sobota, 25 lutego 2017

Rozdział dwudziesty ósmy: "O jedno zdanie za głośno"

28. O jedno zdanie za głośno
Czasem zdarzają się takie dni, podczas których nie dzieje się absolutnie nic istotnego, co pozostałoby w pamięci na dłużej. Kiedy wraca się myślami do tego okresu, okazuje się, że właściwie trudno jest sobie z niego cokolwiek przypomnieć, poza tym, że rzeczywiście brało się wówczas czynny udział w codziennym życiu. W ten sposób Lily mogła powiedzieć o właśnie minionym tygodniu. Gdyby chciała go opisać słowami, użyłaby tylko jednego, a mianowicie „nijaki”. Miała wrażenie, jakby po jej zasłabnięciu na numerologii w poprzedni wtorek, hogwarckie życie zamroziło się w czasie i było zwyczajnie... normalne.
Normalne chodzenie na lekcje, normalne rozmowy z Natt, normalne siedzenie w pokoju wspólnym, normalne posiłki i normalna nauka. Zero nienormalnych duchów, pustych wiadomości czy kolejnych krwawych sytuacji, które miały prowadzić do napełnienia naszyjnika, schowanego bezpiecznie pod jej bluzką. W ciągu tych siedmiu dni nie zdarzyło się nic, co w jakimkolwiek stopniu odbiegałoby od normy, ale Evans nie wiedziała, czy powinna z tego powodu odetchnąć z ulgą, czy raczej mieć się bardziej na baczności i spodziewać rychłego zagrożenia ze strony tajemniczej zjawy.
Równy tydzień temu o tej samej porze leżała w skrzydle szpitalnym, a pielęgniarka wciskała w nią kolejne dawki eliksiru na wzmocnienie, chociaż Lily była przekonana, że ten lek bardziej jej szkodził, niż pomagał. Nie kręciła jednak nosem, żeby nie wzbudzać większych podejrzeń, bo pani Mallory i tak zwróciła uwagę na jej nie do końca umiejętnie zabliźnione rany na palcach. Jak zwykle nie zadawała żadnych pytań i pomogła jej w parę minut, ale Evans jeszcze przez co najmniej godzinę nie była w stanie się poruszyć i po prostu z oczami pełnymi łez leżała na łóżku, które dzień wcześniej zajmował Christian.
Pani Mallory wpuściła jej przyjaciół do środka dopiero po jakimś czasie, za co Lily była jej ogromnie wdzięczna, ponieważ zdążyła się w miarę uspokoić przed ich wejściem. W skrzydle pojawili się jednak w nieco okrojonym składzie – od razu rzucało się w oczy, kogo brakowało spośród tych, którzy stali wokół niej w klasie od numerologii. Nie było Emily, co akurat w żaden sposób nie zaskoczyło Evans, ale zdziwiła ją za to obecność Petera, Syriusza i Jamesa, a także Willa, który stanął chyba w możliwie najdalszej odległości od Natt. Spodziewała się, że chłopcy po prostu zignorują jej omdlenie i stwierdzą, że na pewno pod okiem pielęgniarki dojdzie szybko do zdrowia. Myślała, że oprócz dziewczyn z dormitorium zobaczy wyłącznie Remusa, jednak najwidoczniej reszta Huncwotów także w jakimś stopniu się o nią martwiła. To odkrycie sprawiło, że pod jej powiekami znowu pojawiły się łzy, tym razem wzruszenia. Nie sądziła nawet, że aż tyle osób mogło się nią przejmować, a w szczególności Potter i Black, z którymi przestała się dogadywać od tego pamiętnego Sylwestra. W pewnym sensie to dzięki tajemniczej zjawie James dał jej drugą szansę, bo gdyby Evans nie była tak bardzo przerażona, kiedy wpadł na nią w tajnym przejściu, prawdopodobnie nawet nie wysłuchałby tego, co miała mu do powiedzenia. Nie było jednak mowy o jakiejkolwiek wdzięczności wobec tej małej dziewczynki, która nagle przestała dawać znaki życia. Oczywiście, o ile w ogóle można było powiedzieć, że żyła...
Poza tym, że Lily była mocno roztrzęsiona, nie dolegało jej nic poważnego, więc pielęgniarka pozwoliła jej opuścić skrzydło, sugerując jeszcze, żeby trochę odpoczęła, co mogłoby według niej zapobiec podobnym sytuacjom w przyszłości. Upiorna blondynka najwyraźniej wzięła sobie te słowa do serca, ponieważ przez cały tydzień nie niepokoiła Evans w żaden sposób.
Teraz dziewczyna siedziała w Wielkiej Sali przy stole Gryfonów i przyjmowała swoją ostatnio opracowaną taktykę, która polegała na myśleniu o wszystkim oprócz tego, co ją martwiło albo przerażało. Tak więc w tym momencie skupiała się na talerzu z lasagne i słowach Natalie, która od kilkunastu minut cieszyła się z tego, że pan Walker odwołał jej dzisiejszy szlaban, ponieważ wlepił karę jakiemuś młodszemu uczniowi. Lily z początku nie rozumiała, dlaczego nauczyciel nie mógł po prostu połączyć ich odsiadki w jedną, ale po jakimś czasie w nieprzerwanej paplaninie Optone znalazła odpowiedź i na to pytanie.
– Odkąd Willowi skończył się termin kary i zostałam sama, Walker stwierdził, że pracuję dużo „wydajniej” – mruknęła ironicznie, kreśląc cudzysłów w powietrzu i jednocześnie przyciskając widelec do wnętrza dłoni za pomocą małego i serdecznego palca. – Myśli teraz, że nie opłaca się robić szlabanów w grupach i chyba zamierza od tej pory się tym kierować, ale to naprawdę głupie rozumowanie. Potem się okaże, że będę musiała zostać tu na wakacje, bo nie zdążę wszystkiego odpracować. – Zmarszczyła brwi i pokręciła głową, jakby wyobrażała już sobie najczarniejsze scenariusze. – Chyba nie może mi tego zrobić? Prawda, Lils? – zapytała z zaniepokojeniem, odkładając widelec na talerz.
Evans zaśmiała się cicho, ale przytaknęła uspokajająco, bo jej przyjaciółka wyglądała tak, jakby miała zamiar wbić sobie w pierś trzymany w drugiej dłoni nóż.
– Wydaje mi się, że jeśli skończysz szkołę, nie będzie cię mógł zatrzymać – przyznała, po czym zachichotała, kiedy Natt udała, że oddycha głośno z ulgą i przeciera czoło dłonią.
– Nie masz się z czego cieszyć – odezwał się nagle siedzący naprzeciw nich Syriusz, przez co obie spojrzały na niego ze zdziwieniem. – Evans powiedziała „jeśli skończysz szkołę”, więc chyba coś ci sugeruje.
Zaśmiał się z własnych słów, a kąciki ust Lily mimowolnie uniosły się w wyrazie rozbawienia. Pochyliła się nad stołem i przybiła chłopakowi piątkę tak jak zwykle, kiedy pomagał jej w przyjacielskich docinkach względem Natt, która w tym momencie ściągnęła wargi, próbując wyglądać na urażoną, ale zdradzały ją rozjaśnione oczy w odcieniu błękitu, którego Evans od zawsze jej zazdrościła.
– Nienawidzę, kiedy łączycie te swoje diabelskie siły przeciwko mnie – mruknęła w talerz, kręcąc głową. – Dlaczego nigdy nie pomagasz mi w dogryzaniu Lils?
Black przez chwilę bez słowa przeżuwał swojego naleśnika, a potem poruszył zabawnie brwiami i sięgnął po słoik z dżemem.
– Może dlatego, że mnie też nienawidzisz? – odpowiedział pytaniem na pytanie, uśmiechając się szeroko. – A Evans już wystarczająco cierpi, zadając się z tobą, żebym miał jej jeszcze dokuczać.
Natt otwierała właśnie usta, aby odpłacić mu pięknym za nadobne, ale Lily szybko objęła ją ramieniem, chcąc temu zapobiec. Wiedziała, że Syriusz po prostu żartował, jednak jej przyjaciółka czasami odbierała jego słowa jak prawdziwe przytyki i takie błahe sprzeczki mogły prowadzić między nimi do poważnych awantur. Optone i Black nigdy się nie przyjaźnili, a przez te sześć i pół roku w Hogwarcie zdążyli się pokłócić już tyle razy, że nikt nie był w stanie nawet tego zliczyć, chociaż zazwyczaj przypominało to po prostu zwykłe przekomarzania. Mimo wszystko potrafili być dla siebie mili, a przynajmniej Natalie za każdym razem zarzekała się, że „próbowała”, ale i tak wszyscy dobrze wiedzieli, że z całej czwórki Huncwotów tak naprawdę lubiła jedynie Remusa.
– Wcale nie cierpię – powiedziała Evans z delikatnym uśmiechem, pocierając ramię dziewczyny. – Natt jest dla mnie jak siostra.
Szatynka spojrzała na nią, a jej usta rozchyliły się, aby odsłonić dwa rzędy lśniących zębów. Odgarnęła spore pasmo włosów za ucho, po czym wróciła do swojego obiadu, patrząc jeszcze na Blacka spod przymrużonych powiek, jakby rzucała mu nieme wyzwanie, którego nie zamierzał podejmować, zważając na utkwiony w nim ostrzegawczy wzrok Lily. Na szczęście nie mieli nawet okazji, żeby się odezwać, ponieważ przy stole Gryfonów pojawił się James.
– Padam z nóg – zakomunikował, wciskając się na ławę obok przyjaciela – a za godzinę muszę jeszcze iść na trening – westchnął ciężko i położył łokcie na stole, żeby móc podeprzeć głowę na dłoniach.
Evans wpatrywała się w niego przez chwilę, kiedy wepchnął szczupłe palce pod okulary i potarł nimi powieki. Nie wiedziała, w jaki sposób chłopak się z tym wszystkim wyrabiał – miał dużo więcej obowiązków od niej, a i tak radził sobie lepiej niż ona, czego zupełnie nie rozumiała. Stanowiska prefekta naczelnego, ścigającego drużyny Gryfonów, siódmoklasisty, przygotowującego się do owutemów, a raz w miesiącu nawet „poskramiacza” wilkołaków, musiały skutecznie nadwerężać jego siły, ale wcześniej nigdy się na to nie skarżył. Właśnie dlatego zadała pytanie szybciej od Syriusza, co spowodowało, że trzy pary zdziwionych spojrzeń powędrowały w jej kierunku.
– Coś się stało?
Potter uniósł brwi do góry, aż prawie zniknęły pod jego rozczochraną czupryną, ale pokręcił nieznacznie głową.
– Po prostu Slughorn się na mnie uwziął, bo nie spodobał mu się mój ostatni esej i kazał mi go poprawić na jutro – odparł, nakładając sobie potężną porcję makaronu. – I jestem na siebie wściekły, bo przecież wiedziałem, że oddaję nieskończone wypracowanie, więc miałem cały tydzień na napisanie go jeszcze raz, a zwyczajnie o tym zapomniałem – mruknął, czochrając sobie włosy, po czym ściszył głos i rozejrzał się uważnie dookoła. – A w dodatku dzisiaj jest pełnia.
Lily uchyliła usta, chociaż jeszcze nie zdecydowała, co chciała powiedzieć, ale ubiegł ją Syriusz, który ze zmarszczonymi brwiami spoglądał na przyjaciela.
– Jakim cudem nieskończone? – zapytał ze zdziwieniem. – W zeszły poniedziałek siedziałeś nad nim w bibliotece przez kilka godzin.
Brunet tylko zacisnął wargi i wzruszył ramionami, jakby nie wiedział, na co właściwie spożytkował ten czas, jednak Evans doskonale to pamiętała. Próbował ją wtedy uspokoić, kiedy dostała kolejnego ataku paniki po spotkaniu ze zjawą. Przytulał ją do siebie, w jednej ręce ściskając podręcznik do eliksirów z niedokończonym wypracowaniem.
Zagryzła usta, pozwalając, aby poczucie winy przejęło kontrolę nad jej głosem.
– Mogę pomóc ci je napisać – zaproponowała niepewnie, a Syriusz wytrzeszczył na nią oczy, jakby zobaczył ducha.
James natomiast uśmiechnął się do niej z wdzięcznością, a przez jej głowę przez chwilę przeszła myśl zwątpienia, czy chłopak faktycznie zapomniał o tym eseju, czy może nie napisał go specjalnie po to, aby mu w tym pomogła. Ale nawet gdyby rzeczywiście tak było, powinna się raczej z tego cieszyć, ponieważ zdobyła niepowtarzalną okazję na poprawienie ich relacji.
Nie miała jednak czasu, żeby o tym myśleć, gdyż Natt stuknęła ją w ramię i wskazała na sowę, która wylądowała tuż obok miski z zupą. Lily z ożywieniem odwiązała list od jej wyciągniętej nóżki, po czym szybko rozerwała kopertę. Czekała na jakąś wiadomość od Chrisa już tak długo, że zaczęła się niepokoić, ale nareszcie trzymała ją w rękach.
Z szerokim uśmiechem rozwinęła dwukrotnie zagięty kawałek pergaminu, lecz jej czoło zaraz zmarszczyło się w wyrazie niedowierzenia. Zamknęła na chwilę powieki, a potem ponownie wpatrzyła się w list, jednak już po kilku sekundach złożyła kartkę na pół i drżącą dłonią przycisnęła ją do stołu.
– Nawet nie przeczytasz? – zapytała Natt, na twarzy której malowało się prawdziwe niezrozumienie. – Przed chwilą niemal się nie posikałaś na widok sowy, a teraz po prostu odkładasz ten list na bok?
Lily zamrugała kilkakrotnie, żeby pozbyć się łez, napływających jej powoli do oczu. Pociągnęła nosem, nadal wpatrując się w pergamin, który trzymała pod ręką.
– Już przeczytałam – mruknęła cicho ponurym głosem.
Czuła na sobie wzrok całej trójki zgromadzonej w tej części stołu, lecz nie potrafiła nawet podnieść głowy i na nich spojrzeć.
– Nie chwaliłaś się, że opanowałaś sztukę czytania z prędkością światła... – zaczęła niepewnie Natt, ale urwała, widząc, że to nie pora na żarty. – Wszystko z nim...?
Zacisnęła palce na łokciu Lily, okazując w ten sposób swoje zmartwienie, czym odrobinę przywróciła ją do rzeczywistości. Nie zdołała jednak dokończyć kolejnego zdania, ponieważ James nagle wszedł jej w słowo.
– Coś się stało? – zapytał z zaniepokojeniem, powtarzając kwestię Evans sprzed kilkunastu minut.
Dziewczyna pokręciła głową, chociaż odpowiedź na jego pytanie była raczej twierdząca. W końcu coś musiało się stać, a ona nawet domyślała się, co dokładnie. Stało się to, czego się tak bardzo obawiała... Mimo tego spojrzała na chłopaka i otworzyła powoli usta, aby uspokoić jego i Optone.
– Wszystko... w porządku.
Jej głos wyraźnie się jednak załamał i kompletnie przeczył wypowiedzianym słowom, przez co zamiast rozwiać obawy Natalie, pogłębił je tylko jeszcze bardziej.
– Daj mi to – powiedziała stanowczo i wyrwała list z dłoni przyjaciółki, po czym szybko przebiegła po nim wzrokiem. – Na Merlina, Lils – syknęła, oddychając głęboko z ulgą. – Już myślałam, że... – Machnęła ręką, przypominając sobie o obecności chłopaków, którzy przysłuchiwali się jej uważnie – Nieważne.
– O co chodzi? – zapytał ponownie Potter, wyraźnie zbity z tropu reakcją Natt.
Lily znowu pokręciła tylko głową i zagryzła mocno wargi, pochylając się w stronę koleżanki, która nadal ściskała jej list w garści. Miała nadzieję, że wzrok po prostu spłatał jej figla i tak naprawdę na kartce znajdowały się zupełnie inne słowa, ale kiedy spojrzała na nią po raz drugi, zobaczyła dokładnie to samo.
– On chce ze mną zerwać – wyszeptała, kręcąc powoli głową. – Przeczytał te cholerne „Banialuki” i chce ze mną zerwać – powtórzyła nieco głośniej, krzywiąc się.
Patrzyła na kartkę i powtarzała w myślach każdy wyraz, nadal nie mogąc w to uwierzyć. Nie zauważyła przez to, że zaskoczonemu Jamesowi wypadł widelec, a także, że Natt przewróciła oczami z politowaniem.
– Daj spokój, dobra? Chłopak ci pisze, że wszystko z nim w porządku, a ty odstawiasz jakieś cyrki i straszysz wszystkich dookoła... – powiedziała Optone, która naprawdę wyglądała wcześniej na przestraszoną. – Gdyby chciał z tobą zerwać, to by to zrobił, uwierz mi.
Evans nie była jednak co do tego przekonana. Przecież, jeśli rzeczywiście wszystko byłoby w porządku, jeśli Chris nie miałby jej za złe tego, o czym przeczytał w szkolnej gazetce, na pewno nie napisałby do niej czegoś takiego. Wszystko na tej kartce, począwszy od czarnego atramentu i skończywszy na pochylonym podpisie, krzyczało do niej, że Christian czuł się zdradzony. Tak jakby między poszczególnymi literami ukrytych było tysiące innych, opisujących jego ból, przez co Lily wreszcie odwróciła wzrok od pergaminu i skierowała go na swoje zaciśnięte dłonie.
Jedno zdanie. Napisał do niej tylko jedno zdanie, które jednak mówiło więcej niż milion zwykłych słów. Był na nią zły, był o nią zazdrosny, był wściekły na Jamesa, był smutny i zraniony, był chory, a przede wszystkim – bezradny, ponieważ z żadną z tych rzeczy nie mógł nic zrobić.
Jedno zdanie, które mogło znaczyć jednocześnie wszystko i nic.
Przełknęła łzy zbierające się w jej gardle, czując, że Natt pocieszająco ścisnęła jej rękę. Odwzajemniła uścisk i schowała kartkę od Chrisa do kieszeni, obiecując sobie, że w odpowiedzi napisze do niego prawdziwy esej na kilka stóp, w którym wszystko mu wyjaśni i za wszystko przeprosi. Powinna była to zrobić już dawno, ale czekała na jego reakcję, bo mogła się jedynie domyślać, w jaki sposób odbierze rewelacje na jej temat zawarte w gazetce.
A zareagował jednym zdaniem, które było największym kłamstwem, jakie dotąd usłyszała.

U mnie wszystko w porządku.
Chris

***
Julie siedziała podczas obiadu między Emily i jakimś młodszym chłopakiem, który mówił do kolegów tak głośno, że wydawało jej się, jakby zaraz miały jej eksplodować bębenki w uszach. Dawało jej to przynajmniej pretekst, aby móc pogrążyć się w myślach, nie musząc zastanawiać się nad tym, o czym mogłaby porozmawiać z Em, z którą poza lekcjami nie miała zbyt wielu wspólnych tematów. Zazwyczaj siedziały razem we trójkę wraz z Gabie, która starała się prowadzić ożywioną konwersację z obiema koleżankami, ale tym razem brunetka zniknęła gdzieś zaraz po zajęciach, jak to miała w zwyczaju od kilku miesięcy. Julie podejrzewała, że Gabriele jakiś czas temu zdradziła swój sekret Madile, bo ta przestała ją o to wypytywać, ale nie zamierzała wciskać nosa w nie swoje sprawy.
– No i ja jej wtedy mówię...! – krzyknął trzynastolatek, kładąc obie dłonie na stole i pochylając się do przodu.
Emily skrzywiła się jedynie i uniosła jedną brew w wyrazie politowania, jednak nic nie powiedziała, co kiedyś pewnie zaskoczyłoby Distim. Teraz już dobrze wiedziała, że blondynka wcale nie była taka okropna, jak mogło się wydawać Lily czy Huncwotom. Po prostu miała jakiś uraz do Evans i nie potrafiła zachowywać się wobec niej sympatycznie, lecz nigdy nie odnosiła się w podobny sposób do młodszych uczniów. Gdyby faktycznie była negatywnie nastawiona do wszystkiego, co się rusza, w tym momencie nawrzeszczałaby na zbyt głośno śmiejących się chłopców tak dobitnie, że następnym razem baliby się choćby szepnąć w jej obecności.
Dla Julie Emily cały czas pozostawała nierozwiązaną zagadką i dziewczyna już zaczynała wątpić w to, czy zdąży poznać jej tajemnicę przed końcem szkoły, który zbliżał się nieubłaganie.
– Ta Krukonka chyba do ciebie macha – powiedziała Madile, wskazując przed siebie.
Distim podążyła wzrokiem w tamtym kierunku i uśmiechnęła się szeroko do Aileen, która właśnie rzucała swoją torbę na ławę obok brata. Julie zawsze dziwiła się, dlaczego szatynka nie miała żadnej bliższej koleżanki w dormitorium, skoro była taka pewna siebie i wiecznie radosna. Wiedziała, że tamte dziewczyny ją lubiły, ale to jednak ona zyskała miano jej najlepszej przyjaciółki, w co nadal nie mogła uwierzyć.
Spojrzała na Willa, który właśnie przesuwał się, żeby zrobić miejsce dla siostry, lecz szybko odwróciła od niego wzrok. Miała o nim nie myśleć, a nie dalej jak tydzień temu była o niego tak bardzo zazdrosna, że teraz, gdy sobie o tym przypomniała, czuła jedynie wstyd. W dodatku była zazdrosna o Lily, która przecież zawsze zachowywała się wobec niej w porządku, ale jej mózg najwyraźniej o tym nie pamiętał, kiedy wymyślał coraz to gorsze epitety na jej temat. W tej chwili najchętniej zapadłaby się pod ziemię ze wstydu za każdą złą myśl o koleżance z dormitorium.
Julie nie mogła jednak nic poradzić na to, że czuła się, jakby jakaś wielka szansa uciekła jej sprzed nosa. W końcu Will dopiero co rozstał się z Natt, a Lily już następnego dnia zaczęła być bliżej niego, niż to było kiedykolwiek dane brunetce. Pamiętała dokładnie, jak Evans w zeszłym tygodniu wrzeszczała na redaktorkę szkolnej gazetki, a Johnson podszedł do niej i objął ją w talii, jakby była jego dziewczyną. Wtedy po raz pierwszy naszła ją myśl, że Lily mu się podoba, ale nie chciała wyciągać pochopnych wniosków, bo w końcu Evans chodziła z jego najlepszym kumplem. Chorym kumplem. Nie mogła uwierzyć, że Will byłby zdolny do czegoś takiego, lecz już kilka godzin później przyszło kolejne zwątpienie, które było powodem tych wszystkich złych myśli pod adresem ich obojga.
Kiedy Lily zemdlała na numerologii, nastąpiło tak wielkie poruszenie, jakiego nawet sobie nie wyobrażała. James przez chwilę próbował ją ocucić, a kiedy mu się to nie udało, wziął ją na ręce i powiedział, że zaniesie ją do pielęgniarki. Wtedy się zaczęło – Will niemal się na niego rzucił, mówiąc coś o tym, że na to nie pozwoli i że sam ją tam zaniesie. Potter zareagował jeszcze gwałtowniej, wrzeszcząc, że nie ma czasu na takie głupoty, ale Krukon zupełnie go nie słuchał. Skończyło się na tym, że nauczycielka sama przetransportowała Lily do skrzydła za pomocą zaklęcia, a James i Will prawie się pobili, nawzajem obarczając się winą i obrzucając stekiem wyzwisk.
Właśnie wtedy Julie doszła do wniosku, że Johnson faktycznie czuł coś do Evans, co wywołało w jej głowie prawdziwą lawinę nieprzychylnych komentarzy na ich temat, których teraz bardzo żałowała, bo przecież Lily nie zrobiła nic złego – po prostu zemdlała. Distim liczyła jeszcze na to, że Will zwyczajnie się o nią martwił i próbował przejąć rolę Chrisa pod jego nieobecność, ale czuła, że oszukiwała samą siebie. Nie chciała nawet rozmawiać na ten temat z Aileen, która z pewnością znalazłaby milion wytłumaczeń jego zachowania. Nie były jej one do niczego potrzebne – dużo bardziej wolała wściekać się na chłopaka i jego nielojalność wobec przyjaciela, niż nadal być w nim ślepo zakochaną.
Poprawiła okulary, które zsunęły jej się z nosa, a potem spojrzała w kierunku Lily, czując coraz większe wyrzuty sumienia. Dziewczyna właśnie schowała jakąś kartkę do kieszeni, a potem powiedziała coś do Jamesa, który najwyraźniej zadał jej wcześniej jakieś pytanie. Nawet z tej odległości Julie widziała, że Evans była zasmucona, ale i tak próbowała uśmiechnąć się do chłopaka. Distim pokręciła głową, zastanawiając się, dlaczego ona musiała być dla niej taka miła. Gdyby traktowała ją obojętnie, jej poczucie winy na pewno nie byłoby takie duże.
– Patrz, ktoś dostał wyjca – oznajmiła nagle Emily, przerywając jej rozmyślania.
Julie podniosła więc głowę i rzeczywiście zobaczyła wielką sowę z wściekle czerwoną kopertą w dziobie. Większość osób w Wielkiej Sali już pokazywała na nią palcami i oddychała z ulgą, kiedy ich mijała, ponieważ otrzymanie wyjca podczas obiadu przy wszystkich uczniach i nauczycielach było prawdopodobnie najbardziej upokarzającą rzeczą, jaka mogła się komuś przytrafić.
Właśnie dlatego, gdy sowa upuściła przed nią list i odleciała, jakby nie chciała być świadkiem tego, co się zdarzy, Distim całkowicie straciła zdolność poruszania się. Czuła, że wszystkie kolory odpłynęły jej z twarzy, kiedy Wielka Sala ucichła, żeby dobrze usłyszeć treść wyjca.
– Uciekaj – syknęła Emily i szturchnęła ją mocno, aby ją otrzeźwić, ale Julie nawet nie drgnęła.
Wpatrywała się z niedowierzeniem w swoje nazwisko, wypisane ozdobnym pismem na szkarłatnej kopercie. Kto mógł jej przysłać wyjca? Rodzice? W ciągu jej całego pobytu w Hogwarcie jeszcze nigdy nie napisali do niej ani jednego listu, więc nie była w stanie wyobrazić sobie, co mogło ich do tego zmusić. Nie zdążyła nawet mrugnąć, a koperta zaczęła się dymić na rogach, więc Distim wyciągnęła drżące palce i odkleiła pieczęć, bo nic innego nie przychodziło jej do głowy. Nie zdążyłaby uciec, a wiadomość i tak zaraz by wybuchła, wykrzykując wszystkim swoją treść.
Cała blada z przerażenia gapiła się po prostu na kopertę, która uniosła się nad stołem i rozwinęła, ukazując w środku kartkę wyrwaną z jakiegoś notesu. Julie pocieszyło to, że jej zawartość nie była długa i już miała nadzieję, że to po prostu jakaś pomyłka, kiedy w całej sali rozbrzmiało pierwsze zdanie listu.
Z początku Emily zaczęła stukać w swój talerz widelcem tak głośno, żeby spróbować zagłuszyć słowa wykrzykiwane przez kopertę, ale po chwili zrezygnowała, widząc, że w tym wrzasku nie byłoby nawet słychać wystrzału z armaty. Distim nie miała jednak czasu, żeby poczuć wobec niej wdzięczność, ponieważ sparaliżował ją paniczny strach.
Poznała bowiem głos, wychodzący z koperty, mimo że był wielokrotnie wzmocniony. To, że nie należał do żadnego z jej rodziców, wcale nie przyniosło jej ulgi, ale wręcz spotęgowało jej przerażenie.
Już po pierwszej linijce poznała te słowa, poznała pismo i rozmazany od łez niebieski atrament. Poznała nawet tę kartkę wyrwaną z notesu. Z jej notesu! To była kartka z jej pamiętnika!
Na chwilę przestała w ogóle oddychać, czując się tak, jakby nogi przyrosły jej do ziemi. W uszach szumiały jej jedynie krew i jej własny głos, który nigdy wcześniej nie wydawał jej się taki płaczliwy.
– NIE MAM POJĘCIA, CO ROBIĆ. OBIECAŁAM NATT, ŻE NAWET NIE ZBLIŻĘ SIĘ DO WILLA, A SPĘDZIŁAM Z NIM CAŁE ŚWIĘTA. I TERAZ JESZCZE TO! NIE BĘDĘ POTRAFIŁA NAWET SPOJRZEĆ IM W OCZY. TA IMPREZA TO NAJGŁUPSZA RZECZ, NA JAKĄ SIĘ ZGODZIŁAM. UPIŁAM SIĘ, CHOCIAŻ ZAWSZE PRZYSIĘGAŁAM SOBIE, ŻE PO TYM, CO PRZESZŁAM W DOMU, NIGDY NIE SIĘGNĘ PO ALKOHOL... – krzyczała Julie z listu, a ta prawdziwa siedziała jak spetryfikowana, z oczami wielkimi niczym spodki.
W sali panowała cisza jak makiem zasiał i każdy bez wyjątku wpatrywał się w dziewczynę. Większość z uczniów pewnie zastanawiała się, kim ona w ogóle jest, ponieważ wcześniej nigdy o niej nie słyszeli, ale Gryfonka jedynie patrzyła i czekała, wiedząc, że to w drugiej części listu znajdowała się prawdziwa bomba. Przez przypadek podchwyciła na sobie przerażone spojrzenie Aileen, która najwyraźniej domyśliła się, że dalej było tylko gorzej, lecz Julie nie zareagowała w żaden sposób. Nawet nie zerknęła w stronę Willa, tylko wróciła zrozpaczonym wzrokiem do przypalonej na brzegu koperty.
– PAMIĘTAM, ŻE AILEEN ZASNĘŁA, A MY ŚMIALIŚMY SIĘ Z JAKIEGOŚ GŁUPIEGO SŁOWA. I WŁAŚNIE WTEDY MNIE POCAŁOWAŁ – oznajmiła papierowa Julie, a wśród uczniów przetoczyły się zduszone szepty, których jednak nie było słychać w zgiełku, jakiego narobiła koperta. – MERLINIE, MYŚLAŁAM, ŻE ZEMDLEJĘ ZE SZCZĘŚCIA. BYŁAM TAK BARDZO PODEKSCYTOWANA, ŻE KOMPLETNIE ZAPOMNIAŁAM O NATALIE I O TYM, CO JEJ OBIECYWAŁAM. SKUPIŁAM SIĘ TYLKO NA TYM, ŻEBY NICZEGO NIE ZEPSUĆ. I BYŁO CUDOWNIE, NAPRAWDĘ CUDOWNIE, DOPÓKI SIĘ NIE OKAZAŁO, ŻE WILL BYŁ TAK PIJANY, ŻE POMYLIŁ MNIE Z NATT! WYBUCHŁAM WTEDY TAK ŻAŁOSNYM PŁACZEM, ŻE CIESZĘ SIĘ, ŻE NIC Z TEGO NIE PAMIĘTA. PŁAKAŁAM CAŁĄ NOC, BO NAS POMYLIŁ, ALE TERAZ PŁACZĘ TYLKO NAD TYM, JAK MOGŁAM BYĆ TAKA GŁUPIA! WIEM, ŻE NATT I WILL NIGDY MI TEGO NIE WYBACZĄ, WIĘC DOPILNUJĘ, ŻEBY SIĘ O TYM NIE DOWIEDZIELI, ALE JEST MI TAK BARDZO WSTYD, ŻE CHYBA NIE BĘDĘ W STANIE SIĘ DO NICH NAWET ODEZWAĆ...
Na tym ten chaotyczny wpis się kończył, a więc skończył się też wrzask dobiegający z wyjca. Koperta opadła niegroźnie na stół, sprawiając, że w sali ponownie rozległ się cichy szum, którego Julie już nie usłyszała. Czuła na sobie setki spojrzeń, ale nadal nie mogła uwierzyć, że to się naprawdę wydarzyło. Była pewna, że Natt i Will na nią patrzą, jednak nie chciała widzieć ich min. Nie chciała widzieć absolutnie niczego, więc kiedy wreszcie odzyskała panowanie nad trupiobladymi dłońmi, powoli zasłoniła sobie nimi twarz, a potem wszystko potoczyło się już błyskawicznie – zerwała się z ławy i biegiem ruszyła do wyjścia, nadal zakrywając policzki i oczy, chociaż zdawała sobie sprawę z tego, że musiała wyglądać naprawdę żałośnie. Chyba nic nie mogłoby jej upokorzyć bardziej od tego wyjca, więc po prostu biegła przed siebie, dławiąc się rozpaczliwym szlochem i słysząc dookoła zduszone chichoty.
Wypadła z Wielkiej Sali po kilkunastu sekundach i osunęła się po ścianie, wbijając paznokcie w załzawione policzki i płacząc tak głośno, jakby się dusiła. Dziwiła się jedynie, że nie umarła ze wstydu, ale to tylko w połowie było prawdą, ponieważ mniejsza część jej duszy zdecydowanie odeszła, kiedy usłyszała pierwszą linijkę tekstu, zaś ta większa – tuż po wygłoszeniu ostatniej.
***
Późnym popołudniem w pokoju wspólnym Gryfonów panowało zwykłe poruszenie, chociaż było zdecydowanie ciszej niż podczas weekendu. Większość starszych uczniów siedziała nad książkami, wypracowaniami albo ćwiczyła rzucanie zaklęć. Niektórzy też po prostu cicho rozmawiali albo grali w szachy – głównie byli to jednak pierwszoklasiści, niemający zbyt wielu zmartwień ani prac domowych.
Remus pochylał się właśnie nad niskim stolikiem i próbował skończyć swój esej na astronomię. Trochę żałował, że nie wybrał się z tym do biblioteki, ale myślał, że nie ma na to czasu, bo w końcu już za kilka godzin musiał się udać do Wrzeszczącej Chaty. Teraz jednak doszedł do wniosku, że w ciszy na pewno napisałby to wypracowanie o wiele szybciej, bo nic by go nie rozpraszało. A tutaj, pomijając zawroty głowy i narastające mdłości, świadczące o zbliżającej się pełni, skupienie utrudniały mu Natt i Lily, które siedziały na kanapie razem z nim.
Zaczął ten esej jakieś pół godziny temu, a był dopiero w jednej trzeciej, bo na zmianę myślał o dzisiejszej przemianie, mimowolnie przysłuchiwał się rozmowie przyjaciółek i zamartwiał o Syriusza, który wybrał się do Zakazanego Lasu, aby sprawdzić, czy zaspy śniegu nie są zbyt duże i nie utrudnią im poruszania się oraz panowania nad wilkołakiem. Lupin był zdziwiony rozsądkiem przyjaciela i jednocześnie coś ściskało go za gardło, ponieważ sam nie wpadł na to, że taki problem był prawdopodobny. Wiedział, że to on powinien podchodzić do tej sprawy najpoważniej, a nie przyszło mu do głowy coś tak prostego, przez co teraz tylko dodatkowo się obwiniał.
Oderwał na chwilę wzrok od wypracowania i spojrzał na dziewczyny, siedzące obok niego. Lily zajmowała bliższe miejsce, a na ugiętych kolanach trzymała jakąś twardą książkę, na której rozłożyła długi zwój pergaminu. W tym krótkim czasie zdążyła zapełnić go w połowie, co chłopak uważał za nierealne, biorąc pod uwagę, że ciągle była pochłonięta rozmową z Natt. Nad ramieniem Evans mógł dostrzec kartkę szatynki, na której nie znajdowało się nic oprócz jej nazwiska, a i ono nie było nawet dokończone, ponieważ od co najmniej dwudziestu minut miało niezmienioną formę „Natalie Opt”. Z początku Remus dziwił się, że Lily nie pomaga przyjaciółce, skoro sama napisała już tak dużo, ale potem stwierdził, że dziewczyna najwyraźniej wcale nie zajmowała się wypracowaniem. Nie chciał być jednak wścibski i zaglądać jej w pergamin, więc poprzestał jedynie na domysłach. Podejrzewał, że pisała jakiś list, co wiele by wyjaśniało, ponieważ wcześniej nie rozumiał, w jaki sposób mogła skupić się na układach planetarnych i jednocześnie odpowiadać Natt na jej narzekania dotyczące Julie i Willa. Sam już kilka razy się pomylił i zamiast nazwy niewidocznego gwiazdozbioru „Ryba Latająca”, pisał „Ryba Zrywająca”, a przecież nie brał nawet czynnego udziału w ich rozmowie.
– Naprawdę nie mogę uwierzyć, że ją pocałował – mruknęła po raz enty Optone, kręcąc głową.
Lily jedynie uniosła oczy do góry, jakby modliła się o cierpliwość do przyjaciółki. Remus zmarszczył natomiast brwi i odłożył pióro na stolik, zastanawiając się, czy powinien oddać profesorowi Houckowi krótsze wypracowanie ze względu na pełnię. Wiedział, że nauczyciel nie robiłby mu z tego powodu problemów, bo zdawał się doskonale rozumieć jego sytuację, ale Lupin nie chciał też wykorzystywać specjalnego traktowania. Tymczasem minuty mijały powoli, podczas gdy jego esej praktycznie stanął w miejscu, a on zamiast coś z tym zrobić, skupił się na odpowiedzi Evans.
– Na Merlina, Natt. Przecież słyszałaś, że pomylił ją z tobą.
Przygryzła delikatnie pióro, lecz sekundę później wysunęła je z ust tak szybko, jakby bała się, że coś może jej się stać.
– Pewnie tylko tak jej wmówił, bo nie wiedział, co zrobić – stwierdziła szatynka, opierając się na poręczy kanapy i spoglądając na swoje niedokończone nazwisko u góry pergaminu. – Patrz, nawet nie zdążyłam się podpisać – westchnęła ciężko, kiedy wreszcie to zauważyła.
Evans przez chwilę skrobała tylko piórem po swoim zwoju, a gdy doszła do końca akapitu, przekrzywiła usta, jakby dopiero teraz dotarły do niej jej słowa.
– On taki nie jest... – zaczęła, ale nie zdążyła nawet skończyć myśli.
– Racja, zapomniałam już, że się tak do siebie zbliżyliście – przerwała jej Natalie z nutą urazy w głosie.
Najwidoczniej miała jej trochę za złe, że zaprzyjaźniła się teraz z jej byłym chłopakiem i nawet Remus to dostrzegł, chociaż zazwyczaj nie był dobrym obserwatorem, jeśli chodziło o zachowanie dziewczyn.
– Och, daj spokój – żachnęła się Lily i oderwała się na chwilę od pergaminu, żeby objąć Optone ramieniem. – Dobrze wiesz, że to za tobą stanęłabym murem. Poza tym nie ma co tego rozpamiętywać, bo sama z nim zerwałaś.
– Ale dopiero tydzień temu! – oburzyła się natychmiast szatynka, a kilka osób spojrzało w ich stronę z zaciekawieniem. – Spędził z nią całe święta, a kiedy wróciłam, zachowywał się, jakby nic się nie stało!
– Bo nie pamiętał... – próbowała odpowiedzieć Lily, jednak Natt znowu weszła jej w słowo.
– Posłuchaj, pocałunek to pocałunek. Jak byś zareagowała, gdybyś się teraz dowiedziała, że jakaś pielęgniarka całowała się z Chrisem, kiedy był pod wpływem lek...?
Evans szturchnęła ją mocno łokciem, nie pozwalając dokończyć, lecz wyraz „pielęgniarka” wcale nie uszedł uwadze Remusa. Szybko spojrzał na swoje wypracowanie, żeby nie wyjść na podsłuchiwacza, ale Lily rozejrzała się uważnie po najbliżej siedzących uczniach, a na niego zerknęła jedynie przelotnie. Uśmiechnął się do niej słabo, kiedy dotarło do niego, że Evans nie miała oporów przed zdradzaniem jakichś swoich tajemnic w jego obecności i chodziło jej o młodsze dziewczyny, które mogły słyszeć każde słowo i potem wykorzystać je przeciwko niej. Poczuł się bardzo przyjemnie z wiedzą, że żywiła do niego takie zaufanie, chociaż też nie mógł za wiele wywnioskować z tego jednego zdania. Tymczasem Natt zasłoniła sobie usta dłonią, jakby wymsknęło jej się coś, czego nie planowała powiedzieć.
– Gdyby rzeczywiście tak się stało – odparła Lily, ściszając głos i ignorując przepraszające spojrzenie przyjaciółki – chyba bym się na niego nie wściekała.
Chłopak kompletnie nie wiedział, o co chodziło, ale obie wyraźnie nie zamierzały już kontynuować tego tematu, dlatego też postanowił pomyśleć nad tym później. Albo po prostu wyciągnąć Evans w jakieś bardziej ustronne miejsce i ją o to zapytać. W końcu się przyjaźnili i dziewczyna zazwyczaj nie miała przed nim tajemnic.
– Ja się na niego nie wściekam – przyznała w tym czasie Natalie, wzruszając ramionami. – Zerwałam z nim i tyle. Ale nie mogę uwierzyć, że Julie mi to zrobiła.
W tej kwestii Remus musiał przyznać jej rację, ponieważ sam również był w szoku, kiedy dowiedział się, że cicha i niepozorna Distim była w stanie zachować się tak okropnie względem Natt. Wiedział, że Lily także nie mieściło się to w głowie, ale naprawdę współczuła dziewczynie tego upokorzenia w postaci wyjca i mimo wszystko próbowała ją jakoś usprawiedliwić.
– Wiesz, ona jest taka nieśmiała, że może po prostu bała się odsunąć, kiedy ją pocało... – wysnuła, a chłopak miał ochotę parsknąć śmiechem, słysząc tak niedorzeczne stwierdzenie.
Tutaj akurat nie mógł się z nią zgodzić, ponieważ wszyscy troje doskonale zdawali sobie sprawę z tego, jak było naprawdę. Dało się to wyraźnie odczytać z fragmentów wyjca – Julie nie przerwała pocałunku, ponieważ Will jej się podobał. Wiedziała, że wbija nóż w plecy Natt, ale mimo wszystko się nie cofnęła, co było naprawdę samolubne z jej strony.
– Przestań jej bronić, Lils! Takich rzeczy się nie robi, a szczególnie własnej koleżance z dormitorium! – zareagowała żywiołowo Optone.
Lupin w tej sytuacji stał po stronie Natt, mimo że było mu szkoda Julie, która teraz prawdopodobnie wylewała morze łez. Nie umiał sobie nawet wyobrazić, jakby się poczuł, gdyby któryś z Huncwotów całował się z jego dziewczyną, gdyby oczywiście jakąś miał. Chociaż trudno porównywać jego przyjaźń z chłopakami z tą Julie i Natalie, był pewien, że Optone tak łatwo jej tego nie wybaczy. Lily także doskonale to wiedziała, jednak starała się jakoś osłabić złość przyjaciółki na Distim, co nie wychodziło jej najlepiej, bo szatynka denerwowała się na każdą wzmiankę o niej.
– Nie mówię, że jest niewinna... – Evans zamilkła, zastanawiając się, czy w ogóle był sens, aby ją przekonywać, bo chyba nawet ona nie potrafiła już znaleźć argumentów, które mogłyby nieco wybielić czyn Julie.
– Ale próbujesz ją usprawiedliwić, Lils. Co powinnam twoim zdaniem teraz zrobić? Pójść, otrzeć jej łzy i powiedzieć, że nie mam jej tego za złe? – zapytała z ironią Optone, wyrzucając dłonie do góry dla podkreślenia swoich słów. – Wyobraź sobie... – Zamyśliła się na chwilę, żeby znaleźć najodpowiedniejszy przykład. – Wyobraź sobie, że podczas Sylwestra się upiłaś i pocałowałaś Jamesa...
Lily gwałtownie podniosła głowę znad pergaminu i spojrzała na Natt, krzywiąc się, żeby dać jej do zrozumienia, że zupełnie nie podoba jej się ta analogia, ale to wcale nie zniechęciło dziewczyny.
– Naprawdę myślisz, że Chris byłby w stanie machnąć na to ręką i jeszcze poszedłby pocieszyć Pottera?
Te słowa skutecznie zamknęły Evans usta i otworzyły jej oczy, ponieważ dzięki takiemu porównaniu w końcu w pełni uzmysłowiła sobie, jak czuła się Natalie. Remus w międzyczasie zmarszczył czoło i próbował przeczytać swoje wypracowanie od początku, jednak nadal nie potrafił się na nim skupić, co wywołało z jego ust jedynie pełne frustracji westchnienie. Choćby nie wiadomo, jak się starał, rozmowa dziewczyn i tak była o wiele bardziej interesująca od niewidocznych gwiazdozbiorów.
– Okej, rozumiem, Natt – przyznała właśnie Lily i rzeczywiście brzmiała w końcu, jakby to do niej dotarło. – Wiem, że zachowała się okropnie i nie będę jej usprawiedliwiać, ale... Ona jest teraz prawdopodobnie na granicy załamania i myślę, że Aileen nie da rady jej pocieszyć.
Natalie w odpowiedzi zmarszczyła groźnie brwi – Lupin już dawno zdążył zauważyć, że dźwięk imienia siostry Willa zawsze powodował u niej tę samą reakcję. Powiedzieć, że te dwie się nie lubiły, byłoby zdecydowanie zbyt delikatnym stwierdzeniem.
– Weź mi nawet o nich nie mów. – Skrzywiła się Natt, po czym wreszcie sięgnęła po swój podręcznik i przekartkowała go powoli. – Dobrały się idealnie, jedna gorsza od drugiej. Bez przerwy nagabywała Willa przeciwko mnie i myślała, że o niczym nie wiem. – Pokręciła głową z irytacją, a potem podniosła roziskrzony wzrok znad książki i znowu spojrzała na Lily. – Nie mówiłam ci, ale to ona po części jest powodem naszego zerwania – wypaliła szybko, zanim zdążyła się rozmyślić.
Ta informacja zaskoczyła zarówno Evans, jak i Remusa, w którym nagle odezwała się ciekawska strona jego natury. Postanowił, rychło w czas, włączyć się do rozmowy, bo Natalie była też jego przyjaciółką i uznał, że powinien bardziej się zainteresować jej problemami.
– Myślałem, że po prostu Will przestał ci się podobać – stwierdził, pochylając się w kierunku dziewczyn i czując się jak jakaś stara plotkara.
To skojarzenie sprawiło, że uśmiechnął się pod nosem, a Natt odpowiedziała tym samym, mimo że w jej oczach nadal można było dostrzec złość na wcześniej wspomnianą Aileen.
– Bo chodziło głównie o to – odrzekła wymijająco, po czym zaczęła się bawić frędzlami u swetra przyjaciółki. – Coś się pomiędzy nami wypaliło, ale poczułam to dopiero po powrocie do szkoły po świętach. Jakby Will zbliżył się do Julie, a ja tego wtedy nie zauważyłam. I ona sama też była wobec mnie jakaś dziwna, no, ale nigdy bym jej nie podejrzewała, że mogła być do czegoś takiego zdolna... – mówiła cicho Optone, a Remus i Lily wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
– Co to ma wspólnego z Aileen? – zapytała Evans, odkładając książkę i pergamin na stolik, a potem objęła kolana ramionami i przyciągnęła je do piersi. – Powiesz nam w końcu, dlaczego tak naprawdę zerwałaś z Willem?
Natt zagryzła wargi i przez chwilę najwyraźniej rozważała prośbę dziewczyny, lecz w rezultacie tylko pokręciła przecząco głową z zażenowaniem.
– Oj, przestań. Remus i ja mówimy ci o wszystkim – zauważyła rudowłosa, próbując przekonać ją do zwierzeń, chociaż po kilku sekundach się zawahała i zmieniła zdanie: – No, prawie o wszystkim – poprawiła się, odgarniając do tyłu pojedynczego włosa, który postanowił zawędrować aż do kącika jej oka. – Ale i tak wiesz o nas zdecydowanie za dużo.
To była święta prawda, bo Remus praktycznie nie miał przed nimi żadnych tajemnic, odkąd dowiedziały się o jego wilkołactwie. No, może oprócz sprawy z książką, którą dostał od Emily, ponieważ o tym im akurat nie opowiedział, wiedząc, że zareagowałyby jeszcze podejrzliwiej niż on sam i zaraz wygłosiłyby milion teorii spiskowych na temat dziwnego zachowania Madile.
Kiwnął zachęcająco głową do Natt, a ona westchnęła ciężko i oparła skroń na wezgłowiu kanapy.
– Dobra, ale pewnie uznacie mnie za idiotkę – skapitulowała ze zmarszczonym nosem, po czym powoli zaczęła opowiadać: – Podczas świąt się od siebie oddaliliśmy, a kiedy wróciłam było... jakoś inaczej. Nie umiem tego opisać, w każdym razie ta przerwa nie wpłynęła na nas pozytywnie. Nie wpłynęła na mnie pozytywnie – poprawiła się, obserwując dwójkę młodszych uczniów, którzy grali w szachy przy sąsiednim stole. – Zaczęłam patrzeć na Willa w inny sposób i myślałam nad tym, czy to naprawdę jest chłopak dla mnie. Miałam wrażenie, że rozmawiamy ze sobą tylko dzięki mojej... Hm, jak to się mówi? – Zabrakło jej słowa.
Lily zaczęła szybko strzelać palcami i wyciągnęła drugą dłoń do góry, jakby powstrzymywała ich przed odpowiedzią, mówiąc, że ma to już na końcu języka. Remus cierpliwie czekał, aż wreszcie dozna olśnienia, ponieważ nie chciał jej zabierać tej satysfakcji, mimo że od razu wiedział, o co chodziło Natt. Zawsze jednak lubił patrzeć na takie sytuacje, podczas których mózgi dziewczyn niemal parowały, żeby tylko wpaść na coś szybciej od drugiej.
– Inicjatywie – podpowiedziała w końcu Evans, unosząc pięść w geście zwycięstwa, za co została szturchnięta w udo przez przyjaciółkę, która przegrała tę rundę rywalizacji.
– Więc miałam wrażenie, że rozmawiamy tylko dzięki mojej inicjatywie – podkreśliła to słowo z przekąsem, a Remus i Lily zachichotali, widząc jej minę – i wyłącznie o tym, co ja zaproponuję, więc w sumie dziwię się, jakim cudem on zbliżył się do Distim, skoro raczej nie jest skłonna do rozpoczynania konwersacji. Ale nieważne. Coraz częściej myślałam nad tym, czy z nim zerwać, aż w końcu... Nie, jest mi teraz tak głupio, że tego nie powiem. – Zachichotała nerwowo, kręcąc głową, jednak mimo własnych słów nadal ciągnęła wypowiedź. – Mieliśmy iść nad jezioro, a on gadał z Julie, która wyglądała na tak przerażoną na mój widok, jakby się tam całowali. Chociaż teraz, kto wie, może rzeczywiście tak było? W każdym razie chwilę później przybiegła Johnson i zaczęła go szarpać, żeby gdzieś z nią poszedł...
Urwała, żeby zacisnąć palce na nasadzie nosa, a Lily w tym czasie wzięła głęboki oddech pełen zrozumienia, jakby domyśliła się już reszty. Remus nie był jednak taki biegły w odczytywaniu myśli Natt i potrzebował jeszcze kilku zdań, aby także poznać zakończenie tej historii.
– Ona tak bardzo mnie drażni swoją obecnością, że kiedy Will mnie odepchnął, żeby zapytać, o co jej chodzi, poczułam się, jakby mnie spoliczkował...
– To przecież jego siostra, Natt – powiedziała łagodnie Evans, ściskając przyjaciółkę za rękę. – To normalne, że się tak zachował.
– Wiem, wiem. W dodatku wtedy chodziło o Chrisa, więc moja decyzja była jeszcze bardziej żałosna. Kiedy tamtej nocy zaczęłaś mi o nim opowiadać, myślałam, że spalę się ze wstydu, dlatego nic ci wtedy nie powiedziałam – wyznała, nie patrząc na dziewczynę, tylko znowu skupiając się na planszy do gry w szachy czarodziejów.
Lupin zmarszczył brwi, ponieważ kolejna wzmianka o Christianie uświadomiła mu, że nie wiedział o czymś naprawdę ważnym, ale nie miał czasu, żeby o to zapytać, bo znowu odezwała się Lily:
– Przecież bym zrozumiała... Chociaż byłam pewnie tak zasmarkana, że zbyt wiele by do mnie nie dotarło.
Natalie przeniosła zdziwiony wzrok z wieży, która właśnie zbijała konia przeciwnika, na przyjaciółkę i uśmiechnęła się do niej szeroko, a potem przytuliła ją mocno do siebie.
– Bałam się, że weźmiesz mnie za wariatkę zazdrosną o siostry swoich chłopaków – przyznała z ulgą Optone. – Ale to była tylko kropla, która przepełniła czarę. Chociaż potem kilka razy zastanawiałam się, czy go nie przeprosić, jednak zawsze dochodziłam do wniosku, że tak będzie dla nas lepiej, bo faktycznie przestaliśmy do siebie pasować.
Mówiła z twarzą ukrytą w rudych włosach przyjaciółki, a Remus przez moment poczuł się jak intruz, ponieważ od dłuższego czasu po prostu słuchał i nie odzywał się ani słowem. Natt najwyraźniej wyczuła jego zmieszanie, bo wyciągnęła dłonie i niespodziewanie przyciągnęła go do siebie, tak że otoczyli wciśniętą w środek Lily w żelaznym uścisku. Wrócili do poprzednich pozycji dopiero po kilkunastu sekundach, podczas których Evans wierciła się niemiłosiernie z powodu niewygodnie ułożonych nóg.
Lupin nie był nawet zaskoczony wyznaniem szatynki, ponieważ doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że uchodziła ona za największą zazdrośnicę, jaką znał. Wiele razy kłóciła się z Lily o jej relacje z Gabie czy właśnie Distim, a kilkakrotnie też z nim samym, wypominając mu, że woli Huncwotów od niej. Tak więc zupełnie nie zdziwiło go to, że teraz była zazdrosna o siostrę Willa, tym bardziej, że za nią nie przepadała.
– I chyba dobrze zrobiłam – dodała jeszcze Natalie, kiedy oparła się znów na poręczy. – Gdybyśmy nadal byli razem i dowiedziałabym się dzisiaj o tym ich pocałunku, to musiałabym się pobić z Julie, ale najpierw ją dogonić, a dobrze wiecie, jak bardzo nienawidzę biegania...
Remus parsknął śmiechem, mimo że nie był do końca pewny, czy dziewczyna mówiła na poważnie, jednak zaraz sama pospieszyła z odpowiedzią na to pytanie.
– Ja nie żartuję – zaznaczyła, rozwiewając jego wątpliwości. – To było podłe z jej strony. Przecież doskonale wiedziała, z kim się całuje...
Prawdopodobnie mogłaby wygłosić w tym momencie całą litanię na temat nieprzystojącego Gryfonom postępku Distim, gdyby tylko nie przerwał jej czyjś zirytowany głos:
– Odczep się od niej. Nie sądzisz, że już wystarczająco za to zapłaciła?
Chłopak podniósł głowę i spojrzał na Emily, która przechodziła właśnie obok ich kanapy i zatrzymała się kilka kroków od niej. Marszczyła brwi i wyglądała tak jak zawsze, kiedy chciała się z kimś pokłócić. Zaskoczyło go to, że stanęła w obronie Julie, bo wydawało mu się, że dziewczyny nie przyjaźniły się jakoś szczególnie. Natt i Lily także wyglądały na zdziwione, jednak u nich to uczucie szybko zamieniło się w złość.
– Jasne. Biedna, nieśmiała Julie – odwarknęła z sarkazmem Natalie, a blondynka skrzywiła się tylko, jakby nawet dźwięk jej głosu ją drażnił. – Zaraz pójdę ją przeprosić, że zerwałam z Willem tak późno.
Piorunowały się nawzajem wzrokiem, kiedy do akcji wtrąciła się Lily, na co Remus patrzył z rosnącym zaniepokojeniem, ponieważ ich kłótnie zazwyczaj nie kończyły się dobrze.
– Natt ma prawo być na nią wściekła, więc sama się od nas odczep – syknęła ze złością, podnosząc brodę do góry.
Oczy Emily niebezpiecznie się zwęziły, dlatego Lupin chwycił przyjaciółkę za rękaw swetra i pociągnął ją do tyłu. Lily nawet na niego nie spojrzała, bo dalej wpatrywała się w Madile z mocno zaciśniętymi wargami, ale przynajmniej nie próbowała mu się wyrwać.
– Jesteś prawdziwą hipokrytką, Evans – powiedziała jedynie blondynka, poprawiając koka, który sprawiał, że wyglądała poważniej.
Nie dodała już nic więcej, dlatego też Lily zaczęła podnosić się z kanapy, ale Remus przytrzymał ją w miejscu.
– Co to niby miało znaczyć? – zapytała agresywnie, jednak na szczęście nie dane jej było usłyszeć odpowiedzi, ponieważ obok ich stolika pojawił się James.
Ustawił się akurat tak, że zasłonił sobą Emily, która stała trochę dalej. Był jeszcze w stroju od quidditcha, bo najwyraźniej nie zdążył się przebrać, a w jego czarnych włosach znajdowało się tyle śniegu, że spokojnie można by było zrobić z niego śnieżkę. Chłopak przebierał niecierpliwie nogami, po części też po to, żeby się rozgrzać i patrzył na Lily pytająco.
– Pomożesz mi teraz z tym wypracowaniem? – poprosił niepewnie, jakby obawiał się, że dziewczyna mogła zmienić zdanie.
Poczucie winy przepełniło Remusa całkowicie, kiedy zauważył, że Potter spieszył się tak bardzo, że nawet nie miał czasu, aby przetrzeć mokre okulary. Już chciał ponownie powiedzieć mu, że poradzą sobie podczas dzisiejszej pełni bez niego i po prostu zostaną we Wrzeszczącej Chacie, gdzie było bezpiecznie, lecz Evans, którą nadal trzymał za rękaw, podniosła się z kanapy. Wyraźnie widział, że zapomniała o Emily, więc Jamesowi skutecznie udało się odwrócić jej uwagę, chociaż pewnie nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że zapobiegł właśnie kolejnej awanturze pomiędzy dziewczynami.
Lily wyciągnęła dłoń w kierunku chłopaka, ale zacisnęła ją na książce, która była neutralnym gruntem, po czym pociągnęła go do jednego z wolnych stolików, który się jeszcze ostał. Obrzuciła strój i włosy Jamesa krótkim spojrzeniem, a potem z widoczną troską o coś zapytała, jednak Remus nie mógł z tej odległości usłyszeć jej słów.
– To ja już pójdę na górę – powiedziała Natt, zbierając ze stolika rzeczy swoje i przyjaciółki.
Najwyraźniej nie chciała się wdawać w kolejne utarczki słowne z Madile, dlatego po prostu zignorowała jej obecność i odgarnęła włosy do tyłu.
– Mam nadzieję, że Julie jeszcze nie wróciła do dormitorium – dodała, marszcząc brwi i przesuwając się wzdłuż kanapy w kierunku Remusa. – Powodzenia dzisiaj. – Uśmiechnęła się delikatnie, a potem objęła go krótko i pocałowała w policzek. – Dasz sobie radę.
Był tak zaskoczony, że nie zdążył jej nawet podziękować, bo chwilę później znikała już na schodach prowadzących do dormitorium dziewcząt. Pochylił się nad stolikiem, żeby znowu przejrzeć swoje, wołające o pomstę do nieba, wypracowanie, jednak wciąż czuł na policzku ciepłe usta szatynki, które pozostawiły na jego twarzy szkarłatny rumieniec.
– Zrobiłeś się czerwony jak piwonia – zauważyła Emily, opadając na miejsce przed chwilą zwolnione przez Natt.
Chłopak, słysząc te słowa, zaczerwienił się tylko jeszcze bardziej, lecz tym razem także z irytacji. Naprawdę nie potrafił zrozumieć blondynki, która w jednej chwili była dla niego miła, a w następnej sobie z niego żartowała. Spojrzał na nią ze złością i pokręcił głową, nie mając zamiaru jej słuchać.
– Chciałabym zobaczyć, co byś zrobił, gdyby pocałowała cię w usta – dodała, szukając czegoś w torbie, a Remus poczuł, że zalewa go fala wściekłości, podsycana tylko przez zbliżającą się pełnię.
– Zamknij się! – krzyknął i zacisnął mocno pięści, które zaczęły się trząść.
Emily aż podskoczyła z zaskoczenia i przerwała poszukiwania, nie spodziewając się, że tym jednym zdaniem trafiła w jego czuły punkt. Kilka osób spojrzało w ich stronę, a Lily i James już nawet podnosili się z miejsc, żeby pomóc przyjacielowi, ale Lupin przejechał dłonią po twarzy, próbując się uspokoić i powstrzymał ich jednym gestem. Sam potrafił poradzić sobie z uciążliwą dziewczyną.
Szybko zwinął swoje wypracowanie i wepchnął je bezładnie do podręcznika, po czym zamierzał przenieść się do dormitorium, lecz Emily położyła delikatnie dłoń na jego przedramieniu.
– Przepraszam – wyszeptała cicho i tym razem to Remus prawie podskoczył ze zdziwienia. – Tylko sobie żartowałam, nie wiedziałam, że tak zareagujesz.
Puściła go szybko i ponownie otworzyła klapę torby, aby wyciągnąć z niej to, czego wcześniej szukała. Lupin patrzył na nią ze zmarszczonymi brwiami, nie mając pojęcia, co o tym wszystkim myśleć.
– To ta książka, o której ci ostatnio mówiłam – wyjaśniła, kładąc ją na stoliku okładką do dołu.
Była dużo grubsza od poprzedniej i wyglądała na nową, jakby dopiero została kupiona. Remus sięgnął po nią, ale Madile na ułamek sekundy przytrzymała jego palce, aby temu zapobiec, po czym błyskawicznie odsunęła dłoń ze zmieszaniem.
– Nie będę miał dzisiaj czasu, żeby ją przeczytać – powiedział spokojniejszym głosem niż wcześniej, jednak nadal można w nim było wyczuć nutę irytacji.
Emily pokiwała jedynie głową ze zrozumieniem i spojrzała w stronę kanapy, na której właśnie siadali Peter i Gabriele. Wstała powoli i ruszyła w ich kierunku bez słowa, lecz nagle zatrzymała się w pół kroku i odwróciła się z powrotem do chłopaka.
– A, no i powodzenia dzisiaj – powtórzyła kwestię Natt, po czym odeszła, opuszczając lekko głowę, jakby... jakby wyobrażała to sobie inaczej.
A może Remus to zwyczajnie nadinterpretował? Bo niby dlaczego miałaby się przejmować rozmową z kimś takim jak on?
Jeszcze przez chwilę obserwował jej blond koka, który podskakiwał rytmicznie wraz z każdym jej kolejnym krokiem, a kiedy usiadła wreszcie obok Gabie, odwrócił szybko wzrok, żeby nie wiedziała, że na nią patrzył.
Powodzenia dzisiaj – słyszał w głowie dwa głosy. Nie rozumiał, skąd nagle w Emily ta zmiana. Nigdy wcześniej niczego mu nie życzyła, a w każdym razie niczego pozytywnego, więc nie miał pojęcia, co mogło się do tego przyczynić.
Jego czoło zmarszczyło się w zamyśleniu, gdy odwracał książkę tak, aby zobaczyć okładkę. Po chwili uniósł wysoko brwi i zerknął przez ramię na Emily, która w tym momencie była w pełni pochłonięta rozmową z Misombre.
A może tylko udawała w pełni pochłoniętą, bo jej policzki lekko się zaróżowiły, jakby wyczuła na sobie jego spojrzenie.
Remus przygryzł wargę, po czym wrócił wzrokiem do książki, szczerze żałując, że nie będzie jej mógł dzisiaj przeczytać, ponieważ już teraz wiedział, że wewnątrz znajdowało się rozwiązanie niejednej tajemnicy, które dziewczyna ukrywała przed wszystkimi.
 ***
Hej, kochani!
Bardzo się za Wami stęskniłam przez te dwa miesiące, które jednak minęły tak szybko, że niemal tego nie zauważyłam. Pewnie teraz rozpiszę się tutaj na kilka stron, ale zawsze lubię sobie pogadać i ponarzekać.
Ogólnie nie dzieje się tu za wiele i ten rozdział ma właściwie tylko 15 stron, ponieważ w swojej pierwotnej wersji miał być częścią pierwszą, a stanęło na tym, że „część druga” rozrosła mi się do tak ogromnych rozmiarów, że nazwałam ją po prostu rozdziałem dwudziestym dziewiątym. Ale o tym sobie jeszcze popiszę pod owym rozdziałem, już za dwa tygodnie. Obecnie jestem w trakcie 30., czyli nie udało mi się napisać zbyt wiele przez ten czas, ale przynajmniej mam trochę zapasu.
Hm, to tak. Jak już mówiłam, dużo się tutaj nie zadziało, może oprócz tego wyjca.
(Cały ten nawias można pominąć, bo pewnie nic ciekawego nie wniesie, ale... :D
Wczoraj doszłam do wniosku, że im więcej razy czytam dany rozdział, tym bardziej mi się nie podoba. Czasem chcę sobie usiąść i wrócić do poprzednich rozdziałów, ale nigdy mi to nie wychodzi, nie potrafię tego normalnie przeczytać. Nudzi mnie to, bo wydaje mi się, jakbym znała wszystko na pamięć, a jednocześnie wkurza, bo kiedy tylko odpalam jakiś stary rozdział, mam ochotę go poprawić, a i tak wiem, że będę to mogła zrobić dopiero po skończeniu tego opowiadania, ponieważ na razie nie mam na to czasu. Merlinie, jestem naprawdę trudnym przypadkiem :D Dlatego chyba przestanę czytać swoje poprzednie rozdziały i skupię się na tym, co jest teraz, a na poprawianie przyjdzie jeszcze czas. Oki, to taki zupełnie niepotrzebny akapit moich przemyśleń, który można było pominąć.)
A wracając znów do rozdziału – nazwałabym go przeciętnym albo wręcz nudnym (w porównaniu z kolejnym), ale powoli coś wprowadza. Najciekawszy jest chyba właśnie wątek z wyjcem, a reszta to takie gadanie, z którym mam straszny problem, bo gdy tylko widzę dwa dialogi obok siebie, korci mnie, żeby wstawić coś pomiędzy, chociaż to głupie. Jestem pewnie do tego uprzedzona przez moje poprzednie blogi, w których cała akcja zawierała się w dialogach. Dlatego nie potrafię obiektywnie ocenić, czy gdzieś dałam ich za dużo, ale tutaj wydawało mi się, jakby cały trzeci fragment był jednym wielkim dialogiem, może dlatego, że zazwyczaj piszę ich zdecydowanie mniej. W każdym razie pewnie sami to zauważycie. Mam tylko nadzieję, że z nimi nie przesadziłam.
Pisałam, że po kolejnym rozdziale spadniecie z krzeseł, ale w ostatniej chwili zmieniłam plany i jednak tak się nie stanie, za co już teraz przepraszam. Wrócę do tego za dwa tygodnie, kiedy już będzie wiadomo, w jakiej sytuacji zamierzałam Was zadziwić, co może być jakąś podpowiedzią. Ok, nie wytłumaczyłam tego najlepiej – ta sytuacja, po której mieliście spaść z krzeseł, pojawi się (bez tego momentu zaskoczenia) w rozdziale 29, który początkowo był drugą częścią 28. Dobra, niepotrzebnie tyle gmatwam. Zapomnijmy o tym :D Wyjaśnię to szerzej za dwa tygodnie.
Jestem ciekawa, jak odbierzecie ten rozdział, ale podejrzewam, że mogą Was trochę wkurzyć Lily i Natt, ale to akurat nie nowość :)
Jak myślicie, kto przysłał tego wyjca? (Tutaj chyba wiem, kogo będziecie w pierwszej kolejności podejrzewać ^^). I o co chodzi z Emily i Remusem? Czekam na Wasze teorie :D
Na koniec chciałam jeszcze podziękować za wszystkie miłe słowa, które zobaczyłam w komentarzach pod tą informacją o przerwie. Dziękuję bardzo za zrozumienie i tyle okazanej mi dobroci. Ta przerwa od bloga zdecydowanie pomogła mi docenić to, że Was mam i zrozumieć, że to mi wystarcza. Dziękuję pięknie Kotu Książkowemu, Natalii Żywickiej, Natalii Nati i autorowi anonimowemu za Wasze komentarze, które podniosły mnie na duchu, a także Condawiramurs za Twojego maila, który otworzył mi oczy na wiele rzeczy. Dziękuję Wam z całego serca, że poświęciłyście swój czas, aby mi pomóc. Mam ochotę Was uściskać <3
Na koniec koniec dodam jeszcze, że jestem na bieżąco na wszystkich blogach, które czytam, ale nie komentowałam, bo przez te dwa miesiące niemal nie wchodziłam na swoje konto. W każdym razie możecie być pewni, że wkrótce nadrobię te komentarze :)
I jeszcze na koniec koniec koniec, chociaż mogłabym tak pisać i pisać, ale już i tak przesadziłam – mały spojler z rozdziału 29. Przygotujcie się na pierwszy prawdziwy moment Jily <3
Całuję i ściskam każdego z osobna!

16 komentarzy:

  1. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA <3<3<3<3<3<3!!!
    Tej radości, gdy zobaczyłam, że wracasz nie da się wyrazić inaczej!
    Już po prostu nie mogę się doczekać tych niespodzianek, zwrotów akcji, JILY <3 tyle zaczętych wątków do skończenia ^.^ Dlaczego tydzień trwa tak dłuugo :'(;p
    Mam nadzieję, że odpoczęła i tym razem dopisuje Ci długotrwała wena :D Rozdział super jak każdy (z takim zapałem, z jakim czytałam o pisaniu eseju, nie pisałam nigdy swojego zadania xD), ale piszę to za każdym razem więc było do przewidzenia ;)
    Pozdrawiam
    Anonimowy użytkownik xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej,
      Dziękuję bardzo za komentarz :)
      W sumie nie odpoczywałam od pisania i weny też mi raczej nie brakowało, ale mam nadzieję, że kolejne rozdziały będzie mi się łatwo i szybko pisało :D
      Również pozdrawiam i przesyłam całusy :*
      Optimist

      Usuń
  2. Yay! Wróciłaś! Nawet nie wiesz jak teskniłam za twoim opowiadaniem :)
    Cieszę się, że mój komentarz podnosił cię na duchu :D
    Niedługo wrócę, by dokończyć ten komentarz ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło ♡♡
      W takim razie czekam :D
      Całusy :*

      Usuń
    2. Wybacz, że dopiero teraz komentuję, ale nie miałam czasu by napisać coś porządnego.
      Tak w ogóle wybacz, jeżeli będà w tym komentarzu jakieś obce znaki (np francuskie) bo w ramach ćwiczenia mam w telefonie ustawiony język francuski i muszè się przyzwyczaić.
      Well, rozdział jak zawsze genialny, ale chyba już kiedyś pisałam, że uwielbiam twój styl pisania, więc skupiè się na poszczególnych wątkach.
      Po pierwsze: straaaaaaasznie mi szkody Julie :( gĺównie dlatego, że sama jestem raczej nieśmiała i domyślam się co musiała czuć. Powiec mi czemu mam wrażenie, że to zrobiła jej przyjaciółka (przepraszam, zapomniaĺam imienia)?
      Natt strasznie dużo straciła w moich oczach tym rozdziałem. Wydaje mi się być taka jak moja koleżanka (co ciekawe Natalia), wiecznie żartująca, nieodpowiedzialna i mało empatyczna. Chociaż może trochę nadinterpretuję. Nie ważne.
      Powiem ci, że Remus w twoim opowiadaniu jest bardzo podobny do mnie jeśli chodzi o charakter, dlatego bardzo dobrze go rozumiem zaròwno z rozmowie z Lily i Natt, jak również potem z Emily.
      Właśnie, Lily wydaje mi się robić coraz mniej irytująca. Nie wiem do końca z czego to wynika, ale coraz bardziej się do niej przekonuję. Doskonale rozumiem to, że tak odebraĺa ten list od Chrisa. Też bym się zaczęła martwić.
      Co do Chrisa, to mnie strasznie wkurzył. Skoro Lily to jego dziewczyna, powienien najpierw spytać ją, czy to, co było napisane w gazecie jest prawdą, a nie dawać jej do zrozumienia, że jej nie ufa. Kurde, każdy związek powinien się opierać na zaufaniu. Nie mówię, że nie mógł zacząć podejrzewać o coś Lily, tylko że mógłby pozwolić jej na obronę.
      Ta cała Emily zaczyna mnie bardzo ciekawić. Może chodzi o to, że ona też jest wilkołakiem? Dobra, to trochę głupie, ale no cóż, to jako pierwsze przyszło mi do głowy. A może jest zakochana w Remusie i dostrzega w Lily jakieś niebezpieczeństwo bo się z nim przyjaźni? To może być całkiem prawdopodobne. Albo jest jego sekretną siostrą i dopiero teraz się o tym dowiedziała i dlatego jest taka miła? W sumie, obydwoje mają blond włosy...
      Dobra, już przestaję. W każdym razie wiedz, że jestem zaintrygowana :)
      Całuję i lecę komentować następny rozdział
      Kot
      Ps: Wybacz ewentualne błędy.

      Usuń
    3. Hej :)
      Język francuski? No nieźle, kiedyś chciałam się go uczyć, ale w moich szkołach do wyboru był tylko niemiecki. W każdym razie powodzenia :)
      Też jestem dosyć nieśmiała i bardzo podobna do Julie, i oczywiście ogromnie jej współczuję, bo nie zasłużyła sobie na takie upokorzenie. Aileen? O kurczę, tego się nie spodziewałam :D Ale faktycznie można tak pomyśleć, w końcu tylko ona o tym wiedziała i była na tyle blisko, żeby jakoś przechwycić pamiętnik. No, ale nic nie zdradzam :)
      Natt traci w Waszych oczach już od jakiegoś czasu, aż dziwne, że na początku tyle osób ją lubiło :D Ale rzeczywiście taka już jest - nie zastanawia się nad tym, co pomyślą inni, w przeciwieństwie do Lily.
      O, to ciekawe z tym Remusem :)
      Miło mi czytać, że Lily jest już mniej irytująca, może się jeszcze do niej przekonasz :D
      W sprawie Chrisa chyba będę na razie milczeć, bo zdradzę za dużo :D Chociaż pewnie tym jednym zdaniem coś już zdradziłam :D
      Co do Emily - niestety żadna z teorii nie jest prawdziwa, ale są naprawdę ciekawe :)
      Dziękuję pięknie za komentarz i pozdrawiam gorąco :*

      Usuń
  3. Bardzo ciesze sie z nowości! Wyjec mnie zaskoczył. Myslalam o slizgonach, ale sama nie wiem-to wydaje sie takie babskie../ strasznie współczuję Julie; nie mogę sobie wyobrazić, co mogła czuc. Wg mnie troche dziwne jest, ze Nathalie, a szczegolnie Remus tak na nią napadali, bo wg mnie one sie az tak bie przyjaźnią. Choc oczywiscie to nie było w porządku. Ale... mnie sie wydaje, ze Natt sama nie wie, czego chce od Willa. Musle, ze dobrze zrobiła, rozstając sie z nik, bo oboje chyba powinni to sobie ułożyć. Tylko ze timing wybitnie dobry nie był :/. A Will i Lily...wydaje mi sie, ze potrzebowali siebie nawzajem w momencie,, w ktorym Chris miał załamanie choroby... swoją droga ja rozumiem reakcje Lily na ten krotki list. Tez bym tak to zinterpestowala... ost fragment był dynamiczny, wlasnie dzieki dialogom, za co duży plus, ale było troszkę chaosu w momencie z największa ilością bohaterow. Ponadto wydało mi sie troche sztuczne, ze James ot tak nagle wszedł w kłócące sie dziewczyny, a te-szczegolnie Emily-zapomniały, ze sie kłóciły. Nie podobało mi sie to, jakby Emily nagle znalazła sie w próżni i czekała, az wszyscy sobie pójdą, aby powrócić do akcji i rozmawiac z Remusem. Ale to tylko jedno zastrzeżenie. Procz trgo jestem jak zwykle zachwycona sposobem, w jaki piszesz o relacjach, uczuciach; tym, jak dozujesz emocje, jak budujesz napięcie; jak pokazujesz relacje. I jak zaskakujesz. Nie moge doczekac sie momentu Jily :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej
      Ślizgoni? O tym nie pomyślałam. Wydawało mi się, że będziecie podejrzewać kogoś, kogo ja bym podejrzewała, ale w sumie ja tu nie jestem obiektywna :D
      Julie jest na pewno załamana. Ciężko mi było ją tak skrzywdzić, bo całkiem ją lubię.
      Natt już jest taka impulsywna, więc nie mogłaby tego przepuścić bez gadania, a Remus - nie wiem, czy "napadał" na Julie. Jednocześnie jej współczuł, ale też nie popierał jej zachowania. W każdym razie nie chciałam, żeby jego przemyślenia zostały odebrane jako atak na nią.
      Szczerze mówiąc, Natt nie chce już niczego od Willa, ale kiedy dowiedziała się o tym Sylwestrze, na pewno ją to zabolało, mimo że on nawet nie pamiętał tego pocałunku.
      Dziękuję za uwagę, postaram się to poprawić, chociaż faktycznie miałam taki zamysł, że Em po prostu czeka, aż się rozejdą, żeby porozmawiać z Remusem. Chciałam tu pokazać, że mimo wszystko to Evans reaguje najimpulsywniej, a Emily potrafi odpuścić. Ale jeszcze nad tym popracuję, kiedy będę miała wolną chwilę :)
      Dziękuję pięknie za komentarz i za rady :*
      Mam nadzieję, że ten moment Jily Cię nie zawiedzie :)
      Pozdrawiam gorąco i całuję.
      Optimist

      Usuń
  4. Postanowiłam, że zajrzę tu dopiero w kwietniu, bo pomyślałam, że Twój odpoczynek potrwa dłużej. Ale korciło mnie.. i nie żałuję! Nawet nie wiesz, jak cieszę się, że wróciłaś! Co do dialogów - ja uważam, że lepiej czyta się dialogi niż opisy, dlatego wstawiaj ich jak najwięcej! wystarczy zajrzeć do 1 bestsellera z brzegu, żeby zobaczyć, że prawie cały zbudowany jest na dialogach. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, ale chyba jeszcze bardziej - 29! Umiesz podsycić ciekawość! Życzę Ci WENY!!! Duuuuuuuużo WENY :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kwietniu? Chyba nie mogłabym tyle czekać, tym bardziej, że ten rozdział miałam już napisany od dwóch miesięcy.
      Wiem, że w wielu znanych książkach przeważają dialogi i w sumie zazwyczaj mi to nawet nie przeszkadza, chociaż teraz trochę inaczej na to patrzę. W każdym razie pewnie nie przekonam się do dialogów na tyle, żeby wstawiać je w każdej linii, jak w niektórych książkach, ale chyba nie jest ich za mało :)
      Kolejny rozdział to właśnie 29, więc nie trzeba długo czekać ;)
      Dziękuję bardzo za komentarz i pozdrawiam gorąco.
      Całusy :*

      Usuń
  5. Rodział cudowny jak każdy poprzedni. Bardzo mnie ciekawi co jest w tej książeczce, którą Emily dała Remusowi.
    Oby Christian się opamiętał z tym co napisał do Lily bo szczerze mówiąc lubię Chily. Co do Natt.. hm według mnie źle zrobiła najeżdżając na Julie ale sama chciała zerwać z Willem "przez jego siostrę" więc o co ma pretensje? O to, "zdradę" Julie z którą nawet nie gada? Rozumiem koleżanka z dormitorium ale on w porę się odsunął od Juls kiedy zorientował się że to nie jest Natt..
    Co do Emily to mi się wydaje, że ona nie lubi Lily, ponieważ za bardzo przyjaźni z Lunatykiem i możliwe również jest to w jaki sposób traktowała Remusa.. chciała w ten sposób się bronić przed tym co prawdopodobnie poczuła.
    Oczywiście to co teraz napisałam o tym to moja teoria, a może akurat zagdłam :) Nie mogę się doczekać następnego rozdziału

    Pozdrawiam i życzę bardzo dużo weny.

    P.S. Mam nadzieje, że znajdzie się winny tego artykułu. Choć mam podejrzenia co do Annie ale wątpie sama była zaskoczona no chyba, że to jakaś maska. Drugą osboą może być tamata krukonka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :)
      Na wyjaśnienie sytuacji z książką niestety trzeba będzie poczekać chyba do 31 rozdziału, ale będzie już coś przynajmniej wiadomo :D
      Ojoj, prawie nikt tutaj nie lubi Chily, więc bardzo mi miło. A czy się opamięta, zobaczymy :)
      No tak, ale Natt po prostu nie może się pogodzić z tym, że Julie się tak zachowała. Nie jest tak, że one zupełnie ze sobą nie rozmawiają. Jasne, nie są przyjaciółkami, jednak koleżankami na pewno i to w jakimś stopniu zabolało Natalie. Może nie powinna tak na nią naskakiwać, ale miała prawo się zdenerwować. Kiedy ochłonie, może sama zauważy, że trochę przesadza, jednak taka już jest - najpierw mówi, potem myśli.
      Ciekawa teoria, ale jednak nie o to chodzi. W każdym razie miło mi, że trudno to przewidzieć, bo jak dotąd nikt się jeszcze nie domyślił :D
      Sprawa artykułu wyjaśni się pewnie w dalszej przyszłości, ale nie mogę zdradzić, kto za tym stoi.
      Dziękuję pięknie za komentarz i przesyłam buziaki :*
      Optimist

      Usuń
  6. Jestem, jestem. Zarobiłam sobie zaległość u Ciebie, to niesłychane! Już to naprawiam.
    Podobał mi się wstęp, skoro nie działo się nic, to trzeba umieć pisać o niczym :D
    Nie rozumiem, dlaczego Lily zdziwiła się, że Will odwiedził ją w Skrzydle Szpitalnym - wiele razy zaznaczałaś, jak zbliżyli się do siebie z powodu Christiana, więc nawet chwilowe problemy z Natt nie powinny sprawić, żeby nagle całkowicie odciął się od Evansówny. Co innego Huncwoci, ich sposób postępowania jest zwykle pokrętny i równie łatwo wytłumaczyłabym sobie zarówno ich obecność, jak i nieobecność :)
    Całkiem podobała mi się charakterystyka relacji Natalie z Huncwotami. W sensie, nie zauważyłam wcześniej, żeby jej sprzeczki z nimi były czymkolwiek więcej niż zwykłymi przekomarzaniami i że z całej czwórki mogłaby lubić jedynie Remusa. Zatrzymałam się na moment w tym punkcie i myślę, że rzeczywiście byłoby ciekawie, gdybyś mocniej zaznaczały ten akcent. Nie mówię tu o żadnych wielkich awanturach, ale o potwierdzeniu tego opisu w praktyce, bo to brzmi dobrze i niestandardowo.
    Mam wątpliwość co do sformułowania "usta podniosły się" - kiedy użyłaś go po raz pierwszy, coś mi zgrzytnęło, ale czytałam dalej, za drugim razem mnie powstrzymało :D Usta to nie to samo, co wargi. Kiedy piszesz o ustach, które się podnoszą, wyobrażam sobie jakiś taki zabawny rodzaj uśmiechu, gdzie faktycznie czyjeś usta (nie kąciki) wędrują do góry - pomyślałam, że może Evans ma taki śmieszny defekt i niech jej będzie ;p Ale kiedy usta Natalie podniosły się, ukazując rzędy zębów, to już zabrzmiało makabrycznie. W tym drugim przypadku nawet zastąpienie słowa "usta" słowem "wargi" nie dałoby rady, bo wargi raczej powinny się rozchylić, żeby było widać zęby. Cała epistoła o takim małym szczególe, który jest wyłącznie kwestią doboru słów! Lepiej zabiorę się za dalszą lekturę.
    Jeju, wyjec Julie był straszny. Kompletnie nie spodziewałam się, że jego treścią będą jej własne słowa... Niewiarygodnie upokarzające, jakie to niesprawiedliwe, że ci najsłabsi zawsze obrywają! Chociaż Julie była sama sobie winna, już samo posiadanie pamiętnika nie jest zbyt odpowiedzialne. Zachowanie Emily bylo słodkie :)
    Nie wierzę, że Remusa tak zainteresowały babskie rozmowy :) Zwłaszcza że były to typowe rozważania o związkach, zdradach i tak dalej. Nic specjalnie fascynującego. Chociaż z drugiej strony pewnie niewiele rzeczy jest faktycznie mniej interesujących niż wypracowanie.
    James i jego przypadkowa interwencja uratowały Hogwart <3
    Mam wrażenie, że wszyscy są trochę niefrasobliwi w kwestii wilkołactwa Remusa. Zdradzają się półsłówkami, tajemniczymi uwagami, a co chwila ta czy inna osoba o mało nie wypali czegoś konkretniejszego. Wydaje mi się, że wszyscy powinni zachować o wiele więcej ostrożności w tej sprawie.
    Bardzo tajemnicze zakończenie, chyba umrę z ciekawości :) Mając w pamięci poprzednią książkę i nowe, bardziej "ludzkie" zachowanie Emily, rzeczywiście można spodziewać się czegoś interesującego, ale nic konkretnego nie przychodzi mi do głowy, mam więc nadzieję, że dowiemy się czegoś już wkrótce zanim wyleci mi to z głowy :D
    Z pozdrowieniami
    Eskaryna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, kochana :)
      Ja właśnie już kilkakrotnie próbowałam się zabrać za nowość u Ciebie, ale nie wyświetlał mi się tekst rozdziału i chyba będę musiała go przeczytać na laptopie :)
      Z Huncwotami to szczera prawda, już miałam właśnie pisać, że nie przyszli i był tylko Remus, ale w ostatniej chwili zmieniłam zdanie. A co do Willa - chodziło też trochę o to, że Lily nie wiedziała, jak zachowa się w związku z tą sytuacją z Natt :)
      Co do samej Natt, to chyba faktycznie trochę nietypowe, że lubi tylko Remusa. Kiedyś już to zaznaczyłam, ale ten wątek niedługo doczeka się swojego rozwinięcia - właśnie w relacji z jednym z tych "nielubianych" Huncwotów. Tyle chyba mogę zdradzić ;D
      O, dziękuję bardzo za uwagę. Pewnie chodziło mi wtedy właśnie o rozchyliły, ale zapomniałam słowa :D W każdym razie faktycznie nie brzmi to dobrze.
      Racja, pisanie o tym w pamiętniku było dosyć ryzykowne, więc sama się wręcz o to prosiła, ale jednocześnie nie mogła przewidzieć, że trafi w niepowołane ręce :)
      Co do wilkołactwa - bardzo możliwe, ale w tym fragmencie tego nie widzę. Specjalnie jeszcze raz przeczytałam dialogi i jedynym, co mogło się rzucać w oczy było "powodzenia dzisiaj", czego nikt postronny raczej nie powiązałby z wilkołactwem. Chyba że coś przeoczyłam.
      Ale to prawda, że czasem mogą się wydawać w związku z tym dosyć niefrasobliwi.
      Na wyjaśnienie książki Em trochę trzeba będzie jednak poczekać, ale raczej niedługo.
      Dziękuję pięknie za jak zwykle długi i wyczerpujący komentarz.
      Pozdrawiam gorąco i całuję :*
      Optimist

      Usuń
  7. Hej :)
    Bardzo przepraszam że dopiero tutaj jestem ale google nie poinformowało mnie o nowych rozdziałach a ja miałam tyle na głowie, że w ogóle o tobie zapomniałam. Za co bardzo bardzo bardzo i to bardzo przepraszam.
    Rozdział jak zwykle cudowny.
    Jeju biedna Julie. Ja ją doskonale rozumiem. Zauroczyła a może i zakochała się w chłopaku który zaczął umawiać się z dziewczyną która jest jej współlokatorka. Powstrzymywała się przez taki długi czas, ale nie dziwota że odwzajemniła ten pocałunek. W końcu od dawna o tym marzyła. Jestem strasznie ciekawa kto wysłał tego wyjca ( nie doszukuje się swoich typów bo to się nie skończy dobrze heheh ) bo dawno nikomu nie przywaliłam a trochę za tym tęsknię :D. Jak można być takim chamem?
    Pokręcona logika Nat też jest do zrozumienia chociaż może się wydawać wyssana z palca. Ale dobrze że tak szczegółowo opisałaś rozmową dziewczyn z Remusem chociaż ten w ogóle nic nie mówił heh.
    Eh Emily. Tej laski nie lubię i nic tego nie zmieni. Nawet to, że w pewien sposób pomaga Remusowi.
    Awwww James taki uroczy. Mam nadzieję, że te ich spotkanko będzie udane i się przeproszą. Jednak tak uwielbiam Chrisa i taki mi jest go szkoda, że nie chciałabym żeby Lily coś ten tego z Rogasiem. Jeszcze na to za wcześnie.
    Pozdrawiam i lecę do następnego rozdziału :*

    OdpowiedzUsuń