwieństwem koleżanki, chociaż sama o tym nie wie. Nie ma pojęcia, jak Emily traktuje innych za jej plecami. To znaczy, doszły do niej jakieś informacje, ale nigdy nie widziała tego na własne oczy, więc trudno jej w to uwierzyć. Wie jednak o jej niechęci do Lily i nie popiera tego pod żadnym względem.
Julie nie znajduje się w gronie osób, dla których Emily jest wredna, ponieważ spędza z nią dużo czasu i można je nawet uznać za koleżanki.
Pomysł z hula hopem (o ile tak to się odmienia) dla Petera :D ♡ Wyobrażam go sobie, kręcącego nim w dormitorium, a tu nagle wchodzi reszta Huncwotów. Dosłownie widzę ich miny przed oczami :D
Do rzeczy: Peter pewnie zrezygnuje z tej diety po jakimś czasie, jeśli nie zobaczy wielkich efektów (a raczej szybko ich nie zobaczy).
Co do Mulcibera i Avery'ego, to rzeczywiście chyba jakaś telepatia, bo w sumie nie zastanawiałam się dłużej nad ich wyglądem, po prostu napisałam to, co przyszło mi do głowy i poszłam dalej. :)
Wyczytałam gdzieś, że był ścigającym, więc postanowiłam trzymać się faktów ^^
Oj, niestety nie mogą się tak zachowywać przez całe opowiadanie.
Dziękuję raz jeszcze i pozdrawiam.
Całusy :*
Hej :) To, że rozdział jest długi, to nie problem. Dobrze się je czyta :) Hmm... od czego by tu zacząć?
OdpowiedzUsuńMoże najpierw o Julie: dobrze, że zaczyna nabierać pewności siebie, poczucia humoru. Szczerze powiedziawszy to jestem bardziej za tym, żeby to ona była z Willem, niż Natt.
Emily to taka kretynka. Nie wiadomo, dlaczego nie lubi Lily, ale wydaje mi się to całkowicie bez sensu. Przecież Evans jest naprawdę miłą dziewczyną. Dobrze, że Chris poznał się na Em i nie da jej się omamić.
Coś ruszyło w sprawie Gabriele :) A więc spotkania w Hogsmeade. Tylko z kim? Mam nadzieję, że niedługo poznamy prawdę ;)
Dużo osób nie lubi Petera, wiadomo z jakich powodów. A moim zdaniem on jest wartościowy tylko sam nie wierzył w siebie. Szkoda mi się go zrobiło, jak był taki bezradny. I to, że chciałby być taki, jak jego przyjaciele. Biedny Peter :/
Syriusza tez mi szkoda. Niedoceniany przez swoją rodzinę. Lily dobrze powiedziała, że jego matka nie wie jaką jest szczęściarą, że ma takiego syna.
A więc Lily i James się pogodzili, mam nadzieję, że nie będzie między nimi jakiś poważniejszych zgrzytów. Co do Lily to... POJAWIŁA SIĘ KOLEJNA KARTKA! To się robi chore, i na dodatek ta sowa.
Pisz kolejny rozdział, a ja życzę weny i przesyłam pozdrowienia z całuskami :*
Hej,
UsuńNa początku tradycyjnie podziękuję bardzo za komentarz :)
Cieszę się, że Julie Cię do siebie przekonała.
Emily ma swój powód, który wkrótce poznacie :)
Co do Gabriele, to też powinno się niedługo wyjaśnić.
Faktycznie, wiele osób nie lubi Petera. Miło, że znalazł się ktoś, kto mu współczuje i potrafi znaleźć w nim jakieś pozytywne cechy.
Co do zgrzytów między Lily a Jamesem... Z pewnością jakieś będą. Niestety.
Dziękuję raz jeszcze za wszystkie miłe słowa i pozdrawiam serdecznie :*
Zastanawiam się dlaczego Emily nie lubi tak Lily. Mam na to dwie teorię:
OdpowiedzUsuńa) Emily jest tak naprawdę zakochana w Rogaczu i nie może wybaczyć Evans że Rogacz woli ją
b) jest zazdrosna o w sumie to nie wiem o co ale nie wiem i co
Teraz jak tak to piszę to zauważyłam że teoria a i b mogą być dokładnie tą samą teorią. Naprawdę jestem ciekawa za co ta dziewczyna tak nie lubi Rudej której jak dla mnie nie da się nie lubić.
Widzę że Julia zaczyna się otwierać i nie bać się otwierać przy Willu (nie wiem czy tak to się powinno napisać). Bardzo ale to bardzo podobły mi się te dwa zdania ,, Dlaczego miałaby rezygnować ze szczęścia? W końcu należałoby się o nie upomnieć." które są takie prawdziwe. Bo czasami o swoje szczęście trzeba zawalczyć czy jak kto woli upomnieć się.
Teraz nie wiem której z dziewczyn kibicować. Wcześniej chciałam żeby to Natt była z Willem ale teraz nie mam pojęcia za którą być. Z jednej strony jest szalona Natt a z drugiej nieśmiała Julia mimo że są przeciwieństwami to uważam że obie by do niego pasowały. Teraz pozostało mi poczekać którą z nim połąńczysz a może tak to zrobisz że żadna z nim nie będzie ?? Nie wiadomo.
Oj widać że lepiej z panną Evans nie próbować się przed kimś ukrywać bo jej lekka niezdarność może szybko ujawnić kryjówkę.
Syriusz nie powinnien się przejmować listami matki. On jest milion razy lepszy niż ta ,,rodzinka" z opseją.
Lily to jednak ma talent do pocieszania ludzi i liczę że dzięki temu zajściu w sowiarni stworzy się piękna przyjaźń Ruda-Łapa.
Nadal jestem ciekawa o co chodzi z tą dziewczynką i tymi pustymi kartkami. Czyżby ktoś prześladował Lily i chciał ją nastraszyć ? Wogóle dlaczego ten przeklęty ptak zaatakował Evans ?
Wyjaśniło się dokąd znika Gabriele ale nadal jest nie wiadomo po co.
Mam na to dwie teorię i uprzedzam jedna jest gorsza od drugiej ale to zawsze jakieś przypuszczenia.
Teoria pierwsza Gabriele znika do wioski ponieważ zakochała się w jakimś starszym chłopaku który tam mieszka i kiedy znika to idzie z nim ma randkę.
Teoria druga która jest tak trochę bezsensowna i napewno (mam taką nadzieję ) jest nieprawdziwa. Gabriele znika na spotkania ze Śmierciożercami.
Tak teraz pisząc przyszła mi do głowy kolejna teoria a mianowicie że Gabriele pojawia się we wiosce żeby pomagać samotnej i schorowanej staruszce.
Liczę że sprawa jej zniknięć szybko się wyjaśni.
Strasznie szkoda mi Glizdogona to właśnie przez zbyt małą wiarę w siebie i swoje słabości stał się zdrajcą. Przy Czarnym Panie myślę że czuł się choć trochę silniejszy i że jest w czymś przydatny (donoszenie informacji o Zakonie)
Na koniec dodam że rozdział rewelacyjny i mam nadzieję że inne będą równie długie jak ten bo lubię czytać tak długie notki zwłaszcza gdy są tak wspaniałe.
Pozdrawiam
Obliviate
Hej,
UsuńDzięki Twojemu komentarzowi, w końcu pobudziłam swój mózg do myślenia i wymyśliłam, dlaczego Emily tak nienawidzi Lily, co odstawiłam sobie na później, a chyba powinnam wcześniej się tym zainteresować, ale cóż... :)
Cieszę się, że spodobały Ci się te zdania o upominaniu się o szczęście. Julie rzeczywiście zaczyna się trochę otwierać.
To prawda, że Natt i Julie są swoimi przeciwieństwami. Cieszę się, że lubisz je obie :)
Racja, Syriusz nie powinien się przejmować tymi listami. Też mam nadzieję, że jego przyjaźń z Lily się rozwinie.
Co do Gabriele, powiem, że obie teorie nie są prawdziwe. Mogę zdradzić, że to takie zwyczajne, że chyba nikt się tego nie spodziewa i trudno to przewidzieć :)
W sumie, teoria o staruszce nie jest zła, ale to też niestety nie to.
Masz rację, jeśli chodzi o Petera. Też tak sadzę.
Dziękuję raz jeszcze za wszystkie miłe słowa.
Postaram się, aby następny rozdział wyszedł równie długi :)
Patrze na komentarze jakie ci wyżej zostawiają i zaczynam mieć kompleksy, ale jest 1:12, właśnie zaliczyłam całego bloga od początku i ledwo widzę klawiaturę, a rano wcześnie wstaje na busa, ale no :D blog super. Pierwszy raz podobają mi się tak długie rozdziały. Jako, że jestem nowa rządam cd w trybie ekspresowym ;) Mam tylko 2 ale. 1 trochę gubię się w narracji i nie do końca wiem kiedy włącza się narrator 3-osobowy, ale ten ogólny, a kiedy narracja 3-osobowa z perspektywy bohaterów (jak np w końcówce między Blackiem i Lily) 2. Tak samo jak ktoś kilka rozdziałow wcześniej nie przepadam za zdrobnieniem Lilka, ale widzę je coraz rzadziej, wiec no
OdpowiedzUsuńNa koniec, oczywiście, życzę weny :)
Dziękuję bardzo za komentarz :)
UsuńCo do narracji, nie rozumiem za bardzo, o co chodzi, bo cały czas jest taka sama, a przynajmniej tak mi się wydaje. Czasami narrator po prostu opisuje bardziej uczucia i przemyślenia niektórych bohaterów. Tak właśnie chciałam to zrobić: nie skupiać się tylko na jednej postaci, ale pokazać też, co myślą pozostali. Nie wiedziałam, że sprawia to problem w czytaniu.
Jeśli chodzi o zdrobnienie "Lilka", rzeczywiście prawie przestałam go używać :)
Dziękuję jeszcze raz za komentarz i pozdrawiam serdecznie :*
Jesteś niesamowita!
OdpowiedzUsuńMoje oczekiwanie na rozdział sięgało już zenitu! No nie mogłam się doczekać.
W tym rozdziale najbardziej urzekła mnie Julie i Syriusz. To, w jaki sposób opisałaś ich przełamanie po prostu zwaliło mnie z nóg! Wyobraziłam sobie, jak dziewczyna walczy z sobą, bo tu miała się do niego nie odzywać i nawet na niego nie patrzeć, a tu on do niej podchodzi i z nią rozmawia! I moment, w którym go rozśmieszyła po prostu chwycił mnie za serce... Wspaniale Ci to wyszło! Tak samo rozmyślania Syriusza nad tym, jak Lily jest dla niego miła i wspierająca.. No po prostu paluszki lizać! A Will, kiedy zawstydzał Julie.. rozpływałam się!
Weź napisz książkę, albo coś, bo po prostu Twój talent mnie powala.. Na pewno ją kupię!
I muszę Ci powiedzieć, że z pisaniem rozdziałów mam podobnie. Czasem otwieram dokument i gapię się w białą kartkę, po czym go minimalizuje i cały dzień robię co innego. Dopiero za którymś razem biorę się w końcu za pisanie. Ale taka długość rozdziałów mi jak najbardziej odpowiada :3
A no i jeszcze, co do Gabriele, to bardzo tajemnicza dziewczyna i moja cierpliwość się upomina o rozwiązanie tej zagadki!
Do następnego kochana, weny dużo dla Ciebie, żebyś pisała te cudowne rozdziały w ogromnych ilościach :*
I zapraszam Cię do mnie w wolnym czasie <3
Hej,
UsuńDziękuję pięknie za komentarz :*
Cieszę się, że spodobali Ci się Julie i Syriusz w tym rozdziale.
Haha, nie wiem, czy napisanie książki jest dobrym pomysłem. Chociaż kiedyś chciałabym to zrobić, bo nawet mam pomysł, ale jeszcze dużo czasu przede mną. Z chęcią wydrukowałabym sobie tylko jedną dla siebie, ale niestety nie ma takiej opcji :c
Skoro odpowiada Wam taka długość, postaram się, aby kolejne rozdziały takie właśnie były, chociaż w roku szkolnym może być z tym problem.
Rozwiązanie zagadki Gabriele niedługo się pojawi :)
Dziękuję raz jeszcze i pozdrawiam serdecznie :*
Do Ciebie już wpadłam kilka dni temu, choć oczywiście ze sporym spóźnieniem :(
Całusy :*
Witam!
OdpowiedzUsuńNie wiem czy uda mi się napisać taki długi komentarz jak moje poprzedniczki, ale się postaram. Nie, żebym miała coś do Julie, tylko...
Will. Należy. Do. Natt. Więc. Niech. Ona. Nie. Próbuje. Go. Podrywać!
Dobra, zmieniam zdanie.
Jednak nie lubię tej Distim. W kij mnie irytuje. Może to się wydawać dziwne czy coś, w końcu Emily to "ta zła", lecz ją darzę już większą sympatią niż Distim! Nie potrafię się wczuć w jej sytuację, bo nigdy w życiu nie byłam nieśmiała czy zakochana no, ale... Syriuszu kochany!
Jakże ona mnie irytuje!
Widzi, że znajomość Johnsona i Optone jest... no tego... bardzo się lubią, ale skoro jej na nim zależy to niech pogada o tym z Natalie! Mam dziwne wrażenie, że pewnego, pięknego dnia jak Natt i Will będą parą to Julie rozwali ich związek, Nienawidzę takich dziewczyn. Niby takie nieśmiałe, pokrzywdzone przez los i wg. Dobra, koniec. Za bardzo się o nich rozpisałam. Lily w tym rozdziale przypominała mi swoim zachowaniem po części anioła. Taka dobra, empatyczna i tak dalej.
W całym swoim bloggowym life,
nigdy nie spotkałam opowiadania, w którym byłaby ukazana w takim świetle. W większości się wydziera i nie potrafi okazać zrozumienia takim osobom jak Łapcia, jedynie wyzywa go od nieczułych dupków i tak dalej. Nic dziwnego, że on jej nie lubi.
Ten list... mam dziwne wrażenie, że tam była jakaś groźba!
Wystarczy zobaczyć reakcje Evans i reakcję tego ptaka! To musiało oznaczać coś złego! Ja to wiem! Po prostu wiem!
Wybacz za ten komentarz, ale ostatnimi czasy wena mnie opuściła. Nawet nie mam całego rozdziału napisanego, a dziś powinnam go dodać!
Życzę Ci, abyś utopiła się w morzu weny oraz z niecierpliwością oczekuję nn!
Selene Neomajni
Hej,
UsuńRozumiem, że wolisz, aby to Natt była z Willem :D. Julie rzeczywiście nie powinna "odbijać" jej chłopaka, którego sobie upatrzyła. Cieszę się, że są różne opinie na ten temat. Jedni kibicują Julie, innych ona irytuje. Oj, chyba rzeczywiście jej nie lubisz, skoro wolisz już Emily od niej :)
Lily może faktycznie przypomina tutaj anioła. Jest czuła na cudzą krzywdę i stara się pomóc, jak najlepiej potrafi.
Co do listu, był pusty, ale można to odebrać właśnie jako groźbę.
No coś Ty, komentarz jest wspaniały i bardzo Ci za niego dziękuję :*
Pozdrawiam serdecznie ♡
Chce żebyś wiedziała, że przeczytałam i bardzo mi się spodobało. Było takie słodkie i w ogóle. Ale nie mam siły rozpisywać się tak jak pozostali. Zrobię to kiedy indziej. Pewnie przy następnym rozdziale.
OdpowiedzUsuńAle bardzo bardzo fajny rozdział. Śmiesznie się czyta zupełne przeciwieństwo ,,mojego'' Syriusza.
A James był taki ahhhhh!
Miłego życia życzę!
red-flour.blogspot.com
Dziękuję bardzo za komentarz i przeczytanie rozdziału.
UsuńRzeczywiście Twój Syriusz jest przeciwieństwem mojego :D
Pozdrawiam gorąco :*
Droga Optimist,
OdpowiedzUsuńod jakiegoś czasu zbieram się już z komentarzem i obiecuję, że skomentuję, jeśli tylko znajdę dłuższą chwilę wolnego czasu. Chciałabym Cię jednak nominować do LBA. Szczegóły znajdziesz tutaj: http://evans-lily-huncwoci.blog.onet.pl/liebster-blog-award/. Pierwsza nominacja od góry.
Pozdrawiam
Luthien
Kochana Luthien,
UsuńDziękuję bardzo za nominację. Odpowiem na pytania, jak tylko znajdę trochę czasu.
Pozdrawiam serdecznie :*
Witaj:)
OdpowiedzUsuńZachowanie Emily jest bardzo chamskie i wredne, tak sobie myślę, że może Lily ją kiedyś czymś uraziła albo obraziła. Jednak zaraz tą teorie porzucam, bo Evans jest taka wspaniała i dobra, że wydaje się to wręcz niemożliwe. Może to przez Jamesa, ale to też jakoś mi nie pasuje. W każdym bądź razie nie podoba mi się jej zachowanie.
Z całego serca kibicuje Natt ale Julie również mam prawo do szczęścia i miłości, dlatego którą (o ile nie żadnej) będzie wolał Will z tego będę zadowolona:)
Syriusz docenia swoich przyjaciół i potrafi im odpłacić za to co mu oferują. Wiadomo, że każdemu jest przykro gdy rodzice go nie akceptują ale on nie jest sam, można powiedzieć, że zyskał nową rodzinę wraz z poznaniem Jamesa.
Urocze są te sprzeczki Lily i Jamesa. Takie naturalne i niewymuszone.
Zaczynam mieć obawy czy to nie Emily usiłuje doprowadzić Lily do obłędu, z tymi listami, dziewczyna i sową;/
Jedno zastrzeżenie: MAŁO NATALIE!
Genialne opowiadanie:)
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział:)
Rogata
Hej,
UsuńDziękuję Ci bardzo za komentarz :*
Rozumiem, że zachowanie Emily jest trudne do zaakceptowania. Co do Lily, mogła ją urazić, nawet o tym nie wiedząc.
Cieszę się, że tak sądzisz o Natt i Julie. Mogę zapewnić, że Will będzie z którąś z nich :)
To prawda, że Syriusz wraz z poznaniem Jamesa zyskał nową rodzinę, która traktuje go tak, jak na to zasługuje.
Co do Emily, nie mogę tego zdradzić. Trzeba będzie niestety trochę (a nawet bardzo trochę) poczekać na wyjaśnienie.
Właśnie, w tym rozdziale prawie w ogóle nie było Natt, Remusa i Chrisa, za to skupiłam się na pozostałych bohaterach, więc może w przyszłym to nadrobię :)
Dziękuję ponownie za miłe słowa, ściskam i pozdrawiam :*
Hej, hej ;) Bardzo przyjemne opowiadanie, uwielbiam twoje dialogi, szczególnie Natt i Lily jak sobie żartują ;P Ciekawa jestem co takiego dzieje się z Rudą, te wszystkie dziewczynki, liściki, horror, na jej miejscu chyba bym oszalała ;P I James jest tu taki uroczy <3 A Julie z Natt, eh... Cóż zrobić z uczuciem, biedny chłopak się nie rozdwoi, może okaże się gejem jak Dumbledore mueheheh ;P Albo Natt, taka szalona, zakocha się w kimś innym ;P
OdpowiedzUsuńWeny i huncwotów ;)
niecnimarudersi.blogspot.com
Hej,
UsuńDziękuję pięknie za komentarz.
Cieszę się, że Natt i Lily przypadły Ci do gustu.
Ja nie wiem, co bym zrobiła na miejscu Evans, ale prawdopodobnie też bym oszalała :)
No, niestety się nie rozdwoi. Haha, nie, nie okaże się gejem.
W sumie Natt mogłaby zakochać się w kimś innym, to by do niej pasowało. Kto to wie? (Ja tak! ^^)
Dziękuję raz jeszcze i pozdrawiam serdecznie :*
Kochana,
OdpowiedzUsuńna początku przepraszam, że komentuję dopiero teraz.
Rozdział świetny bardzo długi!
Biedna Lily :( Ja na miejscu Syriusza ukatrupiłabym tą sówkę. Ciekawe, co ta dziewczynka chce od Lily i co oznaczają te puste kartki papieru... Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów. Chcę, żeby to wszystko się w końcu wyjaśniło :)
Rozdział ogólnie świetny :) Życzę mnóstwa weny :*
Pozdrawiam
Lavender Potter
Ps. Powiadomiłam Cię już o nominacji do LBA? Jeśli nie, to szczegóły tutaj : http://james-poter.blogujaca.pl/liebster-blog-award/
Hej,
UsuńDziękuję bardzo za komentarz. Nie ma za co przepraszać, naprawdę.
Cieszę się, że Ci się podobało. Syriusz rzeczywiście był bliski ukatrupienia tej sówki, ale zadowolił się odpędzeniem jej :)
Dziękuję raz jeszcze za miłe słowa.
Pozdrawiam gorąco :*
PS. Tak, powiadomiłaś. Dziękuję Ci bardzo za tę nominację. Odpowiedzi na pytania pojawiły się już w jednej z zakładek.
Całusy <3
Hej! Nominowałam cię do LBA, szczegóły znajdziesz tutaj: http://now-disappear.blogspot.com/2015/08/lba-liebster-blog-award.html :)
OdpowiedzUsuńWitaj :) Nominowałam Cię do LBA. Więcej szczegółów tutaj : http://mojapasjaczytanie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Emily jest strasznie okropna. Ciekawe, co zaszło między nią i Lily, że tak nie znosi Evans?
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, która z dziewczyn zdobędzie serce Willa. Najsprawiedliwiej by było, gdyby pojawiła się jakaś trzecia, bo sama nie potrafię wybrać, czy Nat, czy Julie bardziej pasuje do Willa.
Bardzo ciekawie opisałaś scenę, gdy Ślizgoni zaczepiali Petera. Nie są to pozytywni bohaterowie, ale sama scena wyszła genialnie.
Cieszę się, że Lily i Syriusz się zaprzyjaźnili. Co prawda dużą rolę w tym miała agresywna sowa, ale czasami od takiego przypadku zaczyna się naprawdę fajna relacja :)
Droga Optimist,
OdpowiedzUsuńrozdział ja zwykle rewelacyjny i wcale nie odczułyśmy, że jest dłuższy, czytało się go tak szybko, że nawet nie zauważyłyśmy, kiedy się skończył.
Nienawidzimy Emily. Jest dwulicowa i jeszcze ma jakieś nieuzasadnione uprzedzenia względem Lily. Nie wiemy, o co jej chodzi. Rozumiemy, że może jej nie lubić, ale żeby od razu planować jakieś intrygi i jeszcze wciągać w nie Chrisa? To jest po prostu chore.
Szkoda nam trochę Rogatego. Tak bardzo się stara, żeby zapunktować u Lily, a ta cały czas ma względem niego jakieś ale. Chociaż widać, że żałuje tego, że tak na niego naskoczyła. Czyżby nie pozostawał jej obojętny?
Szkoda nam Syriusza. Jego matkę powinni zamknąć na oddziale dla obłąkanych w Mungu i nigdy nie wypuszczać. Dobrze, że Evans i Optone były wtedy w sowiarni. Lily przynajmniej zdołała go jakoś pocieszyć. Czy ta szalona sowa ma jakiś związek z dziewczynką-widmo? Mamy nieodparte wrażenie, że chyba tak. Który normalny ptak próbuje odgryźć człowiekowi palce?
Ani trochę szkoda nam Petera. Nie lubimy go i już. Nie mamy pojęcia, dlaczego trafił do Gryffindoru. Tiara Przydziału chyba się jednak czasem myliła, czego Pettigrew jest najlepszym przykładem. Dobrze, że McGonagall tamtędy akurat przechodziła, bo byłoby z nim kiepsko.
Rogacz jest taki uroczy. Sposób, w jaki odreagował sprzeczkę z Lily, pokazuje ile ona dla niego znaczy. Zaskoczył nas fakt, że Potter jest ścigającym. Oczywiście, plus dla Ciebie, bo po raz kolejny w fantastyczny sposób odchodzisz od kanonu.
Końcówka jest przeurocza. Zaoferowana przez Lily pomoc chyba wynagrodziła Rogatemu wszystkie sprzeczki z dziewczyną i jeszcze fakt, że pozwoliła mu się odprowadzić do skrzydła szpitalnego. Oni naprawdę do siebie pasują. Podoba nam się też to, że Evans i Black się do siebie zbliżyli. Mamy nadzieję, że akcja w sowiarni to początek pięknej przyjaźni między tą dwójką.
Pozdrawiamy gorąco,
zachwycone Łapa i Rogacz